Obywatel
"Poszedłem biegać i nie obiecałem, że wrócę."
Na białej prasowanej koszuli już prawie nie widać plam krwi pozostałych po walce. Przyciasny garnitur przyjemnie drażni moje obite mięśnie. Wczoraj wypiłem ostatni kubek kawy, dziś ostatni wyrzuciłem do śmietnika. Wstałem wcześnie rano, spojrzałem na Pierwotnego Boga wstającego znad horyzontu. I przy jego blasku w swym ciasnym garniturze kazałem swym nogom biec daleko na wzgórza. Zapominając o plamach na koszuli, którą wczoraj szorowałem przez cały dzień. Krew ciężko doprać z koszuli mało kto o tym wie, bo większość ludzi walczy bez nich. Tak mówił Tyler Durden stojący na zakrwawionej podłodze. Zdaje mi się, że komuś się tłumaczyłem, że ta moja walka była sztuką, że ten moment uderzenia skroni o betonowy parkiet ringu bardziej mnie rozwija niż wszystkie te złote myśli ludzi sukcesu. Dziś sam udaję, że jestem jednym z nich, biegając w garniturze o poranku, bez wyrzutów sumienia, bez zmartwień, bez przeszłości, pragnień, miłości, wierności i niezależności byłem zbuntowanym indywiduum, a dziś jestem odpowiedzialnym obywatelem z uśmiechniętą twarzą i wyciągniętą ręką do wszystkich ufnym mojemu ramieniu. Dziś już nikt poważny nie rzuca kamieniami w policję, dziś nikt nie próbuje szukać innej drogi, stojąc lub cofając się w pędzącym tłumie. Bo wszyscy są obywatelami poprawnymi w swych krawatach. Takich jak ja.
/watch?v=ufERJEdcfAY
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania