Ostatni oddech ~ Rozdział 1

Mieszkanie z w szóstkę w małym zagraconym domku w Zakopanem nie było najlepszym wyjściem, jednak wszyscy domownicy starali się pomagać sobie nawzajem. Życie nie raz było ciężkie i doprowadzające do łez. Ojcu, anglikowi, jednak nie podobało się życie z teściami i postanowił, że osiedlą się w jego rodowitym kraju. Zaraz po tym jak otrzymał od znajomego wygodną ofertę pracy w samym centrum Brighton, oznajmił całej rodzinie nowinę. Jako jedynymi przeciwniczkami wyjazdu była ona i jej siostra, dziewięcioletnia Sara, która znalazła już swoje grono koleżanek i kolegów.

Jednak decydujący głos należał do mamy, której spodobał się pomysł wyjazdu, więc nazajutrz wszyscy byli już spakowani.

Ostatniego wieczoru bujała się z mamą na wiklinowym fotelu, która czesała jej blond loczki, a tata podnosił Sarę, która się śmiała wniebogłosy. Na tarasie mieli przepiękny widok na panoramę Zakopanego. Wszyscy byli zakochani w tym mieście, a teraz przyszło im wyjechać.

- Mamo, a co jeśli tam nie będę miała koleżanek? – zapytała Alice.

- Znajdziesz kochanie, jesteś śliczną, miłą i kochaną dziewczynką. Masz jeszcze Sarę, prawda Aniołku? – zwróciła się do drugiej córki.

- Ja ci nigdy nie dam spokoju – przyłożyła swoją drobniutką dłoń do klatki piersiowej – Obiecuję Ci, Misiaczku!

- O nie, nie mów tak do mnie! Mamo, powiedz jej coś!

- Ale ty jesteś naszym Misiaczkiem, a Sara Aniołkiem, bez względu na to czy jesteś duża czy starsza – Uśmiechnęła się życzliwie.

 

9 lat później…

Szybko założyła czarną, skórzaną kurtkę i powoli otworzyła drzwi swego pokoju. Niestety, złośliwość rzeczy martwych dała o sobie znać i tym razem, dlatego jej matka, słysząc skrzypienie drzwi, od razu przystąpiła do swojego obowiązku.

- Gdzie idziesz? - zapytała z oburzeniem. Była ubrana w niebieski szlafrok z różowym paskiem. – Znów będziesz się szlajać z tymi dziwakami?

- A po co Ci to wiedzieć? – zapytała podobnym tonem. – I nie obrażaj moich znajomych!

Zaczęła zastanawiać się dlaczego jej matka nie śpi o drugiej w nocy, ale ta sytuacja szybko poszła w niepamięć, ponieważ teraz jej głowę zaprzątały inne myśli. Wsiadła do swojego samochodu, który otrzymała w prezencie od swojego ukochanego taty na osiemnaste urodziny. To była jedyna rzecz, którą dostała od niego. Ich ostatnie spotkanie nie należało do najmilszych, dlatego rozmowy o ojcu sprawiały jej nie mały dyskomfort, a nawet smutek. Głowa rodziny zawsze wiązała się ze wspomnieniami z Sarą, która odeszła rok temu, ale blizna w sercu po utracie siostry zamiast zabliźniać się - rozrastała. W dzień pogrzebu widziała go po raz ostatni. Z nostalgii wyrwały ją migoczące światła policyjnego wozu, co zmusiło ją do zmniejszenia prędkości. Przejechała obok nich i zaraz zwiększyła prędkość. Zawsze twierdziła, że życie jest za krótkie aby jeździć powoli.

Podjechała pod klub o nazwie "Open", w którym odbywały się jedne z większych imprez w całym Brighton. Wysiadła pewnym krokiem z auta i rozglądnęła się po ludziach opierających się o ściany budynku. Widok pijanych do granic możliwości ludzi nie zrobił na niej żadnego wrażenia. Przesunęła ręką po blond włosach aby dodać im większej objętości i weszła do środka. Ochroniarz znał ją już dokładnie i bez przepustki pokazał ręką w prawą stronę w geście zaproszenia. Ona uśmiechnęła się do niego i przeszła krótkim korytarzem dalej. Kolorowe światła muskały jej twarz, a głośna muzyka już dudniła w sercu i każdej komórce ciała.

- Jesteś! - głośnym krzykiem zawołała ją Gabriela, która stojąc przy barze ledwo utrzymywała się w pozycji pionowej. Obok niej siedział Matt.

- Siema! Jak zabawa? - Z uśmiechem popatrzyła na Matt'a, który bardzo się wysilał trzymając Gabrielę.

- Jak najlepiej - powiedziała, lekko jąkając się. - Szukasz Chrisa? - zapytała po dłuższej chwili.

- Tak, jest tu może?

Pytanie wisiało przez pewien czas w powietrzu. Może dlatego, że Gaba nie była w stanie sobie przypomnieć, ale za to Matt tak i to dlatego Alice wlepiła w niego swoje niebiesko zielone oczyska.

- Widziałem go siedzącego w loży. - odpowiedział nie pewnie, jakby się czegoś obawiał.

- Aa, spoko dzięki. O której wracacie do domu? Mogę was podwieźć później. - zaproponowała chętnie Alice.

- Było by całkiem spoko! - wrzasnęła Gabi. Jej głos na pewno przekraczał 120 decybeli.

- A po co go szukasz? – zapytał z zaciekawieniem Matt.

- Zostawił u mnie coś na przechowanie i chce mu to oddać. Wiesz nic poważnego – Alice puściła mu oczko, a on już wiedział o co chodzi.

Ruszyła przez tłum ludzi, szukając wysokiego bruneta. Ostatnio pomiędzy nimi nie było dobrze, Chris nie mówił jej nic o swoim życiu, a ona widząc że coś jest nie tak coraz bardziej się martwiła. Na ogół był wylewnym człowiekiem, dbał o nią jak o najcenniejszą istotę na świecie pomimo tego, że należał do gangu i wydawał się być niebezpiecznym człowiekiem. Poznała go dzień po pogrzebie Sary, kiedy próbowała skończyć ze swoim życiem. To on nauczył ją żyć dalej i radzić sobie z problemami. Dzięki niemu stała się silną, pewną siebie kobietą. Zyskała dużą grupkę przyjaciół i na dobre już się z nimi zżyła. Najlepiej czuła się przy tej dwójce, którą spotkała przy barze. Gabrysi mogła się zwierzyć ze wszystkiego, a Matt zawsze miał dla niej czas. Pomimo, że dla innych ludzi nie są zbyt nastawieni przyjaźnie, swoich obroniliby własnym ciałem. I takiej postawy Alice nauczyła się od nich.

Znała praktycznie każdą twarz. Oni również ją znali i dlatego nawet największe cwaniaki woleli nie podchodzić, obawiając się reakcji Chrisa. Skierowała się w prawą stronę, gdzie były loże oddzielone kolorowymi świecidełkami. I zamarła.

Kilka dziewczyn stojących nie daleko, patrzyło na nią beznamiętnie, lecz w niej płonął żywy ogień. Miała wrażenie, że cała ta jej pewność siebie pryśnie, dokładnie tak jak marzenia o przyszłości związane z Chrisem.

Siedział, obściskując się z Melindą, jej znajomą z klasy.

Natychmiast odwróciła się, a w jej głowie aż wrzało od myśli, czy pójść i zrobić ogromną aferę, czy odejść.

Odeszła. Ta decyzja była bardzo trudna, bo chęć rozbicia głowy Melindy napawała ją niezwykle silnie.

Nie była typem zdesperowanej laski, to już nie ta Alice sprzed roku. Pomimo łez, które tak bardzo chciały się wydobyć, nie pozwoliła sobie na złamanie się. Nie patrząc w stronę Gabrieli i Matt'a wyszła szybkim i zdecydowanym krokiem z klubu. Zachowała zimną krew przynajmniej przez chwilę. Teraz w aucie może choć trochę odreagować. Odpaliła i ruszyła przed siebie z dużą prędkością.

Kilka kropli słonej cieczy ciekło po jej policzkach. Jedna za drugą skapywały na czarną bluzkę, a tor jazdy zawężał się przez coraz większą ilość napływających łez. Przetarła oczy dłonią, rozmazując czarną kredkę i tusz do rzęs. Teraz widziała o wiele lepiej.

Nawet już nie myślała o zalanej w trupa Gabrieli, stwierdziła, że skoro Matt dopuścił do tego, powinien sam się nią teraz zająć i znaleźć jej transport do domu. Prędkość z jaką jechała również nie zrobiła na niej najmniejszego wrażenia. W jej głowie widniał jeden obraz, którego tak kurczowo się trzymała, a zarazem tak bardzo chciała o nim zapomnieć. Nie mogła przyjąć tego do świadomości, że Chris mógł ją tak skrzywdzić. Do jej umysłu wdzierały się pytania, na które nie chciała znać odpowiedzi.

Czy to już kiedyś się zdarzyło?

Przez jaki czas już to trwa?

Miała wrażenie, że serce wyskoczy z jej klatki piersiowej, biło z ogromną siłą i prędkością, jak nigdy dotąd.

Brighton nocą wyglądało wspaniale. Puste ulice oświetlone starymi lampami, robiły piorunujące wrażenie na osobach mieszkających w tym mieście, a co dopiero na turystach. Małe osiedlowe sklepiki i ich banery zachęcające do noclegów lub kupna świeżych ryb, miały w sobie czar przyciągania wzroku. Pomimo tego, że to miasto słynęło ze znanych obiektów takich jak Pavilion czy Fontanny Królowej Victorii, to Alice kochała się w miejscach położonych nad morzem. Miała nawet ochotę zwolnić, aby pójść w jej ulubione miejsce - posiedzieć na dużych kamieniach na plaży ale stwierdziła, że nic jej to nie da.

Nagle nie wiadomo skąd, usłyszała dźwięk syreny policyjnej. Popatrzyła się w boczne lusterko i zobaczyła radiowóz jadący za nią. Licznik pokazywał 190 km/h, wiedziała, że zaraz musi skręcić, a nie miała jak zgubić prędkości. Zmniejszała biegi, auto samo powoli zaczynało hamować. Pomyślała, że to idealna sytuacja, aby zgubić policjanta, który najwyraźniej nie wiedział, że dziewczyna szykuje się do skrętu w prawo. Mocno ścinając zakręt, wybrnęła z tego cało, choć wiedziała, że zrobiła ogromną głupotę. Ale kto myśli racjonalnie w takiej sytuacji?

Wiedziała, że gdy matka się dowie o mandacie, zabroni jej wszystkiego, dlatego jedynym wyjściem była ucieczka. Niestety, Alice nie pomyślała, że brytyjska policja potrafi tak dobrze prowadzić. Słyszała za sobą dalej ten przeraźliwy dźwięk. Postanowiła zajechać im drogę, tak aby nie mieli możliwości jej wyminąć. Jednak znów nie doceniła tych gliniarzy, którzy ją ubiegli i jechali już obok. Obróciła głowę w prawą stronę i zobaczyła twarz mężczyzny, który prowadził radiowóz. Popatrzył na nią w tej samej chwili, zlustrował jej twarz, jakby zapamiętywał każdy milimetr. Gestem nakazał jej zatrzymanie się, jednak ona zwiększyła prędkość i z uśmiechem na twarzy wyprzedziła policjantów płynnie omijając duży kontener na śmieci. Następnie zniknęła w wąskiej bocznej uliczce. Dzięki temu, że znała Brighton jak własną kieszeń, nie pierwszy raz uciekła przed policją. W duchu podziękowała Mattowi, że nauczył ją tak dobrze prowadzić.

Gdy stwierdziła, że to już koniec zabawy wysiadła z auta i wyciągnęła paczkę Malboro. Zaciągnęła się kilka razy papierosem i poczuła jak poziom adrenaliny spada.

 

- Dobry wieczór Pani – Te słowa lekko ją przestraszyły.

Obejrzała się by zobaczyć, kto tak tandetnie ją przywitał. Przecież kto dziś nazywa nastolatki paniami? Natychmiast rzuciła się do ucieczki, widząc mundur policjanta, lecz ten był szybszy i złapał ją za ramię. Alice kopnęła go mocno w kolano, po czym wyrwała się z mocnego uścisku mężczyzny. Nagle upadła na ulicę, sprytnie przytrzymana za nogawkę spodni, i pomazana błotem i brudną wodą próbowała stanąć na nogi. Niestety, tym razem policjant okazał się być szybszy i spiął ręce Alice kajdankami.

- Kogo my tu mamy… Pani Alice Walker zaszczyciła nas swoją obecnością. - Może w końcu wyjaśnimy sobie kilka spraw? Dla przykładu handel prochami. Może opowiesz coś? Skąd bierzesz je? – powiedział pan Adams, prowadząc Alice do małego pokoiku bez żadnych okien. Wyposażenie stanowiły jedynie dwa krzesła i mały, kwadratowy stolik.

- Nie handluję. – Powiedziała i spojrzała na niego bystrze, aby jej uwierzył.

- To się jeszcze okaże – westchnął – Jeżeli powiesz mi teraz gdzie znajdują się twoi znajomi, nie będziesz miała większych problemów niż masz. – Zamknął drzwi na klucz - Zapomnimy o narkotykach, pobiciu policjanta, kradzieży i twoim udziału w rozbojach. – Wyłożył na stół zdjęcia Matta, Davida, George’a, Gabi i trzech innych znajomych z jej szajki.

- Nie znam ich – skłamała.

- Błąd.

Pan Adams był wyraźnie zdenerwowany tą odpowiedzią. Podszedł do niej i mocno ścisnął ją za ramiona.

- Przypomniałaś sobie? – rzucił oschle puszczając ją.

- Niestety.

Policjant wyłożył jeszcze jedno zdjęcie.

- A może swojego chłopaka kojarzysz, coo? – warknął.

- To nie mój chłopak. – Przypomniała sobie ten okropny widok.

Przez chwilę naszła ją ochota powiedzieć o Chrisie, ale nie zrobiłaby tego.

- Ach tak? Czyli inna dziewczyna o twoim imieniu i nazwisku obściskuje się tu? – wyłożył zdjęcie, gdzie Alice całowała się pod jednym z klubów z Chrisem. – To jakaś przeróbka, jak już doklejacie mnie do jego zdjęć, to róbcie to dobrze… i wybierzcie mój lewy profil, jest o wiele ładniejszy. – powiedziała szybko i zaśmiała się szyderczo.

Poczuła jak po lewym policzku rozchodzi się fala piekącego bólu. Wstała z krzesła, aby jak najszybciej pobiec do drzwi. Zamknięte.

- Trochę czerwony ten twój profil – powiedział z drwiącym uśmieszkiem.

- Nie tak bardzo jak twój nos od przepicia. A może koke wciągasz?

Dostała drugi raz w lewy policzek. Poczuła że coś jej spływa po kości jarzmowej. Przetarła ręką i próbowała oddać mu ale ten sprawnym ruchem uniknął uderzenia i zakuł ją w kajdanki.

- Lubisz być w kajdankach widzę – wlepił z nią swoje okropne czarne oczy i pchnął na krzesło.

- Głupi jesteś, uderzyłeś mnie, a ja teraz mam dowody aby cię oskarżyć. – Alice wygodniej usadowiła się na krześle i również spojrzała głęboko w oczy policjantowi.

- Twoja pewność siebie mnie zaskakuje. Gdybym to ja miał ojca w mafii nie ubliżał bym tak osobom wyższym.

Te słowa nią wstrząsnęły. Jak to ojca w mafii? Nie mogła w to uwierzyć.

- Twoje zaskoczenie mi mówi, że matka ci o niczym nie powiedziała. Tak, odnaleźliśmy go pół roku temu, w Północnej Karolinie. Ty byłaś bardziej zajęta innymi sprawami niż rodziną. Biedna pewnie będzie załamana kiedy dowie się, że będziesz miała tyle rozpraw sądowych… i zapewne pójdziesz siedzieć.

- Co masz na myśli?

- Po pierwsze mów mi inspektorze. Po drugie bądźmy wspólnikami. Tyle chcę. – Zbliżył się do niej i podniósł jej twarz do góry.

Alice się roześmiała.

Adams natychmiast chwycił ją za tył głowy i uderzył o blat stolika. Jęknęła z bólu.

- Myślę, że na dziś to tyle. Chyba zrozumiałaś doskonale, że jeśli nie będziemy współpracować, twój tatuś polegnie, tak jak cały ten twój gang - prychnął śmiechem - I jeszcze jedno… chyba nie muszę ci mówić, że masz siedzieć cicho.

Następne częściOstatni oddech ~ Rozdział 2

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Ritha 29.01.2018
    Mieszkanie z w szóstkę - "z" out
    "przekraczał 120 decybeli" - 120 słownie

    Najpierw opowieść toczyła się zbyt szybko, jakby po łebkach, jak plan wydarzeń. Potem spodobało mi się wyhamowanie przy tym opisie:

    "Brighton nocą wyglądało wspaniale. Puste ulice oświetlone starymi lampami, robiły piorunujące wrażenie na osobach mieszkających w tym mieście, a co dopiero na turystach..."

    A potem pościg, wartka akcja, ostry dialog i ogólnie fajny pęd. Można by dopracować, ale kupuję to. 5 na rozruch :)
  • Isabella 30.01.2018
    Postaram się aby kolejny rozdział był lepszy :)
  • Paradise 30.01.2018
    Łał rozdział pełen akcji, wciąga niemal od razu :D znalazło się kilka literówek, ale zdarza się najlepszym ;) zostawiam 5 i czekam na więcej :)
  • Isabella 30.01.2018
    Drugi rozdział pojawi się dziś lub jutro, więc serdecznie zapraszam i bardzo się cieszę, że podobało Ci się :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania