#
Dawno temu, organizacja zwana "myśliciele"
W krainie spowitej praktycznie ciągłą zimą, na jednym ze skalistych wzniesień rozciągnięto długi namiot. Wbito dodatkowo kilka, drewnianych przymocowań, aby konstrukcja lepiej się trzymała.
Król wraz ze swoją eskortą przybył pierwszy. Rozkazał służbie, aby zaczęła przygotowywać pomieszczenie do spotkania. Na środku ustawili biały stół. Rozłożono dookoła niego drewniane stołeczki. Zaś na zewnątrz rozpalili ognisko, aby zagrzać wodę, żeby jak goście przybędą, mogli się napić. Nie było warunków do tego, aby zorganizować coś więcej.
Przybysze do tego miejsca docierali z różnych stron. W tym szczególnym dniu, raz do roku omawiali najważniejsze sprawy ludu i ich potrzeb. Między innym to spotkanie miało także na celu połączenie licznych wiosek. Mieli stworzyć system bezpiecznych szlaków. Niestety, wiele z tych dróg było zasypanych grubymi warstwami śnieżnymi. Stąd żadna wioska ze sobą nie mogła się komunikować, kiedy trwał okres zimy.
Bardzo stary król chciał w jakimś stopniu, w ostatnich dniach życia pomóc krajowi. Kiedy wszyscy się już zebrali, przemówił:
– Witam wielmożnych panów. – Zgromadzeni pozdrowili władcę, przy tym kłaniając się nisko. Zaś król kontynuował przywitanie. – Cieszę się, że wszystkim udało się bezpiecznie do tego miejsca dotrzeć. Jak dobrze wiecie, żyjemy... – wyciągnął ręce do przodu, dodając – ...w coraz to mroczniejszym świecie.
Śnieg za namiotem dawał o sobie znać, ponieważ co chwilę ktoś wychodził z namiotu, aby pozbyć się kolejnych, nowo to powstałych warstw na materiale. Do tego dołączył, jak na nieszczęście silny wiatr. Wichura wzmagała się, więc spotkanie nie miało trwać długo.
Później każdy pokiwał po sobie głową, po cichu się witając z bliskimi. Kiedy król skończył krótką przemowę, na twarzach przybyszów można było dostrzec odprężenie. Każdy w jakimś stopniu był zmęczony, ale doskonale wiedzieli, w jakim celu tu się znaleźli. Od razu przeszli do rozmów.
– W tym roku zima coś długo nie chce nas opuścić – odrzekł mężczyzna o koziej bródce. Podrapał się po niej i przez chwilę zamilknął. – Jednak musimy jak najszybciej udoskonalić system dojazdów do wszystkich wiosek. Jeśli tak się bowiem nie stanie, nasze wioski pozostaną nadal zagrożone.
– To już wiemy Arminie – powiedział ktoś z tyłu. Wszyscy spojrzeli w tamtym kierunku. Stał tam trzydziestoletni facet, o czarnych jak smoła włosach, a jego oczy pozostały nadal w mroku. Ubrany był w gruby, sięgający do łydek płaszcz. Teraz ściągnął go i rzucił na stołek. Każdy zdawał sobie sprawę, że te wielkie osobliwości za bardzo za sobą nie przepadały. Różniły ich poglądy oraz charaktery w takim stopniu, że czasem takie spotkania przez właśnie te dwie osoby były przerywane.
– Jak śmiesz przerywać...
– Proszę o spokój. – Król dołączył do już zaczętej konfrontacji. – Proszę mówić dalej Arminie. – Napięcie jednak cały czas rosło i nie dawało się tego ukryć.
– Chciałbym, abyśmy to właśnie my – rozejrzał się po wszystkich – pojechali do każdej z wiosek i zaczęli nauczać ludzi. Aby wiedza była utrwalana z pokolenia na pokolenie, wymyśliłem pewien sposób. Jednak, aby się udał, potrzebna mi jest wasza pomoc.
– Na czym nauczanie ma polegać? – Zainteresował się król i wyczekiwał odpowiedzi.
– Mam plan, aby do tego wykorzystać uwarunkowanie naszego terenu w kraju. Chciałbym do tego wykorzystać skaliste góry, które jak dobrze wiecie, rozciągały się aż po sam ocean. A dokładniej, abyśmy właśnie na nich zapisywali esencje naszej wiedzy i kultury.
– Chcesz, aby także dowiedzieli się o magii? – Sąsiad Armina szepnął. Armin kiwnął na potwierdzenie jego słów.
– Przecież to absurd – zaprzeczył z tyłu czarnowłosy.
– Tylko spokojnie Eden. – Ktoś poklepał go po ramieniu, ale Eden zaraz się odsunął. Jakby nie słysząc kolegi, mówił dalej.
– Chyba nie chcecie, aby magia wyszła na jaw. Przecież ludzie i tak tego nie zrozumieją. Ona jest tylko dla wybranych... Bo chyba nie będziemy ryć tekstu ręcznie na skałach, prawda? Bo to by zajęło wieki!
W tym momencie przerwał mu Armin.
– Każdy ma prawo do wszelakiej wiedzy, nawet do magii Edenie. Czy był w jej posiadaniu, czy też nie... i to ona pomoże uratować nasze wioski. Wcale nie musi ci się to podobać. – Eden aż poczerwieniał ze złości. Na twarzy Armina nic nie można było wyczytać.
Wszystkich bowiem tu zebranych nazywano "myślicielami". Każdy z osobna rozważał słowa, krok po kroku analizując za i przeciw toczącej się rozmowy.
– Armin ma rację. Musimy przekazać ludziom wiedzę, aby mogli sobie radzić w najtrudniejszych momentach. Wiedza magii na pewno im nie zaszkodzi, a z pewnością pomoże. Musimy stawiać na rozwój naszego ludu.
Ktoś nagle wbiegł do namiotu. Towarzysze pytająco spojrzeli po sobie, co też to mogło oznaczać. Król wystawił rękę w górę i krzyknął:
– Zatrzymaj się! Ani kroku dalej – pogroził. – Kim jesteś i co tu robisz.
– Panie, to ja, twój sługa.
– Co za bezczelność wchodzić tu bez pozwolenia... – Nie dokończył, bo sługa mu niegrzecznie przerwał.
– Ale panie, bardzo pilna sprawa. Zaraz namiot się zawali.
Wszyscy myśliciele zaczęli się niespokojnie wiercić na własnych siedzeniach. Po chwili zrobili szybkie głosowanie, zgadzając się ze słusznością Armina. Na koniec dodali równo.
– Zgodnie z prawem magii, przyrzekamy używać jej tylko dla dobra ogółu. – Składając te słowa, każdy wstał i ruszyli w stronę wyjścia. Na zewnątrz czekało już na nich pogarszające się warunki atmosferyczne.
W tym całym pośpiechu, nikt na nikogo nie zwracał uwagi. Ostatni, którzy w środku pozostali to król i Eden. Ochroniarze i słudzy wbiegli do środka. Już ruszyli w stronę władcy, aby go ewakułować z tego całego zamieszania, ale zatrzymał ich król i machnięciem dłoni odesłał. Zaś Eden już bowiem w myślach miał plan, jakby tu króla przeciągnąć na własną stronę. Nie mógł dopuścić, żeby ludzie w tak łatwy sposób zdobywali wiedzę, w dodatku mieliby dowiedzieć się o magii. Bał się, że może wpadną na jakiś pomysł, aby mu ją odebrać. Prędzej czy później, ludzie będą zazdrościć im tego, czego oni sami nie posiadali.
– Edenie, wszystko w porządku? - zapytał władca.
Eden zamyślił się. Układał w głowie całkiem niezły plan, który miał zakładać, że nic nie będzie tak, jak założyli myślicie. Uznał, że podaruje królowi nieśmiertelność. – To będzie moja karta przetargowa. – Gorączkowo myślał. Oczywiście wiedział z czym to się wiązało. Stracił by większość własnych mocy, ale jak później stwierdził, po kilku latach zregenerowałby własne siły na nowo. Stąd nie musiał się tym aż tak bardzo martwić. Jednak, aby wszystko się udało, najpierw musiał wlać do serca króla ciemną strużkę magii. W razie gdyby jednak miał się nie zgodzić.
Król chwycił się nagle za serce. Eden przytrzymał króla, który był na wyciągnięcie ręki i zakrył jego usta. Zaczął szeptać zaklęcie. Po tym dodał.
– Mój panie, twoje życie dobiega końca. Śmierć jest blisko. Czuję ją – zasyczał. – Podaruję ci w zamian nieśmiertelność, jeśli pozwolisz mi, aby marzenie Armina nigdy się nie spełniło.
Król targał się na wszystkie strony. Słabł z każdą sekundą. Myśliciel ze zdolnościami magicznymi był nie do pokonania. Nie mógł uwierzyć, że ktoś w tym gronie życzył mu źle. Nie chciał się tak łatwo poddać. Coś go podsycało. Jakaś jego druga strona podpowiedziała mu, że naprawdę stanie się nieśmiertelny. Przecież każdy tego pragnął, prawda? Jego myśli stały się obłąkane. Dusił się. Widział, że coś go niszczyło od wewnątrz. Zapluł krwią srebrzysty dywan. W jego głowie pojawiły się straszne obrazy przyszłości. Jego kraj właśnie miał zostać pochłonięty przez wielką, czarną dziurę. Nie wiedział, co to było dokładnie, ponieważ pierwszy raz przyszło mu się spotkać z czymś takim. Chciał, aby te tortury w końcu się skończyły. Zapłakał. Zdawał sobie sprawę, że myśliciel nie był już człowiekiem. Bał się śmierci, bał się całego świata. Czuł, że robił się coraz mniejszy. Ale musiał jeszcze żyć, przecież chciał zmienić krainę na lepszą, a martwy na nic by się już nie przydał.
– Odpowiedź słowem tak – zażądał myśliciel. Bez zastanowienia, król zacharczał i dał odpowiedź. – Teraz zawarliśmy panie mój pakt, który wkrótce odmieni ten świat. – Eden rozpłynął się, czarna smuga nadal dymiła się w pomieszczeniu.
Król oprzytomniał. Ktoś wołał na niego.
– Panie, szybciej. – Coś mu umknęło, ale nie wiedział, co też to było. Zdziwił się tylko, że na jego ręce znalazła się zaschnięta krew. – Dziwne. – Pomyślał.
Król zapomniał o całym tym zdarzeniu. O tym zajściu miał sobie przypomnieć za kilka lat.
Komentarze (42)
Cieszę się, że się podoba. To jest jak sam wiesz, całkiem inne opowiadanie, zobaczymy czy mi wyjdzie ;)
"Król, bardzo stary, chciał w jakimś stopniu, w ostatnim swoim żywocie pomóc kraju." - Brzmi trochę jakby miał kilka żyć. Może lepiej zastąpić tym: "w ostatnich dniach życia..." lub coś w tym stylu.
"Zapluł krwią czerwony dywan." - chyba jestem wredna, bo od razu pomyślałam: "chociaż plam nie będzie widać" xD
Historia bardzo interesująca z dużymi możliwościami. Jestem ciekawa jak to dalej pociągniesz, więc na pewno będę czytać dalej.
Zostawiam 5 :)
Spokojnych i radosnych świąt.
Myślę że się nie zawiode.
Później poczytam dalej.
Tutaj oczywiście 5
5 :)
Fajnie to słyszeć
"wiele z tych dróg była zasypana " - było zasypanych
"Mieli stworzyć system bezpiecznych szlaków. Niestety, wiele z tych dróg była zasypana grubymi warstwami śnieżnymi. Stąd żadna wioska ze sobą nie mogła się komunikować, kiedy trwał okres zimy. " - chcieli stworzyć system dróg, który już istniał ale był zasypany śniegiem? Coś mi się nie klei. Nikt nie miał tam sań?
"chciał w jakimś stopniu, w ostatnich dniach życia pomóc kraju." - krajowi
" Proszę o spokój. - Król dołączył się do już zaczętej konfrontacji. - Proszę mówić dalej Arminie. - Napięcie jednak cały czas rosło i nie dawało się tego ukryć." - tymczasem ja tego napięcia nawet nie widzę.
Wyszli z namiotu bo miał się zawalić i nikt nie zastanowił się że król został?
A co do króla. W pośpiechu nikt na nikogo nie zwracał uwagi. A ochrona była na zewnątrz. Można faktycznie takie dziwne wrażenie odnieść. Następnym razem postaram się dokładniej to zobrazować. :)
Konfrontacja - czasami można samemu się domyśleć i tyle. :)
Wiem, że opowiadanie czasem jest niespójne, stąd proszę o wyrozumiałość. Wszystko postaram się wyjaśnić, jeśli tylko ktoś ma jakieś wątpliwości.
"analizując zza i przeciw toczącej się rozmowy" - analizując za* i przeciw
Podoba mi się jak to przedstawiłaś - zwrócenie uwagi na ogół obecnych, panujące warunku, ciut opisu, ale nie za dużo, plus wyodrębnienie postaci, Armin, Eden i Król. Od razu motyw konfliktu, odmiennych zdań, do tego podstęp i zaciekawiające zdanie niedopowiedzenia na koniec, gut. Nie mam się czego przyczepić :D 5.
Jakoś mi się nie spodobał przez to, że woli zachować magię tylko dla siebie. Pozdrawiam 5 :)
A co do imienia Eden, wcale nie sugerowałam się żadnym głębszym odniesieniem. Po prostu tak sobie uznałam i tak też jest. ;P
To witaj w klubie fanów anime. xD
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania