Revenge| Zwiadowcy

"Zemsta"- to jedyne słowo, jakie na razie pozostawało mi w głowie. Nadal nie mogę pogodzić się ze śmiercią ojca.

 

Phi, głupi sha'shan myśli, że sprawiedliwość go nie spotka. Zobaczy, że z rodziną Kean'ów się nie zadziera.

 

Jestem Aoifa Keana. Temudżeińska generał, która ma krew Aralueńczyków. Wiem to dziwne, być tak wysoką rangą w wojsku, a mieć krew największego z wrogów, ale cóż rodziców się nie wybiera, prawda?

 

Moja matka była aralueńską niewolniczką, pojmaną z rąk Skandian. Zazwyczaj ludy zamieszkujące Wschodnie Stepy zabijają niewolników, ale w mojej matce było coś takiego, co kazało mojemu ojcu ją oszczędzić. Może to było jej dzikie spojrzenie, w którym nie dało się dostrzec cienia strachu przed śmiercią, albo znakomite strzelanie z łuku. Nie wiem, nie będę się nad tym rozwodzić.

 

Jeżeli chodzi o mojego ojca.. był wysoko postawionym doradcą wodza Nah'zaka. Gdy dowiedział się o romansie Evy (mojej matki) i Kaz'kama (mojego ojca) kazał nabić ich na pal.. na moich oczach. Zanim mnie dorwali, żeby też zastosować taką karę już dawno byłam na granicy, z Alpiną.

 

Pozostaje jeszcze jedno pytanie, na które chcielibyście otrzymać odpowiedź „Jak doszłam na stanowisko generała?". Cóż.. liczne treningi pod względem strzelania z łuku i rzucania nożami oraz walki wręcz plus wysoko postawieni rodzice zrobiło swoje.

 

Nie powiedziałam wam jeszcze, jaki jest mój plan odnośnie zemsty. Zdradzę ich taktykę w wojnie ze Skanią. Nie będę kombinowała, bo to nie ma sensu. Mimo iż temudżeińscy oficerowie są..nie oszukujmy się, bardzo sprytni i inteligentni, to nigdy nie pomyślą, że taka osoba jak ja może puścić ich plan z dymem.

 

 

Przejeżdżałam przez Alpińską granicę ze Skanią. To, co ujrzałam to istna rzeź. Cały śnieg był zabarwiony na czerwono. W ciałach skandyjskich wojowników były utkwione strzały. Zsiadłam z konia, by przyjrzeć się lotce strzały.

 

No tak, czego ja się mogłam spodziewać. Wojska już są. Cholera, mam mało czasu. Dojechanie do Hallasholm zajmie mi nie mniej jak trzy dni. Cassadi koniku, będziesz musiała dać z siebie wszystko- zwróciłam się do kudłatego przyjaciela. Na moje słowa konik zarżał i potrząsnął lekko głową tak jakby rozumiał co do niego mówię.

 

 

Wsiadłam na konika, poprawiłam łuk, który wisiał na moim lewym ramieniu i powiedziałam pod nosem: No cóż, pora ruszać, mamy naprawdę bardzo mało czasu. Miejmy nadzieję, że nie natkniemy się na żaden oddział.

 

###

 

Trzy godziny siedzenia w siodle. Należał mi się odpoczynek. Zatrzymałam konika przy wielkiej rozłożystej sośnie.

 

-Niestety nie mogę zdjąć ci uzdy- poczochrałam Cassadi między uszami- Nie jesteśmy na swoim terenie.

 

Ze względu na bezpieczeństwo nie rozpalałam ogniska. Tego dnia musiałam posilić się suszonym mięsem i surową marchewką. Zbliżał się zachód słońca. Dzisiejszą noc będę musiała spędzić w plenerze.

 

 

Zdjęłam kołczan przypięty do siodła. Położyłam go koło łuku pod sosną, na mokrej ziemi. Zarzuciłam na ramiona baranią skórę. Odór dotarł do mojego nosa zaraz po tym jak ciężka wełna dotknęła mojej skóry.

 

-Fu, dlaczego to cholerstwo nie może pachnieć kwiatkami.- skręciłam się czując ten zapach

 

Oparłam się o pień drzewa i powoli zsunęłam na ziemię. Zaczęłam myśleć o dzisiejszym dniu.

 

A co jeśli generał Haz'kam jest już w Hallasholm? Co jeśli dotrę tam po fakcie? Co jeśli teraz trwa tam jedna wielka rzeź? Co jeśli cały mój plan zemsty poszedł jak krew w piach?! –nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam. W środku nocy obudziło mnie uporczywe trykanie w rękę. Cassadi stała nade mną i waliła mnie pyskiem w ramię.

 

-O, co chodzi?- powiedziałam zaspanym głosem. Dopiero po chwili usłyszałam głośne rozmowy- Skandianie

 

W ciągu trzech sekund złapałam łuk, kołczan i naciągnęłam strzałę na cięciwę. Wychyliłam się lekko z pomiędzy gałęzi. Mała grupka skandiańskich wojowników szła i zacięcie o czymś dyskutowała

 

-Widziałeś tą rzeź? Wątpie żeby to byli Teutończycy, albo Alpinie. Posyłaliby się na śmierć. Poza tym oni nie potrafią posługiwać się łukami.

 

-To musiało być mały odział. Może nie jestem najlepszy w rozpoznawaniu śladów końskich kopyt, ale na moje oko to było ich przynajmniej z dwudziestu. Do tego jedne ślady były świeże. Śnieg nie zdołał ich jeszcze przysypać. Ktoś musi się szwendać po tych okolicach.

 

-Zrobimy tak, ty Olgak weźmiesz piętnastu ludzi i pójdziecie do Ostrag, a ja z resztą wrócimy do Hallasholm i powiadomimy Rangaka o przybyszach. A tylko przypilnujcie żeby zapłacili zaległe pieniądze. Inaczej to wy będziecie słuchać długich wywodów Rangaka o tym, że jak zwykle spapraliście sprawę.

 

-Dobrze, idźcie już. Nie zdążycie wrócić przed następnym zachodem jak będziesz tak gadał.

 

Dwie grupy skandian pożegnały się i udały się każda w innym kierunku.

 

 

Zastanawiałam się chwilę, czy nie podbiec do małej grupki i nie powiadomić ich, co się szykuje.. ale nie chciałam żeby któraś z ich siekierek spotkała się z moją twarzą.

 

###

 

Po tym, co zobaczyłam nie mogłam zasnąć mimo moich starań. Postanowiłam wyruszyć.

 

Będę przynajmniej parę godzin do przodu.

 

Jedyne, na co musiałam uważać to grupka skandiańskich wojowników, która pokrzyżowała moje plany i zmierzała do Hallasholm.

 

Spakowałam wszystkie rzeczy i ruszyłam przed siebie. Postanowiłam zboczyć z dróżki, którą do tej pory jechałam i wjechać w głąb lasu. Dzięki temu mogłam zmniejszyć niebezpieczeństwo.

 

###

 

Późnym popołudniem dostrzegłam małe chatki.

 

No to jesteśmy. Teraz został tylko problem z dogadaniem się z Rangakiem. Miejmy nadzieję, że ma tam jakiegoś tłumacza.

 

Ruszyłam galopem w kierunku miasta. Po długiej podróży chciałam rozprostować trochę kości.

 

Zjeżdżając z górki kucyk, na którym jechałam parę razy się pośliznął. Za którymś razem nie zdążył złapać równowagi i jak długa poleciałam wpadając w zaspę. Niestety mój koń nie był przystosowany do szybkiego biegania, gdy pod śniegiem jest lód.

 

Już nigdy więcej nie będę jechać galopem w czasie zimy!

 

Ociężale z powrotem wsiadłam na siodło. Tym razem wolałam jechać kłusem. Dla własnego bezpieczeństwa.

 

Około pół godziny minęło zanim wjechałam do miasta. Zsiadłam z rumaka, gdy usłyszałam za sobą szmer.

 

Automatycznie odwróciłam się z naciągniętą strzałą na cięciwę.

 

Przede mną stał niejaki Halt O'Carrick wymierzając we mnie aralueńskim grotem.

 

-No, no. Kogo me oczy widzą. Halt O'Carrick, jak miło cię widzieć. Jak tam?- zaczęłam rozmowę z udawanym uśmiechem

 

-Skąd znasz moje imię?

 

-Wiesz.. po twojej ostatniej kradzieży koni, na Wschodnich Stepach jest o tobie głośno.- odpowiedziałam, nadal sztucznie się uśmiechając

 

-To było sześć lat temu.

 

-Co z tego. Nadal jest o tobie głośno. A właśnie.. mógłbyś zdjąć strzałę z cięciwy? Jakoś nieswojo się czuję.

 

-Chciałem zauważyć, że stoisz przede mną w takiej samej pozycji. Nie chcę żeby było ci smutno, tak stać samej z wymierzonym we mnie grotem.- mimo iż część jego twarzy zakrywał kaptur szaro-zielonego płaszcza ujrzałam wredny uśmieszek

 

-Dobra, nie będę owijała w bawełnę.-schowałam strzałę w kołczan, który wisiał przy siodle, a łuk przerzuciłam przez lewe ramię- Nie przyjechałam tutaj na pogawędki z tobą, albo Rangakiem, tylko w poważnej sprawie.

 

Płynnym ruchem ominęłam zwiadowcę i skierowałam się w kierunku chaty wodza.

 

-Odnośnie?- zapytał zmieszany, brakiem zainteresowania jego osobą

 

-Odnośnie Temudżeinów i szykującej się wojny. –odpowiedziałam beznamiętnie

 

Odwróciłam się, łapiąc w palce strzałę, którą zwiadowca wystrzelił w moim kierunku: Ale wątpie żeby cię to interesowało, jeżeli przyjechałeś tutaj na wakacje lepić bałwanki.

 

Miałam się, ponownie odwrócić w kierunku miasteczka, kiedy przypomniała mi się ważna rzecz: A i nie radzę ci mnie zabijać. Jestem głównym źródłem informacji, jak pokonać Temudżeinów.

 

Ze zwycięskim uśmieszkiem powędrowałam w kierunku „biura", Rangaka.

Następne częściRevenge| Zwiadowcy/ Rozdział 2

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • detektyw prawdy 02.07.2017
    Nie daje sie kropek przy pytaniach, prawidlowe wykorzystanie dialogow to - Dzień dobry, panie generale. - Powiedziałem wstrząśnięty po wczorajszej katastrofie. - Ma pan może jakieś papierosy?


    Poza tym jak juz chcesz robic jakies a'la "rozdzialy" to polecam zamiast hasztaga wstawiac jakies bardziej normalne znaki, np serduszka, gwiazdki itp.


    Nie oceniam
  • KarolaKorman 02.07.2017
    - powiedziałem w dialogach małą literą i wszystkie inne gębowe, czyli te, które wychodzą z ust (westchnął, zagwizdał, burknął) inne dużą :)
  • detektyw prawdy 02.07.2017
    OK. przepraszam za blad.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania