Rotenar Powrót przeklętego!

Rotenar Powrót przeklętego!

TW — Edycja 19

Postać: Czarny rycerz

Zdarzenie: poddaje się

 

Skała jęknęła raz, drugi, trzeci. Jej głos niczym westchnienie czuć było daleko, nawet setki metrów wyżej. Kiedy nastąpił pierwszy wstrząs, nawet największe drzewa przeszedł dreszcz, a siedzące na nich ptactwo ze strachem uleciało. Lita, mająca miliony lat skała po raz kolejny zadrżała. Na jej twardej powierzchni pojawiła się rysa. Bardzo mała, prawie niedostrzegalna skaza, na wypolerowanej niczym szkło ścianie podziemnego koryta rzeki. Nic by się nie stało przez następne stulecia, gdyby nie bystry nurt płynącej wody. Jej potężna moc natychmiast wyczuła słabość skały. Mozolnie, rok po roku, z szaleńczą radością wodna potęga atakowała skaleczone miejsce. Czas płynął, a coraz to nowe harce prądów powodowały, że kolejne nawały wciąż i wciąż uderzały w kamień. Szalone wiry rozpędzały i uderzały, a setki ton wodnych mocarzy atakowały tak potężnie, że głośny huk uderzających o ściany mas wody, słychać było na powierzchni ziemi. Hałas był tak duży, że wypłoszył z okolicy wszystkie zwierzęta. Nawet duże ptaki bały się siadać na drzewa, gdyż te dostawały co chwile dreszczy, jakby biczowane olbrzymią siłą.

Wiele lat trwała ta podziemna walka. Aż potężna bazaltowa skała poddała się. Z głośnym hukiem pękła. W powstałą szczelinę natychmiast wpadły języki wody. Kipiel ustała, lecz tylko na chwilę. Pęknięcie było bardzo płytkie, dalej skala znów była twarda, zwarta. Kiedy rzeka przekonała się o tym, uderzyła z nową siłą. Znów przez wiele lat, tony wody próbowały wedrzeć się głębiej, odpychane z równie sobie mocnym oporem. Lecz i tym razem, bazaltowa ściana musiała ulec tej największej burzycielce, jaką stworzyła natura. Z głośnym hukiem szczelina rozwarła się, otwierając szeroko. Wodni zwiadowcy z szaloną radością wkroczyli na nowy teren.

Zaraz za pękniętą skałą, woda natrafiła na zwały kamieni i piasku. Nic już nie było w stanie zatrzymać jej biegu. Metr po metrze wdzierała się w głąb, pożerając tony piasku i kamieni. Rok po roku, wiek po wieku, nowy na razie niewielki korytarz rzeki podmywał coraz to nowe miejsca. Główny nurt płynął teraz dużo wolniej, spokojniej. Cała energia skupiała się na nowej odnodze, która rozrastała się w szybkim tempie. Rozdzieliwszy się, wodne armie atakowały teraz w kilku miejscach naraz.

W pewnym momencie olbrzymia lita skała zatrzymała tę lawinę. Spienione grzywacze bez efektów uderzały w twardy kamień. Wydawało się, że rzeka natrafiła na godnego siebie przeciwnika. Lecz jeśli ktoś tak myśli, jest w błędzie. Jeden z małych wodnych zwiadowców znalazł przejście. Pod ogromną skałą znalazł małe oczko. Rzeka natychmiast skierowała tam wszystkie swoje siły. W miarę jak woda przeciskała się przez otwór, mała szczelina powiększała się. Wyglądało to tak, jakby każda kropla chciała wziąć sobie trochę skały na pamiątkę. Na efekt nie trzeba było długo czekać. Ogromna wielometrowej grubości skała z przerażeniem patrzyła, jak bystra woda podmywa ją coraz bardziej. Zaczęła chwiać się niczym drzewo, któremu podcinamy korzenie i przyszedł czas, gdy wielka masa i ciężar obróciły się przeciw niej. Z wielkim hukiem spadła, pękając na kilka kawałków.

Niewiele, może pięć, sześć centymetrów wystarczyło, aby z monolitu trwającego w ziemi miliony lat pozostało rumowisko.

Rzeka w swej szalonej radości mknęła dalej. Tym razem trafiła w świat podziemnych jaskiń. Nie musiała już uderzać z furią. Nurt uspokoił się, nie napotykając przeszkód. Jedna jaskinia po drugiej była zalewana wodą, przez wciąż nienasyconą rzekę. Ich dotąd suche ściany miały teraz nasiąkać wilgocią, a szerokie korytarze stały się królestwem nowego żywiołu.

W jednej z kolejnych jaskiń spokojnie płynąca woda natrafiła na dziwną przeszkodę. Coś, niby twarda skała, stało na środku szerokiej kamiennej komnaty. Zdziwione fale, raz po raz uderzały w przeszkodę, ale ta ani drgnęła. Tylko dziwne zimno ochładzało kolejne fale. Kiedy jednak woda opłynęła dziwny kamień i pomknęła dalej, zainteresowanie rzeki przeszkodą zmniejszyło się.

Tymczasem, potężny kawał lodu ogrzewany dużo cieplejszym nurtem, zaczął powoli się topić. Z początku niewiele, ale z czasem coraz więcej kawałków odpadało od głównej bryły. Upłynęło jednak jeszcze sporo czasu, nim potężna bryła poczęła się rozpadać. Tuż nad linią wody, w miarę jak lód rozpadał się, fale zaczęły obmywać kamienną bryłę w kształcie prostokąta.

Długa na trzy i szeroka na metr granitowa budowla nie była tworem natury. Jej ściany, dokładnie wygładzone, pokryto wieloma rysunkami i napisami. Na wierzchu spoczywała gruba kamienna płyta, a na niej leżał wielki trójkąt, wykonany z czystego srebra. Jego ramiona obejmowały środkową część płyty.

Teraz kiedy lodowa pokrywa przyciskająca trójkąt zniknęła, przekręcił się on tak, że jedno z jego ramion wystawało na zewnątrz. Gdyby ktoś spojrzał na niego z góry, zobaczyłby leżący na środku między jego ściankami, odlany ze złota wizerunek słońca.

Gdyby przyjrzał się jeszcze dokładniej, dostrzegłby rysunki sześciu pięcioramiennych gwiazd.

Kiedy woda całkowicie rozpuściła lód, straciła całkiem zainteresowanie kamieniem. Przez długi czas, nic się nie działo, słuchać było tylko szum płynącego spokojnie strumienia. Aż nagle nowy dźwięk rozniósł się po jaskini. Coś zgrzytnęło raz, drugi. Płyta przykrywająca kryptę zaczęła się przekręcać. Powoli centymetr po centymetrze wieko odsuwało się.

Nagle z wielkim hukiem spadł srebrny trójkąt. Po chwili, z jeszcze większym hukiem olbrzymie wieko upadło na posadzkę, rozpadając się na kilka kawałków i znów nastała niczym niezmącona cisza.

Naraz, ubrana w czarną skórzaną rękawicę ręka, złapała za krawędź ścianki. Po chwili z sarkofagu dobiegł cichy pomruk, po czym ukazała się druga ręka. Z wnętrza podniósł się siwy dym, rozwiany przez niesiony wraz z wodą powiew wiatru. Śpiąca od wieków w lodowej trumnie postać, najwyraźniej przebudziła się z upiornego snu.

Najpierw ukazał się wykonany z czarnego metalu duży hełm. Zakrywał szczelnie całą twarz, tylko małe otwory znaczyły miejsca, gdzie powinny być oczy i usta. Kiedy dziwna postać wydostała się z sarkofagu i stanęła na nogi, przypominała wyglądem bardzo wysokiego człowieka. Ubrana na czarno, miała grubo ponad dwa metry wzrostu. Szerokie ramiona, mocny kark okrywał czarny strój, dość mocno zniszczony. Na piersiach i plecach wisiały resztki kolczugi. Długie, lekko skrzywione nogi świadczyły o tym, że ich właściciel jeździł konno.

Stojąc nie pewnie na nogach, lodowy więzień patrzył, jak sięgająca mu do kolan woda oblewa go i ogrzewa. Stał tak bez ruchu długi czas niczym jakiś starożytny posąg.

Naraz potężny ryk rozdarł powietrze. W tym samym momencie dłoń zaciśnięta w pięść uderzyła w ścianę sarkofagu z taką siłą, że kamień pękł. Drugie uderzenie rozniosło ścianę na kawałki. Czarna ręka niszczyła zawzięcie swój były grobowiec. Kiedy już niewiele pozostało z budowli, tak przepływająca woda, jak i okalające to miejsce skały usłyszały nieludzki śmiech.

Czarny Rycerz Rotenar wracał do świata żywych. Zamknięty dawno, dawno temu i pozbawiony mocy po przegranej wojnie, wracał wypełniony latami nienawiści. Niczym demon ciemności, pojawił się następny symbol okresu, który dawno minął. Teraz podnosił głowę pełną strasznych i mrocznych myśli. Był jak wulkan, który ucichł już i zamilkł, a teraz znów chce wybuchnąć z wielką siłą. Jego moc wracała powoli, ale z każdą chwilą czuł się coraz mocniejszy i pragnął pokazać tym, którzy go tu na wieki pochowali czym jest zemsta Czarnego Rycerza.

- Wszyscy myślą, że już umarłem, ale ja nie poddaje się nigdy! Teraz nadszedł czas na zemstę!

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 11

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (35)

  • WoW! Ty już?! :) Podlecę w wolnej chwili :D
  • Witamy nowy tekst! :)
  • Ritha 15.10.2019
    Ozarze, a czemu zestaw w tytule?
  • Ozar 16.10.2019
    Ritha Przepraszam. Już poprawione.
  • Ritha 16.10.2019
    Ozar nie ma za co przepraszać, po prostu z zestawem na górze tekstu zamiast w tytule wygląda lepiej
  • szopciuszek 15.10.2019
    Klimatyczne opisy drążącej wody. Tu i ówdzie zdarzają się powtórzenia. Poczułam ulgę, kiedy w końcu woda wpłynęła swobodnie do jaskiń. ;)
    Hm, całość wydaje się początkiem do czegoś więcej. Czekamy, czekamy, w końcu dzieje się to, co miało się stać, ale opowiadanie się kończy. Ale to takie moje odczucia tylko. ;)
  • Ozar 16.10.2019
    szopciuszek. Dziękuje za komentarz. Masz racje, to taki kawałek wyjęty z większego tekstu, który pisałem jeszcze w latch 1993-1995. Miała z tego być powieść i nawet ma chyba z 300 stron, ale jakoś temat umarł.
  • Jestem, lecimy:

    "Skała jęknęła raz, drugi, trzeci." - skała jęknęła - ależ poetycznie :)

    "... czuć było daleko, nawet setki metrów wyżej." - kiedy czytam "daleko" myślę o odległości np. aż po horyzont czy coś, a nie o... wysokości. Dziwne mi się to widzi.

    "Kiedy nastąpił pierwszy wstrząs, nawet największe drzewa przeszedł dreszcz, a siedzące na nich ptactwo ze strachem uleciało." - ooo, jakie ładne zdanie...

    "Jej potężna moc natychmiast wyczuła słabość skały." - kurde Ozar, nie mam pytań... Boskie!

    "Wiele lat trwała ta podziemna walka. Aż potężna granitowa skała poddała się. Z głośnym hukiem pękła..." - i tu się wkradła pierwsza wątpliwość - granit to bardzo wytrzymała skała. Woda niewiele może jej zrobić. Owszem, naprzeienne działanie mróz - promienie słoneczne - spowoduje, że woda w szczelinach zacznie je stopniowo rozsadzać, ale w przypadku wody płynącej... No, syzyfowa to byłaby praca.
    Tu bym więc zmieniła na inny rodzaj skał i zamiast magmowej wstawiłabym wylewną np bazalt, albo osadową np. wapień.
    Choć może jednak bazalt - ciemny kolor skały = czarny rycerz (wapień jest jasny).
    Zwłaszcza, że dalej piszesz o jaskiniach - w ranitach nie ma naturalnych, wyrzłobionych wodą jaskiń - zwyczajnie woda nie ma takiej mocy ;)

    "Tymczasem, potężny kawał lodu ogrzewany dużo cieplejszym nurtem, zaczął powoli się topić. Z początku niewiele, ale z czasem coraz więcej kawałków odpadało od głównej bryły. Upłynęło jednak jeszcze sporo czasu, nim potężna bryła zaczęła się rozpadać. Tuż nad linią wody, w miarę jak lód rozpadał się, fale zaczęły obmywać kamienną bryłę w kształcie prostokąta." - w tym jednym fragmencie mamy trzy razy" zaczął",
    " zaczęła", "zaczęły". 3 x "tymczasem", "z czasem", "czasu", 2 x "rozpadać", "rozpadł"....
    Proponuję użyć synonimów :)

    Ok, podsumowując:
    Ozar, opowiadanie jakby nie twoje - napisane zupełnie w innej konwencji niż dotychczasowe. Użyłeś sporo poetyckich zwrotów, które bardzo mi się podobały.
    Sam obraz, nastrój, klimat, który stworzyłeś - super.
    Musisz zmienić c jednak rodzaj skał - granit odpada.
    Poza tym, po drobnych retuszach tu i tam, tekst jest fajny :))

    Pozdrawiam :)
    PS. Ja go już kiedyś chyba czytałam... Bo coś misie przypomina dyskusja o tym granice. Chyba z zaciekawionym wtedy dyskutowaliśmy o tym).
    Jeśli to to samo opko, to fajnie udało Ci się wcisnąć z nim w zestaw ;)
    Ale.. wielka szkoda, że nie dokonałem korekt w tym tekście już wtedy.
  • Ozar 16.10.2019
    Aga. Dziękuje za tak szeroki komentarz. Bardzo sobie cenie twoje uwagi, bo zazwyczaj masz nosa i pokazujesz wszystkie błędy. Masz nosa to był tekst z przed dwóch lat i wydawało mi się że pasuje do TW. Przepraszam za ten granit. Kufa nie poprawiłem i nawet teraz nie pomyślałem, a pisałaś przecież że to zbyt twarda slała. Wstyd mi. Juz zmieniam na bazalt. Reasumując tym razem poprawię wszystko. Przyznam ci się szczerze, że ten kawałek tekstu moim skromnym zdaniem jest najlepszy jaki w życiu napisałem, choć już nawet nie wspomnę ile razy był poprawiany. Ten tekst został nawet wydany w jednej z gazet o SF.
  • Ozar Nanoś korekty na bieżąco, bo osoby, takie jak ja, które starają się pomóc, czują się potem lekceważone. Sprawdź, co ci pisaliśmy już pod wcześniej umieszczonym tekstem. Ten tutaj powinieneś wstawić już poprawiony. Bo tak to nasza praca, i uwagi, są bezsensu.

    Też uważam, że to jeden z twoich lepszych tekstów. Mam tylko nadzieję, że w tym wydawnictwie ktoś ci skorygował ten "granit"? ;)
    Pozdrowionka :))
  • Ozar 16.10.2019
    Aga jednostrzały. Nie. Wyszedł dokładnie tak jak wersja surowa. Jak znajdę zdjęcia to prześle.
  • marok 16.10.2019
    Noo, coś innego, świeżego. Bardzo mi się podobało, głównie z powodu języka. Nie spodziewałem się, wiec zaskoczenie jeszcze większe. Powtórzenia do przebolenia, czasami mogły drażnić, ale żebym zaraz uciekał przez nie - niee :)
  • Ozar 16.10.2019
    marok Dziękuje za komentarz. To stary tekst tak gdzieś z 1993/95 roku. To taki kawałek wyjęty z większego tekstu.Co do powtórzeń to taka moja wada, ale już część wywaliłem.
  • Ozar 18.10.2019
    marok Dzięki za wizytę. To taki mój rodzynek hahahahah. Taka wisienka na torcie!
  • JamCi 16.10.2019
    Stojąc nie pewnie na nogach - niepewnie
    nie poddaje - nie poddaję
    siwy dym mnie rozśmieszył :-)
    Ciekawy tekst. Dla mnie wstęp do większej formy. Takie wprowadzenie. Jako wprowadzenie ok. Jako odrębna forma inaczej rozłożyłabym akcenty, bo o ile opis pracy wody ciekawy, o tyle w proporcajch ciężki. Tak prawie fizycznie czyłam ciężar tej wody. Bardzo interesujące opisy.
  • Ozar 16.10.2019
    JamCi. Dziękuje za komentarz. Masz racje, to taki kawałek wyjęty z większego tekstu, który pisałem jeszcze w latach 1993-1995. Miała z tego być powieść i nawet ma chyba z 300 stron, ale jakoś temat umarł.
  • konfiguracja 16.10.2019
    "Skała jęknęła raz, drugi, trzeci. Jej głos niczym westchnienie czuć było daleko, nawet setki metrów wyżej. Kiedy nastąpił pierwszy wstrząs, nawet największe drzewa przeszedł dreszcz, a siedzące na nich ptactwo ze strachem uleciało. Lita, mająca miliony lat skała po raz kolejny zadrżała. Na jej twardej powierzchni, pojawiła się rysa. Bardzo mała, prawie niedostrzegalna skaza, na wypolerowanej niczym szkło ścianie podziemnego koryta rzeki. Nic by się nie stało przez następne stulecia, gdyby nie bystry nurt płynącej wody. Jej potężna moc natychmiast wyczuła słabość skały. Mozolnie, rok po roku, z szaleńczą radością wodna potęga atakowała skaleczone miejsce. Czas płynął, a coraz to nowe harce prądów powodowały, że kolejne nawały wciąż i wciąż uderzały w kamień. Szalone wiry rozpędzały i uderzały, a setki ton wodnych mocarzy atakowały tak potężnie, że głośny huk uderzających o ściany mas wody, słychać było na powierzchni ziemi. Hałas był tak duży, że wypłoszył z okolicy wszystkie zwierzęta. Nawet duże ptaki bały się siadać na drzewa, gdyż te dostawały co chwile dreszczy, jakby biczowane olbrzymią siłą."

    Skała jęknęła raz, drugi, trzeci. ----> jęknęła - z formy czasownika wynika, że raz.

    Jej głos niczym westchnienie czuć było daleko, nawet setki metrów wyżej. ---> czuć westchnienie? Czym? Czosnkiem? :D

    Kiedy nastąpił pierwszy wstrząs, nawet największe drzewa przeszedł dreszcz, a siedzące na nich ptactwo ze strachem uleciało. ---> orzeczenie lepiej umieszczać po podmiocie (ptactwo uleciało ze strachem).

    Lita, mająca miliony lat skała po raz kolejny zadrżała. (ok.)

    Na jej twardej powierzchni, pojawiła się rysa. ----> bez przecinka.

    Bardzo mała, prawie niedostrzegalna skaza, na wypolerowanej niczym szkło ścianie podziemnego koryta rzeki. ---> niekorzystna zbitka czasowników (szkło ścianie) oraz bez drugiego przecinka.

    Nic by się nie stało przez następne stulecia, gdyby nie bystry nurt płynącej wody. ---> niezręczne podwójne zaprzeczenie, warto ponadto przestawić kolejność zdań.

    Jej potężna moc natychmiast wyczuła słabość skały. ---> moc raczej nurtu a nie wody, prawda? :D

    Mozolnie, rok po roku, z szaleńczą radością wodna potęga atakowała skaleczone miejsce. ---> szaleńcza radość kłóci się z mozołem.

    Czas płynął, a coraz to nowe harce prądów powodowały, że kolejne nawały wciąż i wciąż uderzały w kamień. ---> zamiast - a - inny spójnik.

    Szalone wiry rozpędzały i uderzały, a setki ton wodnych mocarzy atakowały tak potężnie, że głośny huk uderzających o ściany mas wody, słychać było na powierzchni ziemi. ---> rozpędzały się, huk z natury jest głośny, dużo było tych mas? :D

    Hałas był tak duży, że wypłoszył z okolicy wszystkie zwierzęta. Nawet duże ptaki bały się siadać na drzewa, gdyż te dostawały co chwile dreszczy, jakby biczowane olbrzymią siłą.---> taa... ptaki siadają tylko na spokojne drzewa :D

    Dalej też wiele niezręczności stylistycznych.
    Tekst prawdopodobnie celował w prozę poetycką, ale zapis skutecznie zboczył z kursu.
  • Ozar 17.10.2019
    konfiguracja. Dziekuje bardzo za tak ciekawy i długi komentarz. Odniosę się szerzej jak tylko znajdę dłuższą chwilę.
  • Kapelusznik 17.10.2019
    Klimatycznie nie powiem
    Nietypowy start i świetne zakończenie
    Budowanie napięcia, odkrywanie rąbek po rąbku tajemnicy, aż w końcu pojawia się odpowiedź.
    Piękne
    zostawiam serdeczną 5
    Pozdrawiam
    Kapelusznik
  • Ozar 18.10.2019
    Kapelusznik Dziękuje za wizytę!
  • Ritha 19.10.2019
    Hmmmm. Są plusy i minusy. Minusami są niewątpliwie powtórzenia i sporo niezgrabnych zdań, a także to, że całość jest głównie opisem, który (w moim odczuciu) wałkujesz kilkukrotnie (tak jakby kolejne akapity były bliźniczo podobne, chwyciłeś sie jednej konwencji i pod kątem użytych słów trochę Ci się to zapętliło).
    Plusem jest natomiast wyjście poza wojenną szufladę. A że wychodzisz rzadko, to w efekcie lekko kanciaście.
    Czwóreczkę zostawiam.
    Pozdrawiam
  • Zaciekawiony 19.10.2019
    Pamiętam jak wrzucałeś ten kawałek dwa lata temu, I zasadzie od tego czasu moje uwagi się nie zmieniły, bo wymienione tam nadliczbowe przecinki nadal są w niepotrzebnych miejscach:
    http://www.opowi.pl/dogar-przebudzenie-z-mroku-a37844/
    Podobnie rzecz się ma z częstym powtarzaniem: skała, skały, skale, piasek, piasek, skałom, skale, kamienie, skała, skała... co też wytykałem. Tekst jest fajny, mam wrażenie że gdyby go porządnie wygładzić stylistycznie i poprawić technicznie, to byłby nawet publikowalny, zwłaszcza że jak piszesz, masz tego sporo.
  • Ritha 19.10.2019
    "Pamiętam jak wrzucałeś ten kawałek dwa lata temu, I zasadzie od tego czasu moje uwagi się nie zmieniły, bo wymienione tam nadliczbowe przecinki nadal są w niepotrzebnych miejscach"

    Ozar, to już kolejna taka sytuacja...
    (-_-)
  • Zaciekawiony 19.10.2019
    Ritha Niektóre poprawki naniósł, głównie tam gdzie sugerowano mu przeformułowanie dla uniknięcia powtórzeń. Podejrzewam, że po prostu nie poprawiał na bieżąco a jedynie parę rzeczy, o których było w dyskusji i stąd mieszanka tekstu niezmienionego z naprawionym.
  • Ritha 19.10.2019
    No ok, być może.
  • Ozar 20.10.2019
    Ritha Zaciekawiony. Ok, zapomniałem o przecinkach, ale kufa to dla mnie jakiś horror, że takie gówna wpływają na ocenę tekstu. Ale dobra zaraz poszukam poprawek i postaram się te gówna usunąć, albo dodać jeśli to tak ważne. Jednak sorka dla mnie ważniejszy jest tekst a nie przecinki, ale rozumiem wasze podejście i zaraz poprawię.
  • Ozar 20.10.2019
    Ok poprawiłem chyba wszystko. Mam taka nadzieje.
  • Adelajda 22.10.2019
    Chyba gdzieś po drodze się pogubiłam, ale fajne jest właśnie to, że tekst w zupełnie innym stylu i tematyce.
  • Ozar 22.10.2019
    Adelajda dziękuje za wejście i komentarz. To rzeczywiście u mnie taki dziwantes, ale jak mi się wydaje w miarę dopracowany.
  • pkropka 26.10.2019
    Podobało i się bardzo. Niewinne wprowadzenie o żywiole, któremu nic się nie oprze. Plastyczne opisy zbudowały klimat.
    A na koniec postać, która intryguje i którą chce się poznać bliżej. Daj znać, jakbyś napisał o nim więcej. Z chęcią przeczytam.
    Tylko czy ja dobrze widzę, że to tekst, który napisałeś dawno temu i już wrzucałeś? Szkoda, bo cały urok TW polega na tym, że piszemy wszyscy w tym samym czasie pod wylosowany zestaw.
    No nic, mnie się i tak podobało. A przyjemność z czytania jest najważniejsza.
  • Ozar 27.10.2019
    pkropka Dzięki za przeczytanie i komentarz. Tak na prawdę to dość stary tekst z lat 1993-95, kiedy napisałem coś, co miało być powieścią fantasy. Czyli jak podejrzewam tekst ma więcej lat niż niektórzy opowijczycy hahahaha. Jakbyś chciała coś z tego poczytać to znajdź sobie Gederona, albo Arkana to takie kawałki z tej powieści które wrzuciłem na opowi.
  • Ozar, oto Twój zestaw:
    Postać: Morgana
    Zdarzenie: Chwila zwątpienia

    Gatunek (do wyboru): Pamiętnik/ Dziennik/ Retrospekcja lub (pod kątem Antologii) Horror i pochodne
    Czas na pisanie: 10 listopada (niedziela) godz. 19.00

    Powodzenia :)
  • Ozar, dopisz w tytule, że to TW #19
  • Canulas 28.10.2019
    Już to było. Może i teraz poprawione, ale był kiedyś. No ale nic to, pod zestaw pasuje. Dużo opisów, widać że coś preludyjnego, co w zamiarze miało stać się serią. Czy się stało to już inna kwestia.
    Pozdrox
  • Ozar 29.10.2019
    Canulas Dzięki za wizytę. To rzeczywiście stary tekst, ale wydawał mi się odpowiedni, po paru przeróbkach do TW. Co do dalszych części to częściowo opowiadania Arkan, czy Gederon to ta sama opowieść.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania