"SPOTKANIE cz.3"
Zaczęłam tracić nadzieję na to, że jeszcze kiedyś usłyszę jego głos. Jednak wciąż cierpliwie czekałam na jego odpowiedź. Nad czym tu się zastanawiać? To oczywiste, ze mam rację. W domu chyba tylko ja pamiętam o śmierci taty. Dla nich to było, minęło. Moje rozmyślania przerwał spokojny głos staruszka.
- Masz im to za złe? – zapytał. Jeżeli można się jednocześnie cieszyć i być kompletnie zawiedzionym, to właśnie tak się wtedy poczułam. Super, raczył odpowiedzieć na moje słowa, ale ja opowiedziałam mu najbardziej traumatyczne chwile mojego życia, a on pyta czy jestem zła na mamę i siostrę! Czy tego nie widać? Wyraziłam to w każdym swoim słowie i geście, a on zamiast przyznać mi racji, pyta o moje uczucia!
-Tak! One nie zwracają na mnie uwagi! Nie pamiętają o ojcu! Są zajęte sobą, a reszta nie ma dla nich znaczenia!
- Czyli uważasz, że powinny tu razem z tobą opłakiwać ojca, modlić się nad jego grobem, lub w ciszy rozpaczać nad jego losem? – zapytał ze stoickim spokojem. Czy chciał mi coś zarzucić? Może sądził, że zbyt surowo je oceniłam? Tak, wydaje mi się, że o to mu chodziło. Jednak nie mogłam dać za wygraną. Sam stwierdził, że jestem uparta, a oto niezbity dowód!
- O czym pan mówi? – udawałam, ze nie znam jego motywów.
–Myślę, ze doskonale wiesz, o co mi chodzi – odparł z uśmiechem. Może i jestem uparta, ale kłamać nie potrafię!
- Na świecie są dwie grupy żałobników. Jedni, starają się zapomnieć o tragedii. Robią różne, głupie rzeczy, by wymazać z pamięci wszystkie wspomnienia ukochanej osoby. Zatem druga grupa, podobnie jak ty, po tragedii zamyka się w sobie. Tacy ludzie zachowują cierpienie tylko dla siebie i przez wiele lat, a czasem całe życie nie potrafią pogodzić się ze stratą bliskiej osoby
– odparł i chwycił moją dłoń. Czułam, że po policzku kolejny raz zaczynają spływać mi łzy. On otarł jedną z nich ciepłą ale twardą dłonią.
– Wiesz skąd one się biorą? – zapytał ,a ja stanowczo zaprzeczyłam.
– Ja też nie wiem – odparł. Zaczęłam się śmiać. Ktoś, kto obserwowałby to zdarzenie, zapewne uznałby nas za wariatów.
–To która grupa zachowuje się poprawnie? – zapytałam nie ukrywając ciekawości. W głębi serca sądziłam, że to ta druga, bo jak można wymazać z pamięci ukochaną osobę? To okropne!
-Żadna – odparł tak, jak gdyby to było coś oczywistego. Najpierw dzieli ludzi na dwie grupy, a teraz twierdzi, że żadna z nich nie ma racji. Ten człowiek nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać.
– W życiu spotkało mnie wiele tragedii. Straciłem wielu bliskich i uwierz mi, wypróbowałem każdą z tych „metod”. Żadna nie przyniosła rezultatu.
– To jak mam się niby zachowywać? – zapytałam tracąc resztki nadziei na powrót do normalności. Do życia be koszmarów, łez i wyrzutów sumienia.
– Wiem, że to będzie dla ciebie trudne, ale prawdziwy mędrzec potrafi połączyć obie te postawy. Umie cieszyć się z chwil spędzonych z bliską osobą, wspominać jej dobre, ale i te złe cechy. Potrafi pogodzić się z jego odejściem, a przy tym raduje się na widok jego zdjęcia w ramce i jest szczęśliwy, kiedy rozmawia na jego temat, bo wie, że w ten sposób pamięć o jego przyjacielu przetrwa przez wiele lat. To tak, jakby bliska mu osoba była wciąż obok niego. Rozumiesz?
-Ja nie jestem mędrcem! – odparła, ,jeszcze bardziej załamana.
–Każdy z nas nim jest. Nie wszyscy o tym wiedzą, bo prawdziwa mądrość jest tu, a nie tu – odpowiedział wskazując najpierw swoją klatkę piersiową, a potem głowę.
– Musisz zaakceptować zachowanie matki i siostry, bo to ich sposób na radzenie sobie z odejściem ojca i męża. Kto wie, może ty zaakceptujesz nieobecność swojego taty i odnajdziesz w sobie mędrca –po tych słowach staruszek wstał. Położył dłoń na moim ramieniu, jednak ja nie miałam odwagi, by na niego spojrzeć. Schowałam twarz w dłoniach i o dziwo, zamiast myśleć o ojcu, zastanawiałam się, skąd biorą się łzy. Po chwili wstałam. Byłam zaskoczona, bo po blisko godzinie siedzenia na śniegu moje spodnie były zupełnie suche, a ja nie czułam zimna. To nie był koniec niespodzianek. Na dłoniach miałam rękawiczki tajemniczego staruszka. Kiedy je założyłam? Czy byłam aż tak rozżalona, że nie zauważyłam, kiedy mi je dał? Rozejrzałam się dookoła. Mężczyzny nigdzie nie było. Niepozorny ten staruszek, w ciągu kilku minut zniknął mi z oczu. Uśmiechnęłam się patrząc na złote, zachodzące słońce. Co się stało z chmurami, które jeszcze chwilę temu okalały całe niebo? Przyglądałam się białej łące błyszczącej w promieniach. Wówczas dotarło do mnie coś nieprawdopodobnego. Nie byłam przerażona, ani smutna, właściwie nie wiem co wtedy czułam. Tego nie da się opisać! Ze zdumieniem wpatrywałam się w śnieg, na którym były tylko moje ślady.
Komentarze (13)
Ale jak mówisz że to przy wklejanie tekstu coś się popieprzylo to jest ok. Czytało dość przyjemnie i szybko.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania