Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Ostatnie Walentynki, czyli zemsta z gołym pindolem

~~ Od autora ~~

 

Korzystając z okazji, postanowiłem napisać horror o bogatej parze świętującej to święto w swojej willi... Jestem w tym zielony i daleko mi do czegoś ekscytującego. Tekst jest długi, ponieważ chciałem zrobić z niego one-shot, a nie serię. Pozdrawiam.

 

 

Ciepło. Zarówno wewnętrzne jak zewnętrzne. Czy to miłość? Co dzień zadawałem sobie to pytanie, choć byłem przekonany, że ją kocham. Suzy była taka miła, otwarta. Jej czerwone włosy do ramion i brązowe oczy dodawały jej uroku, niczym broń w jakiejś grze RPG. Od czasu, gdy poznaliśmy się dwa lata temu, byliśmy nierozłączni... Zakochanie to piękne uczucie.

Tego dnia byliśmy w moim domu, sami, na piętrze w moim dużym pokoju. Leżeliśmy, przytulaliśmy się, całowaliśmy. W końcu stało się. Przespaliśmy się. To był bodajże drugi raz, najwspanialszy w moim życiu, a przez dziewiętnaście lat trochę dziewczym sobie nazbierałem. Trudno powiedzieć, która co we mnie widziała. Jedne pewnie krótkie, blond włosy, drugie dobrą budowę ciała, a trzecie charakter. To co ja widziałem w Suzy. Jedyną moją większą wadą w wyglądzie jest ośmiocentymetrowa blizna przecinająca w pół lewe oko. Co dziś pamiętam, jak ukradłem dilerowi paczkę sterydów, co z tą blizną ma wiele wspólnego, heh. Wracając do tematu, kochaliśmy się ze sobą... może dwadzieścia, trzydzieści minut? Potem musieliśmy przewietrzyć pokój, wszędzie pachniało spermą. Potem zbliżyliśmy się do siebie raz drugi. Tym razem seks trwał o wiele dłużej, trudno jednak rzec ile, nie pamiętam. W czasie, kiedy ujeżdżała mnie piszcząc i krzycząc, coś uderzyło w okno, rozbijając szybę. Naprawdę nie zdążyłem obrócić o trzy stopnie głowy, gdy na moich oczach z rozerwanego ucha Suzy wystrzelił strumień krwi, po części na moje białe ubrania. Ona spadła ze mnie na zimną podłogę. Nie rozumiałem, co się kurwa odjebało. Byłem w szoku, nie mogłem nawet wstać. Motywacją do podniesienia się był kolejny huk spowodowany wystrzałem z Beretty 50. Cal. Tym razem do moich otwartych ze zdziwienia ust zleciał kawałek sufity, a w powietrzu uniósł się kurz. Było wszystko jasne, snajper. Gówno obchodziło mnie dlaczego zabił moją narzeczoną, obchodziła mnie jedynie zemsta. Nie miałbym czasu nawet założyć spodni, strzelec przez lunetę wciąż obserwował mój pokój. Do dziś nie wiem o co chodziło, pewnie jakieś porachunki mojego ojca, w końcu od lat handlował z mafią. I chyba podczas ostatniej transakcji coś poszło nie tak. Jeśli jeszcze nie dorwali mojego ojca, to pewnie za chwilę to zrobią. Muszę go ostrzec. Tylko, kurwa, co pierwsze!?! Telefon zostawiłem na stole w kuchni. Muszę po niego zejść, myślę. Po kilku sekundach przygotowań z gołym pindolem, całkowicie nagi, zeskoczyłem z łóżka jak Małysz ze skoczni i wybiegłem z pokoju, Suzy i tak już nie żyła. Dalej byłem w niemałym szoku, lecz nie mogłem odpuścić. Mój ojciec w szafie swojej sypialni chował Glocka-17, na wypadek włamania. Posiadał go legalnie, czas oficjalnie było go użyć. Na szczęście nie musiałem schodzić na pierwsze piętro, potem parter. Zmierzyłem biegiem w prawą stronę. Mój sterczący kutas trochę mi przeszkadzał, jednak nie to najważniejsze. Dotarłem szybko. Otwarłem szklaną garderobę, jest! Małe, czarne pudełko. Otworzyłem. Ciemny jak noc gnat czekał na użycie od roku. Chwyciłem go. Właściwie to miałem wtedy broń czwarty raz, trochę umiałem strzelać po treningach ojca. Obejrzałem go dokładnie, przeładowałem, niestety tylko jeden magazynek, już załadowany. Wyszedłem z sypialni. Snajper z pewnością szukał nowej pozycji do oddania strzału, ja natomiast całkowicie bezpieczny, jak myślałem, zbiegałem po kolejnych, zakręconych schodach. Już na pierwszym piętrze, przy końcówce schodów, wpadłem prosto w ramiona ubranego w czarny garnitur i cylinder mafiosa. W lewej dłoni zaciskał nóż, na twarzy miał uśmiech. Pchnął mnie na ścianę. Nie miałem czasu czekać. Bez celowania, na oślep, wystrzeliłem dziewiętnastomilimetrowy pocisk. Elegancko ubrany trzydziestolatek, trzymając się za zakrwawioną szyję, osunął się na podłogę. Oczy miał szeroko otwarte, wniosek nasuwał się sam, zdechł. Musiało ich być w takim razie więcej. W głowie słyszałem wiele kroków, trudno powiedzieć które były naprawdę, a które w mojej głowie. Musiałem uciec z willi i dorwać snajpera. Nie wiedziałem nawet skąd tem strzela, lecz łatwo będzie się dowiedzieć. Zbiegłem na parter, w sumie to zeskoczyłem. Widząc dwóch kręcących się gangsterów, ukryłem się pod stołem w kuchni, na nim był telefon. Idioci mnie nie zauważyli, wchodząc do pomieszczenia, widziałem ich nogi w czarnych spodniach od garnituru. Wiedząc, że pewnie wezmą włączony telefon, wybiegłem jak strzała spod mebla. Wycelofałem pistolet ku jednemu z morderców, bo tak mogę ich nazwać. Pociągnąłem z całej siły za spust, mimo że wiedziałem jak naciskać deliketnie. Cel upadł z rozerwanym barkiem na stół, krew ciekła na ziemię, nie był w stanie nic zrobić. Drugi właśnie dobył broni. Złota kula z Peacemakera przeleciała mi na głową, trafiła w szafkę. Punkt dla mnie. Ponownie strzeliłem, tym razem delikatniej. Mafioso osunął się z nóg, czerwona ciecz uwalniała się z dziury na środku czoła. Udało się. Zapominając o komórce, wybiegłem z dwupiętrowej willi. Dostrzegłem odbijający się blask szkiełka. Snajper uciekał. Wsiadł do samochodu, wrzucając karabin na tylne siedzenia.

- A to skurwysyn! - krzyknąłem.

Wybiegłem na ulicę. Jak w GTA zawinąłem pierwszy lepszy samochód, wyrzucając kierowcę ze środka i uderzając rękojeścią Glocka w skroń. Straciłem w ten sposób kilka sekund. Bardzo szybko na liczniku czerwona kreska wskazywała liczbę sto osiemdziesiąt. Miałem już kontakt wzrokowy z czarnym Audi A4. Nie miałem wyboru. Nie zabiłbym go. Koleś musiał być doświadczony, nie chciałem ryzykować. Rozpędzając się do dwustu kilometrów na godzinę, zajechał mu drogę. Gość nie zamierzał się zatrzymywać. Wysiadłem i uniosłem pistolet. Ostatni nabój skierowałem w jadącą obok cysternę z paliwem. Po wybuchu, Audica wylądowała płonąca trzysta metrów dalej...

 

Teraz jak o tym myślę, nie było tak źle. Douczyłem się strzelać, a mój ojciec przeżył. Nikt go nie ścigał. Okazało się, że to mój sen, a snajperem w nim występującym był mój wujek. Dziwne, bo jak się obudziłem to byłem dziesięć lat młodszy, ale ojciec obiecał porozmawiać z wujkiem i powiedział, że być może to jakaś przepowiednia, a on zamierza zapobiec tragedii. Wujek jednak chyba wyprowadził się z miasta, ponieważ od kilku lat nikt go nie widział, ciekawe gdzie teraz jest.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Okropny 14.02.2017
    Okej, to teraz pisz więcej i więcej i więcej
  • Setra 14.02.2017
    Szczęka opada :O Jezuuu, świetne, 5 ;)
  • katharina182 14.02.2017
    Udany tekst. Bardzo mi się podobało. 5
  • Prześladowca 14.02.2017
    Dzięki Wam :)
  • Świetne! Naprawdę super. Tekst jest bardzo dobry. 5
  • Prześladowca 14.02.2017
    Thx
  • O-Ren Ishii 15.02.2017
    Dziwne. Pomysł oryginalny. Ale jakieś takie dziwne to wszystko, czasami trudno się polapac, 4 dam
  • Anonim 17.02.2017
    przepraszam, czy to dział z horrorami?
  • zuyy 18.02.2017
    Człowieku.

    Po pierwsze, to nie horror. To bardziej komediorror.
    Po drugie, to jest chore, aczkolwiek mi się chore teksty podobają. 4

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania