Pokaż listęUkryj listę

Służyłem w konspiracji - i chuj (intro)

Nie mam ochoty w tym momencie wyjść na zewnątrz, chociaż słońce tak bardzo mnie kusi, prześlizgując się zgrabnie przez nieszczelne rolety i sięgając moich dłoni zwisających z brzegu wanny. Nawet jeżeli wstałbym, czuję, że siły od razu by mnie opuściły, a mimo to, senny wzrok lawirował pomiędzy drobinami kurzu, które wyglądem przypominały zimowy śnieg w Rostovie. Ten sam śnieg, do którego teraz mi tak tęskno, mimo, że nie przywykłem do wylewania miłości na moją poprzednią pracę. Ale czy kojarzył mi się on głównie z pracą? Ten śnieg widział to co ja - widział śmierć, zdrady, tworzące się konspiracje, przemoc. Widział niezliczone łzy wylane nad ciałem towarzyszy i widział nocne popijawy, które, gdy o nich teraz myślę - bardzo by mi posłużyły, gdybym tylko w porę przestał być chujem. Ale jak to mówią, lepiej późno niż wcale, prawda?

Śnieg w Rostovie wydawał się wieczny - może to ze względu na radioaktywne opary, a może ze względu na mój wieczny stan katatonii, potocznie zwanej kochaniem.

Ocknąwszy się, podniosłem się do siadu i odstawiłem butelkę po wódce na podziurawione linoleum, po czym sam wystąpiłem z wanny. W głowie kotłowało mi nadal głośne i wyraźne:

- Panienka Panov, dziewuszka, co piekła szarlotkę, a puściła z dymem całe gospodarstwo! Za ile butelek panowie takiego kota zechcą?! - licytacje. Sam nie uczestniczyłem w żadnej, nie lubię dokładać się do upokorzeń innych ludzi, ale gdy przybyłem, mnie także ona dosięgnęła. Inicjacja w szeregach, rytuał kocenia, rytuał brania sobie "panny młodej", rytuał... Początku mojego prawdziwego życia. "Panienka Panov", który zawsze myślał, że zostanie sam. Czy się mylił - nie. Koniec końcem, siedzi sam w swoim mieszkaniu w Pskovie, myśląc o niebieskich migdałach - sam, bo z tego co wiem, maszyna do pisania i wódka do rozmownych kompanów nie należą. Pomimo tego, że rezultat Rostovskiej tułaczki był oczywisty - to była dla mnie pasmem doświadczeń, których raczej z pamięci nie wydrę. Nie każde było dobre, to fakt, nie każde było przyjemne, nie każde prowadziło do pokojowego rozwiązania. Ale wszystkie były warte starań, jakich dane mi było dołożyć do "sprawy wspólnej". Poznałem dwie siostry, poznałem brata, poznałem wspaniałych ludzi. Poznałem miłość mojego życia i choć teraz jestem święcie przekonany, że sprawiła mi ona więcej bólu, zawodu i uniżenia, niźli przyjemności - zgrzeszyłbym, gdybym powiedział, że nie chciałbym przeżyć jej jeszcze raz.

Odsłaniając rolety, poprawiam grube szkła na nosie i wyglądam na ulicę, wyłuskując papierosa z skrzyneczki na parapecie i zapalam, oczywiście rozkoszując się tańczącym na czubku zapałki płomieniem, podziwiając jego dziką formę i ciepło, jakie emituje. To samo ciepło, które czułem, gdy płonął mój dom. To samo ciepło, gdy ośrodek dla bezdomnych stanął w płomieniach. To samo ciepło, gdy prawie podpaliłem garaż. To samo ciepło, gdy fantazjowałem o zemście w najbardziej czerstwej i banalnej jej postaci. Pożoga tocząca w mojej głowie zaciekły bój zawsze pchała mnie do działania.

Wdychając dym, oparłem łokcie o dębowy parapet i oparłem oparzone czoło o szybę, powoli koncentrując się na dzisiejszym dniu. Przydałoby się pójść do redakcji, przydałoby się napisać list do Idy i Beli, przydałoby się w końcu rozejrzeć się za nowym garniturem, przydałoby się...

- Tęsknię. - wyszeptałem, wydmuchując szary obłok i pospiesznie zaciągając się ponownie. Mieszkanie od szefa nie jest najgorsze, nie jest też najmniejsze - chociaż zdecydowanie za małe dla mnie samego - dla marnych 162 centymetrów, które wygląda, jakoby ktoś przygotował pieczeń w stylu medium rare. Ostatnie wydarzenia z Berlina nadal wstrząsają mną do głębi, chociaż są przecież tak odległe... Zegar tyka. Czas leci nieubłaganie, Jurij, idioto. Już niedługo stuknie ci 29 lat, a z taką mordą to mogliby cię co najwyżej dla sierocińca dla osobliwych przyjąć. Powoli nalałem sobie kawy, usadawiając się na kuchennym blacie i zagryzając się na resztkach wczorajszej kolacji. Chujowy musiał być ze mnie żołnierz, nie powiem.

Ale raczej nie powinienem się nad sobą użalać - w końcu powinienem był mierzyć siły na zamiary i nie przejmować się piekielnymi amorami, czy też groźbami od wyższych rangą, tylko brnąć do przodu. Ja wybrałem bycie grupową pizdą - inaczej tego nie nazwę. Gdyby nazwać jedną pozytywną cechę we mnie - lubię, kurwa, jak się pali. I co? I tyle? Trochę słabo, jak na żołdaka, prawda? Może tylko trochę. Może bardzo.

- Jeszcze raz spojrzysz na nią w ten sposób, a przekręcę ci kurwa ten kurzy kark. - nie mam mu tego za złe, z resztą po tym co dalej wynikło w konsekwencji. Tak naprawdę, zawsze uważałem, że oni oboje byli ostoją tej drużyny, zawsze miałem wrażenie, że coś ma ich ku sobie. Cieszyłem się, mimo tego, że ten V. kurewsko mnie przerażał. Coś było w jego ruchach, uśmiechu, nawet to jak oddychał sprawiało, że człowiek miał ochotę uciec jak najdalej tylko mógł. Nie należał do najwyższych i najcięższych, ale był silny jak skurwysyn. I równie skuteczny. Był osobą, której taki żałosny szczur jak ja, wolał nie mieć za wroga. I jak się okazało - nawet słusznie, bo pomimo małych kontaktów, wydawał się traktować mnie później nieco normalniej.

- Bratr.. Głupi bratr. Głupiś ty strasznie! 27 lat i jak mali dziecko się zachowujesz. Jak szczeniak, jak gówniarz. - miałaś rację, Belu. Och jakbym teraz chciał ci to przyznać - i pewnie to zrobię, list który napiszę później, kiedyś pewnie do ciebie dobrze. Głupi ja - przez tyle lat izolowałem się od ludzi, żeby potem odkryć tylko, że ich towarzystwo w prawdzie nie jest mi pisane. Tak samo jak szczęście. Głupio było mi na nie liczyć - mimo względnej akceptacji w drużynie, większość z nich i tak miała mnie za dewianta. - Głupiś, odpuść sobie.

Och ile bym dał, by wtedy odpuścić. Ale nie mogłem. Nie mogłem pozwolić by jedyne źródło ognia w moim życiu, które niczego nie niszczyło - tak sobie prześliznęło mi się między palcami. Niczego, poza mną.

Jak zawsze z resztą.

Jurij Panov, Rostovski oddział Sprzątaczy - bez odbioru

Następne częściSłużyłem w konspiracji - fetysz

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Kapelusznik 17.09.2018
    Styl, średni - choć trudno mi dokładnie wskazać co mi się nie podobało - może język?
    Klimat, fajny, podoba mi się.
    Opisy - dobre
    Pytań co do fabuły - od cholery i jeszcze trochę
    Zakładam że to dopiero 1 część, więc daję 4 na zachętę i liczę na dalszy rozwój wydarzeń.
  • LinOleUm 17.09.2018
    Chciałam tym razem użyć jak najprostszego języka, bo bohaterem jednak jest tutaj zwykły weteran, i tyle, chociaż postaram się popracować!
    A wydarzeń będzie sporo, podobnie jak i retrospekcji i mam nadzieję, że uda mi się wrócić na tę stronę i się zrehabilitować!
  • Karawan 17.09.2018
    Wrócę do tego tekstu, a na razie pytanie do Autorki; czy taki dokładnie tytuł ma przyciągnąć wzrok Czytelnika? Jaki w ogóle był zamysł i zasadność umieszczenia w tytule słowa chuj? Tak, znam zwrot "i chuj", ale jestem przekonany, że można go napisać inaczej a nadto, że tytuł winien przyciągać, a nie budzić rozterkę. Jak obiecałem - wrócę. ;)
  • LinOleUm 17.09.2018
    Pisząc ten tekst nie chciałam go pisać z perspektywy autora - a z perspektywy postaci, która opisuje swoje życie w formie listów, czy też zwyczajnych notatek. Protagonista i jednocześnie narrator nie jest tu mną, a tytułu nie nadałam ja - a postać. To in character - bo wiem, że mój Jura tak by powiedział. Nie piszę dla ludzi - piszę dla swojej przyjemności i aby dokumentować swoje doświadczenia literackie. Czasem, fakt faktem, język ten nie należy do wyszukanych - ale by dodać realizmu sytuacyjnego, jak i nakreślić tytułem samego bohatera - zgorzkniałego melancholika - chciałam dosadnie pokazać, z kim czytelnik ma do czynienia.
  • Karawan 17.09.2018
    LinOleUm Szczerze nie wiem czy to się tak da - uciec od autora. Tak zwany podmiot liryczny nie nadaje tytułu, chyba, że w środku fabuły zaczyna pisać sztukę-książkę pod tytułem XX. Technikalia wytknął Ci Canulas ja zachęcam do pisania i rozważnego używania wulgaryzmów zwłaszcza w tytułach. Pomyśl jak zareagowałabyś na taki tytuł widząc go witrynie szacownej księgarni. Pisanie dla swojej przyjemności to czynność której podejrzewam oddają się wszyscy z tego Forum. Tak trzymać!! Nie mniej naginamy się do rad, wskazówek etc. Jedni opornie, jak ja, inni szybko. Na start daję pięć i czekamy na CD ;)
  • LinOleUm 17.09.2018
    Karawan Może się nie da, może się da - głupi ten, kto nie próbuje!
  • Canulas 17.09.2018
    "Ten sam śnieg, do którego teraz mi tak tęskno, mimo, że nie przywykłem do wylewania miłości na moją poprzednią pracę. " - mimo że nie rozdzielamy

    "Widział niezliczone łzy wylane nad ciałem towarzyszy i widział nocne popijawy, które, gdy o nich teraz myślę - bardzo by mi posłużyły, gdybym tylko w porę przestał być chujem. Ale jak to mówią, lepiej późno niż wcale, prawda?" - lubię takie zwroty. Niby luźne bajanie, a tu obuch. Lubię też przemycanie zwrotów do czytelnika, jeśli nie jest infantylne lub zbyt częste. tutaj jest ok.

    "Śnieg w Rostovie wydawał się wieczny - może to ze względu na radioaktywne opary, a może ze względu na mój wieczny stan katatonii, potocznie zwanej kochaniem. " - i to ładnie ujęte.

    "Ocknąwszy się, podniosłem się do siadu i odstawiłem butelkę po wódce na podziurawione linoleum" - a to nieładne. Dubel "się" razi w oczy. Może: Ocknąwszy się, usiadłem?

    "Pomimo tego, że rezultat Rostovskiej tułaczki był oczywisty - to była dla mnie pasmem doświadczeń, których raczej z pamięci nie wydrę. Nie każde było dobre, to fakt, nie każde było przyjemne, nie każde prowadziło do pokojowego rozwiązania." - był, była, była. - Zadużo.

    W połowie zaczynasz mieszać czasy narracyjne. Do tego nie zapisuj liczb w cyfrowy sposób, chyba, ze dotyczą dat.

    "- Jeszcze raz spojrzysz na nią w ten sposób, a przekręcę ci kurwa ten kurzy kark. - nie mam mu tego za złe, z resztą po tym co dalej wynikło w konsekwencji." - Po kropce z wielkiej. Słowa nieodnoszące się bezpośrednio do sposobu wypowiadania zapisujemy z wielkiej.

    "- Bratr.. Głupi bratr. Głupiś ty strasznie! 27 lat i jak mali dziecko się zachowujesz. Jak szczeniak, jak gówniarz. - miałaś rację, Belu. " - tutaj mieszanka wybuchowa. 27 słownie. Po kropce z wielkeij. I nie ma czegoś takiego jak dwie kropki. Jest jedna lub, jeśli wielokropek, zawsze trzy.

    Na plus klimat, osadzenia fabularne oraz, co znowu nie takie częste, dość dobrze (w filmowym odczuciu) użycie wulgaryzmów. Nie rażą, a potęgująodczucia emocjonalne.
    Całość mi oscyluje wokół czwórki i tyle zostawiam.
    Ciao.
  • LinOleUm 17.09.2018
    Dzięki wielkie za szczere i ciepłe słowa krytyki, what can I say - I'll try my best!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania