Poprzednie częściPuzzle część 1
Pokaż listęUkryj listę

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Puzzle część 2 (Ostatnia)

Twarz Laury była cała mokra od potu, łez i krwi, która zajęła większość jej policzka. W takim stanie zastał ją porywacz, kiedy wrócił i stanął naprzeciwko dziewczynek. Ich ręce były jedynymi niezwiązanymi kończynami. Kasia trzymała je wzdłuż oparcia, a Laura wciąż zakrywała bolącą ranę.

- Czas zaczynać. - Powiedział stanowczo mężczyzna.

- Po co to wszystko? - Spytała nagle Kasia. - Dlaczego to robisz?

- To bez znaczenia. Zaczynajcie, już.

- Nie możemy... nie możemy się ścigać między sobą o życie, proszę cię. Po...Posłuchaj, długo o tym myślałam i... i jeśli mi pozwolisz to... to mogę tu kogoś przyprowadzić, w sensie zwabić... dwie osoby, za mnie i za Laurę. Nas wypuścisz, a tych dwóch ludzi sobie zabierzesz. Możesz nawet powiedzieć kogo konkretnie chcesz a ja ich tu przyprowadzę, przysięgam.

Laura spojrzała na Kasię z niedowierzaniem. Już prędzej uwierzyłaby w to że kiedyś zostanie fanką ,,Trudnych spraw'', niż w to że Kasia złoży temu psycholowi taką propozycję.

- Heh... No, nie powiem kuszące, ale odpada. Po pierwsze, nikt w tej dziurze nie potrafi układać puzzli tak jak wy. Zresztą, prawdę mówiąc tutaj chyba wogóle nikt oprócz was nie układa puzzli, a na żadną inną grę na razie nie mam pomysłu. A po drugie... bądźmy szczerzy. Trochę cię znam Kaśka, jesteś zbyt dobra aby świadomie wpakować kogoś podstępem w takie gówno. Mógłbym się założyć o wszystkie cztery kończyny że ta twoja oferta to zwykły blef. Jak tylko bym cię puścił od razu poleciałabyś na policję, ale nie ze mną te numery.

- Nie, przysięgam ja...

- Zamknij się! zaczynajcie ale już!

Kasia zamilkła i na krótką chwilę nikt się nie odzywał. Laura poświęciła ten moment na rozmyślenia. Ten chory pojeb nazwał jej przyjaciółkę ,,Kaśką'' zupełnie tak jakby nie robił tego po raz pierwszy, Duszyńska potrafiła czasami wyczuć takie rzeczy. Ponadto powiedział że trochę ją zna i że jest zbyt dobra aby zwabić kogoś w taką pułapkę, co w gruncie rzeczy było prawdą. Laurze trudno było wyobrazić sobie aby jej najlepsza przyjaciółka mogła zrobić coś takiego ponieważ dobrze ją znała, i to nie od dziś. I tu był pies pogrzebany. Czy to wszystko mogło znaczyć że za maską tego szaleńca ukrywa się ktoś, kogo one dobrze znają? ktoś z ich najbliższego otoczenia? To by w sumie wyjaśniało dlaczego on używa tego czegoś do zniekształcania głosu. Wcześniej Laura myślała że koleś po prostu dobrze się do wszystkiego przygotował i nie chciał zostać rozpoznany po niczym, ale teraz? Teraz wydawało jej się, że on po prostu nie miał innego wyjścia, bo wiedział że w przeciwnym razie jego zakładniczki natychmiast go rozpoznają mimo maski na twarzy. Ale kto to mógł być? Ktoś z wioski? Wydawało jej się to nieprawdopodobne, ,,Rudzik'' to wiocha jakiś mało, ale jego mieszkańcy to naprawdę wspaniali, mili, pomocni ludzie. Oczywiście są jakieś wyjątki potwierdzające regułę, ale nie są to jacyś psychopaci. Zaczęła się zastanawiać nad ludźmi spoza wioski, których zna. I w tym momencie przyszła jej do głowy ta jedna, konkretna myśl. A jeśli to Przywłocki?

Cholera, że też wcześniej na to nie wpadła. Na ten moment ta opcja wydała jej się jak najbardziej możliwa. Przywłocki również wiele razy nazywał jej przyjaciółkę ,,Kaśką'' mimo tego, że tak nazywali ją tylko znajomi. Wiedział o której kończą lekcję i zapewne mógł również bez problemu ustalić ich adresy. Może obserwował je od dłuższego czasu? może śledził je kilkukrotnie, aż w końcu się zaczaił i je porwał. Tylko po co miałby się bawić w organizowanie jakiegoś wyścigu na układanie puzzli? w dodatku na śmierć i życie? Z drugiej jednak strony, nigdy nie wiadomo co takiemu może przyjść do głowy. Jej rozmyślania zostały przerwane przez kolejną wypowiedź zamaskowanego osobnika:

- Albo zaczniecie układać - Porywacz przerwał na chwilę, aby ponownie wyciągnąć swój skąpany w wyschniętej już krwi nóż. - Albo wyślę was do rodzin pocztą w kawałkach. Tego chcecie?

Kasia wyglądała tak, jakby jeszcze przez chwilę ze sobą walczyła, po czym szybko chwyciła swoje pudełko i otworzyła je rozsypując puzzle na stoliku.

- Kasia? Kasia co ty...

- Przepraszam Laura, ale nie ma innego wyjścia. Próbowałyśmy już wszystkiego, a ja naprawdę nie chcę umierać. - Powiedziała Kaśka, po czym wzięła się za układanie swojego obrazka.

Laura przeniosła wzrok na własne pudełko, a potem ponownie na przyjaciółkę. Czy to naprawdę tak ma się skończyć? Czy naprawdę muszą wziąść udział w grze tego pojebańca? czy naprawdę jedna z nich będzie musiała tutaj umrzeć?

Powoli odsunęła drżącą rękę od rany po brakującym uchu i przystawiła ją sobie przed oczy. Drobna, delikatna dłoń cała była w świeżej, czerwonej cieczy. Jej źródło nadal piekło jak diabli. Jeszcze raz spojrzała na Kaśkę, lecz ta była już skupiona tylko na układance. Laura wzięła parę głębszych wdechów i otworzyła swoje pudełko. Psychol nie mówił nic, tylko stał nieruchomo w tym samym miejscu. Wyglądał upiornie w otoczeniu całego swojego włochatego stadka pająków. Czarnowłosa dziewczyna wysypała kawałeczki na stół i postanowiła również zawalczyć o swoje życie. Zaczęła układać.

 

***

 

Śledztwo ruszyło pełną parą. Kowal i Górski, razem z funkcjonariuszami z posterunku w ,,Rudziku'' robili wszystko co w ich mocy aby znaleźć zbrodniarza. Mimo, że wszyscy byli pewni co do tego iż Kasia Małecka również padła ofiarą porwania, to mimo wszystko wielu mieszkańców wioski zgłosiło się na ochotników aby przeszukać miejscowy las, tak na wszelki wypadek. Kiedy Matylda Duszyńska dowiedziała się o uprowadzeniu córki, konieczne było podanie środków uspokajających. Daria obiecała zająć się matką, jednak na własną rękę również chciała pomóc, udostępniając na Facebooku post o nagrodzie pieniężnej za wszelkie informacje o siostrze lub porywaczu, jeśli takowe ktoś posiadał. W poszukiwaniu motywu stróże prawa natknęli się na pewien punkt zaczepienia. Szczególnie zaniepokoiła ich postać nowego nauczyciela języka polskiego ze szkoły zaginionych dziewczynek. Andrzej Przywłocki, wysoki, łysy, 43-letni mężczyzna został zatrudniony w szkole podstawowej na ulicy Sienkiewicza niecały miesiąc temu. Z tego co ustalił Rafał, przeprowadził się do nowego miasta z Rzeszowa, po tym gdy jedna z uczennic oskarżyła go o złożenie dwuznacznej propozycji. Później natomiast z jakiegoś powodu wszystko wycofała. Po przesłuchaniu koleżanek Laury i Kasi niektóre przyznały, że od dłuższego czasu czuły na sobie obleśny, lubieżny wzrok nauczyciela. Twierdziły, że szczególnie upatrzył sobie porwane nastolatki. Często się do nich uśmiechał, patrzył się dziwnie, o dziwacznych komentarzach nie wspominając. Marta Barewicz zeznała natomiast, że Laura zamierzała w niedługim czasie powiadomić o wszystkim dyrektorkę. Jeśli więc ten facet w jakiś sposób się o tym dowiedział...

Prokurator szybko zgodził się wydać nakaz przeszukania mieszkania Przywłockiego. Wzięcie gościa z zaskoczenia okazało się strzałem w dziesiątkę. Na jego prywatnym laptopie znaleziono nagrania z ukrytej kamery zamontowanej w dziewczęcej szatni służącej uczennicom do przebierania się na W-F, oraz dziecięcą pornografię. Przywłockiego przywieziono na komisariat w mieście, a Kowal i Górski postanowili wziąść go w obroty. Całej sytuacji z pokoju przesłuchań przyglądali się funkcjonariusze z ,,Rudzika'', zza szyby będącej lustrem weneckim.

- Dobra Przywłocki, powiem ci jak wygląda twoja sytuacja. Na kamerce w szatni były tylko twoje odciski palców, a w laptopie znaleźliśmy to co znaleźliśmy, więc masz totalnie przejebane. Jako pedofil nie będziesz miał w pierdlu łatwo, wierz mi, więc dla ciebie lepiej żebyś współpracował. Może dostaniesz mniejszy wyrok. Zasady są proste: Ja pytam - ty odpowiadasz. I żeby było jasne: jak zaczniesz mi tu pociskać jakieś pierdoły, albo wciskać jakiś kit, to osobiście przestawię ci szczękę do góry nogami. Rozumiemy się? - Kowal oczywiście nie musiał się starać, aby sprawiać wrażenie groźnego, niebezpiecznego typa.

- T...Tak, rozumiem. Będę współpracować. - Przywłocki sprawiał wrażenie totalnie wystraszonego. Zniknęła pewność siebie i poczucie bezkarności.

- Dobrze. W takim razie, spytam tylko raz. Gdzie są te dziewczynki które porwałeś?

- S...Słucham? Jakie dziewczynki? Ja nikogo nie porwałem.

Kowal westchnął głęboko, po czym spokojnie wstał i przeszedł parę kroków aż znalazł się tuż za podejrzanym. Nagle komisarz chwycił go mocno za rękę którą zaczął wykręcać, a drugą łapą przycisnął głowę nauczyciela do stołu. Rafał przyglądał się wszystkiemu ze spokojem. Wychodził z założenia, że aby uratować życie niewinnym, czasami trzeba niektórych ,,Mocniej przycisnąć''.

- Przywłocki, ty mnie lepiej nie wkurwiaj, dobrze ci radzę bo coraz bardziej mam ochotę wsadzić ci gnata w dupę i pociągnąć za spust. Laura Duszyńska, pamiętasz?

Chciała powiedzieć dyrektorce o wszystkim co odpierdalasz, ty się o tym dowiedziałeś, nie chciałeś do tego dopuścić więc ją porwałeś zgadza się?!

- Ała! Niech pan przestanie! Ja nic nie wiem, nie wiem o co chodzi!

- Jasne jasne, o Kasi Małeckiej też nic nie wiesz co?! Dwie dziewczynki z tej samej klasy znikają tego samego dnia a ty, pedofil podglądający uczennice oczywiście nie masz z tym nic wspólnego tak?! Gdzie one są?! Gdzie je wywiozłeś?!

- Nikogo nie porwałem przysięgam! Niech mnie pan puści!

- Dobra Adam poczekaj, pogadam z nim. - Powiedział Rafał.

Kowal puścił podejrzanego, który zaczął masować bolące ramię.

- K...Ktoś porwał Laurę i Kasię? Nic nie wiedziałem, naprawdę.

- Wiemy że miałeś dzisiaj tylko 6 lekcji, ze szkoły wyszedłeś o 13:20. Do porwania Laury doszło dokładnie o 14:40, gdzie wtedy byłeś?

Przywłocki westchnął, po czym zaczął mówić:

- No... Ostatnio poznałem kobietę. Nazywa się Julia Mazur. No i... ona ma męża. On pracuje w systemie trzyzmianowym, i dzisiaj ma drugą zmianę, wtedy wychodzi z domu o wpół do drugiej. Jak tylko skończyłem zajęcia, pojechałem do niej. Spędziłem u niej jakieś pięć godzin, a potem wróciłem do domu, ona może to potwierdzić.

- He... nie dość że pedofil to jeszcze casanova, zajebiście. - Skomentował Kowal.

- Dobrze, sprawdzimy to. Gdzie ona mieszka? - Spytał Górski.

- W takiej wiosce, ,,Gręczykowo'' się nazywa. Jest mała, tam stoi tylko kilka domów, mieszka parę rodzin. Kompletne odludzie. Julia mieszka w dużym, białym domu na skraju wsi, przy drodze do lasu.

- Czy posiadasz może czarnego vana?

- Nie, czarnego vana to widziałem na oczy tylko raz, dzisiaj popołudniu.

Rafał zwrócił szczególną uwagę na to co właśnie usłyszał.

- Widziałeś dzisiaj czarnego vana? Kiedy?

- No, około piętnastej. Wyszedłem na chwilę przed dom aby zapalić, Julia nie znosi smrodu fajek. Stałem tak chwilę, aż przejechał obok czarny van, wjechał prosto do lasu. Zapamiętałem bo widok przejeżdżającego auta na tym zadupiu to naprawdę rzadkość.

- Czy on miał zaklejone tablice rejestracyjne?

- Słucham?

- Czy miał zaklejone tablice rejestracyjne?

- Eee... Tak, chyba tak.

- Ale chyba czy na pewno?

- Na pewno, na pewno miał zaklejone tablice.

- Widziałeś kierowcę?

- Nie, miał coś z szybami, chyba były dość mocno przyciemnione.

Rafał spojrzał wymownie na swojego partnera, po czym obydwoje wyszli z pokoju przesłuchań.

- Cholera, nie wygląda to dobrze. - Powiedział Górski.

- Jeśli to był ten wariat, to mógł już dawno zabić te dzieci i je zakopać - Powiedział Kowal.

- Niekoniecznie, jest jedno miejsce gdzie mógł je ukryć. - Rzekł stojący ze swoimi ludźmi Barski.

Funkcjonariusze Komendy Wojewódzkiej spojrzeli na niego jednocześnie.

- Ja znam te ,,Gręczykowo'', to faktycznie mała wieś, jeszcze mniejsza od naszej. Znajduje się jakieś 15 kilometrów od ,,Rudzika'', ja parę razy byłem w tym lesie o którym on mówił, żeby pozbierać grzybów kiedy w naszym nie było czego szukać. Kiedyś zapuściłem się dość głęboko i trafiłem na taki mały domek letniskowy, wyglądał na zadbany, bynajmniej nie sprawiał wrażenia opuszczonego.

- Myśli pan, panie Komendancie że ten psychol mógł przez cały czas być tak blisko?

- Tego nie wiem, ale myślę że warto to sprawdzić.

- Ma pan całkowitą rację, potrafiłby pan może poprowadzić nas do tego domku, wie pan jak tam trafić?

- Tak, stoi niedaleko małego jeziorka, można dojechać do niego leśną drogą.

 

***

 

Kasia była skupiona już tylko i wyłącznie na układaniu swoich puzzli. Jej ilustracja wyspy z górą i zamkiem na szczycie była już prawie ukończona. Starannie łączyła ze sobą kolejne, bardzo małe elementy. Owszem, to ona pierwsza zaczęła układać i dała się wciągnąć w te chorą grę swojego oprawcy, ale... czy miała jakiekolwiek inne wyjście? Próbowały z Laurą już wszystkiego: Próśb, błagań, obietnic okupu od rodziców, czy wreszcie próby ogłuszenia deską. Nic nie przyniosło żadnych skutków, nic nie pozwoliło im na uniknięcie rywalizacji o życie. Ten drań wyraźnie powiedział, że jeśli nikt nie zacznie wyścigu to one obydwie zginą, więc dlaczego miała pozwolić na to aby bezsensownie doszło do dwóch morderstw, skoro można było ocalić jedno życie? Przez chwilę liczyła na to, że to jej przyjaciółka pierwsza otworzy swoje pudełko, widząc jednak iż ta się do tego nie kwapi, postanowiła wziąść sprawy w swoje ręce. Układały puzzle już od ładnych paru godzin i powoli zbliżały się już do tak zwanego ,,Wielkiego finału''. Kaśka co chwilę spoglądała na Laurę, widząc że idą niemal łeb w łeb. Jeszcze na początku ,,gry'' była pewna swojego zwycięstwa, myśląc że przyjaciółka nie będzie mogła się skupić przez ranę po uchu. Rudowłosa dziewczyna nie widziała tego, ale w miejscu po brakującej części ciała Laurze wytworzyła się już czarna, lepka ropa. Puzzle dziewczyny w niektórych miejscach były pokryte krwią, co bynajmniej nie przeszkadzało jej w układaniu. Porywacz przez cały czas stał przed nimi, uważnie obserwując ich rywalizację. Kaśka w końcu zaprzestała spoglądania na współtowarzyszkę niedoli, przerażona tym jak dobrze jej idzie. Znowu to poczuła: Strach. Kujący, lodowaty strach. Mimowolnie zaczęła się lekko trząść, a stres dawał się we znaki. Pod jego wpływem próbowała jak najszybciej dopasować do siebie poszczególne elementy, co skutkowało paroma nietrafionymi strzałami. Starała się uspokoić oddech i skupić tylko na układance: Tylko ona i puzzle. Nic więcej. W pewnym momencie do ukończenia całej ilustracji pozostało jej jedynie dopasować dosłownie trzy kawałki, kiedy nagle usłyszała jak Laura wykrzykuje pewne słowo. Słowo, które sprawiło, że poczuła się jakby ktoś nagle i znienacka uderzył w jej klatkę piersiową elektrowstrząsami:

- Skończyłam!

Szkolna prymuska, trzęsąc się jak galareta, powoli odwróciła głowę w stronę konkurentki i spojrzała na jej ławkę. Rzeczywiście, na drewnianej powierzchni widniał piękny obrazek wilczej rodzinki ubabrany czerwonymi plamami, w całej swojej okazałości. Kaśka znowu spojrzała na swoje dzieło. Zabrakło trzech elementów, trzech durnych małych kawałków przez które spotka ją teraz coś potwornego.

- Skończyłam. - Powtórzyła Laura, tym razem znacznie ciszej, łamiącym się głosem.

Patrzyła ze spuszczoną głową na ławkę i puzzle, kiedy z jej oczu pociekły łzy. Przebrnęły przez policzki czerwonej twarzy, po czym wylądowały na pyszczkach dwóch wilków. Nie miała odwagi, by spojrzeć przyjaciółce w oczy. Czuła wstyd i wstręt do samej siebie, przez to do czego została zmuszona. Jej psychika przypominała teraz rozsypane domino, albo coś rozjechanego walcem. Kasia powoli podniosła wzrok na oprawcę, ciężko oddychając. W jej oczach można było zobaczyć jedno: Błaganie. Porywacz bez słowa przywiązał ręce obydwu dziewczyn do podłokietników mocnymi sznurami, a następnie podszedł do jednej ze stojących klatek z potwornie ogromnym pająkiem, ściągając rękawiczkę z prawej dłoni i położył ją na dachu metalowego więzienia. Nie mówiąc nic, stanął ponownie naprzeciwko zakładniczek, ściskając rękę w pięść. Laura odważyła się spojrzeć na psychola dopiero wtedy, gdy jej uwagę przykuł jakiś dziwny, obrzydliwy dźwięk. Nigdy nie słyszała czegoś podobnego, a chwilę później wydarzyło się coś niewiarygodnego. Coś zaczęło dziać się z pięścią psychopaty, palce zaczęły... jakby łączyć się ze sobą. Skóra przylegała do siebie, tworząc jedność. W końcu dłoń zabójcy zamieniła się w dość sporych rozmiarów kulę. Dziewczyny nie mogły uwierzyć własnym oczom. Każda z nich była pewna, że od tego strachu już całkiem zwariowała i właśnie ma jakieś halucynacje. Kula z ludzkiej skóry zaczęła się powiększać i powiększać, aż osiągnęła rozmiar pełnej torby na zakupy. W pewnym momencie, ku jeszcze większemu niedowierzaniu dziewczyn, z tego czegoś wyrosły oczy. Tak, oczy. Puste, zwierzęce, czarne niczym węgiel oczy. Zaraz po nich przyszła kolej na włosy, paszczę, ludzki język oraz ostre, szpilkowate białe zęby. Zaciśnięta w pięść dłoń porywacza zamieniła się w... pająka. W ogromną głowę paskudnie owłosionego, egzotycznego pająka z wielką paszczą, przywodzącego na myśl czarną wdowę lub tarantulę. Trzęsąca się Laura poczuła że nie wytrzymała i popuściła w bieliznę. Wyraźnie czuła mocz spływający po nogawce spodni. Kaśka natomiast przyglądała się całej scenie z szeroko otwartymi ustami. Stwór wyglądał zupełnie tak, jakby psychol założył sobie na rękę łeb jakiejś nienaturalnie dużej kukiełki. To jednak działo się naprawdę. W pustych oczach bestii można było zobaczyć tylko i wyłącznie jedno: Głód. Dziki, zwierzęcy głód. Po ustach potwora spływała gęsta, lepka, obrzydliwa ślina, a z otworu gębowego wydobywały się niepokojące pomruki. To jednak miała być niestety cisza przed burzą. W tej chwili zamaskowany osobnik z prędkością światła chwycił jedną ręką Kaśkę za włosy, a drugą, z głową monstrualnego pająka przybliżył do nieszczęśniczki. Śnieżnobiałe i niewiarygodnie ostre zęby stwora zatopiły się w dziewczęcym gardle, przebijając skórę, tkanki i ,,jabłko Adama''. Kasia wydała z siebie pełen grozy krzyk piorunującego bólu, a jej krew zaczęła się wylewać na ramię. W tym momencie potwór szarpnął pyskiem, odgryzając spory płat ludzkiego ciała i zostawiając na szyi Kaśki ogromną dziurę, przypominającą ser szwajcarski skosztowany przez bohatera kreskówki. Czerwona posoka nie tylko zaczęła wypływać z ust dławiącej się rudej dziewczynki, ale także trysnęła sporą ilością z poszarpanej rany, wprost na twarz Laury, która już w momencie pierwszego ataku pająka na przyjaciółkę zaczęła krzyczeć wniebogłosy, szarpiąc się w panice. Ogarnięta amokiem czarnowłosa nastolatka rzucała się we wszystkie strony, nie kierując więcej wzroku na umierającą Kasię, więzy jednak były zbyt silne. Wszystko trwało tak długo, aż porywacz wyciągnął jakąś strzykawkę i wstrzyknął Laurze jej zawartość. Dziewczyna poczuła, że robi się coraz słabsza, aż straciła przytomność.

 

***

 

Jakiś czas później Kowal i Górski, wspólnie z odziałem antyterrorystów zmierzali prosto w kierunku leśnego wzniesienia. Barski ze swoimi ludźmi zostali w jednym z radiowozów, zaparkowanych przy brzegu małego, pięknego jeziorka. Komendant z ,,Rudzika'' mógł bez problemu wskazać drogę do wodnego akwenu, gdyż oprócz grzybów, najczęstszym powodem odwiedzania rzeczonego lasu była właśnie chęć podziwiania nieprawdopodobnie czystej wody. Mężczyzna zapamiętał również kierunek, w którym funkcjonariusze powinni zmierzać prosto, aby odnaleźć prawdopodobną kryjówkę psychopaty. Tutaj jednak rola starszego jegomościa i jego ludzi kończyła się. Dobrze wiedzieli, że aby wszystko poszło jak należy, muszą zostawić wolną rękę profesjonalistom. Mimo, że bardzo chcieli ocalić porwane dziewczynki, to i tak byliby piątym kołem u wozu dla uczestników obławy. Komisarze z resztą ekipy dotarli na szczyt małego wzgórza, skąd mogli dokładnie dostrzec swój cel. Domek był nieduży, miał białe ściany i trójkątny dach. Stał pośród drzew obok leśnej drogi. Największą uwagę jednak przykuwał pojazd stojący koło obiektu: Czarny van z zaklejonymi tablicami rejestracyjnymi. Stał tam, więc jednak Przywłocki mówił prawdę. Kowal wiedział, że teraz wszyscy muszą dokładnie przemyśleć każdy krok. Wyciągnął lornetkę i zaczął obserwować. W oknach nie dostrzegł żadnego ruchu, lecz mimo to nie stracił czujności. Funkcjonariusze zaczęli przygotowywać się do szturmu.

 

***

 

Laura leżała nieprzytomna na zimnej podłodze, przykryta jakimś kocem. Od kiedy została odurzona przez porywacza tajemniczą substancją, spała jak zabita, lecz w tej chwili było to dla niej wybawieniem. Gdyby wiedziała, co w danym momencie rozgrywa się tuż koło niej, dziękowałaby losowi za to, że nie musiała tego oglądać. Morderca klęczał nad ciałem martwej Kasi, które było łapczywie konsumowane przez jego ,,przyjaciela pająka''. To, co zostało z dziewczynki, w żadnym stopniu nie przypominało już istoty ludzkiej. Jej głowa, ledwo trzymająca się jeszcze na resztkach szyi, miała całkowicie wyjedzone wnętrze, przypominające teraz wydrążoną dynię. Rude włosy poplamione zostały galaretowatymi odpryskami z malutkimi fragmentami mózgu, a obok nich leżała przegapiona przez zwierza gałka oczna z grubą, czerwoną żyłką. Sam stwór natomiast ,,zajmował się'' w tej chwili brzuchem swojej ofiary, którą zdążył już pozbawić żołądka, trzóstki i jednego płuca. Zamaskowany osobnik co jakiś czas przesuwał gdzieś kończynę z głową pokraki, zupełnie tak, jakby wyczuwał gdzie monstrum chce teraz zatopić swe kły, co w gruncie rzeczy było bardzo prawdopodobne. Z ciała Kaśki wypłynęło już tyle krwi, jakby ta wypadła z co najmniej dwunastego piętra. Czerwona posoka zdobiła podłoże piwnicy, niczym wielka kałuża. Cisza pomieszczenia mącona była jedynie przez odgłosy gryzienia i mlaskania, wydawanie przez potwora regularnie mrugającego swoimi pustymi, dzikimi, bezmyślnymi oczami.

 

***

 

Antyterroryści wyważyli drzwi wejściowe do domku letniskowego niczym wściekły byk ruszający na czerwoną płachtę. Szybko i sprawnie najechali na wszystkie pomieszczenia, w których nie było nikogo. Znaleziono jednak tajemnicze, zamknięte drzwi które również zostały wyważone. Przed funkcjonariuszami ukazały się schody prowadzące kilka metrów w dół. Kiedy jeden z antyterrorystów znalazł włącznik światła, ich oczom ukazał się przerażający widok. Z lewej i prawej strony piwnicy znajdowało się mnóstwo klatek z egzotycznymi pająkami, natomiast na środku pomieszczenia obok dwóch małych ławek, na podłodze widniała kolosalna kałuża krwi. Gdy Kowal do niej podszedł, jego oczom ukazało się kilka rudych włosów. Wszyscy dobrze wiedzieli co to musiało oznaczać: Spóźnili się. Cokolwiek się tu stało, przybyli zbyt późno, by temu zapobiec. Zawiedli. Zawiedli te dziewczynki, ich rodziny, mieszkańców ,,Rudzika''. Robili wszystko co w ich mocy, lecz mimo to, nie zdołali zapobiec tragedii. Było za późno.

 

***

 

Duży, biały bus dostawczy jechał spokojnie pośród jednorodzinnych zabudowań. Dochodziła już pomału dziewiąta wieczorem, lecz mieszkańcy ,,Rudzika'' wciąż pozostawali czujni, przejęci tym co się dzisiaj wydarzyło. Najpierw trzy bestialskie zabójstwa, potem porwanie czternastoletniej dziewczynki, a na dokładkę zaginięcie kolejnej, która najprawdopodobniej również została porwana, nie wspominając już o tym, że do wszystkich tych nieszczęść dochodzi praktycznie w tym samym czasie. Skala zła i tragedii w tej jak dotąd spokojnej wiosce przekroczyła już chyba wszelkie unijne normy. Psychopata w masce pająka dobrze wiedział, że na wszelki wypadek trzeba będzie zmienić wóz. W końcu ktoś mógł widzieć jak odjeżdża ze sklepu takim pojazdem, a w tym wypadku czarny van stałby się spalony. Spalonym pojazdem nie byłby w stanie dokończyć swojego planu, dlatego też postanowił zostawić go w lesie. W końcu dotarł do celu swojej podróży, do dużego domu jednorodzinnego z beżową elewacją. Od podwórka dzieliła go blaszana brama z furtką, a do drzwi wejściowych domostwa prowadziła ładna, kamienna ścieżka. Zabójca zaparkował busa równolegle do drogi. Odczekał chwilę, aby się upewnić że nikogo nie ma w pobliżu, po czym wysiadł. Podszedł powoli do furtki i wyjrzał w kierunku domu. Pusto, w oknach żadnego ruchu, chyba może działać. Otworzył pakę pojazdu, po czym zarzucił sobie na jedno ramię plecak Laury, a ją samą wziął na ręce. Dziewczynka wciąż spała odurzona nie wiadomo czym, miarowo oddychając. Porywacz najszybciej jak tylko mógł wszedł na teren posesji, po czym zostawił Laurę z plecakiem pod drzwiami, wcisnął mocno kilka razy dzwonek i biegiem ruszył z powrotem do busa.

 

***

 

Laura została znaleziona przez matkę, która ujrzała ją gdy tylko otworzyła drzwi. Przerażona próbowała ocucić córkę, lecz nic to nie dawało. Nie mniej zszokowana Daria zmierzyła siostrze puls oraz sprawdziła czy oddycha, a gdy upewniła się że Laura żyje, wspólnie z Matyldą zawiozły dziewczynkę srebrnym Mondeo do szpitala, łamiąc po drodze prawie wszystkie ograniczenia prędkości. Lekarze natychmiast zajęli się nastolatką w pierwszej kolejności skupiając swoją uwagę na ranie po odciętym uchu, za sprawą której, jak się później okazało, wdało się zakażenie. Badania wykazały, iż ktoś wstrzyknął dziewczynie jakiś silny środek nasenny, którego nazwy rodzina uratowanej zakładniczki nie potrafiła zapamiętać. Na szczęście ani to, ani zakażenie nie zagrażało życiu nastolatki. Gdy tylko Laura doszła do siebie, została przesłuchana przez Kowala i Górskiego. Opowiedziała im o wszystkim co się wydarzyło, o okolicznościach porwania, grze na śmierć i życie, czy wreszcie o samej śmierci Kaśki. Dziewczynka zeznała, że jej przyjaciółka została zamordowana za pomocą noża, po czym porywacz wstrzyknął jej jakiś środek. Laura doszła bowiem do wniosku, że zdecydowanie lepiej będzie przemilczeć sprawę pająka który ni stąd ni zowąd wyrósł z dłoni psychopaty. Była niezwykle inteligentną dziewczyną więc domyślała się, że zapewne i tak nikt jej w te rewelacje nie uwierzy, w najlepszym wypadku uznając jej opowieść za efekt szoku, a w najgorszym wysyłając ją na jakieś badania psychiatryczne. Mogła oczywiście powiedzieć, że najpierw została odurzona i obudziła się w szpitalu, więc nie wie co się stało z Kasią, lecz nie chciała dawać jej rodzicom żadnych złudnych nadziei co do tego że ich córka może jeszcze żyć. Ciała Kaśki bowiem do tej pory nie udało się odnaleźć, zostały tylko ślady krwi w piwnicy, nic więcej. Państwo Małeccy całymi latami mogliby niepotrzebnie czekać na kogoś kto już nie wróci. Zakrojone na szeroką skalę poszukiwania sprawcy niestety jak na razie nie przynosiły żadnych rezultatów, rodziny dziewczynek nadal nie wiedziały kto ani dlaczego dopuścił się tych wszystkich chorych, ohydnych czynów, lecz nie traciły nadziei na to że taki stan rzeczy wkrótce ulegnie zmianie. Podczas swojego pobytu w szpitalu Laura wielokrotnie rozmyślała o tym, czego była świadkiem w piwnicy psychola. O tym czymś co zabiło Kasię. Nadal się bała, nie tylko tego że jej oprawca dalej nie został złapany, lecz również tego czym on tak naprawdę mógł być. W takich przypadkach pewne jest tylko to, że delikwent nie ma do czynienia z żadną znaną ludzkości istotą. Przez chwilę próbowała się łudzić, jakoś sobie to wszystko logicznie wytłumaczyć, że przez traumatyczne przeżycia musiała doznać jakichś omamów i widziała coś, czego nie było. Naprawdę chciała w to wierzyć, jednak krew Kaśki która tamtego pamiętnego dnia trysnęła z rozszarpanego gardła wprost na twarz Laury... ona nie pozostawiała żadnych wątpliwości. Dziewczyna mogła próbować się oszukiwać, jednak w głębi duszy wiedziała... wiedziała że to szkaradne, włochate, paskudne coś co odebrało jej najlepszą przyjaciółkę, było jak najbardziej prawdziwe.

***

 

Jakiś czas po przerażających wydarzeniach Laura nadal przebywała w szpitalu. Obudziła się pewnej burzowej, ulewnej nocy. Miała na sobie świeże, szpitalne ciuchy, a na głowie bandaż podtrzymujący opatrunek umieszczony w miejscu po uchu, którego już nie odzyskała. Krople życiodajnej wody uderzały wściekle o szybę okna, a niebo co chwilę przecinane było przez błyskawice, oświetlające ciemności nocy. Lekarze zajęli się nastolatką najlepiej jak tylko potrafili, lecz nie zmieniało to faktu że dziewczyna musiała zostać jeszcze parę dni na rutynowej obserwacji. Miała już za sobą rozmowę z policją i psychologiem, lecz nadal nie dawała jej spokoju tajemnica którą skrywa. Wielokrotnie zastanawiała się czy nie powiedzieć o niej mamie i siostrze, jednak analiza za i przeciw zawsze stawała po stronie opcji aby nic nie mówić. Od swojego pierwszego dnia pobytu Laura była stale pilnowana przez regularnie zmieniających się policjantów, którzy mieli za zadanie strzec jej bezpieczeństwa dopóki porywacz nie zostanie ujęty. To sprawiało, że dziewczyna wreszcie poczuła się bezpieczna. Tego dnia koło dziesiątej wieczorem, przyszedł do niej starszy posterunkowy Zębacki, który oznajmił że będzie jej pilnować całą noc jak oka w głowie. Mimo swoich wcześniejszych problemów ze snem nastolatce udało się zasnąć. Teraz jednak coś wyrwało ją z objęć Morfeusza i nie wiedzieć czemu, poczuła dziwny niepokój. W tym momencie zorientowała się, że jest jedyną pacjentką w swojej sali, choć sytuacja wcale tak nie wyglądała zanim poszła spać. Błyski piorunów co jakiś czas oświetlały na krótką chwilę ciemne pomieszczenie, ukazując jej obecną samotność. Dziewczynka postanowiła zawołać pilnującego ją stróża prawa, zanim zdążyła jednak wydać jakikolwiek dźwięk w kierunku czerni bijącej z otwartych drzwi, usłyszała coś, co przypominało jęk i upadającego człowieka. Po raz kolejny poczuła strach o swoje życie, odruchowo zasłaniając usta ręką. Starała się oddychać jak najciszej kiedy wychodziła na korytarz nie zastając żadnych ludzi. Czuła łomot własnego serca gdy ruszyła przed siebie, zadając sobie w myślach pytanie ,,gdzie się wszyscy podziali? gdzie jest Zębacki? Co tu się dzieje?'' Po dosłownie paru krokach dotarła do otwartych na oścież drzwi od malutkiej kanciapy na przedmioty do sprzątania. To, co w niej zobaczyła, sprawiło że zaczęła krzyczeć wniebogłosy. Na stercie poprzewracanych środków czyszczących, brzuchem do ziemi leżało ciało starszej sprzątaczki, której głowa przekręcona została o 180 stopni. Jej twarz zastygła w niemym przerażeniu, a martwy wzrok wlepiał się w żyjącą towarzyszkę. Laura niefortunnie przewróciła się upadając na plecy, jednak szybko wstała i czym prędzej rozpoczęła szaleńczy bieg przed siebie. Dotarła do schodów prowadzących na dolne piętro, chcąc jak najszybciej wydostać się z budynku, lecz gdy znalazła się na połowie kondygnacji, ujrzała coś, od czego zwymiotowała. Podłoga niemal całego holu wyłożona była krwawiącymi, zmasakrowanymi ciałami lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych oraz pacjentów. Pośród czerwonej posoki walały się odcięte kończyny, ludzkie głowy, a nawet wnętrzności. Niektóre jeszcze parowały, a w twarz leżącej na plecach kobiety w fartuchu lekarskim, wbita została ogromna, zakrwawiona maczeta. Koło zwłok lekarki stał wózek inwalidzki, na którym siedziało ciało ubrane w uniform lekarza karetki pogotowia, pozbawione głowy. Ten potworny widok sprawił, że Laura odruchowo ruszyła z powrotem na górę, chcąc znaleźć się jak najdalej od tego koszmaru. To niestety okazało się błędem, którego natychmiast pożałowała. To był on. Stał tam. Ubrany tak samo jak wtedy gdy widziała go po raz ostatni, noszący na twarzy te samą maskę, lecz parę szczegółów się zmieniło. Teraz cały był brudny od krwi swoich ofiar, a na jego prawej ręce zamiast dłoni widniało to przerażające monstrum. Pająk wlepiał swe ślepia w dziewczynę niczym kot w upolowaną mysz. Przechylił lekko głowę, a z pyska zaczęła lecieć mu gęsta, lepka ślina. Gdy morderca zaczął powoli zmierzać w kierunku swojej niedoszłej ofiary, zapłakana nastolatka ruszyła z powrotem w dół, po czym nie mając innego wyjścia, zaczęła biec przez hol omijając pokiereszowanych ludzi. W pewnym momencie jednak, przeskakując jedno z ciał, poślizgnęła się na czerwonej substancji i uderzyła tyłem głowy o podłogę. Zamroczona, czuła przylegającą do jej odzienia krew, a gdy zaczęła wstawać, znikąd pojawił się ścigający ją oprawca który swoją ludzką dłonią złapał Laurę za gardło i przycisnął ją z powrotem do podłoża. Dziewczyna czuła przyprawiający o mdłości odór parujących ludzkich organów, a kiedy zaczęła wołać pomoc, zabójca przybliżył swojego krwiożerczego przyjaciela do jej twarzy. Lepka, śmierdząca wydzielina wydobywająca się z paszczy potwora zaczęła kapać na policzki uciekinierki niczym woda z kranu. W tym momencie oprawca oddalił rękę ze stworem, po czym przemówił do Laury tym swoim zniekształconym głosem:

- Co? Myślałaś że to już koniec? - Po wypowiedzeniu tego zdania psychopata wydobył z siebie złowrogi, szyderczy chichot a szczęka jego ,,Kumpla pająka'' zaczęła się nienaturalnie powiększać, tworząc w kącikach otworu gębowego krwawe pęknięcia. Nastolatka zaczęła krzyczeć najgłośniej jak tylko potrafiła.

 

***

 

Starszy posterunkowy Andrzej Zębacki, gdy tylko usłyszał przeraźliwy pisk Laury, natychmiast wbiegł do sali w której przebywała dziewczynka. Jego zadaniem było pilnować drzwi od rzeczonego pomieszczenia przez całą noc i miał zamiar wywiązać się ze swojego obowiązku. Nie zamierzał pozwolić aby znowu jakiś bydlak zrobił krzywdę córce jego dobrego kumpla, który zginął ratując ludzkie życie. Gdy tylko znalazł się w pokoju, zobaczył jak krzycząca Laura szamocze się i wierci, jakby próbowała się przed czymś bronić. Mężczyzna natychmiast zrozumiał co się stało. Podbiegł do łóżka dziewczyny, po czym chwycił ją za ramiona i mocno potrząsnął.

- Laura obudź się, obudź się! - Powtórzył parę razy, co dało pożądany efekt.

Nastolatka otworzyła szeroko oczy, ciężko oddychając, a następnie w odruchu bezwarunkowym przytuliła się do policjanta i zaczęła płakać mocno przestraszona.

- Już dobrze, spokojnie. Jesteś bezpieczna, nikt cię nie skrzywdzi.

W ekspresowym tempie zjawił się lekarz aby zbadać sytuację i upewnić się, że z jego pacjentką wszystko w porządku. Zębacki zaoferował swoją pomoc Duszyńskim, kilka razy się z nimi spotykając. Dowiedział się od Matyldy i Darii, że Laura od czasu porwania ma problemy ze snem. Dziewczyna rzadko śpi ponieważ prawie ciągle śnią jej się koszmary. Teraz policjant na własne oczy mógł się przekonać, jak bardzo muszą one być straszne.

 

***

 

- Wiadomo coś już może? Złapali tego psychola? Mają jakiś trop? - Spytał Kacper.

- Co do tego skurwiela to niestety, dalej nic się nie zmieniło. - Odpowiedziała Daria.

Dochodził już wieczór kiedy para rozpoczęła rozmowę przed domem Duszyńskich, na tym samym ganku, na którym Matylda znalazła ranną, odurzoną córkę. Matka i siostra Laury codziennie ją odwiedzały, gdy tylko Daria kończyła lekcje w szkole. Matylda natomiast wzięła na jakiś czas urlop w pracy, by móc całkowicie poświęcić się opiece nad Laurą. Kacper zawoził je do szpitala kiedy tylko mógł a na wieczór odwoził z powrotem. Podczas poszukiwań młodszej siostry Daria cały dzień próbowała skontaktować się ze swoim chłopakiem, ten jednak ani nie oddzwaniał, ani nie odpisywał na SMS-y. Później tłumaczył się że musiał albo zgubić telefon, albo został mu skradziony podczas któregoś postoju na stacji benzynowej, ponieważ zauważył jego brak dopiero po przybyciu do Krakowa. Uznał wtedy, że napisze do Darii na Facebooku z komputera kuzyna gdy tylko znajdzie wolną chwilę, jednak sprawy jego cioci konieczne do załatwienia na mieście trochę się namnożyły, przez co znalazł czas na odwiedzenie portalu społecznościowego dopiero wieczorem. Kiedy zobaczył z postów Darii co się wydarzyło, natychmiast ruszył w drogę powrotną.

- Gdybym tylko wiedziała kto to zrobił, zabiłabym go gołymi rękami. Do tego jeszcze Kaśka nie żyje, ja pierdole po prostu nie mogę w to uwierzyć. - Powiedziała Daria zanosząc się szlochem.

Kacper przytulił ją mocno do siebie.

- Spokojnie, wypłacz się, przy mnie możesz. Wiem że nie chcesz tego robić przy mamie, ale to ci naprawdę pomoże.

- Dziękuję, dziękuję że jesteś. To jest po prostu jakiś cholerny koszmar, nawet nie chce myśleć co by się stało z Laurą gdyby...

- Ci... nie myśl o tym. Ona żyje, gliniarze pilnują jej dzień i noc, a do tego ma kochającą, wspaniałą rodzinę która pomoże jej jakoś dojść do siebie. Wszystko się jakoś ułoży, zobaczysz.

 

***

 

- Dla nas jeszcze raz to samo. - Rzekł Kowal odstawiając pusty kufel po piwie, obok naczynia należącego chwilę wcześniej do Rafała.

Młody barman z fryzurą ułożoną na ,,Irokeza'' bez słowa zabrał kufle i podał stróżom prawa kolejne dwa chmielne napoje. Obydwaj przyjaciele, gdy chcieli pogadać lub się z czegoś zwierzyć, zawsze odwiedzali swój ulubiony bar ,,Pod jemiołą''. Nie inaczej było również w tym przypadku. Funkcjonariusze kontynuowali swoją rozmowę w akompaniamencie gwaru rozmów.

- Nie powinieneś się tak tym zadręczać. - Powiedział Górski. - Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy.

- Tak? to czemu czuję się tak do dupy? - Kowal pociągnął następny, spory łyk.

- Po prostu ciężko znosisz takie sprawy, ale niestety w tej pracy takich nie unikniesz. Mi też jest przykro że nie ocaliliśmy tej dziewczyny, ale śledztwo wciąż trwa, przecież niczego nie odpuszczamy. Zobaczysz, prędzej czy później znajdziemy i ciało i tego gnoja.

Kowal spojrzał na swojego kompana.

- Zadręczanie się nie ma sensu, teraz musimy przeszukać każdą norę, sprawdzić każdy ślad. Nie odpuścimy, dopóki go nie znajdziemy. - Rafał nadstawił kufel na znak toastu - To co? jesteś ze mną.

Kowal nieznacznie się uśmiechnął.

- Jasne że tak, znajdźmy tego drania. - Powiedział Adam, po czym przyjaciele zrobili toast i pociągnęli kolejne łyki.

 

***

 

Kacper Radecki, 21-letni student architektury, chłopak Darii Duszyńskiej dojechał do bloku mieszkalnego na skraju miasta, w którym wynajmował małe mieszkanie. Zostawił samochód w garażu, po czym ruszył w kierunku klatki B. Minął w drzwiach sąsiada wybierającego się na wieczorny spacer z psem, a następnie dotarł do swojego mieszkania numer 10. Zdjął skórzaną bluzę, a potem wszedł do łazienki wziąść prysznic. Gdy skończył, wyszedł odziany jedynie w bokserki. Udał się do kuchni, gdzie otworzył lodówkę z której wyjął duży kawał schabu, trochę mięsa mielonego oraz całego mrożonego kurczaka. Włożył wszystko do sporych rozmiarów miski położonej na stole, po czym zacisnął prawą dłoń w pięść. Zamieniła się ona w monstrualnych rozmiarów głowę egzotycznego pająka.

- Niestety przyjacielu, ale na razie musi ci wystarczyć to. Wcinaj ile wlezie.

Potwór zaczął łakomie pochłaniać przygotowane mięso, mlaskając obrzydliwie swoją włochatą gębą. Kacper raz po raz przesuwał rękę w różne strony tak, aby umożliwić zwierzakowi dalszą ucztę. On i jego krwiożerczy, żarłoczny kumpel byli ze sobą nierozłączni od zawsze, to znaczy od kiedy Kacper został znaleziony jako sześcioletni chłopiec tuż pod domem dziecka, przemoknięty od ulewnego deszczu. Rozpoczęte działania mające na celu ustalić jego rodzinę lub pochodzenie, spełzły na niczym. Kacper bowiem nie posiadał żadnej ludzkiej przeszłości, gdyż po prostu nie był człowiekiem. Wyglądał jak człowiek, chodził jak człowiek, nawet mówił jak człowiek, lecz tak naprawdę nim nie był. Był potworem. I mówiąc ,,potwór'' nie mam na myśli chorego psychopaty, który lubuje się w zadawaniu innym bólu. Student był przedstawicielem prastarej rasy potworów, które potrafią przybierać ludzkie postacie i żyć wśród nas, a wszystko po to, by zadawać nam ból i obracać nas przeciwko sobie. Nikt ich nigdy nie nazwał, więc jeśli chcecie, możecie określać ich mianem ,,Rasy nienazwanych''. Na pewno nie raz słyszeliście o tych wszystkich paskudnych zbrodniach:

- Facet zaszlachtował sąsiada i jego rodzinę

- Seryjny morderca który dusił ofiary torebką foliową

- Stalker który prześladował dziewczynę, a potem ją zabił.

Słysząc te okropieństwa w wiadomościach, zapewne nie raz zadawaliście sobie pytanie:

- ,,Jak człowiek mógł zrobić coś takiego?''

Zdradzę wam pewną tajemnicę. To po prostu nie byli ludzie. To byli oni... to zawsze byli oni. Potwory. Nikt nie wie jak długo są na tym świecie, ale przypuszczam że tyle samo czasu co my. Bezczelnie podają się za jednych z nas, po to aby zwrócić nas przeciwko sobie, po to abyśmy my ludzie, najbardziej na świecie bali się właśnie ludzi. Dlaczego to robią? No cóż, ich jedynym motywem jest czysta nienawiść, skierowana do gatunku ludzkiego. Nikt nie wie, z czego się ona bierze, lecz jedno jest pewne: Krzywdzenie nas, sprawia im frajdę. Wtedy, 15 lat temu jeden z nich przybrał postać sześcioletniego chłopca i nadał sobie imię Kacper Radecki. Latami badał ludzkie zwyczaje, aż w końcu przystąpił do działania. Od początku wszystko dokładnie zaplanował. Nawet poprosił o pomoc dwóch innych członków swojej rasy, mieszkających w Krakowie. Byli to oczywiście jego rzekomo odnaleziona po latach ciocia i kuzyn Jacek, którzy przed policją dali mu alibi. Tamtego dnia Kacper odwiedził Darię wiedząc, że skończyła wcześniej lekcje, po to aby wcisnąć jej przygotowany wcześniej kit o wyjeździe do Krakowa. Gdy wyszedł, nie wybierał się w daleką podróż. Zmienił wóz na czarnego vana i czekał na powrót dziewczynek. Przez chwilę zastanawiał się, co zrobić aby szybko zabrać je obydwie, jednak wtedy szczęście mu dopisało. Nastolatki z jakiegoś powodu rozdzieliły się i każda została sama. Nie spodziewał się tego, ale narzekać nie zamierzał. Z Kaśką poszło łatwo, bez żadnych problemów, natomiast z Laurą nieco gorzej. Napatoczyło się aż trzech świadków! Radecki jednak szybko się z nimi rozprawił, zapakował drugą małolatę do auta i odjechał. Szczerze mówiąc trochę zdziwiło go to, że mimo potwornych wrzasków tej sklepowej ulice nadal pozostawały puste i nikt się nie pojawił. Zupełnie tak, jakby był antagonistą w opowiadaniu pisanym przez jakiegoś pasjonata horrorów, którego autor musiał ,,dać mu fory'' jako głównemu mordercy. No ale, mniejsza o to, najważniejsze że się udało. Gdy pająk skończył posiłek, Kacper udał się do salonu, po czym wyjął z szafy jakąś teczkę. Otworzył ją, po czym pokazał swojemu koszmarnemu kumplowi dwa zdjęcia.

- Zobacz no tylko, jeszcze trochę i czeka cię kolejny posiłek, musisz być tylko cierpliwy.

Fotografie przedstawiały dwójkę chłopców, na oko dwunastoletnich. Blondyna z niebieskimi okularami oraz bruneta z bujną czupryną. Mikołaj Kamiński i Michał Lotnik. Dwaj uczniowie tej samej szkoły, do której uczęszczały Kasia i Laura, prawdziwi mistrzowie w kultowej, strategicznej grze planszowej: W szachach. To właśnie ich Radecki wybrał na swoje kolejne ofiary. Tych dwóch zmusi do tego, aby rozegrali między sobą mecz szachowy. Karmą dla jego kosmatego przyjaciela zostanie ten, który przegra. A jeśli będzie remis? No cóż, wtedy najwyżej żaden nie wróci do domu. O tak, prawdziwa zabawa, dopiero się zaczyna.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania