Sekret cz.1
Nazywam się Antonio Malaparte, urodziłem się w Toskanii, a dokładnie w Prato.
Ujawnię Ci najpilniej strzeżoną tajemnicę w historii. Usiądź wygodnie i weź głęboki oddech.
Nie mam dużo czasu.
Zawszę czułem obecność siły wyższej. Od kiedy skończyłem czternaście lat, wiedziałem, że poświęcę swoje życie Bogu. Wstąpiłem do seminarium, a po jego ukończeniu rozpocząłem posługę w Diecezji Prato.
Już jako młody diakon, zauważyłem u starszych stopniem duchownych coś niepokojącego.
Wtedy nie potrafiłem określić, co mogłoby to być.
Tłumaczyłem sobie, że to pewnie przez ich głęboką, niezrozumiałą dla "zwykłych śmiertelników" wiarę mogli być trudni w odbiorze.
Podczas moich podróży do Watykanu spotykałem wielu biskupów, którzy byli inspirujący, pełni ciepła i serdeczni. Byli jednak i tacy, którzy nie rozmawiali zbyt wiele. Nie szukali kontaktu z innymi duchownymi, a można by nawet powiedzieć, że starannie go unikali.
Po pewnym czasie wnikliwych obserwacji udało mi się ustalić, że ci małomówni rozmawiają tylko ze sobą na wzajem i nie sposób podsłuchać, na jaki temat. Za każdym razem kiedy próbowałem niepostrzeżenie przemknąć obok rozmawiających małomównych, Ci zaczynali rozmawiać o pogodzie. Małomówni również byli niepokojący, jednak w sposób, w jaki niepokojące mogłoby być spoglądanie w bezdenną otchłań.
Moja praca przynosiła coraz to mniej satysfakcji. Wtedy tego jeszcze nie wiedziałem, ale zaczynałem wątpić. Moja wiara wyczerpywała się.
Pewnego ciepłego wieczoru chciałem porozmawiać o tym z biskupem Civello, który był moim zdaniem wzorem do naśladowania i liczyłem, że podniesie mnie na duchu.
Przyszedłem niezapowiedziany. Szukałem go przez jakiś czas na plebanii, jednak bezskutecznie.
Bardzo zależało mi na tej rozmowie, więc postanowiłem poszukać nawet w kościelnych katakumbach. Znalazłem go. Wystraszył się i sprawiał wrażenie przyłapanego na czymś.
Szybko zebrał się w sobie i przybrał przyjazną minę. Starał się coś sobą zasłonić.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania