Otwarty świat - 1 - Wstęp

Cześć, jest to moje pierwsze opowiadanie i każda konstruktywna krytyka jest mile widziana. Miłego czytania, chociaż błędów może być sporo...

 

Świat w którym będzie rozgrywała się ta opowieść jest przesiąknięty magią. Od niepamiętnych czasów szlachetni czarodzieje toczyli wojny z siłami ciemności. Narażając swoje życie dla prostego ludu. Nie możemy jasno określić czym były i dalej są siły ciemności, ponieważ jest ich wiele a każda z nich charakteryzuję się czymś innym. Rzeczą dla nich wspólną jest jakaś niewytłumaczalna żądza krwi i nienawiść którą pałają do naszego gatunku. Co warto wspomnieć, również one toczą między sobą bitwy, jednak kiedy w pobliżu znajdują się chociaż jeden człowiek, ich podświadomość każę im nas zabijać.

Pierwsze dokumenty upamiętniające stare czasy i pierwsze wojny ze złem, które odnaleziono, były zapisane w pierwotnym języku którym posługiwali się przodkowie naszych przodków. Opisują one to jak ludzkość dopiero odkrywała magię i jak samo wydobycie energii duszy udawało się nie licznym. Teraz jest ich oczywiście o wiele więcej, poprzez wieki odkryliśmy metody które pomagają nam w zidentyfikowaniu potencjału magicznego danej osoby. Sama nauka o sztuce magicznej weszła w kanon systemu edukacji. Wracając do zamierzchłych czasów, wtedy czarami zajmowały się jedynie osoby wybitnie utalentowane, byli to ludzie którzy tak naprawdę sami nauczyli się tej dziedziny, sami odkrywali i wymyślali nowe zaklęcia. Z tego co wiadomo niektórzy z nich nad swoją mocą nie panowali przez co dochodziło do nie porozumiem. Proszę sobie wyobrazić że pewnego dnia sam Arcymag wiatru śp. Luthius kiedy to był na początku swojej drogi, ćwicząc najzwyklejsze podnoszenie głazu siłą wiatru rozpętał średniej wielkości tornado którego nie umiał kontrolować. Najzabawniejsze w tej historii jest to że tornado doszło do jednej z okolicznych wiosek i tam wciągnęło krowę biednemu wieśniakowi. Który to później pojechał do miasta z roszczeniami i tam burmistrz starał się go przekonać że ostatnio pogoda bywa chwiejna i on nic z tym nie może zrobić. Złość chłopa na nic się zdała bo i tak do domu wracał z niczym ale od tego momentu urzędnicy zaczęli przykładać większą wagę do zapisów na co czarodziej może sobie pozwolić, a na co nie. Oczywiście kruczki prawne były tylko podpuchą bo mag jako tarcza danego regionu musiał gdzieś praktykować czary, ale w momentach kiedy rozjuszony chłop przychodził na skargę został zapewniany że taka sytuacja się już nigdy nie powtórzy i czarodziej który dokonał danego czynu poniesie konsekwencje.

Właśnie przechodząc do wieśniaków porównując ich sytuacje teraz do kiedyś, ich sytuacja jakoś drastycznie się nie zmieniła, no może oprócz kilku rzeczy. Kiedyś to taki biedny wieśniak nie posiadając żadnego maga w swoim regionie był skazany na siebie, więc chcąc nie chcąc musiał nauczyć się posługiwać mieczem i tarczą. Szło im to raczej miernie i perspektyw taki wieśniak na przeżycie nie miał jakiś dużych ale niektórym się to nawet udawało. Stąd teraz mamy zakon uświęconych rycerzy. Wyłonili się właśnie z tych prostych wieśniaków, kiedy to podczas wojny jeden czy dwóch magów na całą hordę demonów nie starczało.

Do wsi poza patronatem miast był wysyłany posłaniec. Zajeżdżał, zazwyczaj pod karczmę albo co tam w tej wsi mieli i ogłaszał że oto możnowładca takiego i takiego regionu zarządza nabór do wojska jako wsparcie takiego a takiego Arcymaga. Takie nabory zawsze cieszyły się dużym zainteresowaniem wśród chłopów. O ile przeżyli bitwę, to w podziękowaniu za służbę mogli liczyć na przeniesienie do miasta wraz z rodziną i tam wieść spokojne życie. Oczywiście chłop ze zwykłego żołnierza dostawał awans na gwardzistę i w czasach pokoju strzegł handlarzy przed rabusiami oraz ogólnego porządku prawa.

Kolejnymi stopniami kariery takiego wieśniaka był awans na starszego gwardzistę. Starszymi gwardzistami zazwyczaj zostawali ludzie starsi i spełnieni zawodowo, bez dalszych ambicji. Byli to po prostu gwardziści którzy do końca kariery zawodowej pozostawali żyć za murami i zajmować się sprawami niewielkiego kalibru, jak wspomniane wcześniej kradzieże czy dobre przestępstwa. Dostawali niewielką podwyżkę i małą dawkę władzy. Zazwyczaj nad dwoma do pięciu mniej doświadczonymi kolegami . Kwitł sobie tak za murami i śmierdział, zazwyczaj popijając gorzałę. Jeśli jednak miał któryś większe ambicje miał szanse stać się rycerzem, mógł wyruszać na niebezpieczne misje lub uczestniczyć w bitwach w innym regionie. Jeśli akurat jego miastu nic nie groziło. Zazwyczaj na tą drugą opcję decydowali się ludzie młodzi i pełni werwy. Jednak jesteśmy w stanie sobie to wyobrazić jak to w prawdziwym świecie wyglądało ponieważ większość śmiałków powiedzmy sobie wprost była mięsem armatnim i ginęła będąc rozszarpywanym przez bestie lub inne tego typu dziwactwa. Więc załóżmy że naszemu małemu bohaterowi udało się przeżyć przez jedną misję albo przez drugą, wtedy był już zauważany przez kapitana drużyny i w odpowiednim czasie mógł uzyskać promocje. Jego życie w tym momencie zmieniało się diametralnie ponieważ oprócz wielkiej ilości pieniędzy jaką mu oferowano za jego zasługi jako rycerz. Zostawał również przeniesiony w głąb miasta do bogatszej dzielnicy oraz otrzymywał edukację.

Tutaj może rodzić się nam pytanie kim ten kapitan był i co było trzeba zrobić żeby nim zostać? A więc już wam tłumaczę wszakże zbliżamy się do końca tej hierarchii. Taki kapitan nie dość że był już doświadczonym rycerzem i miał pod sobą drużynę, potrafił również używać podstawowych zaklęć jak np. wygenerowanie pola ochronnego dookoła siebie lub stworzyć mniejszą kulę ognia i nią rzucić w dobrym kierunku. Nie umywał się nawet do magów czy arcymagów ale jak na tamte czasy większość społeczeństwa mogła mu lizać pięty. Kontynuując chyba najprostszym sposobem na zostanie kapitanem była śmierć aktualnego kapitana i posiadanie na tyle dużego szczęścia żeby twoja kompania cię wybrała. Jednak kapitan tak łatwo nie ginął, zazwyczaj jak już to albo ginęli z nim wszyscy albo przez błąd innego rycerza, bo wiedzcie że każda osoba z niższym stopniem była zobowiązana bronić tej z wyższym wraz z oddaniem za nią życia. Kolejnym sposobem było zasłużenie się w walce, to znaczy zabicie potwora, najlepiej ratując przy tym drużynę, zabicie dużego i bardzo groźnego potwora lub zabicie dużej ilości potworów. Oczywiście tylko sobie żartuję bo awanse na kapitanów były przyznawane na bardzo nie jasnych zasadach i zależały od interpretacji danego zdarzenia. Następnym sposobem była potrzeba powołania kolejnego kapitana ponieważ ilość mięsa armatniego… znaczy śmiałków przybierała niebotyczną ilość i potrzebny był dowódca. Jak sami możecie zauważyć trudne było to przebicie się na szczyt drabiny. Ostatnim stanowiskiem jaki można było osiągnąć w armii nie posiadając niesamowitych zdolności magicznych był uświęcony rycerz. Był to kapitan kapitanów a podczas bitew poruszał się w pobliżu Arcymaga. Często Arcymagowie wraz z Uświęconymi Rycerzami byli przyjaciółmi. Było to bardzo pomocne podczas bitew i przynosiło lepsze rezultaty niż dwóch skłóconych i naburmuszonych szlachciców.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Zaciekawiony 03.06.2020
    Bardzo klasyczne, jak ze starej fantastyki. Nie wiem czy streszczanie wszystkiego o danym świecie na początku w długim kawałku tekstu bez akcji to dobra forma. Jeśli wstęp będzie się jeszcze ciągnął, czytelnik może się zanudzić.

    Z błędów - oczywiście brakujące przecinki, nadmiar ogonków, błędne pisanie "nie" z wyrazami itp.

    "Świat[,] w którym będzie rozgrywała się ta opowieść[,] jest przesiąknięty magią."

    "charakteryzuję się czymś innym" - ty się charakteryzujesz? Niepotrzebny ogonek

    "każę im nas zabijać" - ty każesz? E zamiast Ę

    "ludzkość dopiero odkrywała magię i jak samo wydobycie energii duszy udawało się nie licznym. Teraz jest ich oczywiście o wiele więcej" - ich, czyli kogo? Zabrakło podmiotu, zgaduję że chodzi o "nielicznych którym się udawało" ale to trochę rozciągnięte pojęcie.

    "dochodziło do nie porozumiem" - też nie rozumiem, chodziło o nieporozumienia?

    "Proszę sobie wyobrazić[,] że pewnego dnia sam Arcymag wiatru śp. Luthius[,] kiedy to był na początku swojej drogi, ćwicząc najzwyklejsze podnoszenie głazu siłą wiatru rozpętał średniej wielkości tornado[,] którego nie umiał kontrolować."

    Jest tego sporo.
  • n1h1l 03.06.2020
    Dzięki za komentarz. No spodziewałem się szczerze, że tak to będzie wyglądało. Co mogę więcej powiedzieć, zabieram się do nauki podstaw.
  • Rafał Łoboda 03.06.2020
    Zadam tylko z pozoru złośliwe pytanie. To ma być docelowo proza czy wstęp do gry rpg?
  • n1h1l 03.06.2020
    Chciałem zobaczyć czy coś co "wymyślę" będzie w stanie zaciekawić ludzi. Jeśli chodzi o cel to chciałbym nauczyć się pisać ale kiedyś może faktycznie posłużyć jako wstęp do rpga ;D
  • Rafał Łoboda 03.06.2020
    n1h1l
    Świat w którym będzie rozgrywała się ta opowieść jest przesiąknięty magią.
    Nie możemy jasno określić czym były i dalej są siły ciemności, ponieważ jest ich wiele a każda z nich charakteryzuję się czymś innym
    Co warto wspomnieć, również one toczą między sobą bitwy, jednak kiedy w pobliżu znajdują się chociaż jeden człowiek, ich podświadomość każę im nas zabijać.

    Każde z tych zdań, a nie wypisywałem wszystkich ma problem z narracją (O innych błędach nie wspomnę). Kto jest narratorem tej powieści? Bo nie mogę go zupełnie ustalić.

    Od niepamiętnych czasów szlachetni czarodzieje toczyli wojny z siłami ciemności.
    Szczerze mówiąc, to okrutnie sztampowe.

    Tekst jest napisany dziwnie i chaotycznie. Opisujesz historię świata, by zaraz wtrącić jaką anegdotę o magu i tornadzie, a potem wymogi i opis dotyczący rycerzy. Piszesz opowiadanie to pisz opowiadanie, a nie streszczaj nam uniwersum. Po co? Na co? Ważny jest bohater i fabuła. Opis świata nie bardzo. Nie oszukujmy się, ze z tego, co tu pokazałeś wychodzi standardowy do bólu świat fantasy. Nic złego na początek, ale nie ma sensu tego opisywać, bo każdy (niestety) wie, z czym ma do czynienia.
    Pozdrawiam
  • n1h1l 03.06.2020
    Rafał Łoboda Woo, no dobra. Dzięki za szczerą odpowiedź, kolejny tekst będzie miał już bohatera i fabułę.
  • Zaciekawiony 03.06.2020
    n1h1l
    Ewentualnie coś takiego może być przydatne:
    http://www.opowi.pl/kraina-ta-byla-tak-wielka-ze-zabraklo-mi-a37645/
  • n1h1l 04.06.2020
    Zaciekawiony Hahaha normalnie jakby widział siebie. Jeśli znasz więcej tego typu poradników, bardzo chętnie przyjmę ;D
  • Clariosis 09.06.2020
    Witaj. :)
    Że to Twoje pierwsze opowiadanie, od razu podeszłam do tego na zasadzie "taryfy ulgowej", gdzie jestem w stanie wybaczyć doprawdy wiele błędów.
    I muszę powiedzieć, że jak na pierwszy raz to nie jest aż tak źle. Nie jest dobrze, ale nie jest to tekst który nadaje się zupełnie do kosza - widać, że mimo wszystko został włożony wysiłek w napisanie tego wstępu, więc tak naprawdę mamy do czynienia z surową bazą, na której dobrze jest pracować, nanosząc np. poprawki. Kiedy zaczynasz pisać, to wiadomo, że jeszcze do końca nie czujesz, jak to powinno się robić - to nic złego.
    Tutaj wolałeś zrobić na zasadzie "od razu wyleję wszystko, by było wiadomo" - nie jest to zbyt dobry sposób na wprowadzenie, ale jak na spróbowanie w sam raz. Niestety, że jest tego dużo i bez konkretnych przykładów, nie zapadło mi to za bardzo w pamięć. Dlatego świat najlepiej jest budować stopniowo, a jego elementy nakładać z czasem - a tu spotka się jakąś rasę, a tu coś się stanie, etc, etc. :) Wtedy czytelnik łączy punkt a z punktem b, a jeszcze jak jest jakaś ważna akcja, postać, to lepiej zapamiętuje.
    Nawet jeżeli nie jest teraz idealnie, to radze, byś kontynuował pisanie tej historii.Może być, mimo niedociągnięć, bardzo fajna, a z czasem możesz zacząć wyciągać wnioski - poczujesz, że lepiej jest opisywać tak a tak, wprowadzić jednak inaczej, etc. Jeżeli wrzucisz kolejną cześć to z chęcią przeczytam. :)
    Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania