Poprzednie częściŚwiadek - Prolog

Świadek ~ 1

Jechaliśmy całą noc. Po całych piętnastu godzinach jesteśmy na miejscu. Wychodząc z samochodu, z trudem przyzwyczajałam swoje oczy do jasności, ale gdy się już udało, spostrzegłam duży budynek, pośród skał i gór.

- Niezła kryjówka - Powiedziałam na co mężczyźni uśmiechnęli się.

Weszliśmy do środka. Było dużo ludzi. Czułam się niekomfortowo. Każdy przechodził z jednego pomieszczenia, do drugiego. Wszyscy byli zajęci sobą, nikt nie zwracał na mnie uwagi.

- Chodź! Musimy cię trochę pozmieniać - odparł przyjaźnie pan X.

Niepewnie ruszyłam za nim. Weszliśmy do ogromnego pomieszczenia, w którym dostrzegłam zaledwie kilka osób. Na pierwszej i drugiej ścianie było pełno wieszaków z ubraniami, na drugiej półki z mnóstwem akt i dokumentów, a pod kolejną lustra i fotele.

Z zainteresowaniem analizowałam pomieszczenie, nawet nie zauważyłam kiedy pan X, oddalił się ode mnie. Stał teraz przy jednym z luster i gestem ręki zawołał mnie, żebym usiadła na jednym z foteli. Kiedy uczyniłam to, o co zostałam "poproszona", podeszła do nas młoda dziewczyna w krótkich, czarnych włosach. Bez słowa ściągnęła gumkę z moich włosów, psując przy tym mojego koka. Do ręki wzięła szczotkę i zaczęła rozczesywać moje długie, sięgające za pupę, gęste włosy.

- No to co z nimi robimy?- zapytała patrząc na pana X, który natychmiast skierował wzrok ku mnie.

- Niech Samantha decyduje sama.

Spojrzałam w lustro, kiedy dziewczyna oznajmiła mi, że skończyła. Popatrzyłam z uwagą na swoje odbicie, a następnie zerknęłam na odbijającego się w lustrze pana X. Mężczyzna posłał mi ciepły uśmiech. Znowu popatrzyłam na siebie.

Moje włosy, teraz już jasno brązowe, od połowy zmieniające się w rudy, sięgające mi do środka pleców zostały splecione w warkocz.

- Nie powinny być krótsze? - Spytał pan X.

- Nie - Zmierzyłam go wzrokiem.

Wystarczyło zmienić mi fryzurę, a ja już ani trochę nie przypominam, tej ponurej buntowniczki z kłopotami po łokcie... A to dopiero początek. Wstałam z fotela i podążyłam za moim opiekunem. Mężczyzna zaprowadził mnie do stojących przy ścianie wieszaków z ubraniami. Podeszła do nas blondynka i uśmiechnęła się promiennie. Dała mi do wyboru kilka styli w których będę się teraz prezentować.

Kiedy przebrałam się, a ubrania wybrane przeze mnie, zostały spakowane, rozsiadłam się wygodnie na kanapie. Zauważyłam, że mój opiekun trzymał jakieś dokumenty i podał mi je. Uważnie przyglądałam się im i niepewnie zajrzałam do zawartości teczki.

- To twoja nowa tożsamość - zwrócił się do mnie. Z tego co zdążyłam przeczytać... mój nowy wujek.

Podniosłam wzrok ponad dokumenty i spojrzałam na niego badawczo. Kto by pomyślał, że człowiek, który każe mówić do siebie pan X, nazywa się Richard Brown. Chrząknęłam znowu i popatrzyłam do teczki.

- Catharina Evans, siostrzenica Richarda Brown. Kuzynka ośmioletniej Scarlett Brown i dziesięcioletniego Oscara Brown. Uczennica drugiej klasy liceum w stanie Waszyngton. Wzięta pod opiekę przez najbliższą rodzinę, po starcie obojga rodziców w wypadku samochodowym - Zamknęłam teczkę i popatrzyłam na mężczyznę z uniesioną brwią - Może być.

Nadal nie mogę pogodzić się z tym, co mnie spotkało... Mimo, że wiecznie żyłam na krawędzi, to podobało mi się to życie. A teraz tak po prostu mam o tym zapomnieć... o dawnej sobie.

Przez całą drogę do mojego nowego domu, nie zamieniłam ani słowa z panem X. Nie zamierzam zwracać się do niego w inny sposób, przynajmniej narazie. Trochę boję się spotkania z nową rodziną, ale nie zamierzam być na siłę miła, co powiem to powiem, nie zmuszą mnie do zmiany charakteru. Ale czy nie warto choć odrobinę zienić swojego podejścia, w stosunku do ludzi, którzy mi pomagają?

Po trzygodzinnej podróży, samochód się zatrzymał. Wyjrzałam przez okno. Moim oczom ukazała się spora posiadłość. Na werandzie stała kobieta z dwójką dzieci. Niepewnie wysiadłam z samochodu i razem z panem X, skierowałam się w stronę domu.

- Witaj dziecko - Powitała mnie kobieta, najprawdopodobniej pani Brown. Jej piękny i promienny uśmiech, potrafił zachwycić nawet mnie. Dzieci również posłały mi ciepłe uśmiechy, które zdecydowanie odziedziczyły po matce.

- Catherino, poznaj proszę moją żonę Belle, córkę Scarlett i syna Oscara - odparł Richard, ciepłym głosem, a każdy po kolei podał mi rękę.

- Widzisz mówiłam Ci, że będzie ładna - wyszeptała do swojego brata Scarlett, ale zrobiła to w taki sposób, że wszyscy usłyszeli. Jej rodzice parsknęli śmiechem. Nawet u mnie, wywołało to uśmiech. Zmieszana dziewczynka zaczerwieniła się - Proszę, to dla Ciebie - Wręczyła mi niewielki bukiecik, z polnych kwiatków i szybko wbiegła do domu. Zaraz za nią pobiegł jej brat.

- Chodź! Jesteś pewnie zmęczona, pokażę Ci Twój pokój - odparła Bella. Richard wrócił się do samochodu po mój bagaż, a ja razem z jego żoną, weszłam do środka.

- Urządzałam pokój, razem z Scarlett. Niestety nie wiem co lubisz i co Ci się podoba, więc jeśli tylko cokolwiek zechcesz w nim zmienić, mów śmiało - Odparła kobieta i delikatnie pociągnęła za klamkę. Moim oczom ukazał się duży pokój. Dwie ściany były szare. Na jednej całej był namalowany wielki, piękny księżyc. Kolejna była koloru wrzosowego lecz w połowie zasłaniała ją szafa i ława z dwoma krzesłami. Kolejna szara była przykryta szaro - niebieskimi zasłonami. Zasłaniały balkon. Podłoga była wyłożona brązowymi panelami a na niej dużytego samego kororu co ściany dywan. Obok księżyca było pościelone, wielkie łóżko. Przy nim stała większa szafka nocna na której stała lampka.

- Bardzo ładny. Dziękuje - Wzięłam głęboki wdech i wypowiedziałam, nie częste w moich ustach słowa. Byłyby wymuszone, gdyby nie fakt, że pokój naprawdę mi się podobał. Bella wyszła, zostawiając lekko uchylone drzwi. Chwilę późnej do pokoju wszedł Richard, razem z moimi bagażami. Położył je przy łóżku i wyszedł. Rozejrzałam się po pokoju i ze zmęczenia opadłam na miękki materac. Ręce położyłam pod głowę i wlepiłam wzrok w biały sufit, który - jak teraz zauważyłam - był uścielony złoto - szarymi gwiazdami. Długo tak nie leżałam, nadal dokuczający mi ból szyi i karku, zmusił mnie do powrócenia do pozycji siedzącej. Zmarszczyłam brwi, kiedy przez uchylone drzwi zobaczyłam skrawek fioletowej sukienki.

- Wejdź - Odparłam. Chciałam zabrzmieć łagodnie, a wyszło jak zawsze - oschle i ozięble. Zza drzwi ukazała się postać małej dziewczynki, o ciemnych, długich włosach, zaplecionych w dwa warkocze, w jasnofioletowej sukience. Powitał mnie prawie cudowny uśmiech... byłby idealny, gdyby nie zabrakło kilku mleczaków, ale to prawie nie zauważalny szczegół. Dziewczynka nieśmiało pokonała dystans między łóżkiem, a drzwiami i szybko znalazła się przede mną.

- Scarlett, prawda? - zapytałam spokojnie, starając się unieść, kąciki swoich ust do góry.

- Letti, mów mi Letti - Rzekła wesoło dziewczynka, rozejrzała się po pokoju i znowu popatrzyła na mnie - Podoba Ci się? - Zapytała.

- Bardzo - Odpowiedziałam, nadal brzmiąc ozięble. Starałam się jakoś złagodzić swój głos, ale nie do końca mi to wychodziło.

Tak jak Letti, również rozejrzałam się po pokoju i w tym momencie wzrok dziewczynki powędrował na moją szyję. Miałam tam dużo ran, a każde odchylenie głowy, pokazywało je. Kiedy spostrzegłam zaniepokojenie w oczach dziecka i to, w którym kierunku patrzy, szybko starałam się zakryć rany.

- Co Ci się stało? - zapytała z ciekawością, ale i ze smutkiem. Wtedy w drzwiach, które Letti otworzyła na oścież, dostrzegłam Richarda. Usłyszał zadane Ci pytanie i pokręcił głową przecząco. Jego rodzina wiedziała o mnie dużo, ale nie wszystko... przynajmniej dzieci.

- T-to nic takiego - Zawahałam się. Dostrzegłam w oczach Letti, że ta odpowiedź jej nie satysfakcjonuje - Przed spaniem, nie ściągałam naszyjnika. To on zostawił takie ślady - Od dziecka, kłamanie to mój chleb powszedni, więc nawet taka głupota, jak to w moich ustach zabrzmiała prawdziwie.

- Widzisz skarbie! Dlatego zawsze powtarzam, żebyś nie spała w żadnych błyskotkach - Do akcji wkroczył Richard, uniemożliwiając tym samym, aby Letti, zadała jeszcze jakieś pytania - Zejdźcie na dół, zaraz kolacja - Podszedł do córki i poczochrał ją po włosach, a do mnie się uśmiechnął.

 

Koniec rozdziału 1

 

~ Zozole

Następne częściŚwiadek ~ 2 Świadek ~ 3 Świadek ~ 4

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Tina12 24.07.2016
    Fajna historia. Czekam na cd.
    5
  • Zozole 24.07.2016
    Dzięki.
  • reksio 24.07.2016
    No dobra...tam w prologu nic nie było, że to będzie gdzieś za górami, za lasami. Jakoś tak bardzo frywolnie prowadzisz tabułę, a to przecież musi być bardzo poważna sprawa - ale niech tam.
    Nieładnie oszukiwać dziecko, ciekawe czy tak samo będzie zeznawać? Jest trochę literówek. Nara
  • Zozole 24.07.2016
    Informacje o Cat chce wprowadzać powoli.
    Oszukiwać można dla dobra niektórych osób, takich jak dzieci. Zeznania? Skąd wiesz, że będzie zeznawać?
    Literówki? Nie wiem czytałam kilka razy i nie zauważyłam. Mam nadzieję że będziesz czytała dalej. Pozdrawiam.
  • lea07 24.07.2016
    Cudownie się zapowiada. Nie mogę się doczekać ciągu dalszego 5 :)
  • elenawest 26.07.2016
    "Jechaliśmy całą noc. Po całych piętnastu godzinach jesteśmy na miejscu. Wychodząc z samochodu, z trudem przyzwyczajałam swoje oczy do jasności, ale gdy się już udało, spostrzegłam duży budynek, pośród skał i gór.
    - Niezła kryjówka - Powiedziałam(powiedziałam-z małej) na co mężczyźni uśmiechnęli się.
    Weszliśmy do środka. (,gdzie było wielu ludzi)Było dużo ludzi. Czułam się niekomfortowo. Każdy przechodził z jednego pomieszczenia,(bez przecinka) do drugiego. Wszyscy byli zajęci sobą, nikt nie zwracał na mnie uwagi.
    - Chodź! Musimy cię trochę pozmieniać - odparł przyjaźnie pan X.
    Niepewnie ruszyłam za nim. Weszliśmy do ogromnego pomieszczenia, w którym dostrzegłam zaledwie kilka osób. Na pierwszej i drugiej ścianie było pełno wieszaków z ubraniami, na drugiej półki z mnóstwem akt i dokumentów, a pod kolejną lustra i fotele.
    Z zainteresowaniem analizowałam pomieszczenie, nawet nie zauważyłam kiedy pan X, oddalił się ode mnie. Stał teraz przy jednym z luster i gestem ręki zawołał mnie, żebym usiadła na jednym z foteli. Kiedy uczyniłam to, o co zostałam "poproszona", podeszła do nas młoda dziewczyna w krótkich, czarnych włosach. Bez słowa ściągnęła gumkę z moich włosów, psując przy tym mojego koka. Do ręki wzięła szczotkę i zaczęła rozczesywać moje(moje, moje moje... Za dużo tego) długie, sięgające za pupę, gęste włosy(tych włosłw również).
    - No(,) to(,) co z nimi robimy?(spacja)- zapytała(,-bo oddzielasz dwie czynności) patrząc na pana X, który natychmiast skierował wzrok ku mnie.
    - Niech Samantha decyduje sama.
    Spojrzałam w lustro, kiedy dziewczyna oznajmiła mi, że skończyła. Popatrzyłam z uwagą na swoje odbicie, a następnie zerknęłam na odbijającego się w lustrze pana X. Mężczyzna posłał mi ciepły uśmiech. Znowu popatrzyłam na siebie.
    Moje włosy, teraz już jasno brązowe,(hmmm, a jak one zmieniły kolor? Peruka czy farbowanie? Bo jeśli to drugie, to taki proces trwa kilka godzin...) od połowy zmieniające się w rudy, sięgające mi do środka pleców zostały splecione w warkocz.
    - Nie powinny być krótsze? - Spytał(spytał) pan X.
    - Nie - Zmierzyłam(zmierzyłam) go wzrokiem.
    Wystarczyło zmienić mi fryzurę, a ja już ani trochę nie przypominam,(bez przecinka) tej ponurej buntowniczki z kłopotami po łokcie... A to dopiero początek. Wstałam z fotela i podążyłam za moim opiekunem. Mężczyzna zaprowadził mnie do stojących przy ścianie wieszaków z ubraniami. Podeszła do nas blondynka i uśmiechnęła się promiennie. Dała mi do wyboru kilka styli(,) w których będę się teraz prezentować.
    Kiedy przebrałam się, a ubrania wybrane przeze mnie, zostały spakowane, rozsiadłam się wygodnie na kanapie. Zauważyłam, że mój opiekun trzymał(trzyma) jakieś dokumenty i podał(, które mi w końcu podał) mi je. Uważnie przyglądałam się im i niepewnie zajrzałam do zawartości teczki.
    - To twoja nowa tożsamość - zwrócił się do mnie. Z tego(,) co zdążyłam przeczytać... mój nowy wujek.
    Podniosłam wzrok ponad dokumenty i spojrzałam na niego badawczo. Kto by pomyślał, że człowiek, który każe mówić do siebie pan X, nazywa się Richard Brown. Chrząknęłam znowu i popatrzyłam do teczki.
    - Catharina Evans, siostrzenica Richarda Brown. Kuzynka ośmioletniej Scarlett Brown i dziesięcioletniego Oscara Brown. Uczennica drugiej klasy liceum w stanie Waszyngton. Wzięta pod opiekę przez najbliższą rodzinę, po starcie obojga rodziców w wypadku samochodowym - Zamknęłam(kropka po samochodowym i zamknęłam z małej) teczkę i popatrzyłam na mężczyznę z uniesioną brwią - Może być.
    Nadal nie mogę pogodzić się z tym, co mnie spotkało... Mimo, że wiecznie żyłam na krawędzi, to podobało mi się to życie. A teraz tak po prostu mam o tym zapomnieć... o dawnej sobie.
    Przez całą drogę do mojego nowego domu, nie zamieniłam ani słowa z panem X. Nie zamierzam zwracać się do niego w inny sposób, przynajmniej narazie(na razie). Trochę boję się spotkania z nową rodziną, ale nie zamierzam być na siłę miła, co powiem to powiem, nie zmuszą mnie do zmiany charakteru. Ale czy nie warto choć odrobinę zienić(zmienić) swojego podejścia, w stosunku do ludzi, którzy mi pomagają?
    Po trzygodzinnej podróży, samochód się zatrzymał. (hohoho, toż oni setki kilometrów przemierzają... Mają aż tyle paliwa w baku?) Wyjrzałam przez okno. Moim oczom ukazała się spora posiadłość. Na werandzie stała kobieta z dwójką dzieci. Niepewnie wysiadłam z samochodu i razem z panem X, skierowałam się w stronę domu.
    - Witaj dziecko - Powitała(powitała) mnie kobieta, najprawdopodobniej pani Brown. Jej piękny i promienny uśmiech, potrafił zachwycić nawet mnie. Dzieci również posłały mi ciepłe uśmiechy, które zdecydowanie odziedziczyły po matce.
    - Catherino, poznaj proszę moją żonę Belle(ę), córkę Scarlett i syna Oscara - odparł Richard,(bez przecinka) ciepłym głosem, a każdy po kolei podał mi rękę.
    - Widzisz mówiłam Ci(ci, z wielkiej litery piszesz tylko w korespondencji), że będzie ładna - wyszeptała do swojego brata Scarlett, ale zrobiła to w taki sposób, że wszyscy usłyszeli. Jej rodzice parsknęli śmiechem. Nawet u mnie, wywołało to uśmiech. Zmieszana dziewczynka zaczerwieniła się - Proszę, to dla Ciebie(ciebie) - Wręczyła(wręczyła) mi niewielki bukiecik, z polnych kwiatków i szybko wbiegła do domu. Zaraz za nią pobiegł jej brat.
    - Chodź! Jesteś pewnie zmęczona, pokażę Ci(ci) Twój(twój) pokój - odparła Bella. Richard wrócił się do samochodu po mój bagaż, a ja razem z jego żoną, weszłam do środka.
    - Urządzałam pokój, razem z Scarlett. Niestety nie wiem co lubisz i co Ci(ci) się podoba, więc jeśli tylko cokolwiek zechcesz w nim zmienić, mów śmiało - Odparła(odparła) kobieta i delikatnie pociągnęła za klamkę. Moim oczom ukazał się duży pokój. Dwie ściany były szare. Na jednej całej był namalowany wielki, piękny księżyc. Kolejna była koloru wrzosowego(,) lecz w połowie zasłaniała ją szafa i ława z dwoma krzesłami. Kolejna szara była przykryta szaro - niebieskimi zasłonami. Zasłaniały balkon. Podłoga była wyłożona brązowymi panelami(,) a na niej dużytego samego kororu co ściany dywan. Obok księżyca(w przestrzeni kosmicznej?) było pościelone, wielkie łóżko. Przy nim stała większa szafka nocna(,) na której stała lampka.
    - Bardzo ładny. Dziękuje(ę) - Wzięłam(wzięłam) głęboki wdech i wypowiedziałam,(bez przecinka) nie częste w moich ustach słowa. Byłyby wymuszone, gdyby nie fakt, że pokój naprawdę mi się podobał. Bella wyszła, zostawiając lekko uchylone drzwi. Chwilę późnej do pokoju wszedł Richard, razem z moimi bagażami. Położył je przy łóżku i wyszedł. Rozejrzałam się po pokoju i ze zmęczenia opadłam na miękki materac. Ręce położyłam pod głowę i wlepiłam wzrok w biały sufit, który - jak teraz zauważyłam - był uścielony złoto - szarymi gwiazdami. Długo tak nie leżałam, nadal dokuczający mi ból szyi i karku, zmusił mnie do powrócenia do pozycji siedzącej. Zmarszczyłam brwi, kiedy przez uchylone drzwi zobaczyłam skrawek fioletowej sukienki.
    - Wejdź - Odparłam. Chciałam zabrzmieć łagodnie, a wyszło jak zawsze - oschle i ozięble. Zza drzwi ukazała się postać małej dziewczynki, o ciemnych, długich włosach, zaplecionych w dwa warkocze, w jasnofioletowej sukience. Powitał mnie prawie cudowny uśmiech... byłby idealny, gdyby nie zabrakło kilku mleczaków, ale to prawie nie zauważalny szczegół. Dziewczynka nieśmiało pokonała dystans między łóżkiem, a drzwiami i szybko znalazła się przede mną.
    - Scarlett, prawda? - zapytałam spokojnie, starając się unieść, kąciki swoich ust do góry.
    - Letti, mów mi Letti - Rzekła wesoło dziewczynka, rozejrzała się po pokoju i znowu popatrzyła na mnie - Podoba Ci się? - Zapytała.
    - Bardzo - Odpowiedziałam, nadal brzmiąc ozięble. Starałam się jakoś złagodzić swój głos, ale nie do końca mi to wychodziło.
    Tak(,) jak Letti, również rozejrzałam się po pokoju i w tym momencie wzrok dziewczynki powędrował na moją szyję. Miałam tam dużo ran, a każde odchylenie głowy, pokazywało je. Kiedy spostrzegłam zaniepokojenie w oczach dziecka i to, w którym kierunku patrzy, szybko starałam się zakryć rany.
    - Co Ci się stało? - zapytała z ciekawością, ale i ze smutkiem. Wtedy w drzwiach, które Letti otworzyła na oścież, dostrzegłam Richarda. Usłyszał zadane Ci pytanie i pokręcił głową przecząco. Jego rodzina wiedziała o mnie dużo, ale nie wszystko... przynajmniej dzieci.
    - T-to nic takiego - Zawahałam się. Dostrzegłam w oczach Letti, że ta odpowiedź jej nie satysfakcjonuje - Przed spaniem, nie ściągałam naszyjnika. To on zostawił takie ślady - Od dziecka, kłamanie to mój chleb powszedni, więc nawet taka głupota, jak to w moich ustach zabrzmiała prawdziwie.
    - Widzisz(,) skarbie! Dlatego zawsze powtarzam, żebyś nie spała w żadnych błyskotkach - Do akcji wkroczył Richard, uniemożliwiając tym samym, aby Letti, zadała jeszcze jakieś pytania - Zejdźcie na dół, zaraz kolacja - Podszedł do córki i poczochrał ją po włosach, a do mnie się uśmiechnął."

    Średnio... Zbyt szybka akcja w porównaniu do niektórych za krótkich zdań, które powinny zawierać wićcej opisów emocji. Zostawiam 3, bo jak na mój gust opowiadanie jest zbyt szorstkie, wręcz jakby sztuczne.
  • Zozole 26.07.2016
    Jejku. Nie musialas tak długo pisać. Mogła powiedzieć ogólnie A nie pisać wszystko. Mniejsza.
    Chyba nie twój gust
  • No to biorę się za czytanie :)
    Bardzo podoba mi się to opowiadanie, jest takie ciekawe i tajemnicze, lubię takie klimaty, bardzo ładnie piszesz, zostawiam pięć i lecę dalej.
    Pozdrawiam, Faize
  • Upadły(D.F) 23.08.2016
    Wyczuwam w tym opowiadaniu dozę tajemniczości :) Co prawda nie jest to mój gust ale widzę że piszesz dość fajnie. Masz styl jednak czegoś brakuje. Rozwinięcie opisów emocji? A cóż tu więcej opisywać? :) Sprawdzę kolejne twoje opowiadania ze świadka bo ciekawi mnie o co chodzi z tytułowym ''Świadkiem'' co ukrywa główna bohaterka i dlaczego obejmuje ja program ochrony świadków . Daje 4 ale mysle że kolejne spodobają mi się bardziej
  • Zozole 23.08.2016
    Dziękuję ;) Mam nadzieję że się spodoba ;D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania