Poprzednie częściSKAZANI NA SIEBIE - Prolog.

SKAZANI NA SIEBIE -Rozdział 1.

Ostania lekcja zawsze się ciągnie. Zwłaszcza, kiedy jest nią biologia. Pani Ryś jest jedyną osobą, na której widok automatycznie dostaję depresji.Nie lubię mieć z nią lekcji, jestem wtedy strasznie śpiąca i nie wiem za bardzo o czym jest mowa.Nic dziwnego, że potem na sprawdzianie myślę sobie: "Skąd ona u licha wzięła takie głupie pytania?" "Kiedy niby było to na lekcji?"

To takie standardowe reakcje. Oczywiście są jeszcze różnego rodzaju przymiotniki określające osobę, która ten test przygotowała i nie zawsze są to wyrazy ładne.

-Ile jeszcze do dzwonka? -pytam Matyldę, która siedzi przede mną.

-5 minut -odpowiada.Uwielbiam te liczby mniejsze od 10.Kiedy je słyszę na mojej twarzy od razu pojawia się uśmiech. 5 minut.Tylko tyle dzieli mnie od opuszczenia tej klasy,korytarza, szatni i budynku, aby zaraz potem wsiąść do samochodu mojego brata i pojechać do domu.Rafał ma dzisiaj wole od pracy, więc zaproponował, że przyjedzie po mnie do szkoły.Co prawda nie mam do niej jakoś specjalnie dużo, ok 2 km ale to zawsze miło, jak ktoś cię odbiera i nie musisz mijać chłopaków ze szkoły obok, którzy kończą w tych samych godzinach lekcje.Ci chłopcy to banda kretynów.Tylko tak potrafię ich nazwać.. no może banda NACHALNYCH kretynów.Tak lepiej.

Niedługo kończę 18 lat i wiem co to oznacza.Boję się tego. Nie wiem, co się wydarzy. Przyszłość zawsze mnie przerażała, ale w tym roku szczególnie, w końcu trudno się nie dziwić skoro ma się poślubić osobę, której nigdy nie widziało się na oczy.Obietnica to obietnica i należy jej przestrzegać - to zawsze mówił mi tata, kiedy jeszcze byłam mała i kładł mnie spać.No właśnie mówił..teraz już tego nie robi.

Wreszcie.Dzwonek.Pakuję się i biegnę do szatni.Nie jestem jedyna, biegnie ze mną jakieś 30 może 40 osób.Jest przecież piątek i nikt nie ma zamiaru siedzieć w tym więzieniu choćby minutę dłużej.Ubieram kurtkę i żegnam się z dziewczynami z klasy.Wychodzę ze szkoły, łagodny wietrzyk porusza drzewami.Na niebie nie ma ani jednej chmurki.Słonce mocno świeci.Jest ciepło.Idealnie zapowiada się pogoda na weekend.Rozglądam się.Jest.Czarny mercedes cls. Idę w jego stronę. Rafał już mi macha.Wsiadam.

-Cześć -mówi i spogląda na mnie ostrożnie.Zawsze tak robi kiedy chce wybadać w jakim nastroju jestem.

-Cześć -odpowiadam posyłając mu największy uśmiech na jaki mnie dzisiaj stać.Chyba go uspokoiłam, bo on również unosi kąciki ust.

-Jak w szkole? -standardowe pytanie.

-Dobrze -standardowa odpowiedź.

-Zrobiłem dzisiaj obiad. -unoszę ze zdziwienia brwi.O nie, tego jeszcze nie było..

-Zrobiłeś obiad? -pytam, chociaż już przecież znam odpowiedź, wydaje mi się,że chcę się upewnić czy aby z moim słuchem wszystko w porządku.

-Tak. Myślę, że jest jadalny... -śmieje się i włącza radio.A więc to koniec rozmowy.Opieram się wygodnie na siedzeniu,słucham śpiewającej Rihanny i oglądam budynki, drzewa i ludzi, których mijamy.

Wchodzę do domu i od razu udaję się do swojego pokoju.Jest mały i przytulny.W kącie stoi metalowe łóżko.Jest duże, spokojnie pomieściłoby trzy, może cztery osoby.Obok łóżka stoi szafa z moimi ubraniami. Pod oknem znajduje się biurko a na nim komputer,mały kaktusik w doniczce z królikiem,długopisy w pojemniku i zegar.Na przeciwko łóżka stoi półka z moimi kosmetykami,pudełkami na różne pierdoły i telewizorem.Są tutaj także dwa małe fotele i stolik.Całość dopełniają fioletowe zasłony i dywan shaggy beżowy z fioletowymi paskami.Tak, to mój pokój.Moje królestwo.Uśmiecham się i zdejmuję kurtkę, którą następnie wkładam do szafy.Wypakowuję się i idę na obiad..

 

-I co? Smakuje? -Rafał jest wyraźnie dumny ze swojego kotleta schabowego i ziemniaków.

-Tak, jest w porządku. -uśmiecham i się i zjadam kolejny kawałek.Nie mówimy już nic.Zjadamy posiłek i mój brat udaje się oglądać telewizję, a ja zabieram się za mycie naczyń.Nie rozmawiamy ze sobą już tak jak kiedyś. Wiem, z jakiego powodu.Nasi rodzice zginęli w wypadku i zostaliśmy sami.A teraz ja będę musiała odejść, zostawić go.Zawsze byłam jego małą księżniczką,robił wszystko abym miała to, co moje koleżanki, kiedy zabrakło mamy i taty.Wydaje mi się, że jest mu źle na myśl, iż ktoś tak po prostu weźmie mu tą małą księżniczkę i nie będzie już tak jak teraz, ale przecież mi tego nie powie.Nie okazuje emocji.Woli wszystko trzymać w sobie, tak jak ja.

Nate. Tak ma na imię "mój wybranek".Nie mam pojęcia jak wygląda ale najbardziej obawiam się tego, jak się zachowuje, jaki jest.Wiem tylko, że pochodzi z bardzo bogatej rodziny, jego tata jest architektem i ma firmę, która przyjmuje zamówienia ludzi z całego świata.Mama jest prokuratorem.Ich świat pewnie różni się troszkę od mojego.Moja mama była krawcową, a tata pracował jako mechanik samochodowy.Nie zarabiali dużo ale nigdy nam niczego nie brakowało.

Musimy za siebie wyjść.Przysięga to przysięga.Nie wolno mi zrezygnować..

Rozmyślając udaję się do mojego pokoju i wyjmuję białą teczkę z szuflady biurka.Wyjmuję kartkę i czytam..

 

My niżej podpisani obiecujemy, że nasze dzieci zostaną złączone węzłem małżeńskim, bez względu na wszystko.Nikt nie ma prawa zerwać umowy...

 

Bla bla bla...spoglądam na dół kartki.Podpisy moich rodziców.To jest, ostatnia rzecz jaką podpisali.Dwa tygodnie później już nie żyli.Łzy same cisną mi się do oczu.Tak bardzo mi ich brakuje.Tak bardzo chciałabym się teraz przytulić do mamy, wypłakać, wygadać, ale nie mogę.Mogę w zamian pójść na jej grób z kwiatami i zniczem, pomodlić się i wierzyć w to, że czuwa, jest ze mną.Nie mogę wytrzymać i wybucham płaczem..

-Ej mała..-Rafał siada przy mnie na łóżku.Musiał być w kuchni i słyszeć, że płaczę.Wycieram oczy ale łzy nadal lecą.Przyciąga mnie do siebie i tuli.Mocno tuli.A ja odwzajemniam ten uścisk i płaczę w jego klatkę piersiową.

 

Nie wiem jak długo tak siedzieliśmy ale w końcu odklejam się od niego. Już nie mam czym płakać..

-Wszystko dobrze? -pyta spokojnie patrząc mi w oczy.

-Nie. -mówię, nie chcę już kłamać. -Boję się.Nawet nie wiesz jak bardzo.Nie chcę trafić na tego złego księcia z bajki.Zawsze chciałam poznać kogoś, pokochać i wtedy być z nim na zawsze..

-Wiem skarbie. -widzę w jego oczach smutek.Jemu też jest przykro z tego powodu, to w końcu on mi opowiadał jak miałam 8 lat i nie mogłam spać, o królewiczu, którego kiedyś spotkam i będę się w niego wtulać co noc, a potwory nic nam nie zrobią.Teraz, mając prawie 18 lat, martwię się, że będę spać z potworem i nigdy królewicza nie spotkam. -Choć księżniczko.Zjemy budyń czekoladowy! -mówi i uśmiecha się lekko.Budyń czekoladowy, ulubiony deser taty.Zawsze nam go robił, kiedy któreś z nas było smutne, a on nie wiedział jak ma nas pocieszyć.Rafał też teraz nie wie co ma zrobić i doskonale go rozumiem.Ja też nie wiem co dalej..

 

 

___

 

Przepraszam za jakiekolwiek błędy ortograficzne czy interpunkcyjne :)

 

Jeśli chcecie przeczytać dalsze rozdziały to zapraszam na bloga (usuń przerwę):

http://nazawszerazem dobrzyizli.blogspot.com/

Następne częściSkazani Na Siebie (fragment)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • KarolaKorman 01.06.2015
    Ciekawa historia, nieciekawa obietnica 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania