Poprzednie częściNigdy więcej...

Nigdy więcej cz. II

Matko…, ale koszmar. Ten sen był bardzo realistyczny. Jeszcze w życiu się tak nie zmęczyłam. Ale, chwila. Dlaczego wszystko mnie tak napiernicza? Jeżyku! Nawet oddychając czuję ból. Czy to jest normalne, tak fizycznie odczuwać sen? Nie wydaje mi się.

I w tym momencie wszystko do mnie wraca. No jasne! Przecież już otrzymałam codzienną lekcję wychowawczą. Muszę sprawdzić czy krew nadal sączy mi się z tyłu głowy.

Z trudem udaje mi się unieść rękę i dokonać wstępnej analizy. Okay, nie jest źle. Co prawda zdążył już wyrosnąć sporych rozmiarów guz, ale założę czapkę i będzie nic widać. Ale włosy to są nieźle sklejone. Trochę zajmie mi doprowadzenie ich do jako takiego porządku. Przejdźmy dalej.

Sadzę, że całe ciało pokrywają siniaki. Ale nimi również nie zamierzam zaprzątać sobie głowy, ponieważ jedynymi częściami ciała, wystającymi spod ubrań, są moje dłonie i głowa. Nie będzie więc problemu z zakryciem ich. Dobrze… to również możemy odhaczyć z listy. Kolejno, pod moją prowizoryczną obserwację trafiają obrażenia bardziej wewnętrzne i z przykrością stwierdzam, że bez interwencji lekarza długo nie pociągnę. Sama odkrywam, iż lewą ręką nie mogę w ogóle poruszać, a nawet najmniejszy ruch sprawia ból. Zajebisty ból. Żebra również nie są w najlepszym stanie. Cóż… po lekcjach podjadę na SOR.

Czy martwię się, jak będą postrzegać mnie ludzie na ulicy, w autobusie albo w szkole? Nie. Nigdy przejmowałam się zdaniem innych i spokojnie mogę rzec, iż lata mi to koło nosa. Jednak w szpitalu mogą się dopieprzyć. I będę musiała się tłumaczyć. Dotychczas udawało mi się wykręcać moją wrodzoną nieporadnością, ale podejrzewam, że teraz to nie przejdzie. Już ostatnio lekarz poddawał w wątpliwość wykręty, którymi go karmiłam. W zasadzie nie ma sensu cokolwiek ukrywać. Jestem pełnoletnia i nie mogą mi nakazać, ani tym bardziej, zgłaszać w moim imieniu zaistniałą sytuację.

Po dokonaniu wstępnej dedukcji wybieram się na wycieczkę pod prysznic. Ten jawny akt buntu może się dla mnie skończyć w dwojaki sposób: 1) przemknę niezauważona i szybko się ogarnę, albo 2) ojciec mnie nakryje i przeżyję powtórkę z rozrywki. Ale kto nie ryzykuje, nie pije szampana. Prawda? Zbieram więc potrzebne rzeczy i ahoj przygodo!

Powiem szczerze, nie spodziewałam się, że ta akcja zakończy się powodzeniem. Gdzieś z tyłu głowy miałam zakotwiczoną myśl, że raczej nie mogę pozwolić sobie na luksus długiego siedzenia pod prysznicem. Tak, bałam się. Ale to nie strach przed kolejnym łomotem. Nic z tych rzeczy. Moją zmorą jest noc i cisza panująca podczas jej trwania. Nie umiem tego do końca wytłumaczyć, ale przeraża mnie fakt, iż wtedy dźwięk rozchodzi się z większą siłą. Nie lubię tego. Nie lubię dzielić się tym, co dzieje się w moim życiu. Dość powiedzieć, że z tego powodu jestem totalnym outsiderem.

Nie mam znajomych, o choćby jednym przyjacielu nawet nie marzę. Czasami nachodzą mnie takie refleksje, że dobrze byłoby mieć kogoś takiego. Kogoś, komu mogłabym się wygadać, podzielić tym, co mnie dręczy czy cieszy, ale szybko je odganiam. To jest zbyt egoistyczne podejście do tematu. Nie mogę narażać ludzi na ten cały syf. Przez to całe wyalienowanie mam, delikatnie rzecz ujmując, przesrane w szkole. I chociaż nie obchodzi mnie to, to czasami mam wrażenie, iż ludziom sprawia to przyjemność.

Największe używanie na mnie ma Alek, mój równolatek. Co tu dużo mówić, ma ponad metr dziewięćdziesiąt wzrostu, przy tym atletyczną budowę ciała. Z jego prezencją spokojnie mógłby ubiegać się o tytuł ‘Najprzystojniejszego Faceta Na Świecie’. I, zdaje się, doskonale o tym wie. Leci na niego każda laska w szkole (nie będę ukrywała, ja również mam do niego słabość). Jakby tego było mało, jego nieziemskiemu urokowi osobistemu nikt się oprze. Powaga. Do tego jego oczy… Zawsze, kiedy patrzy w moją stronę (podczas poniżania rzecz jasna) czuję się jakby mnie prześwietlał. Nie wiem, może w ten sposób chce wywrzeć na mnie presję? W każdym razie w mistrzowski wręcz sposób opanowałam unikanie jego spojrzenia. Można powiedzieć- uczyniłam z tego swego rodzaju sztukę. Tak jest łatwiej, lepiej… Nie zastanawiam się o czym myśli skanując mnie, a co za tym idzie, nie robię sobie złudnych nadziei, że może tym razem nie knuje, jak mi dopiec.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Sisi26 27.09.2019
    Napisane fajnie, lekko i z realistycznymi tchnieniami do dzieła literackiego. Tak trzymaj. Pozdrawiam.
  • Nemo_97 27.09.2019
    Poważnie? Dziękuję ?
  • Everka 27.09.2019
    Strasznie to smutne.
    Zastanawia mnie to, że nastolatka w takim stanie idzie do szkoły jak gdyby nigdy nic... Nie może ruszać ręką i żebra obite. Niewyobrażalny ból ale co tam funkcjonuje jakby nic jej nie dolegalo. Dla mnie to mało autentyczne, bo mając nadwyrezony bark lub zwichniety nadgarstek nie potrafiłam się samodzielnie ubrać, nie mówiąc o zrobieniu czegokolwiek. Z bólu to nawet myśleć się nie da, a ta do szkoły idzie... Jakiś nadczlowiek?
    Nie pasuje mi zwrot "zajebisty ból". Tego określenia używa się chyba w odniesieniu czegoś hmm bardzo fajnego...
    Ale.ogolnie historia podoba mi się.
  • Lakion 27.09.2019
    Jak dla mnie hymmm... Czytając to miałem niezłe de javu... nieważne... W każdym razie bardzo realistyczne ujęcie problemu. Naprawdę mocne i (co chyba najgorsze) prawdziwe.
  • maga 28.09.2019
    Hej :)
    Twój styl pisarski wywarł na mnie wrażenie. Natomiast fabuła mnie nie ujeła. W tym fragmencie nie ma nic, co mogłoby mnie zachęcić do czytania kolejnej częśći. Według mnie, to brakuje tutaj jakiegoś szczegółu, który by wzbudził ciekawość u czytelnika. Np. może zbudować większą tajemniczość wokół tego chłopaka. Napisać tak o nim, by czytelnik chciał wiedzieć więcej o tej postaći.
    Takie moje sugestie :) :)
    Dwie małe zmianki i byłoby naprawdę super.
    Wstrzymuje się od oceny. Może przywędruje na drugą część.
    Pozdrawiam Ciebie serdecznie :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania