Przeznaczenie: Bunt Prolog (poprawiony)
Meridian… Stolica Nosgoth. Spokojne miasto zamieszkałe przez zwykłych ludzi. Radość, śmiech i szczęście – to nigdy nie opuszczało tego miejsca. Można rzec, że to istny raj na Ziemi. Jednak nie wszystko jest takie kolorowe… Jest ono otoczone wysokim murem, a najwięcej straży pojawia się dopiero wtedy, kiedy zapadnie zmrok. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. To wszystko przez… wampiry.
Zapada wieczór. Mieszkańcy z pośpiechem zamykają się w domach, kupcy chowają swoje kramy, a rzemieślnicy zamykają zakłady. W oddali słychać dźwięk zamykanych drzwi i okien. W tym całym zamieszaniu nikt nie zwraca uwagi na postać, która podąża w kierunku baszty strażniczej.
Dziewczyna w czarnym, długim płaszczu podchodzi do drzwi i puka trzy razy.
- Kogo tam diabli niosą? – słychać donośny głos.
- Zależy, kogo się lękasz – odpowiada.
Po chwili drzwi stają otworem i powolnym krokiem dziewczyna wchodzi do środka. Zdejmuje kaptur, który zakrywał białe, niczym nienaruszony śnieg, długie włosy, jasną karnację, miodowe oczy i czarne usta. Z uśmiechem na twarzy wita ją Veit Carlos, naczelnik.
- Sądziłem , że umarłaś – mówi z lekką ironią.
- Skąd takie przypuszczenia? – odpowiada – Czyżbyś miał innego informatora wśród wampirów?
- Oczywiście, że nie. – Spogląda z odrazą w okno, przez które widać Cytadelę Wampirów. – Wśród tych kreatur, tylko ty jesteś zaufana, Anari.
- Nie porównuj mnie do nich. – w jej głosie słychać nutkę złości. – Nigdy nie będę taka, jak mój ojciec.
- I tu się, moja droga, z tobą zgodzę. Z natury i z wyglądu przypominasz swoją matkę. – Składa ręce i unosi głowę do góry. – Święć się, Panie, nad jej duszą.
- Możemy zakończyć ten temat i wrócić do naszych obowiązków? - pyta ze smutkiem. – W jakiej sprawie mnie wezwałeś?
- No tak. Racja.
Naczelnik podchodzi do biurka i wyciąga z niego jakiś list. Siadają razem przy wielkim, dębowym stole.
- Proszę, czytaj. – Przekazuje jej kartkę.
"Jest bardziej zdenerwowany niż wtedy, kiedy część jego ludzi nabito na pal". Anari zaczyna czytać. Po niecałej chwili zabiera głos.
- Kiedy go dostałeś? – pyta zszokowana.
- Dziś rano z rąk „sługusa” wampirów. Te pijawki znowu żądają nowych niewolnic! – uderza pięścią w stół. – Jak tak dalej pójdzie, to zabraknie kobiet w mieście.
- Jeśli dobrze wiem, to drugi raz w tym tygodniu. Żadna nie trafia do Kaina, wszystkie są dzielone między poruczników. Nie muszę ci mówić, co oni z nimi robią. – chwilę się zastanawia. – Co na to burmistrz?
- Ten lizus! Boi się i zgadza na ich warunki! – Bierze do ust fajkę i ją zapala. – Jutro wieczorem mamy je eskortować i tu się zaczyna twoje zadanie.
- Mam przebłagać ojca? Nic z tego. Jestem z nim w konflikcie od pewnego czasu.
- Dobrze o tym wiem. – Podśmiewa się, ale po chwili smutnieje. – W korowodzie będzie Sybill, moja córka, która została siłą zaciągnięta. Chcę, żebyś się dowiedziała, do kogo trafi i ją stamtąd wydostała.
Dziewczyna wstaje i zmierza w kierunku wyjścia.
- Dałeś mi zadanie godne szaleńca. – Zakłada kaptur i otwiera drzwi. – Właśnie takie lubię.
Będąc blisko bramy, Anari czuje dziwny niepokój. Ktoś śledzi każdy jej krok. "Sługus czy wampir? Trudno mi to określić. Jako pół-wampir nie mam takiego dobrego wyczucia, jak pozostali."
Nigdy nie pozwalała, aby uczucia przejęły nad nią kontrolę. Jednak kiedy Veit wspomniał o jej matce, poczuła dziwne ukłucie w pobliżu serca.
Nie pamięta jej. Zmarła zaraz po narodzinach. Wie, że miała na imię Elestia i bardzo ją przypomina. Była człowiekiem, stąd Anari jest odporna na światło słoneczne i wodę. To jedyne dobro, jakie posiada. Jakie jest to złe? Wieczne życie i żywienie się ludzką krwią. To ma po Kainie, wampirzym władcy Nosgoth i… swoim ojcu.
Po chwili spogląda na horyzont. "Zaraz będzie wchód Słońca. Muszę się pośpieszyć." W obrębie sekundy zmienia się w białego wilka i rusza, czym prędzej, w kierunku swojego znienawidzonego domu.
Kończąc palić fajkę, Carlos przypominał sobie pierwsze spotkanie z białowłosą. Było to pięć lat temu. On i jego paru ludzi pilnowało wschodniej bramy. Wieczór był dość spokojny, nawet za bardzo…
Nagle, przed nimi pojawił się wampir. Był okropnie głodny, a w dodatku świeżo po przemianie w „dziecię nocy”. Nim Veit się obejrzał, zdążył zabić pozostałych. Został sam. Wyjął swój miecz z pochwy i przygotował się do ataku.
Nieśmiertelny zaczął pierwszy. Na zmianę zadawali ciosy i je mijali. Szala zwycięstwa była po stronie naczelnika. Jednak, przez potknięcie, przeszła ona na krwiopijcę. Miał zadać śmierć człowiekowi, kiedy jego atak został sparowany. Przed nimi pojawiła się białowłosa dziewczyna w lekkiej, czarnej zbroi. Nie zdążył nic powiedzieć, kiedy odcięła mu głowę i nabiła ciało na włócznię…
Wspomnienia przerywa pierwszy promień Słońca. Mężczyzna odkłada fajkę i wychodzi.
Kierując się w stronę domu czuje się szczęśliwy. Musi przekazać Sybill radosną nowinę.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania