Zupełnie nie rozumiem tego tekstu, wiec nie będę go oceniał.
Ocenię natomiast styl pisania:
"Wszystko w pieprzony kułak."
"Stopy ostukiwały krzesła w rytm przenośnego radyjka na dwa paluszki."
"Zepsuty śmiech rozniósł się gdaczym echem, odbił od szyby i wrócił na środek sali."
"Z zaskoczenia, z takiej, Baby Jagi patrzy, wzięła dwóch. "
Podałem dla przykładu tylko cztery Twoje zdania, które (według mnie) są tylko zlepkami wyrazów, a nie zdaniami. Podobnych zdań jest więcej. Jaki one mają sens? Co wnoszą do tekstu? Poza tym za dużo tu wulgaryzmów, które też nic nie wnoszą.
Jeśli ten tekst miał coś czytelnikowi przekazać, to nie przekazał. Jeśli miał być grą słów, to też nie jest.
Ok. Dziękuję za to, że chciało Ci się pochylić i przelać to na wirtualny papier.
Na pewno tekst przejrzę, a rady głęboko przemyśle. Nie upieram się, że nie masz racji, bo to powstało jako swego rodzaju eksperyment.
Szczere thx za uczciwe podejście do sprawy
Tekst nie jest prosty to fakt. Czytając miałem wrażenie, że czytam wiersz pisany prozą. Mam mieszane wrażenia, ale według mnie tekst bardzo dobry. Warty 5
Mnie sie naprawde podoba. Ja tez nie moge powiedziec, bym rozumiala w stu procentach, z tym, ze ja uwazam, iz nikt nikogo nie rozumie w stu procentach. Powtarzanie tego jednego kluczowego zdania ma swoj urok I jest jak odmierzanie, jak zaznaczanie, jak ukazywanie cykli.
Napisane pieknym jezykiem, charakterystycznym stylem, jakos tak czuc jakbys byl ciekawy&inteligentny, nie do konca zrozumialy, ale.
Sa takie zdania najbardziej poruszajace.
"Na osiadłej w złości emocji nigdy nie ślizga się nóż. "
"Dobroć, zło, starania i niestarania. Cały szajs. Z chwilą zawieszenia pierwszego zegara na ścianie, pierwszego kalendarza w pierdolonej jaskini, pierwszego palca wskazującego gwiazdę...
Kres.
Wszystko jest policzalne.
Reklama: Czas na banał. Skala tylko od do. Prosta, nieskończona, nie dla nas. " - wow wow.
"Dzisiejszy świat - żart. Wstaw emotikonkę debilom. Nie ma słońca."
Moze to tak wyrwane z kontekstu I rzucone tu na lade komentarza nie robi az takiego wrazenia, jak zespojone z tekstem, ale..
Nie wiem, intrygujace, interesujace.
Czytam calosc drugi raz, czytalam chwile po dodaniu I zostalo mi silne odczucie, niedoprecyzowane zreszta, moze w tym jego sila, za drugim razem robi nawet mocniejsze wrazenie, moze tylko wlasne teksty czytam tak dlugo, az je po prostu juz tylko znienawidze. Nie ma slonca, dobra, dalej. Albo jeszcze nie, bo moze fakt, ze ja tez sie lubie napowtarzac, naakcetowac pewnych rzeczy, totez jeszcze bardziej mi sie pewnie widzi, gdzie widzimy troche siebie, tam zawsze nam sie podoba, nawet jak niewygodnie. Ushdgjs, teraz az mi glupio, ze niby ten moj tekst pseudoerotyczny byl dobry? Przeczytalam go raz jeszcze I musialam wyjebac, tak niedobry byl.
To jest dobre, to jest wgl jedna z lepszych rzeczy, ktore tu ostatnio czytalam. I taka, ktorej nie rozumiem w ten dobry sposob, taka ktorej
Nie jestem w stanie objac umyslem, a nie po prostu obejmuje I zaraz wyrzucam jak chujowe opakowanie. Nie, nie w taki.
Ok, dodaje Cie do obserwowanych, bo uwazam, ze powinienes pozostac pod obserwacja :D. I dziekuje za ten tekst, bo dobry.
Nie był niedobry. Nie trzeba było wyjebać. To bardzo źle, że doszło do tego, że trzaba było wyjebać. Bardzo źle.
Ciekawe spostrzeżenie: "gdzie widzimy siebie, tam nam się podoba" Ciekawe.
Pieknie dziękuję za wypowiedź. Zwłaszcza, że (jak mówiłem) to bardziej eksperymentalny strumień myśli.
Pięknie dziękować
Niemampojecia96 a se skopiowałem i mam, bez obaw nigdzie ich nie sprzedam, chciałem ci koma władować, tylko nie wiedziałem pod która kropkę. Alem się napisał, a tu same kropy, niestety komentarz poleciał w kosmos, na drugi raz zawnim zacznę dukać koma, to sprawdzę czy dzieło jeszcze wisi :)
W sumie miałem usunąć po przeczytaniu, ale teraz jeśli nie masz nic przeciwko, to bym se je jeszcze zostawił i mógłbym se pózniej porównać obie wersje. Myśle że nie masz, hm?
Can, przepraszam, że tutaj. Maurycy, skopiowałeś Deformacje? Masz wszystkie częsci od 1 do 9? Możesz mi je wysłać na maila? Nie mam ich w miejscu, w którym obecnie przebywam, a chcę nad nimi pracować. Proszę. Mógłbyś? mglistepojecie@interia.pl - PROSZĘ. To dla mnie ważne.
Coś w tym jest, że czyta się jak wiersz pisany prozą. Piszesz bardzo obrazowo, więc przed oczami przelatywał mi tekst w krótkich scenkach jak flashbacki.
„Nie ma słońca” - brzmi, jakby miało tysiące znaczeń.
Podobało mi się, chociaż trzeba się było nad tym tekstem bardzo pochylić i skupić.
To moje pierwsze próby babrania się w tej stylistyce. Chyba za bardzo poleciałem na żywioł.
Ot, starcze błedy młodości.
Dzięki za wizytę. Pędzę Ci odpisać pod drugim tekstem.
"Obcy sprzed kwadransa wyznawali sobie chwilową miłość, wiedząc, że łatwo jest wyznać miłość, gdy za osiem minut przyjdzie błysk" - kojarzy mi się z tym Twoim poprzednim "Odejście największej z gwiazd".
"Tam w korytarzu, pieprzyli się jak króliki. Po czarnych, skórzanych sofach, ściekał pot. Osiem minut do końca. Nie ma słońca" - czyli dobrze mi się kojarzy ;)
"Co lepsze tezy puentowali kieliszkami ciepłej wódki. Zbyt ciepłej, by serwujący ją młodzieniec, mógł określić noc, mianem spokojnej" - kurewsko dobre, zwłaszcza drugie zdanie, cała "nerwowość" nocy mi się zarysowała
"Ten po prawej był duży i przypominał reszcie wilkołaka. Bokobrody jak dwa pasy startowe i dzikość w zielonych oczach. Wulgarnie żółty pulower, tak wściekle informujący otoczenie, że należy do kogoś, kto nigdy nie musi się spieszyć. Komu otwiera się bramę na zawołanie i asystuje, jadąc tą samą windą. Takich rzeczy nie otrzymasz w spadku po zmarłych rodzicach. Tak się nie da. Taki status musisz wyszarpać kłami." - świetne
Jestem w połowie, ale już wiem (pomijam długie - Rurę i Pięćset, bo to jakby inna kategoria/waga), ale wiem, że po "Wyobraźni" to je moje ulubione. I to mocno ulubione.
"Trochę poniżej sześciu. Nie ma słońca" - wstawki też gut, pasują, dodatkowo budują klimat takim, hm, sztywnym stwierdzeniem/odliczaniem.
" Tatuaż pod prawym uchem przywodził na myśl piątą pozycję z menu, bardzo kiepskiego lokalu. " :D
"Gdzie jest się z nimi na ty" - i to też chciałam przytoczyć. Lubię takie odarcie świata z wszelkich ą, ę. Mam ulubiony fragment (zdanie właściwie) u siebie, ze wszystkich swoich opowiadań i go nieskromnie przytoczę, choć nie jest wcale jakiś kurde nadzwyczajny, normalne zdanie:
"Robotnik opowiada o czujniku położenia czegoś tam w lagunie, robocie w Niemczech i narzeczonej z gór." Czasem mi się przypomina ta scena (prawdziwa rozmowa, chłopak miał na imię Andrzej), bo mi się opko krótkie utworzyło na podst. tamtej rozmowy i cała esencja normalności świata, którą zawsze próbują przemycić, na przekór patetyczności, kijom w dupie i, kurwa, czemuś tam, trzy kropeczki, wpisz dowolne słowo. Jestem zdrowo szajbnięta na punkcie "normalności" w stylu, typu - siedzę na piecu u babci, w radio leci Lady Punk, zalecił mi zapach browara z niedbale zgniecionych puszek, a za oknem małe, żółte kaczuszki wygrzewają się z słońcu. Taki świat i takie pisanie kocham i to zdanie "Gdzie jest się z nimi na ty" mi otworzyło wrota tejże refleksji. :D Teraz możesz mnie śmiało wpisać na listę znajomych, z którymi trzeba ostrożnie, bo trącają psychiatrą. :D
"Synonim słowa - zakapior" :D
I znowu:
"Poniżej pięciu trzydzieści. Nie ma słońca. Znam kilka sprośnych kawałów, których bym już nie zdążył opowiedzieć" (!)
Aż se przniosłam e-faję.
"Siedzieli w czterech, jak te postacie z filmu, który mógłby wypromować Pacino. Każdy z doktoratem na plecach, choć dwóch bez małego palca u lewej dłoni, informującej, że w pewnych, szczególnych kręgach, spóźnienie o dziewięć godzin niesie namacalne konsekwencje" -z.n.o.w.u. Bez jaj, jestem urzeczona tym tekstem. Bardzo.
" Pierwszy stopień do nieba - zakłamanie" - kolejne dobre
"Pierwszy, opis powyżej, uznał, że najlepszym napiwkiem dla kelnerki będzie klepnięcie jej w dupę" :D (zacne i śmieszne, 2w1)
"Puszczone oczko minęło pojęcie „zalotny” o lata świetlne" - jprdl, jakaś rakieta weny Ci w dupie odpaliła Canulasie, ten tekst drukuj szybko!
I jeszcze, muszę (!)
"W pomieszczeniu było nad wyraz ciepło. Po kuchni skakały gary, gwizdał zielony czajnik, a unoszącym się w powietrzu, nikotynowym dymem, można by napisać długi wiersz. Ale to tylko nietrafione porównanie. Nic nie znaczy. Nikt nie lubił tu wierszy."
"Stojący przy oknie buldog o cudnym wnętrzu uznał, że rzeźnia jest najpiękniejsza przez pryzmat jarzeniowego oświetlenia brudnych lamp."
"stanął nad nią okrakiem, jak rosłe, wkurwione, A."
Musze dolać liqiudu do faji, bo prawie grzałkę spaliłam. Musze lecieć, ale jeszcze wrócę do tego tekstu. Spojrzę może pod kątem tech-aid, ale przeczytać jeszcze raz muszę. To właśnie taki tekst, co wbija w fotel. Choć być może po prostu ja jestem jakaś popieprzona pod względem takich perełek, bo i słowne zwroty (tryb analizatorski aktywny), i metafory i sztywne, "odliczające" wstawki i taka esencja świata. Wszystko w kupie powoduje, że kurewsko zasłużone gwiazdy wciskam. :)
Droga Ritho.
Tera tak.
To jest pierwszy z (póki co) tekstów napisanych w stylistyce (moje nazewnictwo) "Brudne Noir". Jest całkowicie a-hamulcowe. Jest takie, jakie ma być. Dźwięczne i bezkompromisowe, ale... Niszowe.
Wiele osób ( i to normalne) się od tego tekstu odbija, bo jest popierdolony. Tutaj się ogarnia na zasadzie sprzężenia. Współodczucia. Jeśli ktoś siądzie z nastawieniem stricte fabularnym, to wyjdzie z kina ostro zdegustowany.
Czasam piszę w ten sposóbm, a w zasadzie, zaczynam.
Nie jestem jeszcze pewien, ale to może się okazać moja przyszłość. Połączenie (czerpanie z wierszowych "ukrleceń" i obrabianie ich w brudzie rzeczywistości) Taki mam zamysł.
Co więcej, być może to opowiadanie, przynajmniej w mojej ocenie, jest ze wszystkich trzech najsłabsze. A jeśli nie, to równorzędne do "Emocje zdychaja na końcu". Choć w sumie, chuj wie. Rzecz gustu.
Trzeci i póki co ostatni (choć nie ostatni, ostatecznie, bo mnie na te wody ostro znosi) to tekst "z całkiem niedawna".
Tekst: W balecie zimowych noży. Ten trzeci jest mi bardzo, bardzo bliski. Choc ten i "Emocje zdychają...", też.
Bardzo się cieszę, że w końcu (i do tego, sama z siebie) na niego trafiłaś. Dziwnie by mi było Cię tu spędzać jakimiś ćwierć-zachętami.
Bardzo mnie cieszy Twój emocjonalny odbiór. Dużo bardziej nawet, niż pod Wyobraźnią. Bardzo mi miło. I dziękuję za ten zastrzyk z adrenaliny, który, czytając Twój komentarz, otrzymałem.
Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie i zarazem zastanawiam się, jak zareagujesz na tamte dwa.
Ps. Twoja off topowa dygresja - przeurocza i trafna. Po chuju trafna.
Po chuju trafna to mi się kojarzy, ze nie trafna :D
Zastanawialam sie ostatnio czy czytac w Balecie zimowych nozy przed czy po przeczytaniu Nony. Czy to ma znaczenie (to powiazanie)? Ni moge wiecej, wychodze z pracy, szef mię puscil a tel ma mnie w dupie, wiec wrócę jeszcze. :)
Nie, inaczej "po chuju" - Naprawdę trafna. Może trzeba było napisać " w chuj/" Ale trafna.
Te teksty nie są połączone. Balet nie jest oparty na Nonie. Po prostu, to hołd przez pryzmat tego, że od Nony się wszystko zaczęło. Mały brzdąc "Ja" podpierdalający cichcem pizze przyuważył miesięćznik Fantastyka. A że umiał juz żreć jedną gałężią, to drugą przewracał kartki i czytał.
Się wtedy zakochał w Kingu (jako autorze rzecz jasna) I Nonie.
Potem, jak kradł następny kawałek pizzy, myślał już inaczej. Bardziej, hmmm... krwawo. Mozna czytać wpierw, a Nonę kiedyś przy okazji. Opko nie jest wybitnę. To tylko sentyment ubrany w kapciuszki wspomnień.
A Ty widzę, znów przypadkowy wyskakujesz z szafy ;)
No mam, pewnie, że mam. Nie jestem zamknięty w czterech ścianach uprzedzeń, jeśli do tego zmierzasz, ale dupa mi służy jedynie do srania.
I nawet mi się cytat przypomniał, choć nie ma w sumie związku.
" Dla mężczyzny liczy się wnętrze pięknej kobiety".
Zestawiajac dwa ostatnie, już bym nie powiedział, że Thoru, to odskocznai od Henkelsa. Były równorzędne, nawet z przewagą Thoru, moim zdaniem. Henkels się wyratował końcówką, ale Thoru (ten wycinek) klasa sama w sobie.
"Idziesz ulicą
Uśmiechasz się
Skonstruowałeś bombę
Skondensowaną śmierć
Znasz datę i godzinę
Gdy świat się zacznie bać
Policja wszystkich krajów
Rysopis twój chce znać
Zamki na piasku
Gdy pełno w szkle
Poranna witaj zmiano
To życie twe"
Pierwsza zwrotka (choć to w zasadzie refren, ale załóżmy, że pierwsza) Twoja, druga moja. Luźne skojarzenia, nie moje wersy, ino Lady Punk, bo mi się a propo dygresji mej przypomniało i się zmolestowałam na zapętleniu w drodze z pracy.
Narobiłeś tak tym Brudnym Noir (spoko nazwa), że mnie wybiło z życia. Kotleta se miała ubić, bo rzygam już pierogami i barszczem, ale jestem wybita calkowicie (jak przy wenie jakiejś nieokiełznanej, choć weny chwilowo brak). I muszę Ci pedzieć, że wcale nie kłamię. Nie będę tego ruszać pod kątem tech-aid, profanacja. Idę ubić mięcho. Dobry kierunek, żebyś pisał takie. Choć tych kierunków jest co najmniej ze trzy i to takie konkretne. Przygody zakapiorów, szaleńcze mordy na solidnej emocjonalnej bazie (jak w Wyobraźni) i to. Tyle tytułem podsumowania. Pozdrawiam :)
Can, po przeczytaniu drugi raz stwierdzam, że połowy zacności nie skopiowałam :(
Ale ok, do rzeczy.
"W centralnej sali czterej najstarsi, rozprawiali" - tu bym wywaliła przecinek (tam nie ma czasownika, więc chyba nie trza), ale w sumie cholera wie
"Pies się speszył, więc ten co drapał, się wkurwił" - zaryzykowała bym przecinek przed "co" (tak myślę, akurat tu nie że strzelam tak całkiem na oślep)
"Czterech nie sięgła" - chyba bardziej poprawnie sięgnęła*
"Ogłuszona, przycupła, jak Maryś z pieprzonej bajki" - to samo tu, przycupnęła*
"Dzisiejszy świat - żart" - tu już straszne czepialstwo, ale nie wiem czy spacje potrzebne, świat-żart, jak czarno-biały, czy coś, ale obadaj swoim okiem
"Jeden trzydzieści do końca. Nie Pamiętam" - nie wiem czemu "pamiętam" z dużej
"Inaczej niż ludzie na dachu, wysokiego budynku naprzeciwko" - czy to ten dach z tamtego opka? :)
"Opartą o kuchnię twarz lizało ciepło" - i to zacne
"Dopiero po skapującej krwi można się było połapać, jak bardzo stół był pod kątem" - albo to, dobra muszę z tego wyjść, bo się nie moge opanować
Z przecinkami to nie wiem. Obadaj. Mogłam przecinkowych błędów też pominąć więcej. To nadal trudne dla mła :/ Tu np. "stanął nad nią okrakiem, jak rosłe, wkurwione, A" przed tym "A" zdaje mi się niepotrzebny.
Po drugim czytaniu stwierdzam, z bólem, ale przebiło "Wyobraźnię". Fanfar. Dżingiel. Czy coś. :)
Ritha, kurde, jak to jest, że ślizgnasz się okiem, doglądasz i nic. Ktoś przyjdzie, pokaże palcem i proszę.
Dziękuję. Większość, być może wszystkie, zasadna. Super, że taka reakcja na tą stylistykę
Ok zaczęłam wklejać zdania które nie maja sensu logicznego ale jak już miałam z 5 wywaliłem wszystko bo cały ten tekst się z nich składa wiec to trochę mija się z celem. Nie rozumiem tekstu, nie oceniam. Styl pisania masz git jak zawsze ale to nie tekst dla mnie.
Pozdro. Lecę dalej.
Nie ma w błoto.
Nie w tym przypadku.
W sensie; ja się nie będę z nikim bić o to, że to jest dobry tekst, ale Cię po prostu kolejny raz poinformuje, że moim skromnym zdaniem:
to jest bardzo dobry tekst, czytam go czwarty raz, ja tu mam takie akcja-reakcja, jakby mi ktoś coś robił przy nieosłonietym nerwie.
To że nie jest podane na tacy, to nie oznacza, że nie ma sensu.
No chyba są sensy inne niż łatwe. Niż linearne. Logiki inne niż arystotelesowska.
Ja nie wiem, ja tu mam wciąż, po pół roku, wrażenie grzebania przy nieosłonietym nerwie, niepowtarzalny klimat zasysa od pierwszego zdania, a to że ten tekst jest nieoczywisty, to dla mnie na plus.
e make i ka pololi, no proszę, kto wrócił.
Ty masz tutaj trochę podobne pierdolnięcie, jak ja przy tekście Blanki - Kadry i Kolory. Też mnie kurewsko wygina.
Było coś jeszcze kiedyś na portalu (Ty już wisz co), ale nie ma.
Tamto, to było ah, ah.
Słyszę dziś o Deformacjach drugi raz, jakbyscie sie z Kierowniczką zmówili.
Pogrzebie przy nich, znalazłwszy czas. Idę do "Kadrów i kolorów" zaraz.
A tu mnie istotnie wygina. To, Gildia, i te dwa TW (oprócz tego z mistycznym jednorozcem) to Twoje podium, przekopiowalam se nawet, jakbyś miał kiedyś poczuć destrukcyjny zew rzucania w ogień swych plonów.
e make i ka pololi wszystko się może stać. Kierowniczka ma łeb, to "się rozumi na robocie" - Kadry i Kolory znasz, ale mnie to tak nakurwia, jak Ciebie Hlosek.
Git, że się ujawniłaś, bo jak biegałem, to badylami już sprawdzałem sadzawki.
Lubię grzebać w archiwach.... I znów przyleciałam tu za Kim, choć od widzę, iż mamy odmienne odczucia ;)
Lecim:
Rewelacyjne to "Nie ma słońca" - pod koniec akapitów. Jak odliczanie, cholernie ciężkie odliczanie... W miarę czytania oczekuję się na coś... no właśnie... a czas tyka, tyk, tyk... atmosfera się zagęszcza... tyk tyk tyk...
"Gdy dwóch ma inne poglądy, zawsze przeciwwagą będą oczy. Przy remisie wszystko wraca do normy. Nie inaczej." - ciekawe spostrzeżenie
" potoczył się po ceracie i przycumował koło wypełnionej popielniczki. " - przycumował - świetnieś to ujął
"rzeźnia jest najpiękniejsza przez pryzmat jarzeniowego oświetlenia brudnych lamp. Takie motto na reklamę w przerwie meczu o puchar. " - świetne spostrzeżenie, dobrze oddałeś klimat tego miejsca...
"Goryl dźwignął dupę, niosąc ulgę wiekowemu już krzesłu. " - niosąc ulgę.... dobre
"- Daj spokój, pani – nie padło.
Wszystko jest policzalne – pomyślała, ...
... Nie ma słońca." - tu czas zwolnił i nagle się zatrzymał. To jak wisienka na torcie.
Fascynująco opisałeś momenty, raz w przyśpieszeniu, raz jakby w zwolnionym tempie, kiedy kelnerka zaczyna swój "taniec".
Świetny tekst Panie Canulasie.
Pozdr
Powiem wam, że świetna sprawa w takim "babraniu się", za przeproszeniem, w czyichś starszych utworach. Można wynaleźć świetne "perełki" :))
Tymczasem pozdrawiam i zmykam spać ;)
No proszę, jak to niektórzy ludzie potrafią szybko ze sobą pójść do łóżka zwłaszcza, że pięć minut wcześniej sobie wyznawali miłość.
Ale fajnie to określiłeś bokobrody, jak dwa pasy startowe po dzikości w oczach sądzę, że jest wilkołakiem. A z tego drugiego co nazywają go rozbójnikiem to prawdziwy nerwus. Pięć
Na okolicznosc wczorajszego brudnego noir (napisalam Ci tam, że zwrot "dusi mnie powietrze" jest mi bardzo bliski, taa, z opóźnieniem przyuważyłam, że to"zdarzenie", wrzucone przez mła w tablice, stąd bliskie xd), w kazdym razie na te okolicznosc naszło mnie wrócić tutej.
Wniosek jeden - nie do przebicia. Wciąż, niezmiennie, nieodwołalnie. Tyle w temacie.
Canulas kwestia gustu - ma to coś. Nie wiem co dokładnie, ale wystarczyło, by stać sie moim ulubionym tekstem na calym portalu. Heh, no trudno. Trza mi z tym żyć.
Przeczytaj jeszcze raz! Wyobraz sobie, ze slonce pierdyknie za 8 minutow a Ty jestes tam, zobacz tych ludzi, poczuj ten klimat, a najlepiej dekektuj sie kazdym zdaniem. Pierwsze z brzegu:
"Co lepsze tezy puentowali kieliszkami ciepłej wódki. Zbyt ciepłej, by serwujący ją młodzieniec, mógł określić noc, mianem spokojnej"
Czytam to trzeci raz. No może trochę mnie olsnilo i więcej wyniosłem. Niemniej jest mnie smutno, bo widząc tyle pozytywnych komentarzy, czuję się nieco nieswojo.
Wow, Marok, jesteś słowny!
Takie rzeczy trza po prostu czuć, na sile chyba nie ma sensu, wszystko jest kwestią gustu, ale fajnie żeś tu za mną przydreptał :)
Drugi przecinek out. Przed orzeczeniem zdania pojedynczego nie ma sensu go stawiać.
"Zbyt ciepłej, by serwujący ją młodzieniec, mógł określić noc, mianem spokojnej."
Wszystkie out poza pierwszym.
,
"Wierzcie lub nie, ale są miejsca, gdzie nikt nie szuka problemu, typu, koszulka na lewą stronę, czy coś. "
Zapisałabym to inaczej. Zobacz:
"Wierzcie lub nie, ale są miejsca, gdzie nikt nie szuka problemu, typu: "koszulka na lewą stronę", czy coś."
"Po kuchni skakały gary, gwizdał zielony czajnik, a unoszącym się w powietrzu, nikotynowym dymem, można by napisać długi wiersz. "
Nie wiem czy zasadne jest traktowanie "nikotynowego dymu" jako wtrącenia. Bardziej widzi mi się, by zostawić to nieobudowane przecinkami.
"Nie wiem, czemu?"
Znowuż bliźniaczy przypadek z Pięciuset. Intonacja nie ta, więc zostawiamy kropkę. Zaimek pytający, lecz zdanie pytaniem nie jest. Ciach i kropka. Poza tym przecinek out.
"Z pierdolniętej w złości sałatki spadł dojrzały pomidor, potoczył się po ceracie i przycumował koło wypełnionej popielniczki. "
Wspominałam już, że mam pewien problem z przekleństwami? Ok, to nie jest proza poetycka stricte, jednak ociera się o nią w niejednoznaczny sposób. Rozkosznie blisko, a jednocześnie to jeszcze nie to. Nie ma aż takiej metaforyki, ale już jakaś jest. I to przekleństwo psuje trochę klimat, wytrąca z niego. Bo wiesz, jest w narracji. Do dialogu bym się nie przyczepiła.
"Może pan mnie to powie?"
Mi. Mnie tylko na początku zdania. To tak gwoli purystycznej hiperpoprawności, niedawno też nie wiedziałam.
Żeby nie być gołosłowną: https://www.ortograf.pl/watpliwosci-jezykowe/jak-piszemy-mi-czy-mnie
No chyba że chcesz zaakcentować. Że tylko jemu, właśnie jemu. Wtedy taka forma jak najbardziej.
"Mało jest piosenek, krótszych niż jeden trzydzieści."
Bez przecinka.
"Pompujcie gęsi i ogłuszajcie krowy, bo zwierzę, to tylko zwierzę."
Przed "to" przecinek niepotrzebny. Nie wprowadza on bowiem żadnego zdania, tym samym nie jest spójnikiem.
"Dobroć, zło, starania i niestarania. Cały szajs. Z chwilą zawieszenia pierwszego zegara na ścianie, pierwszego kalendarza w pierdolonej jaskini, pierwszego palca wskazującego gwiazdę...
Kres."
Nie wiem, czy to do końca tak. Przecież koniec był i tak, niezależnie od mierników czasu. Istniał, zakodowany gdzieś w głębi podświadomości, przypominany od czasu do czasu obserwacją tego na własne oczy. Więc, jak dla mnie, nie.
Liberum veto.
"Jak jesteś na ostatniej prostej, szesnastogodzinnej zmiany, bardzo fizycznej pracy, to wynik w kurwę poprawny. "
Znów tak to wygląda, jakbyś "szesnastogodzinną zmiane" traktował jako wtrącenie. Niepotrzebnie. Ostatnia prosta szesnastogodzinnej zmiany = jedno sformułowanie.
I tym razem przecinek przed to jest w pełni uzasadniony, bo: uwaga! wprowadza równoważnik zdania. Zawsze, gdy tak jest (może być też zdanie w zdaniu podrzędnie i wielokrotnie złożonym), przecinek stawiamy.
"Kobita się potoczyła, niczym kopnięta konewka, która wszystkich wkurwiała swoim czerwonym, plastikowym podbrzuszem. "
Zbędny pierwszy przecinek. Gdy porównujesz do rzeczownika, (tu akurat epitet), zawsze bez przecinka. Zresztą przed tym spójnikiem przecinka z reguły nie stawiamy.
"Więc goryl poszedł, luzując muchę i podciągając rękawy, żółtej od potu koszuli. Z tego i owego odpiął pas."
Drugi przecinek out.
Ok, to tyle formalności. Publikuję, bo się boję sam wiesz czego.
Pierwsze, co ruca się w oczy zawsze, to tytuł. W tym przypadku znamienny. Powtarza się co i rusz w tekście jak refren. To ma ogromne znaczenie dla tekstu - jest gorzkim komentarzem, puentą.
Drugie, to atmosfera. Upodobałeś sobie amerykańskie, surowe otoczenie, które współgra z resztą szczegółów - znać w tym, juz na etapie tego tekstu, pewien warsztat i wyczucie.
Styl. Jest oszczędny i surowy jak sam klimat. Mimo to pozwala on jednak na użycie barwnych metafor, porównań. Dzięki temu ma się wrażenie, że obcuje się z tekstem prawie poetyckim.
Sytuacja. Jest konkretna i spójnie opisana. Nakreślasz ją delikatnie, bardziej używając pędzla, aniżeli ołówka. Przypomina to (mnie, osobiście) niemy film, w którym postaci przepływają, zwalniając co jakiś czas przy wyjątkowo pięknych ujęciach.
Ale ad rem. Sytuacja jest dość prosta: bar. Czterech zakapiorów. Upokorzona i wściekła kelnerka. Zemsta. I na koniec, poddanie się ze względu na przewagę liczebną i siłową.
Podsumowując. Czytało się bardzo przyjemnie. Klimat kompletnie odbiega od "Baletu zimowych noży", w którym się zakochałam i do którego niedługo znów zamierzam wrócić. Odbiega lekkością, choć tenat wcale nie jest łatwy.
Ale prowadzisz go w ten sposób. Ma się wrażenie surrealistycznego obrazu, na którym rzeczywistość i pragnienia, oraz przemyślenia są jednym.
Jednak nie jest to już tam kunsztowne, nie jest tak estetyczne jak "Balet...". Co nie oznacza oczywiście, że jest złe. Jest po prostu inne. Emocjonalnie w to nie weszlam, ale i tego jako czytelnik nie oczekiwałam.
Więc, suma summarum nie zawiodłam się.
5 gwiazd, bo tekst dopracowany i na dość wysokim poziomie. Choć wiemy oboje, że stać Cię na więcej ;)
Enchanteuse, ło Jezu/na o matko. Się obudziłem, a tu takie coś.
Nooo, tu przysiad głównie pod kątem przecinków. Bardzo trudne będzie mi coś zmienić w treści, ale kto wie.
Komentarz taki, że brak słów ;)
I Can, nie zmieniaj niczego w treści. Jest dobrze. Chyba że nad tym byś się zastanowił:
"Osiem minut do końca. Nie ma słońca."
W przypadku prozy tu łamanej na poetycką rymy nie występują. Przez co każdy przypadkowy będzie zwracał uwagę. Tutaj to się wydaje niepotrzebne (chyba żebyś konsekwentnie ciągnął te rymy w tym refrenie (x minut do końca- nie ma słońca).
wiadomo, nie mam zamiaru kazać Ci grzebać na siłę :)
"Nie ma słońca" jest po prostu lżejszego kalibru, co się wiąże z lżejszą estetyką według mnie. Ot i tyle ;)
Hej, Ench. "Nie ma słońca" prtzecinkowo naprawione. Treść, jak móiłem, tym razem musi być jak jest. Informuję tylko dla porządku, że Twa praca nie poszła na marne.
Ritha , Ench. Jest tak. Ja jestem mega fanem wszlakich popraw nawet po latach, jeśli tylko mogą pomóc i tu oczywiście naprawiłęm także. Treści jednak nie ruszam, bo byłaby to pewnego rodzaju ingerencja w coś, co siadło kilku osobą takie, jakie jest.
Can, szanuję i rozumiem. Mój komentarz zresztą (jak zawsze) był tylko sugestią, którą weźmiesz pod uwagę w części, albo w całości. Albo wcale. Tekst tak czy siak należy do autora, bo to jego trud, jego pomysł, a bywa, że faktycznie starczy drobna ingerencja by zachwiać równowagę :)
Veni, vidi, i hmm ? Kaput :)
Fajny tekst, bardzo ale bardzo zagmatwany, duszący i te odliczanie czasu pomiędzy błyskami wyświetlanych obrazów.
Hmm kojarzy mi się z odliczaniem zamknięcia wchtba burdelu...
Nie wklejaj bo dużo cudnych perełek jest i te obrazy
Słomiane kapelusze, białe szale, czarne rękawiczki niemal do samych łokci. Łokci, a może kości, podobne słowa.- wtf o co chodzi? Anorektyczka rzeźniczka chowająca się przed słońcem ;)))
Pięknie odmalowany świat bez skrupułów, gdzie wizerunek rysują kły, tylko silny się liczy, świat mrocznych interesów, rządzi się swoimi prawami, nie ma w nim słońca, nadziei, inne zasady, inne dni wyznaczaja kalendarz.
Nie ma to jak wrócić z biegania i zastać 10 czerwonych kropek, oznaczajacych komentarz :)
Cudnie.
Idealnie Twe komentowanie oddaje niepoukładaną chaotyczność.
Lubię to ;)
kalaallisut - na pewno w poszczególne obrazy. Kompozycja jednak miała mieć inny wydźwięk. To było pisane na natchnieniu po zetchnieciu się z tekstami jednej juzerki stąd. Moja pierwsza praca w takim nurcie. Stąd odczuwane zagubienie i językowa frywolność. Leciałem bez hamulców.
Cały klimat na pewno znakomicie odrysowujesz słownie.
Ja utkwiłam w czymś innym. W tych 8 minutach dlaczego ?
"Chris stał i patrzył, jak powoli mijają sekundy. Osiem minut, musi poczekać jeszcze tylko osiem minut."
Ale to odliczanie to kojarzy mi się bardziej oprócz czasowego, z wynurzaniem przy nurkowaniu.
Niech Cię diabli wezmą!!!! ;)) Takie proste, a ja tu teorie metafory do Bóg wie czego wymyślała...
A tu jak nic "za osiem minut przyjdzie błysk" - ot tak prosto naturalnie fizycznie astronomicznie według prawa światła:)
Wiesz, być może. Oczywiście należy do tego podejść z dystansem, bo od strony stricte logicznej, gdyby do czegoś takiego doszło, nie moglibyśmy się o tym dowiedzieć, gdyż informacja płynęłaby własnie minimut te osiem minut. Stąd paradoks. Dlatego podwaliny koczują w cienu. Są jakąś zapowiedzią o charakterze nieodracalności. Jednak zdarzenie akurat przez Ciebie podnoszone, może być symboliczne.
Cofnęłam się w czasie.
Ma coś w sobie. Brudne, zadymione, ochrypnięte.
"Nie ma słońca." - hipnotyzujesz. Za każdym razem, kiedy pojawiało się to zdanie, czułam się, jakby ktoś uderzył mnie w twarz.
To jest mój pierwszy noir w sumie. Dla Rithy niedościgniony. Dla mnie lekko zadymiony. Fajnie, że odliczanie Ci siadło. W sumie cykliczne brzmienie miało być esencją.
Pozdrox
Canulasie, zaczynam od początku i po kolei będę czytać - ocenię ;) Ale na razie jestem fanką "W balecie zimowych noży". Pewnie po części dlatego, że pierwsze czytałam.
Tylko boję się, że produkujesz szybciej, niż czytam :o
pkropka, nie — raczej nie. Taaa, "Balet" hmm, się przyjął :)
Tak pomyślałem, że po kolei lecisz. Co jest zajebiste. Niestety pomyślałem już po napisaniu komentarza, co z kolei zajebiste nie było. Ale jeśli szukasz psychopatycznych par, to w noirach na pewno jakieś będą.
Blond-mupped z poczochraną stodołą jasnego zboża. Podrzucający, łapiący, nalewający. Trzysta sekund do końca. Nie ma słońca.
Zepsuty śmiech rozniósł się gdaczym echem, odbił od szyby i wrócił na środek sali. Dwieście pięćdziesiąt, nie więcej. Nie ma słońca.
Patrz jakie tu masz tempo. To jest zywa energia. Filmowość. 300% moj gust.
Opisy postaci, ktorych nie umiem, tu jest ich pierdyliard, wszystkie lakoniczne, wszystkie obrazowe, kazdy w punkt.
Przez niedomknięte drzwi uchodziły wszelkie konwenanse. - taa
Albo to:
Klepnięta dziunia odwinęła się szybko. Tak, zbyt szybko. Tak, dla niej. Hardość się zawsze obroni. Nie ma słońca.
Ech, kazde zdanie do skopiowanua, kazde pojedyncze zdanie.
Nadal swieze, nadal oddzialujace. Ten tekst jest zawsze żywy dla mnie.
Na osiadłej w złości emocji nigdy nie ślizga się nóż. Nie ma słońca.
Stojący przy oknie buldog o cudnym wnętrzu uznał, że rzeźnia jest najpiękniejsza przez pryzmat jarzeniowego oświetlenia brudnych lamp.
Dobroć, zło, starania i niestarania. Cały szajs. Z chwilą zawieszenia pierwszego zegara na ścianie, pierwszego kalendarza w pierdolonej jaskini, pierwszego palca wskazującego gwiazdę...
Kres.
Wszystko jest policzalne
Dobra, idę. Fajnie, ze pkropka odkopała. Majsterszyk. Zawsze żywy.
No proszę :) Pięknie, proszę Pani. Pięknie. Hollenderr. Pierwsze zapętlenie. Się tak zastanawiam czy to nie pod tym opierniczyłaś Ozara, ale chyba pod innym :)
Tekst jest...przerozpierdzielający. Przypomniał sytuację z życia wziętą z mojej okolicy. Jakis (chory) człowiek zostawiał markerowe napisy na znakach drogowych: brak księżyca. Pozdro
Ooo, dobre. Lubię takie rzeczy. Kiedyś jak zwiedzałem nocą powariaci pustostan, pod światlem latarki ujrzałem narysowaną rybę - rozdymkę i napis: letni dzień usypia bardziej, niż zimowa noc. Pamiętam, że zrobiło wrażenie.
Fajnie, że tekst podszedł.
Komentarze (146)
Ocenię natomiast styl pisania:
"Wszystko w pieprzony kułak."
"Stopy ostukiwały krzesła w rytm przenośnego radyjka na dwa paluszki."
"Zepsuty śmiech rozniósł się gdaczym echem, odbił od szyby i wrócił na środek sali."
"Z zaskoczenia, z takiej, Baby Jagi patrzy, wzięła dwóch. "
Podałem dla przykładu tylko cztery Twoje zdania, które (według mnie) są tylko zlepkami wyrazów, a nie zdaniami. Podobnych zdań jest więcej. Jaki one mają sens? Co wnoszą do tekstu? Poza tym za dużo tu wulgaryzmów, które też nic nie wnoszą.
Jeśli ten tekst miał coś czytelnikowi przekazać, to nie przekazał. Jeśli miał być grą słów, to też nie jest.
Na pewno tekst przejrzę, a rady głęboko przemyśle. Nie upieram się, że nie masz racji, bo to powstało jako swego rodzaju eksperyment.
Szczere thx za uczciwe podejście do sprawy
Napisane pieknym jezykiem, charakterystycznym stylem, jakos tak czuc jakbys byl ciekawy&inteligentny, nie do konca zrozumialy, ale.
Sa takie zdania najbardziej poruszajace.
"Na osiadłej w złości emocji nigdy nie ślizga się nóż. "
"Dobroć, zło, starania i niestarania. Cały szajs. Z chwilą zawieszenia pierwszego zegara na ścianie, pierwszego kalendarza w pierdolonej jaskini, pierwszego palca wskazującego gwiazdę...
Kres.
Wszystko jest policzalne.
Reklama: Czas na banał. Skala tylko od do. Prosta, nieskończona, nie dla nas. " - wow wow.
"Dzisiejszy świat - żart. Wstaw emotikonkę debilom. Nie ma słońca."
Moze to tak wyrwane z kontekstu I rzucone tu na lade komentarza nie robi az takiego wrazenia, jak zespojone z tekstem, ale..
Nie wiem, intrygujace, interesujace.
Czytam calosc drugi raz, czytalam chwile po dodaniu I zostalo mi silne odczucie, niedoprecyzowane zreszta, moze w tym jego sila, za drugim razem robi nawet mocniejsze wrazenie, moze tylko wlasne teksty czytam tak dlugo, az je po prostu juz tylko znienawidze. Nie ma slonca, dobra, dalej. Albo jeszcze nie, bo moze fakt, ze ja tez sie lubie napowtarzac, naakcetowac pewnych rzeczy, totez jeszcze bardziej mi sie pewnie widzi, gdzie widzimy troche siebie, tam zawsze nam sie podoba, nawet jak niewygodnie. Ushdgjs, teraz az mi glupio, ze niby ten moj tekst pseudoerotyczny byl dobry? Przeczytalam go raz jeszcze I musialam wyjebac, tak niedobry byl.
To jest dobre, to jest wgl jedna z lepszych rzeczy, ktore tu ostatnio czytalam. I taka, ktorej nie rozumiem w ten dobry sposob, taka ktorej
Nie jestem w stanie objac umyslem, a nie po prostu obejmuje I zaraz wyrzucam jak chujowe opakowanie. Nie, nie w taki.
Ok, dodaje Cie do obserwowanych, bo uwazam, ze powinienes pozostac pod obserwacja :D. I dziekuje za ten tekst, bo dobry.
Ciekawe spostrzeżenie: "gdzie widzimy siebie, tam nam się podoba" Ciekawe.
Pieknie dziękuję za wypowiedź. Zwłaszcza, że (jak mówiłem) to bardziej eksperymentalny strumień myśli.
Pięknie dziękować
Jakos ostatnio wracam do perełek. To perełka. Perła.
W sumie miałem usunąć po przeczytaniu, ale teraz jeśli nie masz nic przeciwko, to bym se je jeszcze zostawił i mógłbym se pózniej porównać obie wersje. Myśle że nie masz, hm?
„Nie ma słońca” - brzmi, jakby miało tysiące znaczeń.
Podobało mi się, chociaż trzeba się było nad tym tekstem bardzo pochylić i skupić.
Ot, starcze błedy młodości.
Dzięki za wizytę. Pędzę Ci odpisać pod drugim tekstem.
"Tam w korytarzu, pieprzyli się jak króliki. Po czarnych, skórzanych sofach, ściekał pot. Osiem minut do końca. Nie ma słońca" - czyli dobrze mi się kojarzy ;)
"Co lepsze tezy puentowali kieliszkami ciepłej wódki. Zbyt ciepłej, by serwujący ją młodzieniec, mógł określić noc, mianem spokojnej" - kurewsko dobre, zwłaszcza drugie zdanie, cała "nerwowość" nocy mi się zarysowała
"Ten po prawej był duży i przypominał reszcie wilkołaka. Bokobrody jak dwa pasy startowe i dzikość w zielonych oczach. Wulgarnie żółty pulower, tak wściekle informujący otoczenie, że należy do kogoś, kto nigdy nie musi się spieszyć. Komu otwiera się bramę na zawołanie i asystuje, jadąc tą samą windą. Takich rzeczy nie otrzymasz w spadku po zmarłych rodzicach. Tak się nie da. Taki status musisz wyszarpać kłami." - świetne
Jestem w połowie, ale już wiem (pomijam długie - Rurę i Pięćset, bo to jakby inna kategoria/waga), ale wiem, że po "Wyobraźni" to je moje ulubione. I to mocno ulubione.
"Trochę poniżej sześciu. Nie ma słońca" - wstawki też gut, pasują, dodatkowo budują klimat takim, hm, sztywnym stwierdzeniem/odliczaniem.
" Tatuaż pod prawym uchem przywodził na myśl piątą pozycję z menu, bardzo kiepskiego lokalu. " :D
"Gdzie jest się z nimi na ty" - i to też chciałam przytoczyć. Lubię takie odarcie świata z wszelkich ą, ę. Mam ulubiony fragment (zdanie właściwie) u siebie, ze wszystkich swoich opowiadań i go nieskromnie przytoczę, choć nie jest wcale jakiś kurde nadzwyczajny, normalne zdanie:
"Robotnik opowiada o czujniku położenia czegoś tam w lagunie, robocie w Niemczech i narzeczonej z gór." Czasem mi się przypomina ta scena (prawdziwa rozmowa, chłopak miał na imię Andrzej), bo mi się opko krótkie utworzyło na podst. tamtej rozmowy i cała esencja normalności świata, którą zawsze próbują przemycić, na przekór patetyczności, kijom w dupie i, kurwa, czemuś tam, trzy kropeczki, wpisz dowolne słowo. Jestem zdrowo szajbnięta na punkcie "normalności" w stylu, typu - siedzę na piecu u babci, w radio leci Lady Punk, zalecił mi zapach browara z niedbale zgniecionych puszek, a za oknem małe, żółte kaczuszki wygrzewają się z słońcu. Taki świat i takie pisanie kocham i to zdanie "Gdzie jest się z nimi na ty" mi otworzyło wrota tejże refleksji. :D Teraz możesz mnie śmiało wpisać na listę znajomych, z którymi trzeba ostrożnie, bo trącają psychiatrą. :D
"Synonim słowa - zakapior" :D
I znowu:
"Poniżej pięciu trzydzieści. Nie ma słońca. Znam kilka sprośnych kawałów, których bym już nie zdążył opowiedzieć" (!)
Aż se przniosłam e-faję.
"Siedzieli w czterech, jak te postacie z filmu, który mógłby wypromować Pacino. Każdy z doktoratem na plecach, choć dwóch bez małego palca u lewej dłoni, informującej, że w pewnych, szczególnych kręgach, spóźnienie o dziewięć godzin niesie namacalne konsekwencje" -z.n.o.w.u. Bez jaj, jestem urzeczona tym tekstem. Bardzo.
" Pierwszy stopień do nieba - zakłamanie" - kolejne dobre
"Pierwszy, opis powyżej, uznał, że najlepszym napiwkiem dla kelnerki będzie klepnięcie jej w dupę" :D (zacne i śmieszne, 2w1)
"Puszczone oczko minęło pojęcie „zalotny” o lata świetlne" - jprdl, jakaś rakieta weny Ci w dupie odpaliła Canulasie, ten tekst drukuj szybko!
I jeszcze, muszę (!)
"W pomieszczeniu było nad wyraz ciepło. Po kuchni skakały gary, gwizdał zielony czajnik, a unoszącym się w powietrzu, nikotynowym dymem, można by napisać długi wiersz. Ale to tylko nietrafione porównanie. Nic nie znaczy. Nikt nie lubił tu wierszy."
"Stojący przy oknie buldog o cudnym wnętrzu uznał, że rzeźnia jest najpiękniejsza przez pryzmat jarzeniowego oświetlenia brudnych lamp."
"stanął nad nią okrakiem, jak rosłe, wkurwione, A."
Musze dolać liqiudu do faji, bo prawie grzałkę spaliłam. Musze lecieć, ale jeszcze wrócę do tego tekstu. Spojrzę może pod kątem tech-aid, ale przeczytać jeszcze raz muszę. To właśnie taki tekst, co wbija w fotel. Choć być może po prostu ja jestem jakaś popieprzona pod względem takich perełek, bo i słowne zwroty (tryb analizatorski aktywny), i metafory i sztywne, "odliczające" wstawki i taka esencja świata. Wszystko w kupie powoduje, że kurewsko zasłużone gwiazdy wciskam. :)
Tera tak.
To jest pierwszy z (póki co) tekstów napisanych w stylistyce (moje nazewnictwo) "Brudne Noir". Jest całkowicie a-hamulcowe. Jest takie, jakie ma być. Dźwięczne i bezkompromisowe, ale... Niszowe.
Wiele osób ( i to normalne) się od tego tekstu odbija, bo jest popierdolony. Tutaj się ogarnia na zasadzie sprzężenia. Współodczucia. Jeśli ktoś siądzie z nastawieniem stricte fabularnym, to wyjdzie z kina ostro zdegustowany.
Czasam piszę w ten sposóbm, a w zasadzie, zaczynam.
Nie jestem jeszcze pewien, ale to może się okazać moja przyszłość. Połączenie (czerpanie z wierszowych "ukrleceń" i obrabianie ich w brudzie rzeczywistości) Taki mam zamysł.
Co więcej, być może to opowiadanie, przynajmniej w mojej ocenie, jest ze wszystkich trzech najsłabsze. A jeśli nie, to równorzędne do "Emocje zdychaja na końcu". Choć w sumie, chuj wie. Rzecz gustu.
Trzeci i póki co ostatni (choć nie ostatni, ostatecznie, bo mnie na te wody ostro znosi) to tekst "z całkiem niedawna".
Tekst: W balecie zimowych noży. Ten trzeci jest mi bardzo, bardzo bliski. Choc ten i "Emocje zdychają...", też.
Bardzo się cieszę, że w końcu (i do tego, sama z siebie) na niego trafiłaś. Dziwnie by mi było Cię tu spędzać jakimiś ćwierć-zachętami.
Bardzo mnie cieszy Twój emocjonalny odbiór. Dużo bardziej nawet, niż pod Wyobraźnią. Bardzo mi miło. I dziękuję za ten zastrzyk z adrenaliny, który, czytając Twój komentarz, otrzymałem.
Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie i zarazem zastanawiam się, jak zareagujesz na tamte dwa.
Ps. Twoja off topowa dygresja - przeurocza i trafna. Po chuju trafna.
Zastanawialam sie ostatnio czy czytac w Balecie zimowych nozy przed czy po przeczytaniu Nony. Czy to ma znaczenie (to powiazanie)? Ni moge wiecej, wychodze z pracy, szef mię puscil a tel ma mnie w dupie, wiec wrócę jeszcze. :)
Te teksty nie są połączone. Balet nie jest oparty na Nonie. Po prostu, to hołd przez pryzmat tego, że od Nony się wszystko zaczęło. Mały brzdąc "Ja" podpierdalający cichcem pizze przyuważył miesięćznik Fantastyka. A że umiał juz żreć jedną gałężią, to drugą przewracał kartki i czytał.
Się wtedy zakochał w Kingu (jako autorze rzecz jasna) I Nonie.
Potem, jak kradł następny kawałek pizzy, myślał już inaczej. Bardziej, hmmm... krwawo. Mozna czytać wpierw, a Nonę kiedyś przy okazji. Opko nie jest wybitnę. To tylko sentyment ubrany w kapciuszki wspomnień.
No mam, pewnie, że mam. Nie jestem zamknięty w czterech ścianach uprzedzeń, jeśli do tego zmierzasz, ale dupa mi służy jedynie do srania.
I nawet mi się cytat przypomniał, choć nie ma w sumie związku.
" Dla mężczyzny liczy się wnętrze pięknej kobiety".
Wszedłem na chwilę, bo ćwiczę umysł kolejną pierdołą o Thoru, Knucie i Hirdze i jak dodam, wracam do Henkelsa.
Uśmiechasz się
Skonstruowałeś bombę
Skondensowaną śmierć
Znasz datę i godzinę
Gdy świat się zacznie bać
Policja wszystkich krajów
Rysopis twój chce znać
Zamki na piasku
Gdy pełno w szkle
Poranna witaj zmiano
To życie twe"
Pierwsza zwrotka (choć to w zasadzie refren, ale załóżmy, że pierwsza) Twoja, druga moja. Luźne skojarzenia, nie moje wersy, ino Lady Punk, bo mi się a propo dygresji mej przypomniało i się zmolestowałam na zapętleniu w drodze z pracy.
Narobiłeś tak tym Brudnym Noir (spoko nazwa), że mnie wybiło z życia. Kotleta se miała ubić, bo rzygam już pierogami i barszczem, ale jestem wybita calkowicie (jak przy wenie jakiejś nieokiełznanej, choć weny chwilowo brak). I muszę Ci pedzieć, że wcale nie kłamię. Nie będę tego ruszać pod kątem tech-aid, profanacja. Idę ubić mięcho. Dobry kierunek, żebyś pisał takie. Choć tych kierunków jest co najmniej ze trzy i to takie konkretne. Przygody zakapiorów, szaleńcze mordy na solidnej emocjonalnej bazie (jak w Wyobraźni) i to. Tyle tytułem podsumowania. Pozdrawiam :)
Ale ok, do rzeczy.
"W centralnej sali czterej najstarsi, rozprawiali" - tu bym wywaliła przecinek (tam nie ma czasownika, więc chyba nie trza), ale w sumie cholera wie
"Pies się speszył, więc ten co drapał, się wkurwił" - zaryzykowała bym przecinek przed "co" (tak myślę, akurat tu nie że strzelam tak całkiem na oślep)
"Czterech nie sięgła" - chyba bardziej poprawnie sięgnęła*
"Ogłuszona, przycupła, jak Maryś z pieprzonej bajki" - to samo tu, przycupnęła*
"Dzisiejszy świat - żart" - tu już straszne czepialstwo, ale nie wiem czy spacje potrzebne, świat-żart, jak czarno-biały, czy coś, ale obadaj swoim okiem
"Jeden trzydzieści do końca. Nie Pamiętam" - nie wiem czemu "pamiętam" z dużej
"Inaczej niż ludzie na dachu, wysokiego budynku naprzeciwko" - czy to ten dach z tamtego opka? :)
"Opartą o kuchnię twarz lizało ciepło" - i to zacne
"Dopiero po skapującej krwi można się było połapać, jak bardzo stół był pod kątem" - albo to, dobra muszę z tego wyjść, bo się nie moge opanować
Z przecinkami to nie wiem. Obadaj. Mogłam przecinkowych błędów też pominąć więcej. To nadal trudne dla mła :/ Tu np. "stanął nad nią okrakiem, jak rosłe, wkurwione, A" przed tym "A" zdaje mi się niepotrzebny.
Po drugim czytaniu stwierdzam, z bólem, ale przebiło "Wyobraźnię". Fanfar. Dżingiel. Czy coś. :)
Dziękuję. Większość, być może wszystkie, zasadna. Super, że taka reakcja na tą stylistykę
Pozdro. Lecę dalej.
Nie w tym przypadku.
W sensie; ja się nie będę z nikim bić o to, że to jest dobry tekst, ale Cię po prostu kolejny raz poinformuje, że moim skromnym zdaniem:
to jest bardzo dobry tekst, czytam go czwarty raz, ja tu mam takie akcja-reakcja, jakby mi ktoś coś robił przy nieosłonietym nerwie.
To że nie jest podane na tacy, to nie oznacza, że nie ma sensu.
No chyba są sensy inne niż łatwe. Niż linearne. Logiki inne niż arystotelesowska.
Ja nie wiem, ja tu mam wciąż, po pół roku, wrażenie grzebania przy nieosłonietym nerwie, niepowtarzalny klimat zasysa od pierwszego zdania, a to że ten tekst jest nieoczywisty, to dla mnie na plus.
Ty masz tutaj trochę podobne pierdolnięcie, jak ja przy tekście Blanki - Kadry i Kolory. Też mnie kurewsko wygina.
Było coś jeszcze kiedyś na portalu (Ty już wisz co), ale nie ma.
Tamto, to było ah, ah.
Pogrzebie przy nich, znalazłwszy czas. Idę do "Kadrów i kolorów" zaraz.
A tu mnie istotnie wygina. To, Gildia, i te dwa TW (oprócz tego z mistycznym jednorozcem) to Twoje podium, przekopiowalam se nawet, jakbyś miał kiedyś poczuć destrukcyjny zew rzucania w ogień swych plonów.
Git, że się ujawniłaś, bo jak biegałem, to badylami już sprawdzałem sadzawki.
Lecim:
Rewelacyjne to "Nie ma słońca" - pod koniec akapitów. Jak odliczanie, cholernie ciężkie odliczanie... W miarę czytania oczekuję się na coś... no właśnie... a czas tyka, tyk, tyk... atmosfera się zagęszcza... tyk tyk tyk...
"Gdy dwóch ma inne poglądy, zawsze przeciwwagą będą oczy. Przy remisie wszystko wraca do normy. Nie inaczej." - ciekawe spostrzeżenie
" potoczył się po ceracie i przycumował koło wypełnionej popielniczki. " - przycumował - świetnieś to ujął
"rzeźnia jest najpiękniejsza przez pryzmat jarzeniowego oświetlenia brudnych lamp. Takie motto na reklamę w przerwie meczu o puchar. " - świetne spostrzeżenie, dobrze oddałeś klimat tego miejsca...
"Goryl dźwignął dupę, niosąc ulgę wiekowemu już krzesłu. " - niosąc ulgę.... dobre
"- Daj spokój, pani – nie padło.
Wszystko jest policzalne – pomyślała, ...
... Nie ma słońca." - tu czas zwolnił i nagle się zatrzymał. To jak wisienka na torcie.
Fascynująco opisałeś momenty, raz w przyśpieszeniu, raz jakby w zwolnionym tempie, kiedy kelnerka zaczyna swój "taniec".
Świetny tekst Panie Canulasie.
Pozdr
Miło mnie, że podeszło.
Ukłonerro.
Tymczasem pozdrawiam i zmykam spać ;)
Branoc
Ale fajnie to określiłeś bokobrody, jak dwa pasy startowe po dzikości w oczach sądzę, że jest wilkołakiem. A z tego drugiego co nazywają go rozbójnikiem to prawdziwy nerwus. Pięć
Dziena.
Wniosek jeden - nie do przebicia. Wciąż, niezmiennie, nieodwołalnie. Tyle w temacie.
Ciao.
(zapomnialam, ze jeszcze atencyjny komentarz, nie dla Ciebie, by wowolac wilka z lasu, ino dla ludu, howk!)
"Co lepsze tezy puentowali kieliszkami ciepłej wódki. Zbyt ciepłej, by serwujący ją młodzieniec, mógł określić noc, mianem spokojnej"
Marok czytaj dotad az pokapujesz choc 30%! ;)
Takie rzeczy trza po prostu czuć, na sile chyba nie ma sensu, wszystko jest kwestią gustu, ale fajnie żeś tu za mną przydreptał :)
"Po czarnych, skórzanych sofach, ściekał pot. "
Drugi przecinek out. Przed orzeczeniem zdania pojedynczego nie ma sensu go stawiać.
"Zbyt ciepłej, by serwujący ją młodzieniec, mógł określić noc, mianem spokojnej."
Wszystkie out poza pierwszym.
,
"Wierzcie lub nie, ale są miejsca, gdzie nikt nie szuka problemu, typu, koszulka na lewą stronę, czy coś. "
Zapisałabym to inaczej. Zobacz:
"Wierzcie lub nie, ale są miejsca, gdzie nikt nie szuka problemu, typu: "koszulka na lewą stronę", czy coś."
"Po kuchni skakały gary, gwizdał zielony czajnik, a unoszącym się w powietrzu, nikotynowym dymem, można by napisać długi wiersz. "
Nie wiem czy zasadne jest traktowanie "nikotynowego dymu" jako wtrącenia. Bardziej widzi mi się, by zostawić to nieobudowane przecinkami.
"Nie wiem, czemu?"
Znowuż bliźniaczy przypadek z Pięciuset. Intonacja nie ta, więc zostawiamy kropkę. Zaimek pytający, lecz zdanie pytaniem nie jest. Ciach i kropka. Poza tym przecinek out.
"Z pierdolniętej w złości sałatki spadł dojrzały pomidor, potoczył się po ceracie i przycumował koło wypełnionej popielniczki. "
Wspominałam już, że mam pewien problem z przekleństwami? Ok, to nie jest proza poetycka stricte, jednak ociera się o nią w niejednoznaczny sposób. Rozkosznie blisko, a jednocześnie to jeszcze nie to. Nie ma aż takiej metaforyki, ale już jakaś jest. I to przekleństwo psuje trochę klimat, wytrąca z niego. Bo wiesz, jest w narracji. Do dialogu bym się nie przyczepiła.
"Może pan mnie to powie?"
Mi. Mnie tylko na początku zdania. To tak gwoli purystycznej hiperpoprawności, niedawno też nie wiedziałam.
Żeby nie być gołosłowną: https://www.ortograf.pl/watpliwosci-jezykowe/jak-piszemy-mi-czy-mnie
No chyba że chcesz zaakcentować. Że tylko jemu, właśnie jemu. Wtedy taka forma jak najbardziej.
"Mało jest piosenek, krótszych niż jeden trzydzieści."
Bez przecinka.
"Pompujcie gęsi i ogłuszajcie krowy, bo zwierzę, to tylko zwierzę."
Przed "to" przecinek niepotrzebny. Nie wprowadza on bowiem żadnego zdania, tym samym nie jest spójnikiem.
"Dobroć, zło, starania i niestarania. Cały szajs. Z chwilą zawieszenia pierwszego zegara na ścianie, pierwszego kalendarza w pierdolonej jaskini, pierwszego palca wskazującego gwiazdę...
Kres."
Nie wiem, czy to do końca tak. Przecież koniec był i tak, niezależnie od mierników czasu. Istniał, zakodowany gdzieś w głębi podświadomości, przypominany od czasu do czasu obserwacją tego na własne oczy. Więc, jak dla mnie, nie.
Liberum veto.
"Jak jesteś na ostatniej prostej, szesnastogodzinnej zmiany, bardzo fizycznej pracy, to wynik w kurwę poprawny. "
Znów tak to wygląda, jakbyś "szesnastogodzinną zmiane" traktował jako wtrącenie. Niepotrzebnie. Ostatnia prosta szesnastogodzinnej zmiany = jedno sformułowanie.
I tym razem przecinek przed to jest w pełni uzasadniony, bo: uwaga! wprowadza równoważnik zdania. Zawsze, gdy tak jest (może być też zdanie w zdaniu podrzędnie i wielokrotnie złożonym), przecinek stawiamy.
"Kobita się potoczyła, niczym kopnięta konewka, która wszystkich wkurwiała swoim czerwonym, plastikowym podbrzuszem. "
Zbędny pierwszy przecinek. Gdy porównujesz do rzeczownika, (tu akurat epitet), zawsze bez przecinka. Zresztą przed tym spójnikiem przecinka z reguły nie stawiamy.
"Więc goryl poszedł, luzując muchę i podciągając rękawy, żółtej od potu koszuli. Z tego i owego odpiął pas."
Drugi przecinek out.
Ok, to tyle formalności. Publikuję, bo się boję sam wiesz czego.
Cdn.
Pierwsze, co ruca się w oczy zawsze, to tytuł. W tym przypadku znamienny. Powtarza się co i rusz w tekście jak refren. To ma ogromne znaczenie dla tekstu - jest gorzkim komentarzem, puentą.
Drugie, to atmosfera. Upodobałeś sobie amerykańskie, surowe otoczenie, które współgra z resztą szczegółów - znać w tym, juz na etapie tego tekstu, pewien warsztat i wyczucie.
Styl. Jest oszczędny i surowy jak sam klimat. Mimo to pozwala on jednak na użycie barwnych metafor, porównań. Dzięki temu ma się wrażenie, że obcuje się z tekstem prawie poetyckim.
Sytuacja. Jest konkretna i spójnie opisana. Nakreślasz ją delikatnie, bardziej używając pędzla, aniżeli ołówka. Przypomina to (mnie, osobiście) niemy film, w którym postaci przepływają, zwalniając co jakiś czas przy wyjątkowo pięknych ujęciach.
Ale ad rem. Sytuacja jest dość prosta: bar. Czterech zakapiorów. Upokorzona i wściekła kelnerka. Zemsta. I na koniec, poddanie się ze względu na przewagę liczebną i siłową.
Podsumowując. Czytało się bardzo przyjemnie. Klimat kompletnie odbiega od "Baletu zimowych noży", w którym się zakochałam i do którego niedługo znów zamierzam wrócić. Odbiega lekkością, choć tenat wcale nie jest łatwy.
Ale prowadzisz go w ten sposób. Ma się wrażenie surrealistycznego obrazu, na którym rzeczywistość i pragnienia, oraz przemyślenia są jednym.
Jednak nie jest to już tam kunsztowne, nie jest tak estetyczne jak "Balet...". Co nie oznacza oczywiście, że jest złe. Jest po prostu inne. Emocjonalnie w to nie weszlam, ale i tego jako czytelnik nie oczekiwałam.
Więc, suma summarum nie zawiodłam się.
5 gwiazd, bo tekst dopracowany i na dość wysokim poziomie. Choć wiemy oboje, że stać Cię na więcej ;)
Pozdrawiam cieplutko.
jest bardziej metaforyczne, ale mniej w sedno.
Dobra, kończę, bo mogłabym tak pisać i pisać jeszcze dłuugo, długo.
Nooo, tu przysiad głównie pod kątem przecinków. Bardzo trudne będzie mi coś zmienić w treści, ale kto wie.
Komentarz taki, że brak słów ;)
"Osiem minut do końca. Nie ma słońca."
W przypadku prozy tu łamanej na poetycką rymy nie występują. Przez co każdy przypadkowy będzie zwracał uwagę. Tutaj to się wydaje niepotrzebne (chyba żebyś konsekwentnie ciągnął te rymy w tym refrenie (x minut do końca- nie ma słońca).
Ench, sory, ale nie grzebcie w Nie ma słońca! Jest w punkt.
"Nie ma słońca" jest po prostu lżejszego kalibru, co się wiąże z lżejszą estetyką według mnie. Ot i tyle ;)
(nie sluchaj Ench, rzut psychozy)
Gdzies tu mialam inhalator...
xD
Dobrze, ide se.
Jestem strażnikiem tekstu!
Chuck Ritha!
Fajny tekst, bardzo ale bardzo zagmatwany, duszący i te odliczanie czasu pomiędzy błyskami wyświetlanych obrazów.
Hmm kojarzy mi się z odliczaniem zamknięcia wchtba burdelu...
Słomiane kapelusze, białe szale, czarne rękawiczki niemal do samych łokci. Łokci, a może kości, podobne słowa.- wtf o co chodzi? Anorektyczka rzeźniczka chowająca się przed słońcem ;)))
Cudnie.
Idealnie Twe komentowanie oddaje niepoukładaną chaotyczność.
Lubię to ;)
Ja utkwiłam w czymś innym. W tych 8 minutach dlaczego ?
"Chris stał i patrzył, jak powoli mijają sekundy. Osiem minut, musi poczekać jeszcze tylko osiem minut."
Ale to odliczanie to kojarzy mi się bardziej oprócz czasowego, z wynurzaniem przy nurkowaniu.
Nie skleje tego Can ...
Głównie tu uczyłem się ujęrdniać obrazki i grać na spiralach.
To pierwsze próby były.
A tu jak nic "za osiem minut przyjdzie błysk" - ot tak prosto naturalnie fizycznie astronomicznie według prawa światła:)
Ma coś w sobie. Brudne, zadymione, ochrypnięte.
"Nie ma słońca." - hipnotyzujesz. Za każdym razem, kiedy pojawiało się to zdanie, czułam się, jakby ktoś uderzył mnie w twarz.
Pozdrox
Odliczanie namacalne wrecz.
I milion kolorów.
I w ogóle.
Az se przeczytam zaraz kolejny raz.
Tylko boję się, że produkujesz szybciej, niż czytam :o
Tak pomyślałem, że po kolei lecisz. Co jest zajebiste. Niestety pomyślałem już po napisaniu komentarza, co z kolei zajebiste nie było. Ale jeśli szukasz psychopatycznych par, to w noirach na pewno jakieś będą.
Zepsuty śmiech rozniósł się gdaczym echem, odbił od szyby i wrócił na środek sali. Dwieście pięćdziesiąt, nie więcej. Nie ma słońca.
Patrz jakie tu masz tempo. To jest zywa energia. Filmowość. 300% moj gust.
Opisy postaci, ktorych nie umiem, tu jest ich pierdyliard, wszystkie lakoniczne, wszystkie obrazowe, kazdy w punkt.
Przez niedomknięte drzwi uchodziły wszelkie konwenanse. - taa
Albo to:
Klepnięta dziunia odwinęła się szybko. Tak, zbyt szybko. Tak, dla niej. Hardość się zawsze obroni. Nie ma słońca.
Ech, kazde zdanie do skopiowanua, kazde pojedyncze zdanie.
Nadal swieze, nadal oddzialujace. Ten tekst jest zawsze żywy dla mnie.
Na osiadłej w złości emocji nigdy nie ślizga się nóż. Nie ma słońca.
Stojący przy oknie buldog o cudnym wnętrzu uznał, że rzeźnia jest najpiękniejsza przez pryzmat jarzeniowego oświetlenia brudnych lamp.
Dobroć, zło, starania i niestarania. Cały szajs. Z chwilą zawieszenia pierwszego zegara na ścianie, pierwszego kalendarza w pierdolonej jaskini, pierwszego palca wskazującego gwiazdę...
Kres.
Wszystko jest policzalne
Dobra, idę. Fajnie, ze pkropka odkopała. Majsterszyk. Zawsze żywy.
Fajnie, że tekst podszedł.
:)
Nadal absolutnie rozpierdalające.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania