Ponad prawem, rozdział 1

Ostrzegam o dużej ilości przekleństw w historii. Główna bohaterka była wzorowana na mojej znajomej, więc... temperament też ma po niej. Mam nadzieję, że się spodoba :)

 

 

 

W klubie panował pół mrok, a żwawa muzyka brzmiała mi w uszach. Pachniało potem, alkoholem i dymem papierosowym, co sprawiało, że miała mdłości. Spoceni ludzie ocierali się o siebie, w czymś co przypominało erotyczny taniec. Przy srebrnym barze stał młody chłopak i nalewał drinki, jedyna rzecz, która jeszcze utrzymywała mnie w tym miejscu. Co jakiś czas zarywał do mnie któryś z zebranych tu panów, licząc na przygodę na jedną noc, ale grzecznie im odmawiałam. Szczerze muszę przyznać, że byłam na to za wielką cnotką. Tak więc, gdy dokończyłam mojego już trzeciego, mocnego (co jak co, ale do alkoholi to ja głowę miałam) drinka, znów zaczęłam zadawać sobie pytanie: Co ja tu do cholery robię? I znów dostałam odpowiedź, ale tym razem szybciej niż się spodziewałam.

- Lus!- krzyknęła mi moja urocza przyjaciółeczka do ucha, by przekrzyczeć muzykę

Odwróciłam się do niej i zmierzyłam ją krytycznym wzrokiem, co robiłam zawsze, więc nie wyglądała na zdziwioną. No cóż... przyszedł czas opisać tą wariatkę.

Jane Joins była moją przyjaciółką z którą dane było mi pracować w firmie. Znałyśmy się od czterech lat, lecz nie od razu przypadłyśmy sobie do gustu. Jane była starsza ode mnie o rok, ale mniej rozważna. Miała kręcone, kruczoczarne (trzeba dodać, że farbowane) włosy lekko za ramiona, zabójcze, szare oczy i gęste rzęsy. Usta miała pełne, a nos wąski. Jej cera była bardzo jasna, więc można było uznać ją za typ ,,Królewny Śnieżki", o ile owa fikcyjna postać była wredną suką. Nie była imponująco wysoka, ale na pewno wyższa ode mnie o jakieś cztery centymetry. Była szczupła i miała imponująco duży biust. W tym momencie miała na sobie (jakże skromną) czarną sukienkę bez ramiączek, ledwie sięgająca jej za tyłek i jakże wysokie szpilki na platformie, również czarne. Ponieważ był czerwiec nie zawracała sobie głowy okryciem, co nie było rozsądne, patrząc na to, że była już pierwsza w nocy.

- Co znowu, Jane?- spytałam, przekrzykując muzykę

- Weź kurwa podnieś tą swoją dupcie i zacznij tańczyć, czy coś, a nie zalewasz się w trupa!- wrzasnęła, a mnie przeszły dreszcze

Kochana Jane (wyczujcie ten sarkazm) zawsze była szczere i nie owijała w bawełnę.

- Jak masz zamiar się pieprzyć to leć, ja wolę się uwalić!- odparłam i poprosiłam barmana o jeszcze raz to samo

Spojrzała na mnie sceptycznie.

- Lucy, Lucy, Lucy... Masz rację, idę się pieprzyć- odparła, a później się roześmiała- Nie, nie idę. Żart... Wiesz co? Jak chcesz to się uwalaj dalej. Ja idę na podryw!

Mruknęłam coś ,co i ja nie do końca zrozumiałam, a wredna brunetka odeszła w tłum. Znów zostałam ja i mój pyszny drink, którego zaczęłam konsumować. Obok mnie zwolnił się stołek, na który padła moja druga przyjaciółka i jednocześnie sąsiadka Louisa Evertown.

Lou była wysoką i szczupłą sekretarką, o szaro-zielonych oczach. Jej włosy były ciemnobrązowe i proste, sięgały jej do ramion. No cóż, tylko ja byłam pasjonatką długich włosów. Ona również miała jasną cerę , a jej usta (w przeciwieństwie do Jane) były wąskie. Jej nos był lekko zadarty do góry, a rysy twarzy łagodne. Na swoje ciało założyła skórzaną, czarną spódniczkę (dodajmy, że kusą) i różowy top. Szpilki miała tego samego koloru, a kopertówka była błyszcząca i czarna. Miała trochę nieobecne spojrzenie, więc doszłam do wniosku, że wypiła więcej niż ja.

Zamówiła sobie drinka i wyszczerzyła się do mnie w troszkę irytujący sposób, dając mi pewność, że się urżnęła.

- Znowu siedzisz i pijesz? Po co ty przychodzisz do klubu?- spytała i oblizała spierzchnięte wargi

- Bo Jane mi kazała? Tak się najebałaś, że nie pamiętasz?- warknęłam i jednym haustem dokończyłam drinka, zamawiając od razu to samo

Co jak co, ale alkoholi nie mieszam. Lou uśmiechnęła się i napiła się swojej czystej, a następnie omiotła sale spojrzeniem.

- Jest piątek... Właściwie sobota. Napij się, zabaw. ZABAW. Wiesz co to zabawa, Lucy?

- Tak, moim towarzyszem zabaw jest alkohol, Louise- powiedziałam złośliwie

Lou zgromiła mnie wzrokiem. Nie cierpiała swojego imienia, a jeszcze bardziej nazwiska. Zresztą co tu się dziwić. Louise Evertown. Jak to brzmi? No, ale ja nazywam się Lucy Leman, więc nic nie mówię.

- Wiesz, jakie mam podejście do facetów, którzy szukają laski, aby ją tylko bzyknąć, prawda? A tu są tylko tacy- powiedziałam i znów wzięłam łyk drinka

- Ale z ciebie cnotka- zakpiła, a później odrzuciła włosy na bok

Oho... Zaczyna się. Lou reaguje tak tylko wtedy, gdy wypatrzy przystojniaka.

- Kto tym razem?- spytałam drwiąco

Ach, moja kochana Louise. Nie może żyć bez facetów. Szkoda tylko, że gustuje w typowych badboy'ach z którymi nie ma szans na prawdziwy związek.

- Wysoki, ciemne włosy, po prostu pycha- powiedziała i oblizała wargę, jakby zobaczyła wyjątkowo apetycznie wyglądające ciastko

Trzymając szklankę w dłoni odwróciłam się w stronę w którą patrzyła i zamarłam. Gość... Owszem, przystojny. Wysoki, dobrze zbudowany, ciemne włosy. Opiera się niedbale o ścianę przy wyjściu. Tyle na pierwszy rzut oka, gdy stoi w odległości dziesięciu metrów ode mnie. Wygląda na niebezpiecznego, a ja nie szukam kłopotów. Co oczywiście nie oznacza, że one nie znajdują mnie. W ręce ma papierosa, wygląda jakby na kogoś czekał. No i oprócz tego lampi się centralnie na mnie. Aż zadrżałam na całej skórze. Równie przyjemne co wizyta u dentysty... Co mi przypomina, że czas na wizytę kontrolną.

- Kurwa, Lus. On gapi się na ciebie- powiedziała z żalem, ale i podekscytowaniem- Nie mam szansy. Ty za to tak.

- Pierdol się, Louise!- warknęłam

- Nie mam z kim- zakpiła, a później znów zerknęła na pana Mrocznego i Posępnego- Ale ty chyba tak. Gość ma na ciebie ochotę.

- Sprawdzałaś?- zaszczebiotałam słodko, a później zganiłam ją wzrokiem- Czytaj z moich ust. Ja. Na. Niego. Nie. - późnej wstałam ze stołka i dopiłam drinka- Pij, bzykaj się, rób co chcesz. Ja napiłam się wystarczająco, wracam do domu.

- Lucy, no coś ty!- sprzeciwiła się- Zostań jeszcze.

- Nie, mam jutro to głupie spotkanie, muszę być przytomna, a poza tym chce zapalić i wziąć w domu kąpiel- odpowiadam i całuje ją w pliczek

Ta wywraca oczami i macha mi na pożegnanie, a następnie rusza na podbój.

Następne częściPonad prawem, rozdział 2

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • NataliaO 24.10.2014
    bardzo lekko mi się czytało, treść dobra i ciekawa; i będę czekać na dalszą część 5daje:)
  • wolfie 24.10.2014
    Gdzieniegdzie brakuje znaków interpunkcyjnych, zdarzają Ci się też literowki. Osobiście nie jestem za tym, by używać przekleństw w opowiadaniach, ale myślę że tutaj podkreslily one "charakter" Twojej opowieści. Ode mnie masz 3 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania