Teoria Wszystkiego (3)
„Myślę, więc jestem”
Kartezjusz
Pisząc poprzednią część, dywagowałem nad możliwościami zapisu każdego zdarzenia we wszechświecie i nie dostrzegałem oczywistości, że taki zapis ma miejsce i każdy z nas na co dzień z niego korzysta. Patrzymy w gwiazdy i przyglądamy się przeszłości, słońce widzimy takie, jakie było osiem minut temu, tak więc narzędziem służącym do zapisywania wszelakich zdarzeń przynajmniej w sferze materialnej jest czasoprzestrzeń oraz światło. Wystarczy, gdy obserwator jest umieszczony we właściwym miejscu (a każde jest właściwe) i widzi przeszłość. Rzecz prosta i doskonała zarazem, wskazująca, że prędkość światła ma jeszcze jedną, być może najważniejszą funkcję – zapisu danych. Jedyne czego nam brakuje to narzędzi pozwalających na szczegółowe wniknięcie do przeszłości, tylko czy jest to nam potrzebne?
Żyjemy w świecie doskonałym i tylko ślepiec (a tych jest większość) tego nie dostrzega. Jednak to nie świat materialny jest tym faktycznym, a nasze wnętrze, to one odpowiada za otoczenie, w którym żyjemy. Myśli są nami i gdy uda się nam od nich uciec, to dotkniemy absolutu, który powszechnie nazywany jest Bogiem. Nie na darmo w pierwszych kolejności wymienia się myśli jako źródło grzechu, ostatecznie to one są nami i od nich wszystko bierze początek. Tak więc musimy je pielęgnować, jak najwspanialszy ogród, wyrywając chwasty oraz troszcząc się o piękno i dobro. Pamiętajmy, że myśli to świątynia Boga, a w tym przypadku Bogiem jesteśmy my.
Gdy dopuszczamy strach, kłamstwo i w konsekwencji zło to nieopatrzenie nakładamy na siebie ograniczenia, filtr zmieniający piękno w koślawą rzeczywistość, a ludzi w potworów czyhających na nasze potknięcie. Każdy jest wrogiem i to przez nich (a nie przeze mnie) spotykają nas wszelakie porażki. A tak naprawdę porażek nie ma, to jest tylko projekcja naszych myśli. Wciąż jesteśmy i wciąż możemy kochać, a świat wciąż jest taki jaki był.
Gdy choruje i w końcu umiera dziecko, zostaje zamordowany dobry człowiek, jakaś katastrofa zabija ludzi, pojawiają się pytania: „Gdzie jest Bóg?”, „Dlaczego do tego dopuścił?” Gdy nie znajdujemy odpowiedzi, odsuwamy się od wiary, ale czy otrzymamy coś w zamian? Nie. Wypełni nas tylko gorycz i nieukrywane rozczarowanie, które będziemy rozsiewać wokół. A przecież Bóg jest w każdym z nas, tylko że go nie zauważamy, tak jak nie dostrzegamy kolorów widzianych przez kolibry, czy też dźwięków słyszanych przez naszych czworonożnych przyjaciół. Zatopieni w materialnym świecie z ograniczonymi możliwościami postrzegania, bez wiary w przysłowiowego Boga, stajemy się niewolnikami ciała i to ono i jego potrzeby są wynoszone na piedestał, a przecież ciało istnieje jedynie ulotną chwilę.
To, jaki jest świat, zależy wyłącznie od nas. Możemy pozostawić po sobie piękną historię lub też zło. Obojętne co zrobimy to i tak wywieramy wpływ na innych, na ich myśli oraz postrzeganie. A gdy myśli zgasną, staniemy się jednością. Póki co jednak cieszmy się z naszej chwilowej indywidualności. W tym świecie jesteśmy aktorami z własnym nieznanym scenariuszem i pozostaje nam odegrać rolę, najlepiej jak umiemy. Gdy na nas plują, to plują, ale czy to ma zmienić cokolwiek w naszym życiu? Wystarczy się uśmiechnąć do myśli, a świat znowu będzie piękny.
Komentarze (4)
Wielki duch z Tobą :D
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania