Szczepan The Killer
Spotkałam go w lesie. Chciał ciąąąąąć, ale byłam stanowczo na nie. Spojrzał na mnie jak na świeży stek. Jego wyłupiaste oczy zrobiły się bardziej wyłupiaste niż mogłam to sobie kiedykolwiek wyobrazić. Wywalił język na wierzch i zaczął się oblizywać jak jakiś gekon czy coś (przez chwilę myślałam, że zaraz poliże sobie nim oko). "Ej, koleś, ogarnij się" - zagadałam, a on zero reakcji, nic; ciągle się na mnie gapił. "Hej, masz rozwiązane sznurówki!" - chuj nie załapał; nadal stał jak słup soli. "Twoja matka to gej!" - nie, to na niego nie zadziała. Nagle złapał mnie za rękę. Ścisnął jak zużytą tutkę pasty do zębów. "Kurwa, to boli" - zwróciłam uwagę, a on nadal nic. Co za pieprzony chuj. Stoi pośrodku lasu, szczerzy głupek zęby i łapie przypadkową dziewczynę za rękę. No, co za narwaniec. Nienawidzę takich. "Puszczaj no!" - krzyknęłam trochę, nie wiem, może jakiś żubr przybędzie mi na ratunek. "Zamilcz!" - oo, nasz pajacyk w końcu się odezwał - "Utnęę ci tąą łękę". <Czekaj, "łękę"? >. "Czym mi ją, kurwa, utniesz? Zębami!?" - no, musiałam to powiedzieć; chuj na bank blefował. "Tak, kurfa, zęębami" - lol, koleś nie umie mówić. O kurwa. "Aaaaaaaaaaaa" - zaczęłam krzyczeć, ale teraz tak na serio, bo serio, kurwa, bolało. Chuj wgryzł mi się w rękę jak jakiś pierdolony wampir. No ja pierdolę, boli jak cholera. "Aaaaaaaaaaaaaaa" - kontynuuję, ale czekaj, on nie umie mówić! "Aaaaaaaaaahaaaahahahahaa" - i mam chuja złapanego. No, od razu się na mnie spojrzał; musiałam go nieźle wkurzyć tym śmiechem. "Hahahahahahahahaaa" - kontynuuję, choć wolałabym krzyczeć, bo nadal boli jak cholera. O, w końcu puścił. "So się tak kurfa śmieszyy!?" - o, jak się wkurzył nasz pajacyk, prawie mi go żal. Oczywiście chuj tak otwierał japę, że całą twarz wychlapał mi moją krwią, ale mu wybaczam, bo i tak zaraz stąd spierdolę. "Patrz!" - ha, co za nagła zmiana tematu - "Za tobą! Zupełnie bezbronna, czarnowłosa nastolatka!". Drugie ha! - dał się na to złapać; co za pieprzony bezmózg! Dobra, odwrócił się na ułamek sekundy, więc spierdoliłam tak szybko jak tylko mogłam. Teraz, kiedy to piszę, nadal biegnę, ale tak jakoś już mi przyjemniej. Krew już nie leci, ręka wolna, mogę iść gdzie chcę. A nie, jednak nie, coś jest przede mną. "Ty jepana kurfo!" - o, tym razem już ma nóż. Nie, czekaj, to maczeta. "Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!"
***
- Ty, słyszałeś, znowu ktoś zginął w lesie po studniówce.
- Lol, to już ósmy rok z rzędu. Co tam się odpierdala?
- Chuj wie. Niby prokuratora coś tam bada, ale sam wiesz jak to działa.
- No, przejebane... Mniejsza. Wypijmy, Stefan.
- Za kolejny rok udanych matur!
- Za kolejny rok udanych matur! Zdrowie!
I cyk, nauczyciel z nauczycielem po kieliszeczku.
- Ty, Marian, a co z tym Szczepanem?
- Bibułą?
- No, ósmy rok już nie zdał.
- Chuj, nie uczy się i tyle.
- To nie jest podejrzane?
- Stefan, a ile razy ty oblewałeś?
- Dziewięć...
- No właśnie, lepiej wypijmy. Za zdrowie naszych uczniów!
- Za zdrowie naszych uczniów.
I cyk, kolejny toast. Pan Marian i pan Stefan weseli, a tuż za drzwiami Szczepan - z resztą też wesoły. Drepcze w miejscu i śpiewa pewien znany przebój. "Wszyscy mamy śle w głofach, sze szyjemy..."
Komentarze (14)
Się uśmiałam!
Więncej!
Będzie branie :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania