(*)

 

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 17

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (79)

  • Pasja 19.09.2017
    Cudowne, jeśli można tak powiedzieć o umieraniu. Tutaj umieściłaś poszczególne etapy życia. Można rzec różnych ludzi, nacji i koloru skóry. Drzewa są szczególnym pomnikiem życia i powolnego umierania. Kiedy już obumrą to stoją jeszcze nim wiatr je złamie. Ty znalazłaś jedyne drzewo śpiewające deszczem igieł. A jednak bolesne rozstanie musiało nadejść. Umierają, żyjąc ciągle w symbiozie, ale innych drzew. Pozdrawiam serdecznie 5)
  • Enchanteuse 19.09.2017
    Podoba mi się Twoja interpretacja, Pasjo. Jest nawet głębsza od mojego zamierzenia! xD
    Fajnie, że wpadłaś, no i miło mi, że Ci się podoba :)
  • Karawan 19.09.2017
    Każde pożegnanie to kawałek umierania - to chyba Francuzi maja takie porzekadło - w pełni zasadne. Dziękuję za świetny wiersz! Jeśli może być wiersz "biały" to ten jest wierszem enchant to nowa- stara forma. betti zapewne uzna, że tekst nie ma nic wspólnego z wierszem, nie mniej dla mnie tak właśnie wygląda poezja. Jedna tylko uwaga;(bez dziegciu ani rusz-przepraszam!) "Modrzewie miały naprawdę przenikliwy wzrok" - był jeden! Jeśli to wtręt Autorki to raczej użyłbym "Modrzewie mają..." ale to Twój tekst. Bardzo zań dziękuję - świetna robota!!
  • Enchanteuse 19.09.2017
    Nie słyszałam tego porzekadła, widać za krótko żyję jeszcze ;D
    Karawanie, mierzyłam w prozę poetycką, na ile się udało - nie mnie oceniać. Jeśli Ty zauważyłeś w tym lirykę - cieszę się bardzo, znaczy udało się chociaż częściowo osiągnąć to, co zamierzałam.
    Szczerze mówiąc, to miałam wątpliwości co do tego zdania. Teraz widzę, że zasadne :D
    Dzięki za korektę, i niepotrzebnie się krygujesz, poprawki są u mnie w cenie ;)
    Miło Cię tu gościć, no, i miło, że Ci się podobało.
  • Canulas 19.09.2017
    Ench, wow. Coś tu nawyczyniała. Całość trochę mi się kojarzy z jednym opowiadaniem i usilnie teraz wertuję, by znaleźć z jakim, ale się chyba poddam, bo to w którymś zbiorku antologii Polskiej Fantastyki było, a mam sporo.
    Nie mniej, cudne. Kaskada emocji i kipiel.
  • Enchanteuse 19.09.2017
    Jak znajdziesz, to podaj mi tytuł, a chętnie się zapoznam :)
    Cieszę się, że tekst wpadł Ci w oko.
  • W pełni popieram komentarz Karawana, ten teks to wiersz, a dokładniej poezja. Wiem, że niektórzy nie lubią komentarzy podoba mi sie, lub nie podoba mi sie, wiec ja tak nie napiszę. Napiszę cholernie mi sie podoba.
  • Enchanteuse 19.09.2017
    Sprytnie to wykombinowałeś :)
    Tak jak już wspomniałam, celowałam w dziwaczny twór, jakim jest proza poetycka, więc jestem tym bardziej kontenta z tego, że widzisz w tekście lirykę.
    Miło, że wpadłeś.
  • Enchanteuse wpadłem przez Canulasa to jego "wina", to przez jego komentarz, to wszystko przez niego :)
    Ale chyba będę mu musiał podziękować za to, bo to co napisałaś, to właśnie to, co Maurycy lubi najbardziej :)
  • Canulas 19.09.2017
    Maurycy Lesniewski ej, ej, no... wybrnąłeś, powiedzmy.
    A tekst świetny. Muszę koniecznie dokopać się do tego, o czym mówiłem. Gdzieś to mam.
  • Enchanteuse 19.09.2017
    Can, czekam :)
  • Enchanteuse 19.09.2017
    Maurycy Lesniewski, wobec tego dziękuję Canulasowi :) . Ściągnął mi nieświadomie jeszcze jednego czytelnika ;D
  • Canulas 19.09.2017
    Enchanteuse Bez przesady. Przyspieszył proces, moze, ale sam by trafił. Ma węch.
  • Canulas 19.09.2017
    Enchanteuse Ło matko. Zara, muszę pomyśleć
  • Canulas mój węch to trzymać sie ludzi, którzy wiedzą co robią, a w tym przypadki sie czepiłem Ciebie niczym żep psiego ogona. Czytam komy i niucham :)
  • Canulas 19.09.2017
    Enchanteuse będę sprawdzał, ale cyklicznie, bo duże zbiory. Dziś nic z tego. Następny (mam nadzieję rzetelniejszy atak) jutro lub w czwartek
  • Enchanteuse 19.09.2017
    Canulas okej, trzymam za słowo :)
  • Canulas 19.09.2017
    Eh, Maurycy. Ci słynni "niektórzy"
  • Pan Buczybór 19.09.2017
    Kurczę, piękna, metaforyczna podróż po mroźnym lesie. Wszystko jest świetnie opisane; niedosłownie. Tekst wywiera na czytelniku emocje i zmusza do refleksji. Chociażby drobnej. Ja osobiście, najbardziej lubię brzozy (cóż za offtop). Zawsze się wyróżniały pośród innych monotonnych drzew. Takie białe kruki lasów (offtop, offtop).
    Także, podoba mi się.
    Gratki i pozdro.
  • Enchanteuse 19.09.2017
    Dzięki, za wizytę, P.B :)
  • Canulas 21.09.2017
    Enchanteuse, szukałem około 1h, albo przegapiam, albo coś źle zapamiętałem. Nie jestem chwilowo (bądź nawet nie chwilowo), znaleźć tego opowiadania. Wszystko na czym opierałem poszukiwania na razie się nie sprawdziło. Wydawało mi się, że to była jakaś Polska Antologia grozy, (City 1 lub 2) ale tam nie ma. Jak przez mgłę pamiętam, że książka była niestandardowych rozmiarow. Jakby kwadratowa, ale i tak nie znalazłem. Będę szukał, ale nie jestem w stanie się bliżej określić, kiedy i czy znajdę
  • Enchanteuse 21.09.2017
    Can, okej, spoko, i tak cierpię na chroniczny brak czasu ;D
  • Margerita 05.08.2018
    bardzo mi się tekst podoba przyjemnie się go czytało nie ma to, jak móc przebywać wśród przyrody szkoda, że ludzie tak to piękne miejsce zaśmiecają i podpalają
  • Canulas 05.08.2018
    Wiadomym jest, że to jeden z tych tekstów. Tych, tych. Kiedyś Ci mówiłem o opowiadaniu jakie mi przypomina i od tej poy wiem tylko tyle, że gdzieś jest ono w domu.
    Miło odświeżyć tak apetyczny i ładnie skomponowany tekst. Czy w tak dopracowanym dziele będzie się do czego przyczepić?
    Na siłę szukał nie bedę, ale z checią jeszcze raz przeczytam.

    "Były tam giętkie sosny, bezlitośnie chłostane przez wiatr, które uginały się wprawdzie, lecz nigdy nie łamały. " - tutaj przemyślałbym szyk: "uginały sie wprawdzie". Czyta się płynnie, ale to "wprawdzie" pojawia się stosunkowo późno.

    I teraz tak.
    Głupio mi trochę ingerować, ponieważ rozpatrując ten tekst od strony stricte logicznej, mógłbym go uszczuplić z artyzmu. Jest tak wychuchany i wydmuchany, że trzeba bardzo uważać.

    "Tą szczęśliwie zawsze miały zapewnioną od samego początku." - teoretycznie, jeśli zawsze miały zapewnioną, to i od początku. Logika nam mówi, że jest to dookreślenie, ale artyzm i płynność są za tym, by to zostawić. Tyś autorka. Wybierz.

    Jest to tekst (przemyślenie na bieżąco), który nie krzyczy cudem uplecionych zdań, a który porywa spójnością kompozycji. Nie mniej to:
    "Jedynie czasem drgnęła im gałąź, a kiedy wiatr przybierał na sile – kołysały się z niemym uporem, nigdy nie oddając ani centymetra siebie bez walki. " - chciałem uchonorować jako bardzo zacne.

    "Na początku go nie zauważałam. Patrzyłam na niego,ale nie zauważałam go. Nie widziałam tego, jak bardzo różni się od swoich pobratymców. " - brak spacji, ale nie w tym rzecz. A gdyby nagle pójść w lekki ascetyzm.
    "Na początku go nie zauważałam. Patrzyłam, ale nie dostrzegałam. Nie widziałam tego, jak bardzo różni się od swoich pobratymców. " - wywaliłem dookreślenie "go"i dubel słowa "zauważałam". Ogólnie uciąłem sporo. Pod rozwagę.

    "Podeszłam do ciebie z wolna i zadarłam głowę do góry. " - czy "do góry" jest konieczne?


    Leśnik nie może kochać tylko jednego drzewa; wówczas stopniowo zacząłby zaniedbywać pozostałe, a las zarósłby; albo przeciwnie - zacząłby zanikać pod dotykiem obcych rąk." - czy kreseczka nie powinna być – taka? Nie wiem w sumie, bo średnio się na tym znam. Sama oceń.

    "Chciałeś, bym na ciebie spojrzała i wreszcie zobaczyła cię naprawdę. " - ciebie/cię. Może bez "ciebie". Może sam kontekst wystarczy?

    "Tamtej zimy umieraliśmy długo. Razem, a mimo to – osobno. " - wiadomym, że lubię. Generalnie (być może już mówiłem, nie pamiętam) teksty opisujące zimę i wszystko co jej dotyczy, są przeze mnie zawsze wysoko oceniane.

    "I noszę ją w sobie do tej pory. " - mała puenta" Mału gwóźdź. Wiadomo, że coś wynikło z czegoś, że coś do czegoś doprowadziło. Dałbym tu mocniejszy gwóźdź. W sensie: "I noszę ją w sobie do dziś." "Dziś" uderza mocniej, bo jest skondensowanym pojedynczym (do tego krótkim) słowem. "Do tej pory" dajesz się czytelnikowi przygotować i informacyjny obuch już nie zabija, a jedynie ogłusza.
    "Nigdy nie spytałeś mnie wprost, ale słowa wyraźnie zamarzały na końcach twoich gałęzi. Wtedy wciąż uparcie odmawiałam im istnienia, mimo że kłuło mnie ono w oczy. Tak bardzo bałam się docenić czar słów dogorywających na mrozie...! " - tu nic dodać, nic ująć. Nie szczypać i nie mlaskać. Tu tylko wstać i klaskać ;)

    "„ Nie chcę już zrzucać igieł, choćby to miało sprawić, że nigdy nie zaśpiewam.” - powiedziałeś.
    „ Nie możesz ot tak wyrzec się swojej natury.” - odparłam, wyciągając doń rękę, ale strach szybko cofnął mi ją do tyłu. " - tam w jednym momencie była kreseczka dłuższa, a tutaj wracamy do tych krótszych. To niby detal, ale w takim tekście można już tylko poprawiać detale.

    "Tak pięknym, jak piękne mogą być tylko modrzewie. ” - niewiem czy kropka nie powinna być za cudzysłowem.

    "Uniosłam głowę do góry. Po raz drugi – a zarazem ostatni – popatrzyłam ci w oczy. Nie uroniłam ani jednej łzy." - a gduby znowu uciąć "do góry?"

    No i ostatnie zdanei cudownie puentujące. Bajaderra.

    No cóż. Sama wiesz jak jest. Utkane misternie i niezwykle precyzyjnie. Po czasie tekst tzryma formę. Drugie czytanie mu nie zaszkodziło.
    W dalszym ciągu jest intymny i delikatny. Smutek jest taki jak lubię, bo uczciwy. Głęboki, refleksyjny tekst.
  • Enchanteuse 06.08.2018
    Dzięki za tak wnikliwe spojrzenie. Błędy popoprawiam jak już będę miała dostęp do komputera, czyli dziś wieczorem.
    Nie ukrywam, że lubię ten tekst, bo to pierwsze takie moje podejście do prozy poetyckiej.
    Wiadomo, że nie perełka ani nic, ale jednak sentyment się ma :)
    Na pierwszy rzut oka uwagi wydają się słuszne, i pewnie wszystkie wprowadzę.

    Pozdrawiajki :)
  • Enchanteuse 07.08.2018
    Uwaga, poprawiłam prawie wszystko, oprócz tej pierwszej sugestii.
    Tam mi to "wprawdzie" pasuje jak ulał.

    " tam w jednym momencie była kreseczka dłuższa, a tutaj wracamy do tych krótszych. To niby detal, ale w takim tekście można już tylko poprawiać detale."
    <3
    Miód na serce.

    No i dzięki, oczywiście.
  • Canulas 07.08.2018
    Enchanteuse , bo tak jest. Wim co mówię ;)
  • Enchanteuse 07.08.2018
    Canulas ach, żebym dostała jeszcze raz takiej weny :)
    Pomarzyć zawsze fajnie.
  • Canulas 07.08.2018
    Enchanteuse , wena jest cykliczna. Wróci.
    Szukaj jej sama. Otaczaj się bodźcami czy cuś.
  • Enchanteuse 07.08.2018
    Canulas nie do końca. Są okresy na flow, to jest specyficzna aura. Takim bodźcom można co najwyżej pomagać, ale nie - wywołać.
  • Canulas 07.08.2018
    Enchanteuse, nie zgadzam się. Pogadamy o tym, ale nie dziś.
  • Elorence 07.08.2018
    Enchanteuse, oj da się wywołać. Często wywołuje swoją wenę smutnymi piosenkami, o bardzo poruszającym tekście. Zmuszam się do płaczu i ta-dam, wena jak się patrzy :)
    True story.
  • Enchanteuse 07.08.2018
    Elorence hmm, no nie wiem. U mnie jednak aura jest ważna. Jest upał, weny ni ma.
    Canulas, bardzo chętnie.
  • Elorence 07.08.2018
    Upał to wszystko niszczy... Beznadziejny jest! U mnie też wczoraj była walka o wenę i koniec końców, napisałam tekst bez niej... Upał zrujnował cały plan :(
  • Agnieszka Gu 06.08.2018
    Witam,
    drobiazg:
    "Ta melodia weszła we mnie i przeniknęła aż do szpiku kości.. " – o jedna kropkę za dużo albo za mało.

    Sporo tu poetyczności, emocji. Modrzew w roli głównej a raczej stadium umierania / pożegnania.
    Spokojnie poprowadzony kawał ładnego opowiadania.
    Pozdrawiam :)
  • Enchanteuse 06.08.2018
    Dziękuję Agnieszko za odwiedziny. To raczej pożegnanie, choć sporo w nim śmierci, więc w zasadzie tak czy siak masz rację :)
    O, faktycznie tam się rypnęłam. Dzięki za wskazanie błędu.

    Odsyłam pozdrowienia :)
  • nimfetka 06.08.2018
    Inni widzą umieranie, ja również, tyle, że relacji, czy związku.

    "Minęło kilka zim, a ja wciąż nie dostrzegałam opadających mi na głowę igieł. Pewnie dlatego, że spadały pojedynczo." - Bliskość stopniowo niknie. Rutyna życia codziennego maskuje nadchodzący koniec.

    "Nie byliśmy. Chociaż tobie przez moment wydawało się inaczej. Ja za to nigdy nie miałam złudzeń. Wspólnie czekaliśmy na odwilż, którą już czuć było w powietrzu." - Odwilż interpretuję jako punkt kulminacyjny. Spotkanie w cztery oczy, rozstanie przepełnione melancholią i łzami.

    "Nie chcę już zrzucać igieł, choćby to miało sprawić, że nigdy nie zaśpiewam." - Nie chce już odbudowywać relacji, nawet jeżeli konsekwencją ma być utrata cudownego, lecz przeżartego już uczucia.

    "I zostawiłam cię tak. Odeszłam, a między nami rosła cisza. Pęczniała powoli i stawała się coraz bardziej natarczywa; zupełnie jak niegdyś twój śpiew. Odwróciłam się tylko raz. Uniosłam głowę do góry. Po raz drugi – a zarazem ostatni – popatrzyłam ci w oczy. Nie uroniłam ani jednej łzy." - Kontakt się urwał. Piękny fragment tak nawiasem. Czuć ten obezwładniający smutek, frustrację, która karmi się marazmem nie do zniesienia. Coś obłędnego.

    Pięć szerokie.
    Pozdrawiam.
  • Enchanteuse 07.08.2018
    Odpowiadam dopiero dziś, bo dziś mogłam na spokojnie siąść i się należycie odnieść.

    Tak, coś w tym jest. Tyle że jak ktoś chce, to zauważy. Zazwyczaj, i tak też było w tym przypadku.

    Hmm, rozstanie tak, ale to ma też głębsze znaczenie. Przy odwilży modrzew nie potrzebuje opieki, bo kończy się okres, kiedy marznie. Zaczynają mu odrastać igły.
    Więc leśnik może, a wręcz musi odejść.

    Wiesz, niezupełnie to miałam na myśli. Igły, które spadają na zimę symbolizują tutaj wrażliwość. Modrzew nie chce być już modrzewiem, bo nie potrafi unieść ciężaru tej niezwykłości, odrębności.

    Kontakt się urwał. Ale powiem Ci w sekrecie, że to lepiej i dla modrzewia, i dla leśnika. Tego typu relacje są po prostu niezdrowe.

    Dzięki piękne za pochylenie się :)

    Pozdrawiam.
  • Ritha 06.08.2018
    Ok, pierwszy akapit i już mi się podoba. Obadamy dalej.

    "Patrzyłam na niego,ale nie zauważałam go" - spacja po przecinku

    "Minęło kilka zim, a ja wciąż nie dostrzegałam opadających mi na głowę igieł. Pewnie dlatego, że spadały pojedynczo" - ładnie

    I teraz wątpliwość:
    "Dopiero, gdy nadeszła t a zim" i tutaj: "ale ja z a w s z e odwracałam wzrok" - to rozszczepienie wyrazów, nie kupuję tego, ale w zasadzie nie muszę, ot czepialstwo

    "Chwyciłam najniższą gałązkę i wtedy... Wtedy zacząłeś śpiewać" - tu lekko patetycznie, lekko

    "Leśnik nie może kochać tylko jednego drzewa; wówczas stopniowo zacząłby zaniedbywać pozostałe, a las zarósłby; albo przeciwnie - zacząłby zanikać pod dotykiem obcych rąk" - ładne refleksje

    "Chciałeś, bym na ciebie spojrzała i wreszcie zobaczyła cię naprawdę. Chciałeś, żebym cię dotknęła" - mamy ciebie/cię/cię dość blisko, można by pokombinować i coś zamienić, ale być może taki był zamysł (trochę w tym grzebię, na potrzeby zabawy staram się maksymalnie obiektywnie i szczerze, z każdą nasuwającą się myślą skomentować tekst, dlatego grzebię ;))

    "Wiedziałam, że umierasz i ty wiedziałeś, że ja wiem. Milczenie wwiercało się w nas, nieuchronnie pogłębiając rosnący między nami dystans" - ładnie

    I tera mam pytanie, tutaj:
    "„ Nie chcę już zrzucać igieł, choćby to miało sprawić, że nigdy nie zaśpiewam.” - powiedziałeś" i wers niżej, czy te kropki w cytowanych zdaniach sa potrzebne? zapewne tak, Tys spec od interpunkcji, ale pierwszą moją myślą było, że nie są

    Podoba mi się, że użyłaś właśnie modrzewia, zrzucanie igieł, jakby odmienność, a być może - wyjątkowość.

    "Jeszcze nigdy nie umierałam tak bardzo. Ale wiedziałam, że ty też umierasz. I ty wiedziałeś, że ja wiem" - to jest majstersztyk, Ench

    Ok, reasumując, całość jest piękna i subtelna, zbyt subtelna jak na mnie, gustuję w ostrzejszych klimatach, a pomimo to podobało mi się bardzo.
    Pozdrawiam :)
  • Enchanteuse 07.08.2018
    Cześć Ritha.

    Sorki, że tak późno odpisuję, ale chciałam od razu dać sprawozdanie.

    A więc:

    "Dopiero, gdy nadeszła t a zim" i tutaj: "ale ja z a w s z e odwracałam wzrok" - to rozszczepienie wyrazów, nie kupuję tego, ale w zasadzie nie muszę, ot czepialstwo "

    Podoba mi się taki zabieg, zwłaszcza, że na opowi nie ma innych narzędzi służących podkreśleniu jakiegoś wyrazu. Rozszczepienie może być ciężkie w czytaniu, ale idzie się przyzwyczaić (wiem, sprawdzałam, na wydrukowanych już pozycjach)

    "Chwyciłam najniższą gałązkę i wtedy... Wtedy zacząłeś śpiewać" - tu lekko patetycznie, lekko

    Hmm, no tak, zdaję sobie sprawę, że śpiew jest oklepany, ale ten kij ma dwa końce. Oklepany i uniwersalny. Mimo wszystko ta metafora najlepiej mi pasowała do "otwarcia duszy".

    Tak, modrzew to był zdecydowanie celowy zabieg. Idealnie w punkt podsumowałaś jego rolę. Odmienność i wrażliwość, właśnie.

    "Jeszcze nigdy nie umierałam tak bardzo. Ale wiedziałam, że ty też umierasz. I ty wiedziałeś, że ja wiem" - to jest majstersztyk, Ench

    Też lubię to zdanie. Niestety tak mam, że zakończenia wychodzą mi lepiej niż środek i początek. Meh.'

    Bardzo się cieszę w takim razie, że ci się podobało. Tym bardziej, że to nie twoje gusta.
  • Elorence 07.08.2018
    Zacieram rączki i zabieram się do czytania!
  • Elorence 07.08.2018
    "Na początku cię nie zauważałam. Patrzyłam na las i widziałam las, ale nie potrafiłam ujrzeć drzew." - bardzo ładnie zaczęłaś. Zresztą, cały pierwszy akapit jest piękny.

    Opis drzew, bardzo ludzki. Jak najbardziej na plus!

    "Na początku go nie zauważałam. Patrzyłam, ale nie dostrzegałam. Nie widziałam tego, jak bardzo różni się od swoich pobratymców." - piękne.

    "Minęło kilka zim, a ja wciąż nie dostrzegałam opadających mi na głowę igieł. Pewnie dlatego, że spadały pojedynczo. Wmawiałam więc sobie, że to deszcz. Chociaż już wtedy wiedziałam, że to ten z kategorii padających na pustyni." - bardzo klimatycznie, bardzo smutno.

    "Chciałeś, bym na ciebie spojrzała i wreszcie zobaczyła naprawdę. Chciałeś, żebym cię dotknęła. Ale nie mogłam. Wiedziałeś o tym." - jej, ładne. I znowu smutne.

    Do końca tekstu to chyba zacznę płakać...

    "Wiedziałam, że umierasz i ty wiedziałeś, że ja wiem." - :(

    "„Dlaczego...?”
    „Bo jesteś modrzewiem. Ty jeden ze wszystkich drzew potrafisz śpiewać. Ale umożliwiają ci to twoje igły. Tak delikatne praktycznie nie występują w przyrodzie. Zrzucasz je na zimę, tym samym obnażając się. To rytuał, który cię oczyszcza. Bez niego twoje igły stwardniałyby, a ty wraz z nimi – i już nigdy nie mógłbyś zaśpiewać. Wówczas stałbyś się podobny innym drzewom i przestałbyś być tym, kim jesteś. A jesteś wyjątkiem. Tak pięknym, jak piękne mogą być tylko modrzewie”." - kojarzy mi się to z pewną książką. Kurde, nie umiem sobie przypomnieć, bo czytałam ją z 6-7 lat temu. Hmm, może wpadnę na tytuł. Ale bardzo ładne.

    "Jeszcze nigdy nie umierałam tak bardzo. Ale wiedziałam, że ty też umierasz. I ty wiedziałeś, że ja wiem." - dobre zakończenie, a raczej... pasujące do całości. "Dobre" to złe słowo, nie pasuje do smutnych treści, bo nikt nie lubi się smucić. Ostatnie zdanie bardzo ładnie zamyka. Powtarzalność działa na plus. Lubię takie elementy.

    Dobra, a teraz całość. Było ładnie (tak, powtarzałam to do znudzenia :D), zgrabnie i lekko, w sensie, słowa choć miały poetycki wydźwięk nie były ciężkie. Łatwo przyswajalne. Teoretycznie to powinien być mój klimat, ale przez tekst (mam takie wrażenie) przemawia trochę Twój wiek. Bardzo młody, swoją drogą, a że dzieli nas dość spora różnica (no wiem, że to trochę przesada), to już nie potrafię tak się wczuć.
    Nie chcę się dzielić prywatnymi odczuciami, ale mam swoją wizję na ten tekst w głowie. Nie jest ona radosna, tylko ujmująco smutna.
    Bez najmniejszych wyrzutów sumienia oceniam na pięć.
    Pozdrawiam cieplutko :))
  • Enchanteuse 07.08.2018
    Witaj, Elo.

    Tak, personifikacja drzew była jak najbardziej celowa.

    Kurde, no niestety, choć chciałabym to przeskoczyć, to, czego bym nie robiła, nie napisała, będzie gdzieś tam pobrzmiewać naiwność. Choć temat jest niezbyt moralny, przynajmniej w kwestii postrzegania go przez opinię publiczną. Ale nikt na mnie jeszcze nie nakrzyczał, czyli albo:

    1. Za słabo to zaakcentowałam
    albo
    2. Pominięto to milczeniem.
  • Elorence 07.08.2018
    Enchanteuse, no właśnie zastanawiałam się nad moralnością, bo momentami miało taki wydźwięk, ale patrzyłam przez pryzmat Twojej młodości.
    No i teraz mnie zabiłaś xD
  • Enchanteuse 07.08.2018
    Elorence czyli co, wiesz już, o czym to, czy potrzebujesz tropu? ;)
  • Elorence 07.08.2018
    Enchanteuse, napiszę Ci tak, jak ja to widziałam, gdy czytałam po raz pierwszy, oki? :D
  • Enchanteuse 07.08.2018
    Elorence super. Czekam z niecierpliwością :)
  • Elorence 07.08.2018
    Spróbuję się nie poplątać :)

    Teoria nr 1:
    Chodzi o pewien etap w życiu, w której istniała dziwna relacja młodej kobiety ze starszym mężczyzną. Jest nazwany modrzewiem, jednym i jedynym - odczytałam jako wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju. Inne drzewa są młode, bardziej przystępne dla młodej kobiety. Na początku relacja wydaje się być w porządku, ale potem, z biegiem czasu, zauważają pewną niepoprawność. On zauważa, że się starzeje, ona próbuje tego nie zauważać. Aż wreszcie zdają sobie sprawę, że musi nadejść koniec. Relacja była głęboka, więc rozstanie jest przyrównane do umierania.

    Teoria nr 2:
    No tutaj, to moja wyobraźnia poszalała.
    Miłość uczennicy do nauczyciela. Las jako klasa. Modrzew jako nauczyciel. Inne drzewa jako uczniowie. Dziwna relacja, bardzo bardzo niepoprawna - z punktu widzenia obserwatora. A dalej tak samo jak w pierwszej teorii, czyli:
    Na początku relacja wydaje się być w porządku, ale potem, z biegiem czasu, zauważają pewną niepoprawność. On zauważa, że się starzeje, ona próbuje tego nie zauważać. Aż wreszcie zdają sobie sprawę, że musi nadejść koniec. Relacja była głęboka, więc rozstanie jest przyrównane do umierania.
  • Elorence 07.08.2018
    Jestem romantyczką i wszędzie dopatruję się romansów, rozstań itd. Jeśli nie trafiłam to... trudno :) Naprowadź :)
  • Enchanteuse 08.08.2018
    Elorence fantastycznie sobie poradziłaś. Obie wersje pasują, jak to w prozie poetyckiej - nie ma jednej prawidłowej interpretacji.

    Jednak, skoro już mam tłumaczyć tekst od kuchni...
    Druga opcja, zdecydowanie. Z tym że to modrzew jest uczniem, a leśnik - nauczycielką. Wtedy inni uczniowie to po prostu inne drzewa.
    Ale pięknie powiedziane, że przyrównujesz proces opadania igieł i zimę jako starzenie się.
    Tak! Relacja była głęboka, dlatego rozstanie jest tak bolesne.

    Chapeau bas za przenikliwość.
    Swoją drogą, napisałam to zainspirowana historią pewnej bliskiej mi osoby. Przeżyłam ją częściowo i czuję się trochę jak pasożyt, no bo to dość intymne mimo wszystko. Ale, od czego ma się metafory ;)

    Dzięki jeszcze raz, Elo. Bardzo miło było Cię tu gościć.
  • Elorence 08.08.2018
    Enchanteuse, cieszę się jak dziecko, że dałam radę :D

    Nie jesteś pasożytem. Ja też czasami korzystam z przeżyć innych, które po części przeżyłam razem z nimi. Dopóki nie ma imion i nazwisk, które mogłyby na kogoś naprowadzić to jest w porządku :)
  • Elorence 08.08.2018
    I to ja cieszę się, że mogłam to przeczytać, bo aż tak głęboko nie kopię w starszych tekstach :)
  • Enchanteuse 08.08.2018
    Elorence znam to, bo nie umiem w interpretacje, a jak się uda - euforija.
    Kurde, boli mnie trochę to, że widać wiek w tym tekście (autorki)
    ale cóż, muszę przeboleć. W końcu naiwność to taka moja dość istotna cecha :D
  • Elorence 08.08.2018
    Enchanteuse, to nie żadna wada - spokojnie :)
  • Enchanteuse 08.08.2018
    Elorence mówisz?
  • Elorence 08.08.2018
    Tak :)
  • Justyska 08.08.2018
    Dopracowany pomysł. Dla mnie o poznawaniu siebie, o dostrzeganiu indywidualności. Refleksja nad życiem, a że kocham drzewa, to jestem podwójnie zauroczona. No i pomysł z modrzewiem trafiony w 10.

    "Tą szczęśliwie miały zapewnioną od samego początku." chyba powinno być "tę"
    "cofnął mi ją do tyłu." - cofać nie można się do przodu:)

    Tu dwa duperelki, które wpadły mi w oko.

    Pozdrawiam!
  • Enchanteuse 08.08.2018
    "Tę" oczywiście! A ja sama chodzę i wszystkich poprawiam naokoło :)
    Wiadomo, szewc bez butów chodzi. Tak, z tym cofaniem to mam odwieczny problem, podobnie jak z kontynuacją.
    Dzięki ogromne za wizytę, Justyś :)
  • Adam T 14.08.2018
    Witam.
    No to czas na POGROOM.

    „Podeszłam do ciebie z wolna i zadarłam głowę.” – jaki paskudny zwrot „zadarłam”, „zadrzyj głowę” – a kysz! W tak subtelnym tekście bardzo nie pasuje. Potem masz „musnęłam” i to razem jest jak wół i kareta. Weź to ratuj, „uniosłam głowę”, nie wiem.


    》„ Nie chcę już zrzucać igieł, choćby to miało sprawić, że nigdy nie zaśpiewam.” – powiedziałeś.《 – bez kropki w cudzysłowie, chyba że cytujesz pytanie lub wykrzyknienie, wtedy pytajnik czy wykrzyknik wewnątrz cudzysłowu, ale mimo to i tak po cudzysłowie kropka. Tylko że tu masz kwestię wtrąconą, niczym dialog, ale zapisaną inaczej, więc tak, jak w dialogu, kropka pojawia się dopiero na końcu CAŁEGO zdania, czyli po „powiedziałeś” (gdybyś pisała dialog z myślnikami, kropki po wypowiedzi by nie było). Tu spokojnie myślnik możesz zastąpić przecinkiem.
    Acha, no i spacja po pierwszym cudzysłowie niepotrzebna.

    》„ Nie możesz ot tak wyrzec się swojej natury.” – odparłam...《 - sytuacja j.w.

    》„Dlaczego...?”[.]《 - pisałem o tym wyżej, kropka (jak na końcu zdania) być musi.

    „...tym samym obnażając się.” – ten rusycyzm na końcu mnie drażni („obnażając się”). Takie „się” na końcu przyplątało się z rosyjskiego i było „w modzie” w latach komuny.

    Ąszątez, jak pogrom, to pogrom.
    Jest w tym tekście poetyckość – no jest. Ale jest też pewna ckliwość, rzewność, jak zwał, tak zwał, tyle że ja gdzieś tam się wewnętrznie burzę na samą myśl. Nic nie poradzę. Tekst ładny, ale to śpiewanie... takie surrealistyczne, że lekko groteskowe.
    Może inaczej, bardziej „pro-obronnie”, jest tu poetyka z ludowej baśni, a przez ten rusycyzm, nawet z baśni rosyjskiej. Opowieść i niej i o modrzewiu; opowieść, a może przypowieść o tym, że to, co jednym wydaje się pięknem, innym wprawia w konsternację. „On” mówi – będę śpiewał, zgubię dla ciebie igły. „Ona” mówi – nie bądź kimś, kim nie jesteś, nie chcę pozera, bo tak naprawdę pozujesz tylko dla siebie (ubrała to tylko w ładne słowa).
    Tytuł lekko pretensjonalny, takie ciut silenie się na ambitność, ale w sumie widzę w nim tylko egzaltację.
    Tekst technicznie dopracowany, z paroma drobiazgami, które wymieniłem. Zdarzają się powtórzenia całych nawet zwrotów, np. „Wiedziałeś o tym, ale nie rozumiałeś tego.”, a chwilę dalej: „Chciałeś, żebym cię dotknęła. Ale nie mogłam. Wiedziałeś o tym”.
    Być może nic z tego tekstu nie zrozumiałem, bo nie mogę póki co ogarnąć fragmentu o leśniku. Czym/kim jest tu leśnik? Myślę, że nie jest „nią”; jest wnętrzem – nie można hołubić w sobie czy w kimś wyłącznie jednej cechy, bo to ślepa uliczka. Człowiek jest istotą niezwykle złożoną, musi sprawdzić się na wielu płaszczyznach, ale sama umiejętność śpiewania stojąc pośród, to dużo za mało. Leśnik to potrzeba rozwoju wnętrza, otwarcia się na różne horyzonty i warianty, przynajmniej mógłby tym być. Z drugiej strony młodość musi się ponoć wyszumieć, więc pierwszy lepszy, co śpiewa do rozpuku, to za mało dla młodości, zwłaszcza kiedy do dyspozycji jest cały las.
    Jakoś tak to widzę.
    Pozdrawiaki ;)
  • Enchanteuse 14.08.2018
    Witam. Dzięki za wizytę, i jak zwykle profesjonalne podejście od strony technicznej.
    Taak, zgadzam się. Teraz napisałabym to kompletnie inaczej, ale to było takie (niech będzie, że się bronię) pierwsze podejście do prozy poetyckiej. Wiadomo, co się dzieje, jak chce się wyciosać coś, mając blade pojęcie o narzędziach ;)
    Dzięki za szczerość.
    Spróbuję wyjaśnić, jak wygląda ta powłoczka metaforyczna z mojej, autorskiej perspektywy.
    Zatem:

    1. Las to jest szkoła. Nie precyzuję jaka, po prostu szkoła.
    2. Leśnik to nauczyciel-wychowawca. Nie wychowawca sensu stricte, tylko wiesz, taki stary, dobry nauczyciel, który nie tylko potrafi przekazać wiedzę książkową, ale i tą życiową. Tu może być obojętnie jaka płeć w interpretacji, byle przeciwna do modrzewia. Ja w swoim założeniu miałam żeńską.
    3. Drzewa to uczniowie. Uczniowie, jak to uczniowie - każdy jest inny. Powiedzmy, że podzieliłam je na kilka typów. Oprócz tych typów jest jeszcze jeden - modrzew. Zaraz do niego dojdziemy.
    4. No więc, modrzew. Uosobienie delikatności, ale nie to jest najważniejsze. Wrażliwość to clue do niego.
    Utrata igieł - symbol cierpienia, który jednak jest nieunikniony kiedy jest się tak wrażliwym. Odbywa się to cyklicznie, bo i smutek do nas, wrażliwców regularnie powraca. Może nie aż tak regularnie, ale lepszej metafory nie znalazłam.
    No i ten nieszczęsny śpiew, którym wyciera się połowa mało doświadczonych poetów jako metaforą. Mea culpa, że pretensjonalnie. W każdym razie akurat tutaj, cholera, nie widzę nawet teraz lepszej, trafniejszej, adekwatnej do sytuacji metafory. Śpiew to otwarcie się. Wylanie całego siebie, całej tej odrażającej mieszanki bólu i radości, co czasem ciężko rozgraniczyć. Wywnętrznianie się, czy coś.
    5. Relacja modrzewia z leśnikiem.
    Ok, to tu jest niezły bajzel. W sensie: moralny. Sorki, jeśli to obraża Twoje uczucia (z góry przepraszam), ale dla mnie był to temat ważny, i dobry jak każde inne. Więęc, nie przedłużając:
    Relacja modrzewia z leśnikiem na początku jest normalna. Nie zauważał go, normalne, bo mając tyle drzew dookoła było to trudne. Owszem, ten był w pewnym sensie wyjątkowy, ale każde drzewo takie jest. Każde ma w sobie coś wyjątkowego, zwłaszcza dla znawcy tematu, który potrafi w nich dostrzec więcej.
    Potem coś się zmienia. Najpierw leśnik zauważa wrażliwość modrzewia. Potem docenia ją, aż wreszcie przychodzi zrozumienie, jak modrzewiowi jest ciężko. I zauroczenie, bo cokolwiek by nie mówić, ciężko to nazwać miłością na takim etapie.
    Ta cała pogadanka o zrzucaniu igieł to próba wyjaśnienia modrzewiowi, że z tak głęboka wrażliwość to zaleta i wada jednocześnie. Masz ją - jesteś wyjątkowy, ale cierpisz mocniej (igły); nie masz jej - cierpisz mniej, albo wcale, ale za to nie jesteś już tak wyjątkowy.

    Wracając do ich relacji. W pewnym momencie leśnik stwierdza, że niezdrowo jest darzyć takim uczuciem, wyróżniać w pewien sposób jedno drzewo, bo zaniedba się pozostałe.
    I powoli zaczyna zrywać relację. Ostatnie spotkanie, ostatnie otwracie się modrzewia i błaganie tym o jej powrót.
    Oboje zdają sobie sprawę z tego, co czuje każde z nich. Leśnik natomiast zdaje sobie sprawę z czegoś jeszcze: to nie może trwać dłużej ze względu na inne drzewa. Modrzew jeszcze o tym nie wie - jest głupi, młody, i beznadziejnie zauroczony. Leśnik ma przewagę wiekową.

    Ok, mam nadzieję, że coś niecoś rozjaśniłam :)
    Błędy popoprawiam później, jak to zrobię - dam znać. Na oko z wszystkim się zgadzam, ale konwencję powtózeń zostawię.

    Pozdrawiajki :)
  • Enchanteuse 15.08.2018
    Ale tytuł w sumie mi się podoba. To, i jakieś dwie rzeczy w tym tekście, których za nic nie ruszę ;)
    Taki sentyment.
  • Adam T 15.08.2018
    Enchanteuse, na tak. Było tak prosto, a ja tu pojechałem... ojojoj, daleko pojechałem z interpretacją ;) Ale to chyba dobrze, choć strasznie wszystko utrudniłem (sobie).
    Dzięki za objaśnienia ;)
    Pozdrawiam upalnie ;)
  • Enchanteuse 15.08.2018
    Adam T no widzisz :)
    Często interpretując, wydaje nam się, że tekst jest niesłychanie skomplikowanym, a rozwiązanie leży całkiem blisko.
    Mimo wszystko doceniam próbę rozwikłania, bo sama wiem, jak trudne to bywa.
    Odsyłam pozdrowienia :)
  • Enchanteuse 17.08.2018
    Niniejszym oświadczam, iż poprawiłam wszystkie zarzucone mi błędy. Prócz tytułu, bo do niego mam sentyment. Dzięki raz jeszcze za ogrom pracy nad tekstem!
  • betti 18.08.2018
    Witaj.

    Gdyby całość potraktować jak metaforę- przenośnik do pożegnań, rozstań wtedy miałoby to sens. Zobaczyłabym bowiem pożegnanie rodzinnego domu, schorowanego ojca, ulubionych miejsc.
    Tekst płynie subtelnie, lirycznie, aczkolwiek do prozy poetyckiej trochę zabrakło. Miejscami też czułam znużenie, za bardzo to rozwlekłaś, powtarzałaś jak mantrę.Jednak, co nie ulega wątpliwości, pięknie gra Ci w duszy i uważam, że ten kierunek jest dobry, powinnaś za nim iść. Umiesz bowiem grać na wrażliwości, a to sztuka nie każdemu dana.

    Pozdrawiam.
  • Enchanteuse 18.08.2018
    Rozumiem, w końcu dopiero zaczynam przygodę z pisaniem, także wciąż idę trochę po omacku i brakuje mi np. takiej precyzji słowa, no i tej oszczędności, o której wspominasz. Ale wierzę, że da się to wyćwiczyć, trzeba tylko być wytrwałym.

    Dziękuję za wizytę i również pozdrawiam.
  • Buziak 18.08.2018
    Piękne, delikatne opowiadanie, osnute kruchością życia. Lubię takie teksty, bardzo do mnie przemawiają.
  • Enchanteuse 18.08.2018
    Dzięki za wizytę, Buziak.
    Buzi ;)
  • Byłem tu już kiedyś, pod wpływem tego utworu napisałem coś, co ma dla mnie jakiś tam sentymentalny wydźwięk, ale na pewno nie może się do tego tu wyżej nawet równać!
    Ten mój komentarz z kiedyś jest do dupy, ten też, ale chcę powiedzieć nawet w taki dupny sposób, bardzo mi się ten tekst podoba!
  • Enchanteuse 12.09.2018
    Ojej, Maurycy, bardzo mi miło :)
    E tam, nie może się równać. Ja nie posąg, teksty w gablotkach nie stoją. Bywa, że teksty zainspirowane innymi są lepsze od pierwowzoru.
    Nie ma reguły.

    Dzięki, że wpadłeś. Koniecznie musisz podesłać link do tego tekstu ;)
  • Enchanteuse byłaś tam już :)
  • Enchanteuse 12.09.2018
    Maurycy Lesniewski byłam
    ... Hmm.
  • Enchanteuse to mój pierwszy tekst napisany w tym stylu, w taki sposób. Dopóki nie przeczytałem tego Twojego tu powyżej, nie wiedziałem, że można w taki sposób pisać. Choć i tak uważam, że nie umywa się do Twojego dzieła tu powyżej :)
    Ps daje link, żebyś nie musiała zgadywać o co chodzi :)

    http://www.opowi.pl/lbnr34-sprawiedliwa-kara-wschod-a35549/
  • rubio 12.09.2018
    Pojawiło się na głównej, postanowiłem zajrzeć.
    Napiszę tyle - przepiękne.
    ...i może jeszcze zaznaczę, że postanowienie dorzucenia piątki pojawiło się we mnie wraz z natknięciem się na słówko "spłachetku". ;)
  • Enchanteuse 12.09.2018
    Oj, Rubio. Przemiło mi. Szczególnie, że jestem, dzięki pogroomowi świadoma ułomności tekstu.
    "Spłachetek" - nie ukrywam, że lubię to słowo.

    Pozdrawiam ciepło :)
  • Ozar 14.09.2018
    Pogrom czas zacząć.
    Tekst dla mnie trudny i dlatego czytałem trzy razy, dzień po dniu i dopiero teraz zaczynam coś rozumieć (mam taką nadzieję). Postaram się opisać co czuje i jakie mi się pokazały wizualizację przy czytaniu. Pewnie nie będzie to zbyt mądre, ale przynajmniej szczere. Ponieważ pisze co czuje więc nie czytałem komentarzy, żeby nie sugerować się przemyśleniami innych.
    Piszesz o drzewach, a tak naprawdę o ludziach, a leśnika porównałbym do Bacy który opiekuje się swoim stadem owiec. Wybacz że czasami utożsamię ciebie z bohaterką, ale tak mi łatwiej pisać.

    Napisałaś „Na początku cię nie zauważałam. Patrzyłam na las i widziałam las, ale nie potrafiłam ujrzeć drzew” - to tak jak byś patrzyła na tłum, ale nie widziała ludzi, tylko poruszającą się szarą masę. To zdarza się każdemu z nas. Patrzymy i nie widzimy, albo słuchamy i nie słyszymy. Czasami trzeba się skupić, wyłączyć zbędne zmysły żeby zobaczyć nie to co widzimy, a to co powinniśmy zobaczyć. Stań sobie przed dużym obrazem i patrz, wpatruj się a im dłużej będziesz patrzeć tym więcej zobaczysz.
    Pięknie opisujesz drzewa, a szczególnie brzozy które rzeczywiście nie są zbyt „silne” i dlatego muszą żyć w symbiozie choćby z dębami, cisami czy bukami.

    Dąb to moje ulubione drzewo.

    Napisałaś „Cały las był ich” - to prawda, gdziekolwiek rośnie dąb tam jest królem. To drzewo rośnie bardzo powoli. Kiedy brzozy są już staruszkami, ledwie dającymi sobie radę z wiatrem, dąb jest dopiero w wieku młodzieńczym. A kiedy sosna pada ze starości, on dopiero wkracza w dorosłość. Tu muszę ci przyznać że na trzy gatunki wybrałaś dwa, które podziwiam jak tylko jestem w lesie: dąb i brzoza.
    Modrzew.
    Hm. To ciekawe że akurat wybrałaś modrzew jako głównego bohatera lasu. Akurat jest to mniej znane ludziom drzewo, niż choćby dąb, sosna, świerk, brzoza, buk czy żołądź. Pewnie ci pasował do pomysłu bo ma igły. Tu mała uwaga, nie wszystkie modrzewie zrzucają igły, mam taki jakiś dziwny gatunek na ogrodzie i ten nie gubi.
    Napisałaś „Na początku go nie zauważałam. Patrzyłam, ale nie dostrzegałam. Nie widziałam tego, jak bardzo różni się od swoich pobratymców”. No rzeczywiście czasami nie dostrzegamy wśród podobnych drzew tego innego, choć wydawałoby się, że to właśnie on powinien nam się rzucić się w oczy jako pierwszy. Tu znowu dodam że patrzeć nie znaczy zobaczyć.
    Napisałaś „Byłeś młody – a jednocześnie tak nieskończenie stary, że przez chropowatą korę niemal czułam ciężar przeżytych przez ciebie zim. Chwyciłam najniższą gałązkę i wtedy... Wtedy zacząłeś śpiewać”. Tu mam spory problem bo nie do końca wiem o co ci chodziło z tym śpiewem. Co on ma wyobrażać i co znaczyć.
    Napisałaś „Byłeś tym śpiewem i śpiew był tobą. Co jakiś czas zerkałeś na mnie kątem oka, ale ja zawsze odwracałam wzrok. Nie potrafiłam patrzeć na ciebie śpiewającego. Gdybym to zrobiła, z pewnością odkryłbyś moje łzy, które czaiły się tuż pod powierzchnią skóry. Modrzewie miały naprawdę przenikliwy wzrok” - to chyba jakaś ukryta metafora, czy przenośnia, taki ukryty pod powierzchnią przekaz. Kurdę zaraz mi się zwoje mózgowe przepalą, bo już z uszu dym leci. Dawno już tak się nie wyginałem myślowo, a i tak nie wiem czy nie pisze głupot. Przy recenzowaniu twojego tekstu pisanie artykułów to dziecinna zabawa. To drzewo było wyjątkowe, bo potrafiło śpiewać. Las milczy, modrzew śpiewa. To wyjątkowa sytuacja, a do tego piszesz że słuchając leciały łzy, czyli śpiew musiał być tak głęboki, że dotarł do serca i duszy i smagał nimi niczym wiatr drobnymi gałązkami.
    Napisałaś „Leśnik nie może kochać tylko jednego drzewa” - to prawda, szczególnie kiedy ma opiekować się całym lasem. Ale jak nie pokochać tego, który jest tak wyjątkowy? Nie można, szczególnie kiedy dociera do głębi duszy.
    Napisałaś „Wiedziałeś o tym, ale nie rozumiałeś tego” - czytając to zdanie i następne doszedłem do wniosku, że modrzew był być może zazdrosny i zarozumiały, a może po prostu potrzebował kogoś, kto będzie jego śpiewu słuchał, czasami każdy z nas kogoś takiego potrzebuje, a bardzo rzadko znajduje. Modrzew znalazł i chciał mieć ciebie na własność.
    Napisałaś „Tamtej zimy umieraliśmy długo”. Zima, a szczególnie ostra to ciężki czas dla wszystkich, drzew także. Jednak najgorsza jest zima uczuć, coś co dopada większość z nas prędzej czy później. Taka zima potrafi zabić w nas wszelkie uczucia, a nawet zabić duszę i serce do tego stopnia, że stajemy się zimni jak lód.
    Napisałaś „Tak bardzo bałam się docenić czar słów dogorywających na mrozie...!” - tu mi trochę brakuje choćby kilku słów pieśni które spiewał modrzew. Może jednak wystarczy wyczytać to z zachowania i uczuć bohaterki.
    Rozstanie.
    Napisałaś „Rozstałam się z nimi z obietnicą stygnącą na ustach. Podarowałam ją im na pamiątkę”. Każde rozstanie jest „smutnym spojrzeniem w ciemność”. Cos się kończy, coś, co żyło w nas czasami wiele lat, wypełniając nas całkowicie. Obietnicą pewnie było zapewnienie, że kiedyś wrócisz. To takie standardowe. Rozum wie, że nie, ale serce wierzy że tak. To taka znana od zawsze walka logiki z nadzieją, bo ta umiera ostatnia.
    Napisałaś „ Nie chcę już zrzucać igieł, choćby to miało sprawić, że nigdy nie zaśpiewam” – powiedziałeś” a także „Nie możesz ot tak wyrzec się swojej natury” i „Bo jesteś modrzewiem. Ty jeden ze wszystkich drzew potrafisz śpiewać” - Czasami nawet kiedy coś co w nas uderzy mocno, a czasem zbyt mocno nie powinniśmy się poddawać, szczególnie jak jesteśmy wyjątkowi jak twój modrzew. On musi trwać, bo jest jedyny taki w tym lesie, a jego magia śpiewu być może dodaje światła całemu lasowi, może nawet go chroni od złych mocy, które zawsze są gotowe szkodzić, czy niszczyć. Modrzew jak napisałaś był wyjątkiem i takim powinien być nadal, gdyż ma zadanie do wykonania. Jego śpiew czyści, oświetla i oczyszcza.
    Napisałaś „Jeszcze nigdy nie umierałam tak bardzo. Ale wiedziałam, że ty też umierasz” - umierali bo musieli się rozstać. Ona, bo kochała jego śpiew, jego słowa, jego czar. On bo wiedział już że, nie ma do kogo śpiewać. Smutny do bólu koniec wielkiej choć platonicznej miłości. Ona i on połączeni czarem śpiewu, to do bólu wzniosłe, uczucia które odlatują tak wysoko, że chyba tylko orły mogą je zobaczyć.
    Reasumując powiem tak. Napisałem już setki recenzji czasami do artykułów, czasami do książek, ale nie pamiętam żebym musiał tak wysilić swoja pacynkę jak wczoraj i dzisiaj. Pisanie recenzji do historii to przy tym tekście pikuś, coś jak kotek domowy przy Tygrysie. Nie wiem tez czy nie napisałem samych głupot, ale starałem się pisać jak czuje każde zdanie, jakim się wizualizuje itd.
    Dla mnie znakomity tekst, pokazujący wiele uczuć i każde bardzo dobrze oddane. Ja pierniczę w zyciu nie podejrzewałem że napisze az tyle. Aż strach to wrzucać na portal.
    Uf, ciężko było i mam nadzieję że jakoś to wyszło...
  • Enchanteuse 16.09.2018
    Witaj, Ozar.

    Jak już wspominałam Ci na forum, niezmiernie mi miło, że chciałeś wniknąć aż tak głęboko w ten tekst. Kiedyś wiele dla mnie znaczył, ale teraz jest takim trochę, starociem. Zawilgłe, deko przerysowane. Już nie wydaje się tak dobre, jak się wydawało przy pisaniu.
    Okej, a teraz odniosę się do Twojej interpretacji.

    Tak - jest w tym tekście celowa personifikacja drzew, a leśnik istotnie jest ich opiekunem.
    No i pacz - zamysł mi popsułeś niecnie tym modrzewiem - on pewnie chory, musi być chory, inaczej cała oś tego tekstu bierze w łeb xD
    Nie no, generalnie ludzie mają gdzieś z tyłu głowy zakodowane, że modrzewie to jedyny gatunek drzew iglastych, który zrzuca igły na zimę. I ta sprzeczność, to zachowanie, które nie jest typowe, miało służyć pokazaniu, jaki modrzew jest wyjątkowy.
    Śpiew, no to po prostu, coś co, się wyrywa z jego głębi, taki lament, który ma być wyrazem bólu, ale i piękna. Po prostu, wewnętrzna ekspresja, która zreszttą także poruszyła bohaterkę-leśnika.
    Taak, bardzo trafnie zauważyłeś - modrzew był zazdrosny. Ale był młody i jeszcze wiele nie wiedział. Nie wiedział, co to znaczy być odpowiedzialnym za żywe istoty, myślał tylko w kategoriach - moje szczęście - ja - ona - nasze szczęście.
    A, jeszcze sobie wrócę do tego: "Modrzewie miały bardzo przenikliwy wzrok" . Tu chodzi po prostu o to, że modrzewie - czyli ludzie wyjątkowi, wyjątkowi bo zrzucają igły, a to zrzucanie to po prostu wrażliwość. Ona pozwala nam widzieć i czuć więcej.

    Racja, rozstanie było pożegnaniem. Logika z rozumem, tak, bardzo trafna uwaga.
    No tutaj ten śpiew, czyli zdolność do ekspresji jest zaletą, tak mówi bohaterka, i powtarza mu, że warto byc wrażliwym, mimo że czasem to boli. Warto być wyjątkowym.
    Dokładnie tak, umierali, bo musieli się rozstać.

    Wyszło bardzo dobrze, zbliżone, praktycznie pokrywające się z moim zamysłem. Tym bardziej, że na co dzień, jak mówisz, nie siedzisz w tym.
    Chapeau bas, Ozar. Zasłużyłeś :)

    Pozdrawiam ciepło.
  • Ozar 18.09.2018
    Enchanteuse Dziękuje bardzo. Taki tekst oceniałem chyba pierwszy raz w życiu (przynajmniej tak dokładnie) i dlatego byłem ciekawy czy dobrze zrozumiałem przesłanie. Jeśli tak to powiem szczerze będę częściej sięgał po takie teksty, bo jak widać coś tam kumam. Można powiedzieć tak skrótowo, że w moim osobistym kompie pojawił się (albo się sam otworzył) jakby nowy program, co mnie bardzo cieszy). A żeby było śmieszniej twój tekst jako podany drugi raz na pogrom nie powinienem wcale oceniać. Może tak miało być, że wszedł drugi raz żebym mógł go przeczytać i ocenić... Nie żebym wierzył w takie rzeczy ale...
  • Enchanteuse 18.09.2018
    Ozar ja wierzę w takie rzeczy. I wierz mi, naprawdę nie musisz być jakimś super znaffcą żeby komentować tworki tego typu. Tu głównie wszystko idzie na uczucia.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania