Poprzednie częściNigdy nie dorosnę

Nigdy nie dorosnę 2

- Hej. – Usłyszałam głos koło siebie i ujrzałam mojego przyjaciela. W stroju wiedźmina i bez okularów wyglądał całkiem inaczej, więc na początku go nie poznałam. Potem jednak uśmiechnął się ciepło, a ja lekko się roześmiałam.

- Cześć. Chodź, dzieci już na ciebie czekają – powiedziałam i zaprosiłam go dalej. Po drodze minęliśmy zdjęcia, które maluchy miały zrobione z różnymi postaciami. Gościli u mnie moi przyjaciele, którzy przebierali się za postacie z różnych filmów, komiksów i książek, które według mnie były wartościowe i godne poznania.

Przeszliśmy korytarzem w kierunku sali, otworzył przede mną drzwi i przepuścił mnie.

- Dzięki – powiedziałam ciepło, a on lekko się ukłonił.

Gdy weszliśmy do środka, w sali podniósł się szmer. Po chwili jednak wszystkie dzieciaczki ucichły i usadowiły się w jednej grupce na dywanie. Zaczęły patrzeć z zaciekawieniem na postać stojącą koło mnie.

- Kochani, mamy dzisiaj w naszym przedszkolu szczególnego gościa. Przyjechał do nas z daleka i poświęci nam dzisiaj trochę swojego czasu. Przedstawiam wam wiedźmina Geralta z Rivii. Opowie wam coś o sobie, a wy możecie zadawać mu pytania.

Wszyscy wpatrywali się w mojego przyjaciela jak w obrazek. Wiedziałam, że Kuba cieszył się na to spotkanie od dawna i przygotowywał bardzo dokładnie.

Zauważyłam, że Tymek otworzył usta i je zamknął. Spojrzałam mu w oczy, kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się zachęcająco.

- Czemu… ma pan takie białe włosy? – spytał nieśmiało.

- Wypiłem w życiu dużo specjalnych eliksirów, dzięki którym stałem się nieśmiertelny i zyskałem wielką siłę. Zmieniły również mój wygląd zewnętrzny i organizm, który jest odporny na trucizny. Podobają ci się takie włosy? – spytał Kuba z uśmiechem, a chłopczyk nieśmiało kiwnął główką.

- A czemu pan ma takie coś na twarzy? – spytała Amelka i przejechała palcem po swojej od góry do dołu.

- To jest blizna, którą zyskałem podczas jednej z bitew, właściwie po. Widzisz, walczę z wieloma potworami i upiorami, chronię ludzi po to, by czuli się bezpieczniej.

- Taki rycerz? – dopytywała nieśmiało dziewczynka.

- Nie, daleko mi do rycerza. – Roześmiał się ciepło.

- Ale nosi pan aż dwa miecze! – zauważyła Amelka i wskazała palcem ostrza wystające zza jego pleców.

- Tak, ale ja nie jestem rycerzem – wyjaśnił i uśmiechnął się. – Jeden jest srebrny, a drugi stalowy. To są specjalne miecze.

Dziewczynka spojrzała na niego podejrzliwym wzrokiem, ale jej drobna twarzyczka nie była groźna. Kuba odwzajemnił jej groźny wzrok i zaczął przedrzeźniać, a ona słodko się uśmiechnęła i lekko zawstydziła.

Dzieci zasypały go jeszcze kilkoma pytaniami, a on na każde potrafił odpowiedzieć tak, by zaciekawić je sobą jeszcze bardziej. Pokazał im podstawowe ruchy w walce, a niektórzy nawet odważyli się z nim zmierzyć.

Najbardziej śmieszyły mnie chwile, gdy dostawali w swoje malutkie rączki te ogromne, ciężkie miecze. Każdy, kto je złapał leciał za nimi w dół i musieliśmy im pomagać podnieść się z powrotem do pionu. Wszyscy mieliśmy przy tym mnóstwo frajdy, na buziach dzieci widziałam szczere uśmiechy. Miałam nadzieję, że na długo zapamiętają to spotkanie.

- Kochani, niestety musimy już pożegnać pana wiedźmina – oznajmiłam po kilku godzinach, które z nami spędził. Po sali rozniosły się pomruki niezadowolenia. – Może jeszcze kiedyś nas odwiedzi, musicie go ładnie poprosić.

- Prosimy! – Dało się słyszeć chór słodkich głosików. Roześmialiśmy się i spojrzeliśmy na siebie. Kuba przeniósł wzrok z powrotem na dzieci.

- Dobrze, dobrze. Postaram się jeszcze kiedyś zajrzeć w wasze skromne progi – powiedział.

- Dzię-ku-je-my! – krzyknęłam radośnie razem z nimi. Wszyscy zaczęli bić brawo, a Kuba stojąc na środku wypiął dumnie pierś.

Po chwili ruszył w stronę wyjścia, a Amelka podbiegła do niego i objęła jego nogę. Spojrzała na niego słodko.

- Jest pan bardzo fajny – powiedziała, zawstydziła się i szybko uciekła do koleżanek.

Roześmialiśmy się i wyszliśmy z sali.

- Jeszcze raz ogromnie ci dziękuję – zwróciłam się do niego i lekko się objęliśmy.

- Ja również, nawet nie wiesz, jak fajnie spędziłem tu czas. Takie spotkania są bardzo ważne.

- Masz rację, muszę ich robić więcej. - Uśmiechnęłam się. Po chwili dodałam: - Wracaj do Yennefer, od dawna musi się niecierpliwić.

- Płotka zapewne już zmarzła na dworze. Do rychłego zobaczenia! – krzyknął i ruszył w dół schodami.

- Do rychłego! – odkrzyknęłam i pomachałam mu. Uśmiechnęłam się do siebie.

Po chwili podeszła do mnie Amelka i pociągnęła za nogawkę spodni, kucnęłam koło niej.

- Tak, kochanie? – spytałam.

- Czy ten pan jeszcze kiedyś wróci? – Jej błyszczące oczka wskazywały na to, iż ogromnie tego pragnie.

- Nie wiem, słonko. To wszystko zależy od niego. – Pogłaskałam ją po główce, wzięłam na ręce i poszłyśmy z powrotem do sali.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • ausek 16.12.2015
    Matko Boska! Wiedźmin w przedszkolu? Serio? Dobrze, że moje przedszkole odwiedzały postacie z bajek dla dzieci. :)
    Tekst podobał mi się, ale wydaje mi się, że postać, którą wybrałaś już mniej. :) 4
  • comboometga 17.12.2015
    ausek Tak!
  • that is kinda weird... niemniej tekst mi się podobał, więc zostawię 5 :)
  • comboometga 17.12.2015
    Szymon Szczechowicz
  • comboometga 17.12.2015
    Wiem, moja wyobraźnia... ;_; Dziękuję bardzo za komentarz i ocenę :)
    ausek Nie dodał się cały komentarz -.- Dziękuję Tobie również za ocenę i komentarz ;3 Nie każdemu musi się podobać to, co piszę ;>

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania