Tęsknota za deformizmem - wizja druga
Wbiegł do pięknego ogrodu, gdzie oprócz krzewów ozdobnych i kolorowych kwiatów, rosła także dorodna sałata i kalarepa. Pośród tego zgromadzenia obfitości biegała prawie naga kobieta, która swoją intymność próbowała zakryć przezroczystą sukienką. Nie udawało jej się to, a gdy zobaczyła nieznajomego, który jak lis wkroczył do kurnika, zaczęła dygotać ze strachu i wstydu i zapadła się pod ziemię, tak iż widać było tylko jej rudy kucyk. Nie pierwsza dziwność tego dnia.
White obejrzał się za siebie. Jego prześladowca przycupnął na jednym z drzew, oczekując aż ofiara opuści ogród i na powrót wpadnie w jego łapy. Malarz bynajmniej nie zamierzał zawracać, gdyż nieco dalej znajdował się ogromny budynek, przypominający jakieś astronomiczne obserwatorium. Jako że był głodny zatrzymał się jeszcze na moment przy krzaku jeżyn, chcąc zerwać jedną z nich, a może nawet i kilka. Niestety, gdy tylko ich dotknął wydały z siebie tak potworny wrzask, że odskoczył z przestrachem. Jeżyny jednak nie przestawały piszczeć, co gorsze dołączyły do nich także inne znajdujące się w ogrodzie warzywa i owoce, a nawet kwiaty i ruda kitka ukryta pod ziemią. White uciekł stamtąd czym prędzej i wbiegł do ogromnego budynku o kształcie zgniecionego sześcianu.
Wewnątrz wszystko się zmieniło. Ucichły krzyki, a miły zapach nektaru i ambrozji zastąpił smród pochodzący najwyraźniej od spoconego człowieczka siedzącego przy biurku i ciągle coś notującego. Na szczęście wyglądał całkiem ludzko, więc malarz postanowił zamienić z nim kilka słów. Okazało się, że zna język polski, a nawet angielski. Niestety nie miał zbytniej ochoty do rozmów z nieznajomym. Chciał tylko jednego. Opłaty za przejście.
- Przepraszam, ale nie mam pieniędzy. Mój świat spotkała apokalipsa.
- W takim razie nie wpuszczę cię do muzeum Eschera.
- Co? Nie, ja chcę po prostu pójść dalej, nie interesują mnie eksponaty.
- Czyli nie masz ochoty zobaczyć kolumny, której nie da się zobaczyć i wejść do pokoju z kopułą, gdzie nie ma kopuły?
- Nie, chciałbym pójść dalej.
- W takim razie drzwi na wprost. Nie rozumiem po co ludzie tu wchodzą i zaraz wychodzą. Wiesz w ogóle co tam cię czeka?
- Nie.
- Ahihihi - zaśmiał się skrzat i zniknął.
Malarz zaś przeszedł przez drzwi i wkroczył w ciemność. Był tylko małą białą plamką w oceanie czerni.
Komentarze (5)
Bez „onych” czyta się bardzo fajnie, jak nie przeocze kolejnych części to na pewno zajrzę.
Very good job!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania