LBnR-34 (Sprawiedliwa kara) Wschód
Pamietam
kiedyś, Słońce raz nie wzeszło.
Potem znów na drugi dzień.
Zza horyzontu wyjść nie chciało wtedy
i tak to trwa.
Dziś czekałem, ale znowu to zrobiło. Nie zrobiło znaczy, nie wzeszło.
Jutro kupię w supermarkecie latarkę.
Nie będę czekał. Zapomnę, że było.
Pójdę w ciemnościach, na zachód. Nie chcę go spotkać, gdyby postanowiło jednak zmienić zdanie.
To nic, że latarka nie starczy na długo,
jak będzie trzeba, w supermarkecie kupię kolejną.
Zanim o nim zapomnę, muszę jednak sprawdzić, czy wszystko z nim dobrze? Może potrzebuje pomocy? Z latarką czułbym się pewniej. Byłoby łatwiej mi go szukać, nie raziłoby tak bardzo gdybym je w końcu odnalazł. Ale nie kupię nic przecież, bo jest noc. Już od kilku tygodni jest noc, a supermarkety są pozamykane nocą. Nawet jeśli jakiś jest otwarty, to ja i tak nie robię zakupów w nocy.
To jak je znajdę, to Słońce?
Kiedy będę blisko, wystarczy iść tam gdzie blask. Póki co jest ciemno, nic nie widzę, nic nie czuję...
Ale przecież czuję! Widzę je mimo ciemności. Wciąż rozchodzi się ten jej, jego znaczy, zapach Lancome La Vie Est Belle, zmieszany z tą świetlistą mieszanką jego promieni. I wierci mi mózg. Wybuchają ciagle jego obrazy w mojej głowie.
Gdybym za nim poszedł, zapachem znaczy, w końcu je znajdę, to Słońce.
Wiem, że to, że ono nie wschodzi, to za coś. Zostałem skazany na mrok. To było tam w supermarkecie, w łapach trzymałem latarkę. To nic, że nie było baterii...
Idę już długo w tej smole czasu, zapach Lancome przybrał na sile. Słyszę ciche kwilenie, to Słońce płacze.
Stoję na krawędzi horyzontu, widzę jego przygaszony blask. Boję się, ale muszę. Muszę zrobić ten ostatni krok. Muszę wiedzieć czy zawsze już będę żył bez światła?
A może? Może, jest jeszcze szansa?
Może Słońce raz jeszcze dla mnie wzejdzie?
Komentarze (58)
To jest absolutnie najlepsza rzecz, jaką kiedykolwiek u Ciebie widziałem. I to nie tak, ledwie, ledwie. No jest masakra subtelności. Aż żałuję, że nie mogę se teraz usiąść i się wgryźć.
Przerozpierdoliłeś system.
Zajrzę później i zostawię sensowniejszy komentarz.
Sam w sobie tekst ciekawy, widać że szukasz czegoś nowego, ale - czego najbardziej nie rozumiem - dlaczego tyle dałeś tych powtórzeń? "to śłońce", "to słońce", strasznie go dużo. Myślę, że chciałeś potocznym językiem napisać lirykę, stąd te trochę szorstkie zdania, jakby je pisał jakiś tam "nowak", a nie literat. To też jest ciekawy eksperyment, ale tych powtórzeń za dużo, jak dla mnie.
Według mnie, gdyby ten tekst solidnie skrócić, zachowując oryginalną budowę zdań, byłoby coś innego, oryginalnego. Trochę się rozmył w objętości.
Pozdrawiam ;)
Jak zauważyłeś też to dla mnie nowość, i zupełny eksperyment. Jeśli chodzi o "rozmycie" to miałem taki też zamiar nie wiem sam czy wyszło jak chciałem, teraz myśle, że tak, na chłodno spojrzę na ten tekst za miesiąc lub dwa i wtedy będę wiedział na pewno. Dzięki Adam za wizytę i ubogacający, dający do myślenia komentarz.
Pozdrawiam :)
Ps ja jestem "nowak", nie wstydzę sie tego :)
Dzięki wielkie, Twoje uznanie dużo znaczy, bo wiem ,że nie lubisz owijania w bawełnę.
To jest przeprzezacne.
(W sumie, poszukam tych blizn)
Znowu te moje pokrętne myśli -- ale to mi się kojarzy z piosenką: ''House of the rising sun''
Człowiek siedzi w więzieniu i myśli czy znowu przez małe okienko zobaczy wschód słońca. Pozdrawiam.*****
Jest jak taka śliczna, naderwana brakiem słońca koronka.
Wzruszający, poruszający, szukałam słowa i ciut..obrazowy, alegoryczny, jak ilustracja do bezradnosci.
Bardzo mi się podoba rozkroj narracyjny głowy i wkroczenie w sprzeczności, pozwolenie myślom na tę naturalność.
Jak takie zdziwienie, że samochody wciąż jeżdżą, wiatr wieje, a wszystko powinno odejść z moim słońcem.
Więc w jakiś sposób pięknie naiwny, trochę jak atłasowy policzek dziecka.
Latarka rozpierdala już nadszarpnięte koronkowe wzruszone moje nerwy, znów niesamowicie symbolicznie, oniryczne przypierdolenie w łeb.
Jedna tylko uwaga: będę go szukał, nie "je" szukał. Choć może jej szukał..?
Niebywałem kontenta, ciut wzruszona.
Bardzo mi się widzi, jedna z najbardziej mi się ostatnimi czasy widzących rzeczy tu.
❤
Dzięki NMP
ja nad tym myślałem wcześniej, zmieniałem ze dwadzieścia razy, w końcu uznałem, że je bardziej pasi. Czy w tym układzie lepiej go? "jej" nie chciałem użyć, aby nie ułatwiać...
Będę szukał (kogo czego) - tego słońca.
Będę go szukał.
Jak wyżej - tak napisałabym, tak jest moim zdaniem poprawnie.
Naprawdę piękny tekst i jeszcze pewnie wrócę doń.
A za dobre słowo bardzo dzięki, naprawdę :)
Ave Maurycy
No to teraz biorę się za interpretację. Powiedz mi, jak bardzo mijam się z prawdą.
Słońce to Ona, która odeszła. Nie na zawsze, bo majaczy gdzieś na horyzoncie, bo podmiot podejmuje próby powrotu do Niej.
Latarka - substytut "Onej wymarzonej".
W końcu :
"Z latarką czułbym się pewniej. Byłoby łatwiej mi go szukać, nie raziłoby tak bardzo gdybym je w końcu odnalazł. "
"Ona-substytut" (ka?) daje podmiotowi poczucie bezpieczeństwa. "Hej, nie jesteś sam!" - mówi mu. "Nie jesteś" - powtarza, ale podmiot wie, że substytut to nie Tamta.
Ale wie też, że gdyby jednak Tamtą odnalazł, to mógłby Latarką jej poświecić w oczy. Więc może to poczucie bezpieczeństwa nie było aż tak złudne...
Zostaje tylko kwestia supermarketu, nijak nie wiem, co się za nim kryje. No ale ja jestem tylko głupią, prowincjonalną gąską, także ten :D
Obiecałam, że wrócę i wróciłam. Dzięki Ci za ten tekst, Maurycy. Myślę, że jeszcze wrócę, ale już niewidzialna.
A co do bitwy, nie widziałam innych tekstów, więc nie głosuję jeszcze. Ale cóż to za ustalenia o remisie? Konkurs to konkurs, Maurycy! ;D
Na razie zostawiam Ci pięć, chociaż tekst znacznie wykracza poza tę skalę. I to jest dopiero niesprawiedliwość, godna tematu obecnej bitwy ;)
Supermarket, mógłby tam kupić latarkę, ale jest noc, supermarkety są w nocy zamknięte jednak. Nawet jakby były otwarte jakiś , on nie robi zakupów w nocy. Nie chodzi tam gdzie kupuje się "latarki"... więc koło się zamyka. Zostaje albo słońce albo ciemność.
Czy teraz wiesz co to "supermarket" ? To miejsce gdzie można zapoznać, poderwać ...itd Czyli koleś nie może nawet patrzeć na "latarki" No teraz już musi być jasne :)
Rozumiem. Nie sądziłam, że chodziło o aż tak "tanie" latarki. Więc nie wzorowo.
dzięki wielkie za poświęcony czas i uwagę, naprawdę bardzo mi miło :)
I ta moja interpretacja jest wiesz, niekompletna, wszak nie rozgryzłam wszystkiego.
To ja Ci dziękuję.
Aczkolwiek tutaj dużo leży po stronie interpretatora(rki), ponieważ musi wysilić wyobraźnię i poszukać skojarzeń. Więc myślę, że prędzej nieumiejętność czytania między wierszami :)
Mi kojarzy się z książką Morselliego "Wydarzenie" o facecie, który zostaje ostatnim człowiekiem na Ziemi.
To była nostalgia, liryczność, śpiewność. Nie trafił do mnie cały, nie przemówił całościowo; tylko fragmentarycznie.
Ale i tak był piękny.
Cieszę się, że zainspirowałam Cię do napisania czegoś takiego.
W filmie "Melancholia" von Triera, kiedy jest już wiadomo, że tragedia jest nieunikniona, jeden z bohaterów popełnia samobójstwo. Inna pani mówi, aby siąść i zrobić cos doniosłego, na przykład wznieść toast kieliszkiem wina. Ale inna kobieta irytuje się i mówi do swojego siostrzeńca: "idziemy zbierać gałęzie, będziemy budować szałas". Niezwykła siła nadziei, jak w tym opowiadaniu.
Dziwienie się, że Ty wyłapujesz wszelakie niuanse, nie ma już widocznie racji bytu :)
Dzięki bardzo Nachszon za wizytę i kolejny Twój bardzo ciekawy komentarz.
Pozdrawiam :)
Myślę, że wiem o czym mówisz :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania