Ogon karalucha - fragment drugi
Nie pamiętam dokładnie jak nazywał się ten pub dla początkujących komików, w którym dałem pierwszy i jedyny występ solo z prawdziwego zdarzenia. Cockroach Tail albo Cockroach Tale. Coś koło tego. Zresztą to mało ważne. Chodziłem tam słuchać prób młodych i awangardowych artystów. Wychodzili na środek niewielkiej sceny i melorecytowali wiersze własnej produkcji albo opowiadali żarty o stolcu. Poziom humoru oscylował zazwyczaj wokół tematyki okołokloacznej i głębi rzecznego mułu. Tam też poznałem mojego późniejszego najlepszego przyjaciela, kaleczącego angielski niczym dentysta dziąsła, Polaka Tomasza Fana, z którym założyłem dziki duet komediowy Fan And Fun (Zabawa Przy Wentylatorze - dop. tłumacza).
Jako jedyny biłem mu wtedy brawo. Po prawdzie to tylko ja tam byłem. Lokal schodził na psy, ale nie aż tak by nikt się nie zjawiał. Pustki spowodane były tym, że akurat tamtego dnia odbywał się mecz bejsbola i wszyscy udali się oglądać w telewizji sport narodowy. Tak czy inaczej karaluszy pub nie przyciągał tłumów, lecz przeważnie wyłącznie skrzywionych twórców poezji wywrotowej. Dopiero nasz duet ożywił nieco skostniałe towarzystwo i zapełnił krzesła. Ludzie przychodzili i przyciągali kolejne osoby. No i płacili za występy. A jak wiadomo koło się kręci, dopiero gdy płynie strumień gotówki.
Wiadomo też, że nawet najtrwalszy łańcuch przyjaźni kiedyś się zrywa, a nasz zerwał się z hukiem.
Komentarze (6)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania