Ostatni raz (kontynuacja ,,Pierwszego razu" Karo)
- Mów mi Karo.
- Szymon Szczechowicz.
- To jest pseudonim?! Kurwa, zdecyduj się wreszcie.
- Pseudonim, bądź prawdziwe imię, co to za różnica.
- Jestem po prostu ciekaw.
- Główkuj więc.
- Nie mam pojęcia. Oświeć mnie – powiedział po chwili milczenia zdenerwowany już Karo.
- Zmieńmy temat. Poznajmy się lepiej, zanim już spełnisz swoje cudowne marzenia, godne porzuconego dziesięciolatka i mnie zabijesz. Wspomniałeś wcześniej, że masz schizofrenię, prawda?
- Tak. To właśnie powiedzieli psychologowie, którzy mnie badali, zanim ich nie zabiłem – po tych słowach zapada krótka cisza. – Zanim nie udusiłem ich własnymi jelitami – dodał po chwili. Na te słowa Szymon uśmiechnął się pod wąsem.
- Cudownie. Wreszcie spotkałem prawdziwego psychopatę… a może psychopatów? Mam cię nazywać Ka i Ro? Tak tytułujesz te dwie osobistości, które w tobie siedzą? Właściwie to nie ma żadnego znaczenia, bo już teraz wiem, że jesteś za słaby, żeby zrobić to, co powinieneś zrobić.
- Czyli… zabić cię?
- Ależ nie! – zaprzeczył Szymon. – To znaczy to też, ale później, po tym jak zrobisz to, o co ja cię poproszę.
- A co to niby takiego? – zapytał ostrożnie Karo, bawiąc się nożem trzymanym w rękach.
- Jestem pewny, że nie potrafisz pokazać mi na sobie, w jaki sposób zabiłeś tamtych psychologów.
- Jak to, nie potrafię! – zapytał Karo.
- Rozmawiam teraz z Ka, czy z Ro? – odparł z zadowoleniem Szymon.
- Ro.
- Świetnie Ro. Czy mógłbyś pokazać mi na Ka, jak zabija się natrętnych i denerwujących psychologów?
- Ja…
- Nie, nie rób tego! – krzyknął Ka, przejmując władzę nad psychopatą. Jednak trwało to tylko chwilę, bo oto już ręka Ro, w której był nóż przecięła brzuch Ka. Flaki wylały się na podłogę, tworząc przepiękny, krwisty kolaż.
Szymon, za pomocą swojej brody, rozwiązał krępujące go liny, po czym wstał z krzesła. Z niegasnącym zaciekawieniem patrząc na wijącego się w konwulsjach Karo podniósł jego jelita i zaczął go dusić.
- Czy tak jest dobrze? – zapytał po chwili.
- Doskonale! – odparł Ro, krztusząc się napływającą do płuc krwią.
Kwadrans później wszystko ucichło. Pomieszczenie, w którym się znajdowali całe naznaczone było krwią, w której Szymon brodził po kostki. Flaki Karo wisiały nawet na lampie czy na wieszaku na ubrania. Ba! Ubrudziły nawet ulubiony płaszcz Szymona, co było dlań niesamowitą zniewagą.
Mężczyzna kopnął raz jeszcze głowę martwego psychopaty, która potoczyła się pod ścianę, po czym opuścił pokój, udając się do baru w celu zamówienia kubka czarnej kawy z miodem.
Wszystko, co później ,,napisał" Karo było tylko imaginacją jego gasnącego, zdekapitowanego umysłu.
Komentarze (32)
Po pierwsze, kocham Twoją brodę. :D
Po drugie, to wykorzystanie Ro, świetne!
Szymonie, gratulacje. Świetny pomysł. Czytając miałam wrażenie, że idealnie wczułeś się w postać Karo (tę, jaką kreuje) i zawalczyłeś jego mieczem. Zasłużone 5 :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania