Poprzednie częściSpotkanie

Spotkanie po latach

Niczym specjalnie nie wyróżniam się od osób, chcących smacznie i w miarę tanio zjeść świeże potrawy. Często w tym celu posługuję się kartą rabatową family, wydaną przez znaną markę sklepów oferujących wyposażenie mieszkań i posiadających w nich restauracje. Najczęściej chodzę w tygodniu, ponieważ wtedy otrzymuję największe rabaty i mam okazję korzystać z posiłków objętych promocjami. Rzadziej jestem tam w weekendy, ze względu na panujący tłok i ograniczone upusty. Jednak tego dnia oferowano pierogi z kurkami, a jako samotny wilki nie mogłem oprzeć się takiej pokusie. Wyposażony w wózek do przewozu tacek poprosiłem o trzy porcje, gdyby ilość okazała się za wielka do jednorazowego pochłonięcia rarytasów, w torbie miałem przyszykowany plastikowy zamykany pojemnik i do niego zamierzałem włożyć nadmiar.

Nawet nie musiałem wykładać przed kasą tacek z talerzami, pani obsługująca kasę z wielką wprawą podliczyła i skasowała za moje potrawy. Dalej już było trudniej, ponieważ musiałem przepychać się miedzy innymi konsumentami stojącymi w długiej kolejce. Lawirując wózkiem z lepszym lub gorszym skutkiem, mijałem kolejne zajęte stoliki w poszukiwaniu jakiegoś wolnego miejsca. W oddali pod samą ścianą dostrzegłem siedzącego przy stoliku, bokiem do mnie, samotnego mężczyznę, obok niego trzy miejsca były puste, więc postanowiłem spróbować zająć któreś z nich. Podjechałem już z zaledwie letnimi pierożkami do upatrzonego krzesełka i zapytałem.

- Przepraszam, wolne?

- Jedno miejsce zajęte, a dwa są wolne – odpowiada mężczyzna i odwrócił się w moją stronę.

Natychmiast rozpoznałem w siedzącym, poznanego ponad dwadzieścia lat temu na mazurskim obozie żeglarskim rówieśnika i bez zastanowienia zapytałem.

- Arek?

Kompletnie zaskoczyłem siedzącego, widziałem to na jego twarzy.

- Czy my się znamy? – odpowiedział marszcząc czoło.

- Poznaliśmy się w Giżycku na obozie żeglarskim. Świetnie wyglądasz, prawie nic się nie zmieniłeś, natomiast ja okropnie zdziadziałem. Nikt już na mnie nie powie Cygan, przez te lata strasznie się pomarszczyłem. Wąsów i bródki muszkietera też nie posiadam, zgoliłem, ponieważ do łysiny nie pasowały.

- Cygan wybacz nie rozpoznałem ciebie, tak bardzo się zmieniłeś.

- Tak się złożyło, że życie mnie nie rozpieszczało.

- Siadaj i opowiadaj, co u ciebie słychać. Zaraz przyjdzie moja żona to chętnie też posłucha.

Kiedy wspomniał o żonie, w mojej głowie pojawił się dawno niewidziany obraz Izabeli, Przepięknej dziewczyny z wesołymi zielonymi oczami, w których widać było złote okruszki, miała śliczny nosek ozdobiony piegami i cudowne myszowate włosy do ramion. Uwielbiałem jej radosny uśmiech, wywołujący dołek w lewym policzku. Nigdy wcześniej i później nie spotkałem kobiety z takimi idealnymi kształtami. Jak tylko ją zobaczyłem oszalałem na jej punkcie. Tylko ona wybrała Arka, przystojnego i dobrze zbudowanego blondyna.

Zająłem wskazane miejsce i położyłem na stoliku talerz z pierwszą porcją pierogów. Wtedy podeszła do nas ładna około dwudziestopięcioletnia blondynka z bardzo zgrabnymi nogami. Znacznie bardziej mnie one zainteresowały niż pozostała reszta, jednak i na wyższe partie kobiety zwróciłem uwagę, po wypowiedzianej uwadze.

- Kochanie, widzę, że mamy towarzystwo.

- Żabciu pozwól sobie przedstawić znajomego.

Pozostało mi przejąć w tej konwersacji inicjatywę.

- Dzień dobry pani, Cygan jestem.

- Prawdziwy – powiedziała to z zauważalnym strachem.

- Niestety nie, tylko taki farbowany. Kiedyś wydawało mi się, że to przezwisko jest znacznie ładniejsze niż Teofil.

Wyraźnie odetchnęła po moich słowach, widocznie w towarzystwie Polaka poczuła się pewniej. Z namaszczeniem postawiła talerz z jedzeniem przed Arkiem, a następnie naprzeciw niego dla siebie. Minęło całkiem sporo czasu zanim przyjęła pozę na krzesełku, w tym czasie pochłonąłem pierwsza porcję zimnych już pierożków. Starannie wytarła sztućce w papierową serwetkę i jedząc zapiekanego łososia z brokułami cały czas bez przerwy nadawała. Kiedy indziej wydawało mi się to nie możliwe, jednak teraz przerwałem przeżuwanie i patrząc na tak karkołomną konsumpcję, czekałem na jej zadławienie. Niestety nic takiego nie nastąpiło, lecz w tym czasie dowiedziałem się mnóstwa szczegółów z życia jej i Arka.

Zakończyła błyskawicznie posiłek i z pełnymi jeszcze ustami powiedziała.

- Kończ, idziemy.

Znacznie szybciej wstała, niż siadała, pozostawiła po sobie bałagan i poszła. Arek odsunął od siebie w połowie niedojedzony posiłek i w ślad za swoja partnerką wstał. Zanim odszedł, od stolika, zapytałem.

- Od dawna nie jesteś z Izabelą?

- Rozstaliśmy się po roku, ten związek był zwykłym nieporozumieniem – powiedział to głosem pozbawionym emocji i ruszył żwawo za blondyną.

Dopiero, gdy pozostałem sam, dokończyłem zimny posiłek, przez ten czas rozmyślając o dziewczynie, która zaczarowała mnie przed laty. Przez minione lata w każdej poznanej kobiecie szukałem tylko jej i żadnej innej.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • NataliaO 31.10.2016
    Jakie to smutne, że szukał w innych tego obrazu tamtej dziewczyny ; 5 :(
  • kasjopeja 31.10.2016
    Ciekawie napisane,trochę zmusza do zastanowienia się nad upływającym czasem
  • KarolaKorman 02.11.2016
    Lepiej nie porównywać i nie szukać sobowtórów, a w nowo poznanych osobach odnaleźć coś, co nam się spodoba.
    Poczułam na koniec ten żal bohatera, kiedy dowiedział się, że miłość znajomego i Izabeli nie przetrwała, a on sam wielbił ją do dziś, smutne, 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania