Poprzednie częściObca Ziemia - Prolog
Pokaż listęUkryj listę

Obca Ziemia - Rozdział I: Utracone nadzieje

W "Azkabanie" sytuacja nadal nie zmieniała się rok po roku. Każdy nazywał tą kopalnie Azkabanem, gdyż nie było z niej ucieczki, podobnie jak w opowiadaniu o młodym czarodzieju. Podobnie też, jak w owym opowiadaniu byli więźniami gnębionymi przez swoich oprawców. Różnica była zasadnicza: tam ludzie siedzieli za to, że zawinili, a tu siedziało się za to, że się żyło. Dla Thomasa Keina rutyna była już jak nowotwór, z którym nauczył się żyć. Ciągle tylko spanie, wstawanie, śniadanie, praca, obiad, praca, kolacja, praca, sen itd.. Każdy kto tu trafiał, porzucał nadzieję, że kiedykolwiek wyjdzie na świeże powietrze, a ci, którzy próbowali wzniecać bunty, które brutalnie tłumiono.

Pewnego razu, gdy mieli dwuminutową przerwę na śniadanie jeden z więźniów zagadnął go:

- Witaj. - poczekał na odpowiedź, po czym dodał - Możesz mi zdradzić za co siedzisz?

Wydalo mu się trochę podejrzane i dziwne tak nagłe zainteresowanie, po chwili jednak zaczął opowiadać tą samą, krótką historię, o tym, jak obok Terapolis złapał go patrol, brutalnie pobił, potem służył w jakimś sklepie z dziwnymi zwierzętami, następnie został wrobiony w bunt w mieście i zesłany tu, do "Azkabanu". Do miejsca, gdzie umierała wiara w swoją siłę.

- Ja... - Nie zdążył dokończyć, gdyż do hali (jaskini w środku kopalni) wkroczyli strażnicy mówiąc:

- Koniec przerwa! Do praca! - A ich głos brzmiał tak zimno, jak głos robotów rodem z "Terminatora".

Ten dzień miał być taki sam, jak każdy inny ale czas pokazał, że było zupelnie inaczej.

Około południa (wtedy w Azkabanie robiło się w letniej porze roku nie do zniesienia) Thomas usłyszał odgłosy awantury, oraz głośne protesty. Po minucie strażnik dowlókł w puste miejsce obok Keina tego samego mężczyznę, który spytał go na "stołówce" o powód odsiadki. Kiedy tylko tamten złapał w dłoń kilof, strażnik natychmiast stracił życie. Nie pomógł kask z hartowanym szkłem z przodu wobec takiej siły uderzenia ostrym narzędziem. W agonii strażnik zaczął krzyczeć, co oczywiście zwróciło uwagę jego współgatunkowców.

-Mord! - poczęli krzyczeć przeraźliwie, wołając na alarm.

Kiedy Thomas odwrócił się w stronę mordercy zobaczył, że w jego kierunku także zmierza koniec kilofa. Zdążył tylko osłonić głowę. Gdy otworzył oczy i opuścił wzrok, zobaczył, że jego noga nie jest już przykuta, do olbrzymiego "elektrycznego strażnika" rażącego każdego, kto podejmie się próby ucieczki. Jak jego wybawiciel się uwolnił? To nieistotne.

- Pomóż mi! Wciśnij guzik po drugiej stronie ściany i uwolnij resztę!

Kein ujrzał na ścianie, gdzie nikt nie wydobywał uranu guzik. Jego aniol stróż już dzierżył karabin, w jaki wyposażeni byli tutejsi "opiekuni" (F-450 z amunicją laserowo - protonową), a w następnej chwili posiadał własny egzemplarz, w związku z czym mógł zadbać o swoje zdrowie fizyczne. Krótkie oględziny sprzętu dowiodły, że broń nie zmieniła się zbyt wiele od czterech lat, które minęły od wtrącenia go do kopalni. Szybki strzał w nadbiegającego przeciwnika, pozbawil go resztek wątpliwości. Tym razem mają szansę. To może się udać. Podbiegł do guzika, a gdy go wcisnął, w Azkabanie nie było już osoby, która miałaby przytwierdzony do nogi łańcuch.

- Dalej! Roznieśmy ten cały szajs w pył! - wrzeszczał prowodyr tego buntu. Zbiedzy chwytali za karabiny, jak i za kilofy. Padali ludzie, jak i Terrianie, a za pół godziny było po wszystkim. Z dwóch i pół tysiąca ludzi zostało pięciuset, z pięciuset obcych został jeden, konający przy bramie. Chwila krzyku, że nigdy się nie podda i on również pada martwy. Więźniowie nie wierzą w to, co widzą. Są wolni! Wrzaskom i radosnym śpiewom nie było końca. Thomas dostrzegł w tle tego rozgardiaszu swego wybawcę. Podszedł, klepnął go w ramię i powiedział:

- Mogę poznać imię mego Anioła Stróża?

- Nazywam się Richard. Richard Leonov. - Thomas przedstawił się, ledwo uścisnęli sobie dłonie, kiedy na horyzoncie pojawił się mężczyzna wrzeszcząc:

- Metropolia już wie! Wysłali tu trzy szwadrony zbrojnych!

Richard znów zwrócił się w stronę Thomasa:

- No cóż, mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy, trzymaj się

- Trzymaj się - odrzekł Thomas, patrząc jak Leonov idzie przed siebie. Każdy biegnie na oślep, ale on idzie spokojnie, jakby umówił się z kumplem w centrum miasta. Thomas zwrócił się w kierunku zachodzącego słońca. Jest wolny

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Miła 05.05.2016
    Ciekawe pisz dalej

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania