nie taki duch straszny... (rozdział 1)
W poniedziałek w szkole Anita jak zwykle siedziała pod ścianą ze słuchawkami w uszach. Na kolanach trzymała książkę i z muzyką Davida Bowie w tle zagłębiała się w jej treść. Zwykle czytała książki przygodowe i tym razem nie było inaczej. Lubiła z zapartym tchem śledzić losy bohaterów i pozostawać do końca w niepewności. Książki dodawały energii jej życiu. Wymyślała również własne historie, o których innym nawet by się nie śniło. Często opierała je na własnych przeżyciach, odpowiednio je koloryzując. A fantazję to ona miała.
To była kolejna nudna przerwa. Jedna z tych podczas której nikt, na szczęście, nie zwracał na nią uwagi. Była skrajną introwertyczką, więc taki stan rzeczy jej odpowiadał. Nie chciała zawierać nowych znajomości. Skutkiem tego był brak koleżanek i przeżywanie wszystkich przygód w samotności. Przyjaciół od zawsze zastępowali jej książkowi bohaterowie, którzy zawsze się z nią zgadzali i nigdy by jej nie zdradzili. Miała swoich wymyślonych toważyszy pomimo tego, że niedawno skończyła 14 lat.
Dzwonek. Trzeba iść na kolejną lekcję. Spakowała wszystko do plecaka i skierowała się w stronę klasy pani Kulczyńskiej- nauczycielki fizyki, a jednocześnie ich wychowawczyni. Zatrzymała się pod drzwiami klasy oznaczonej numerem 3. Spotkały ją znowu te same drwiące spojrzenia jej rówieśników. W tej szkole uczniowie trwali w przekonaniu, że jeśli jesteś samotnikiem to znaczy że jesteś nikim. Nie akceptowali ani jej, ani innych osób, które nie chodziły co tydzień na imprezy z alkoholem w roli głównej, oraz tych, którzy dobrze się uczyli. Tym ,,normalnym” ciężko było pojąć takie zachowanie. Postanowili więc odseparować całkowicie takie osoby.
Po kilku minutach przyszła nauczycielka i zaczęła się lekcja. Po wejściu do klasy dziewczyna od razu zajęła swoje samotne miejsce w pierwszej ławce i wyciągnęła książki. Myślami już była przy popołudniu i kolejnej wspaniałej przygodzie przeżytej w jej ulubionym miejscu. W jej głowie tworzył się plan tych wszystkich wspaniałych godzin w samotności, gdzie absolutnie nikt nie będzie jej przeszkadzał, kiedy odezwała się nauczycielka.
-Spokój!- uciszyła jeszcze ostatnie rozmowy.-Dzień dobry. Na początku lekcji chcę was poinformować, że od dzisiaj macie w klasie nowego kolegę.
Oczy wszystkich zwróciły się w stronę niewysokiego, przeciętnie wyglądającego chłopaka stojące przy drzwiach. Wyglądał jakby bał się wejść i był trochę zmieszany. Nauczycielka zachęciła go gestem żeby podszedł.
-Mam nadzieję, że szybko się zaaklimatyzujesz- zwróciła się do niego.- Usiądź proszę i zaczynamy miejsce.
Rozejrzał się nerwowo po klasie.
-Mogę?- spytał niepewnie. Dopiero po chwili Anita zorientowała się, że mówił do niej. No tak, jedyne wolne miejsce w klasie. Za jakie grzechy?- pomyślała.
-Jasne-starała się być miła, bo o ile nie chciała mieć przyjaciół, wrogów też nie pragnęła.
Przez całą lekcję nie odzywali się do siebie, a już na następnej chłopak znalazł sobie inne miejsce. Dziewczyna poczuła ulgę, że poza fizyką, która odbywała się raz w tygodniu, nie będzie musiała dzielić z nikim swojej przestrzeni osobistej, która była ławka. W samotności było jej znacznie bardziej komfortowo.
Reszta lekcji minęła jej szybko na dalszych rozmyślaniach o przygodach, co sprawiało jej dużą przyjemność. Okazuję się, że jeżeli posiada się bujną wyobraźnie, nawet matematyka jest znośna. Anita była jedną z dumnych jej posiadaczek. Kiedy zabrzmiał ostatni dzwonek poszła do szafki wypakować niepotrzebne książki z plecaka, żeby tyle nie dźwigać. Zobaczyła tam nowego, który wyraźnie się nie odnajdywał. Nawet znalezienie własnej szafki sprawiało mu problem. ,,Co za debil”- ta myśl często przewijała się przez jej głowę w najróżniejszych sytuacjach. To określenie pasowało według niej do niemal każdego napotkanego człowieka i dość często go używała. Zgarnęła jeszcze z szafki rękopis swojej nowej książki i skierowała się do wyjścia zostawiając za sobą zdezorientowanego chłopaka. Nawet nie zrobiło jej się go żal. Przez lata w samotności chyba straciła większość swojej empatii i nie zwracała uwagi na problemy innych- bo po co? Takie myślenie pozornie czyniło życie prostszym.
Po wyjściu ze szkoły od razu skierowała się do swojej kryjówki.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania