Poprzednie częściPonad prawem, rozdział 1

Ponad prawem, rozdział 2

Ostrzegam o dużej ilości przekleństw w historii. Główna bohaterka była wzorowana na mojej znajomej, więc... temperament też ma po niej. Mam nadzieję, że się spodoba :)

 

Przeciskam się między spocotymi ludźmi, trafiajac na coraz młodszych. Kto ich tu w ogóle wpuścił? Dziękuję Bogu, że nie przewróciłam się na szpilkach (pomysłe Jane, w końcu to ona mnie tak nienawidzi) i podchodze do wyjścia. Przechodzę obok Mrocznego i Posępnego, a on nadal mi się przygląda, co mnie nie zwykle irytuje. On się kurwa nawet nie ukrywa z tym! Kiedy jego spojrzenie zjeżdża na mój biust nie wytrzymuje i zgrzytając zębami ( dentystka mnie zabije) zatrzymuję się i obrzucam go morderczym spojrzneiem w stylu Lucy. Jak to je kiedyś określiła Lou... Ach, tak: ,,Gdyby spojrzenia Lucy mogły zabijać, ludzkość stałaby się gatunkiem wymarłym od jednego z nich".

Każdy ma jakąś zdolność.

Wracajac do tematu... Staję przy gościu i pstrykam mu palcami przed nosem.

- Twarz to ja mam tutaj, kurwa, wiesz?- pytam- Radzę zapamiętać na przyszłość, cwelu!

Na jego twarzy występuje irytująco, szyderczy uśmiech, kiedy wreszcie przeniosi spojrzenie na moja twarz.

- Może grzeczniej, mała?- pyta, najwyraźniej oczekując mojej odpowiedzi

- To gap się dziewczynie w twarz, nie w biust. Taka przyjacielska rada- kpie- Może wtedy jakąś wyrwiesz, choć z taką buźką jak twoja to wątpie- dodaje słodko

Następnie upajając się miną faceta, pcham drzwi i wychodzę z dusznego kluby na chłodne, nocne powierzchnie. Odchodze parę metrów dalej i opieram się o ścianę budynku, wyjmując telefon. Pierwsza czterdzieści dwie. Piękna godzina, Lucy Leman. Nie ma co! Wybieram numer i czekam, czekam i czekam.

- Super Taxi, zawieziemy cię na miejsce w super czasie- zgłasza się męski głos przy telefonie

Wywracam oczami na ten żałosny tekst i zamawiam taksówkę pod klub. Nie mam najmniejszego zamiaru wracać na piechotę w noc, wiedząc, że to Nowy York, a gwałcicieli tu nie brakuje. Nie ma głupich! Nie będę jak tam małolata z durnych książek. Nie lubie kłopotów, jasne? Mam nadzieję, że się dobrze zrozumieliśmy!

Rozłączam się, a następnie wyjmuje z torebki papierosy i zapalniczkę. Zapalam mojego długiego, cienkiego ,,Malboro" i wciągam dym do ust. Nie jestem nałogową palaczką, czy coś w tym stylu. Palę dla przyjemności, nie bo muszę . Jeden papieros dziennie całkwicie mi wystarcza. Dwa przy stresującym dniu. Zdażają się tyodnie, że nie palę wcale. Teraz zapaliłam z irytacji na tego gościa i z nudów, podczas czekania na moją szanowną taksówkę.

Mając czas opowiem coś więcej o sobie, choć nie lubię rozpamiętywać przeszłosci. Za wiele złego mnie spotkało.

No więc ja, mała Lucy Leman, pochodzę z jakże pięknego i słonecznego stanu Kalifornia. Mam mamę, tatę, brata... Nawet dwóch. Moja matka z zawodu jest zajebistą prawniczką, któa wygrywa wszystkie procesy. Tak, przedstawiam oto (proszę o aplauz) Antoniette Leman, piećdźsięcioośmioletnią, zapalonną prawniczkę z nienagannym (farbowanym) kasztanowym kolorem na włosach i przenikliwymi, tak mnie wkurwiającymi, kawowymi oczami. Brawa!

Mój tata jest ( właściwie był ) jakimś zakichanym biznesmenem i nazywa, poprawka nazywał, się (nie śmiejcie się bardzo) Roman Leman. Ta... Nie żyje od czterech lat, dostał kulkę. Nie pytajcie za co i od kogo, bo nie mam zielonego pojęcia. W każdym razie nie płacze za nim bardzo.

Mój najstarszy brat nazywa się Richard Leman i teraz kończy trzydzieści pięć lat. W moich stronach słynie za wielkie ciacho, a jest wolny, więc... Wszystkie zainteresowanie panie zapraszam bardzo, numer podam emeilem.

Mam też drugiego starszego brata Christophera, który ma trzydzieści trzy lata. Obaj prowadzą firmę po ojcu. Tak więc mam dwóch starszych braci, żadnej siostry i moi bracia to nadopiekuńcze dupki!

Można powiedzieć, że wyjechałam, powiadamiając ich grzecznie ( wyczujcie ten sarkazm), do Nowego Yorku już cztery lata temu. Po śmierci ojca. Tu skończyłam studia z ekonomi i zarządzania i tu pracuję.

Tak więc powitajcie mnie, dwudziestosiedmioletnią asystentkę pana dyrektora, Lucy Joan Leman. Czas na opis mojego wyglądu, wiem, że tylko na to czekaliście.

Jestem niska, mam zaledwie sto sześdziesiąt pięć centymetrów wzrostu, a przy tym jestem bardzo szczupła. Mam talie osy i drobną budowę. Cała jestem drobna, bracia mówili do mnie przez jakiś czas ,,okruszek", dopóki się nie okazało, że ten ,,okruszek" ma całkiem niezłego prawego sierpowego. Moja twarz jest owalna, mam wyraźne kości policzkowe i dziewczęce rysy twarzy. Mój nos jest smukły, lekko zadarty do góry, a uste pełne, ponętne i wiecznie malinowe, przez co mogę zaoszczędzić na szmince. Moja cera jest brzoskwiniowa i nieskazitelna, czoło gładkie. Moja matka mówiła, że wyglądam jak porcelanowa laleczka i naprawdę mnie tak traktowała. W końcu porcelanowe laleczki nie potrzebują matczynej miłości, więc mama takiej laleczki może skupić się na pracy, prawda? Nie, ja potrzebowałam miłości, mimo, że wygladam jak taką laleczką. Grrr... Nie ważne, wróćmu do tematu. Moje oczy są duże, po mamie mają kolor kawy, tyle, że moje są poważniejsze i jeszcze bardziej przenikliwe i bystre. Otacza je wachlarz ciemnych, gęstych i długich rzęs, które wręcz ubóstwiam. Jak przystało na ,,gorącą laskę z Kaliforni" mam jasne włosy. Konkretnie są złocistego blondu. Są mocno falowane, jakbym dopiero co nawinęła ja na lokówkę, gęste i miękkie oraz puszyste, sięgają mi do pasa. Zapomniałam dodać, że żyją własnym życiem, nie sposób ich ujarzmić. Mam raczej pełne piers, choć nie są takich rozmiarów jak u Jane. Za to mogę pochwalić się nogami. Są długie i zgrabne. Uchodzę raczej za osobę piękną, tak przynajmniej wiele razy słyszałam. No i za zimną sukę.

Jak to się mówi.... Bez kija nie podchodź.

No cóż... Lucy do usług.

Jeśli chodzi o ubranie, to ubóstwiam wręcz ubierać się elegancko, choć niekoniecznie w sukienki. Nawet na imprezę poszłam w spodniach. Co prawda skórzanych i czarnych, ale spodniach. Prócz nich mam na sobie czarną, całą błyszczącą bluzkę bez ramion i (tak dla kontrastu) krwistoczerwone szpilki, w których ledwo co chodzę. Pozdrawaiam Jane. Moja kopertówka jest tego samego koloru co buty, ale skórzana kurtka jest czarna. Moje pięne wargi są jednak krwistoczerwone, a makijaż ciemny, jak przystało na imprezę.

Zerknęłam na godzinę. Boże, w tym mieście chyba jest jedna takksówka na stu mieszkańców! Wypaliłam całego papierosa, a niedopałek upuściłam na ziemię, nie zawracajac sobie głowy gaszeniem go. Pożar nie wybuchnie, bo niby z czego? Zresztą patrząc po niebie zaraz będzie padać. Mam nadzieję, że najpierw znajdę się w domu. No tak, o ile ta taksówka w końcu przyjedzie.

A później zdażyło się coś czego nie cierpię!

Usłyszałam czyjś urywany szloch. Przez chwilę zmaierzałam go zignorować. W końcu czy nie mam dość własnych problemów, na czele z mało punktualnym taksówkarzem? Opanowałam się jednak i jak na grzecznego obywatela przystało (głupia) poszłam w stronę miejsc skąd dochodził łkanie i (głupio) weszłam w ten (głupi) zaułek. Jeszcze jakieś pytanie odnośnie mojej głupoty?

Nie? Jaka szkoda...

A w zaułku ( jakie to stereotypowe) stoi sobie dwóch napakowanych facetów, a przed nimi klęczy facet i (łkająca, ale też klęcząca) kobieta. Celują (całkiem ładnymi) pistolecikami w ich główki i uśmiechają się głupkowato.

Czy ja już mówiłam, że nie szukam kłopotów?

- Dobra! Nie ma co się patyczkować! Rozpierdolmy łeb tej szmacie, potem temu kutasowi i wracajmy na chatę- powiedział jeden z nich

Ten niższy i dużo mniej umięśniony. Prawdopodobnie po prostu młodszy.

- Nie tak szybko, Alex- powiedział ten drugi ochrypłym, seksownym głosem

Niech go szlag!

Kątem oka dostrzegłam, że pali fajkę. Przez chwilę miałam nieodpartą chęć zapytania go, czy wie co to jest rak płuc, ale odpuściłam sobie. Sama przecież jaram, więc co będę się do innych przypieprzać.

Laska znów załkała, przez co dostała w twarz od tego niższego.

Uderzyłeś kobietę? Brawo! Jesteś pizda, nie facet!

Czy ja wyglądam na anioła stróża, bądź jakiegoś herosa, którego zadaniem jest, pod przykrywką nocy, ratować ludzi? Nie! No właśnie! Więc, gdy chciałam to zignorować, ewentualnie zadzwonić po gliny, nasz drogi pan z lufą przy głowie spojrzał na mnie błagalnie. No i jak tu się nie ugiąć pod takim spojrzeniem, hę? No ni jak,kurwa!

- Na co czekasz? Rozumiem, strach w ich oczach jest fascynujący, ale mamy zadanie. Więc weź swoją dupę do roboty i zmywajmy się stąd, bo jeszcze ktoś tą dziwkę usłyszy!

No i ja cholera jasna nie szukam kłopotów! Haloooo! Boże? Słyszysz mnie? Nie szukam kłopootów!

No jasne, Bóg ma mnie znów gdzieś. Zapamiętać: Chodzić częściej do kościoła.

Bezszelsetnie otwieram swoją mała kopertówkę i wyciągam z niej czarnego MAG 95. Przyznajcie się, tego to się kudre nie spodziewaliście po asystentce , nie? Odblokowuje swój piękny pistolecik i chcąc nie chcąc przeładowóje go. Dwójka facetów zastyga, ale nie odwraca się w moją stronę. A później nagle hop! Jeden strzela dziewczynie w głowe, a drugi gwałtownie odwraca się w moją stronę. Nie wahając się strzelam, a kulka przechodzi przez jego głowę.

No co? On by strzelił we mnie!

Facet pada na ziemię i wtedy drugi facet z niedowierzaniem na niego zerka. I tu jest jego błąd. Sentymentalność i przywiązanie. Widze jak w jego oczach płonie furia, a później chce mnie zastrzelić. I pewnie udałoby mu się to, ale ja go walę kolbą od pistoletu w głowę.

Pomysłowe nie? Cud, że miałam czas dobiegnąć (w tych pierdolonych szpilkach) do niego.

Chyba tak trochę stracił przytomność. Ale żyje. Chyba.

Z niedowierzaniem patrze, że to ten, którego zwymyślałam w klubie. No, no Lucy! Ty to zawsze wiesz kogo zaczepić! Jak nie pieprzony dupek, to jakiś gangster, który żyje i widział twoją twarz. Ho, ho, ho, gratuluje, głupia cipo!

Przestaje podziwiać moje szczęście (czyt. sarkazm) i patrze na miejsce w którym jeszcze przed chwilą klęczał facet. Teraz ładnie sobie zniknął i nawet nie podziękował. Niewdzięcznik!

Dziękuje losowi, że nie ma tu kamer, wychodzę z zaułka, jakby nigdy nic i wsiadam do taksówki, która wreszcie raczyła przyjechać.

Dlaczego kłopoty tak mnie kochają?

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • mariolka 29.10.2014
    Ach, dramatyzm w tym opowiadaniu jak przy obieraniu ziemniaków... Te pościgi, te wybuchy! No i ta niesamowita bohaterka, która, rachu ciachu, rozprawia się z dwoma bandziorami, jednego nawet ogłusza kolbą(!) pistoletu. Zobacz sobie co to jest kolba, a potem zastanów się czy w pistolecie coś takiego występuje. No, pomijając tę niewiedzę, no to gościu na pewno by nie zajarzył, że baba w szpilkach biegnie w jego stronę, i na pewno był tak wstrząśniety śmiercią kolegi, że zamiast ratować dupę, stał i myślał "Kurde, muszę kupę". I po cholerę wcześniej strzelił tamtej babce w łeb? Nie potrafię zrozumieć, o co biegało w tej scenie...
    No i te błędy! Ani razu pewnie nie przeczytałaś tego tekstu przed wrzuceniem na stronkę! Za ten wybryk nie sprecyzuję, jakie błędy popełniasz, bo mi się po prostu nie chce marnować czasu na śmierdzącego lenia.
  • "chłodne, nocne powierzchnie" Kipię z ciekawości, cóż to są owe tajemnicze nocne powierzchnie.

    "Palę dla przyjemności, nie bo muszę ." Jasne jasne, bo uwierzę.

    " drobną budowę. Cała jestem drobna," Ale masło maślane. Czy w zdaniu "mam drobną budowę" nie zawiera się przypadkiem zdanie "cała jestem drobna"? Jaki ma sens wrzucanie do tekstu zdań, które są niepotrzebne?

    Dobra, nie, nie dam rady. Nie znoszę takiego typu bohaterki. Polecam poczytać sobie w Internecie o tzw. "Mary Sue", bo tutaj właśnie jest jej doskonały przykład. Tak piękna, tak cudna, że nie dla niej zniżanie się do poziomu rozmów z jakimiś plebsem, nikt jej nie rozumie (Bóg też), ma głupią rodzinę, w której jest jedynym okazem doskonałości... Sorry, ale taka kreacja bohatera jest jednym z najgorszych możliwych sposóbów.

    Pomyśl sobie, jakże miażdżącą siłę może mieć sierpowy laseczki o posturze lalki z porcelany - wg mnie praktycznie żadną. Stereotyp silnych lasek o posturze modelki z wybiegu to dzieło gier komputerowych i animców.W rzeczywistości kobieta pokroju Lary Croft bardziej przypominałaby żeńsie wydanie Pudziana.

    A co do ostatniego zdania(Dlaczego kłopoty tak się mnie trzymają?) to wybacz ociekającą sarkazmem wypowiedź, ale muszę: Bo jesteś chamska i zapatrzona w siebie, ot co.
    Pomijam kwestię poprawności językowej i gramatycznej, a zwłaszcza tej drugiej sporo brakuje, dlatego że w szczególności razi mnie kreacja głównej bohaterki. Takie laseczki są dobre do kreskówek typu "Odlotowe agentki", gdzie trzy lasencje o posturze modelek rodem z wybiegu biegają w lateksowych ciuszkach i szpilkach i walczą z czym tam popadnie. W opowiadaniu (dobrym) taki bohater po prostu nie ma racji bytu. Nie ma i już.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania