Pokaż listęUkryj listę

Przypowieści zadarskie: O tym, jak toczyć wewnętrzne wojny

Noc już zapada. Oto konoby kołyszą się pod rumianym niebem; gasząc swoje latarnie i chowając wabiące ozdoby, stają się jakby na powrót sennymi dziuplami dla żywych wspomnień. Samochody przemykają jeden za drugim, by każdy na czas zdążył do rodzinnych zaułków; rodziny zaś, wyczekując wracających ojców i matek, nasiąkają zapachami wieczornych posiłków i serdecznymi rozmowami.

Wybrani trzymają się za ręce. Powietrze, wciąż gęste i miękkie od żaru i duchoty, nie daje odpocząć. Oto i upragniony przystanek autobusowy, a stąd jeszcze chwila, by i oni mogli wrócić z serca miasta do tymczasowego domu.

- Jeśli przyjąć za pewnik wcześniejsze sytuacje, na pewno się spóźni - zauważa

Wybrana. Szczególne bowiem są zwyczaje w tej krainie: podróżnicy, nim zaczną się przemieszczać, muszą nader cierpliwie czekać - a wtedy podróżują tęsknotą w przyszłość, byle tylko uśmierzyć ból wyczekiwania.

- Zaraz wrócę - odpowiada Wybrany, odchodząc w stronę pobliskiego muru. Ten zaś,

ciosany z betonu i kamienia, zdaje się pamiętać czasy byłej Jugosławii.

Ileż tu rezonansów! Plecy opierających się, niespokojnych mieszkańców; pomruki przesuwających się ku południu czołgów; odległe - mniej lub bardziej - wystrzały oraz krzyki tych, którzy dowiadują się o losie swoich bliskich. Dłoń położona na rozgrzanym murze wyczuła jego tętno, bijące jedynie dzięki pamięci o przeszłych czasach. A wtedy mur przemówił:

- Jam marne echo piaskowca, na podobieństwo murów stawianych przez twoich

przodków. Lecz nie ja do ciebie mówię, a echo tych, którzy tu byli. Ich historię da się odczuć, zawsze nieporadnie, lecz nie można jej zrozumieć. Stąd tym większy dla niej szacunek ma twoja dłoń, przyjmująca ciepło dnia i trwogę przeszłych dni.

- Nie mi porównywać obie wojny - tamtą i tę, podróżną - przyznaje Wybrany. - Lecz

muszę cię spytać: dlaczego swoją, tak marną i nędzną, czuję bardziej i uznaję ją za potrzebniejszą? Nie umiem cierpliwie znosić dalmatyńskiego słońca, krzyżują się moje plany, a moja Wybrana wyraźnie czeka na coś, co ma nastąpić. Miast cierpliwości i łagodności ostały mi się na ten wieczór pożądliwość, niepokój i egoizm. Oto zmierzch mojej walki: ich triumf i mój zawód samym sobą. Marne jest owo zmaganie w obliczu tamtej tragedii, lecz dla mnie nie ma wojny większej, niż ta w głębi mojego serca.

- Każdy z nich miał swoją, jak ty w sercu twoim - odpowiada mur. - Każda z nich jest

równie ważna, lecz każda jest inna. Co w takiej wojnie zwycięża, to się rodzi na świat. Urodziła się tu wojna na świadectwo skrytych bitew, które każdy w sobie nosi. Z bojaźni do przyszłej takiej wojny, być może nigdy nieurodzonej - zapraw się w swoim boju, a podróżując tęsknotą, bez sił i cierpliwości do niczego i nikogo, zechciej poczekać chociaż na swoje pierwsze kroki do celu. Któż wie, czy choć jeden z nich nie okaże się zwycięski?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania