The Last of Us Part III - część III
7 lat później.
.
.
– No, to mi pokaż – powiedziała Dina z wyraźną zachętą w głosie – Zobaczymy na co zdały się moje nauki.
– Ćśś – szepnął Jesse, który w ogromnym skupieniu przymierzał się do ustrzelenia zająca z łuku. Zwierzę kryjące się za paprocią, poruszało wąsami przeżuwając zdobyty pokarm. Nagle, szybki świst przeszył powietrze. Wypuszczona strzała przebiła zajęcze ciało.
– No, no – rzekła z dumą w głosie – Muszę przyznać, że całkiem nieźle. Podoba mi się ten podział obowiązków: ty zdobywasz obiad, a ja go przygotowuję.
– Mogę być przydatny nie tylko w zabijaniu królików – zasugerował cicho nastolatek, kiedy zbliżali się do zwierzęcia.
– Tak ci się spieszy do walki, co? – spytała z przekąsem – Póki daję radę, to trzymaj się za mną.
– Z tego co mi opowiadałaś, to w moim wieku miałaś już na koncie klikaczy, człapaczy…
– Warunki tego wymagały – wtrąciła Dina podnosząc zająca i przywiązując go do plecaka. – A teraz, nie musimy za wszelką cenę walczyć o swoje życie. Chciałabym, żebyś to docenił.
– Doceniam, mamo, naprawdę. Ale czasami mam wrażenie, że boisz się, że sobie nie poradzę – odparł z nutą smutku w głosie Jesse.
Dina podniosła wzrok i spojrzała na syna z wyrazem twarzy pełnym ciepła i troski. Zbliżyła się do niego powoli i objęła dłońmi zmartwioną twarz.
– Mój Jesse – zaczęła cicho – oczywiście, że się o ciebie martwię. Jak każda matka o swoje dziecko. Ale jednocześnie jestem pewna, że gdy przyjdzie chwila, to będziesz potrafił sobie pomóc. Właśnie przez to, że w twoim wieku przechodziłam przez… różne sytuacje, chciałabym, abyś tego uniknął. A przede wszystkim, chcę, żebyś zawsze wiedział, że masz kogoś, kto będzie gotów cię bronić.
– Tak jak ty miałaś Ellie – odparł Jesse po dłuższej ciszy.
Dina spuściła wzrok i zdjęła dłonie z twarzy syna. Przetarła szybko nos i odwróciła się.
– Ta, coś w tym stylu – odparła krótko i zamilkła.
– Mamo, ja… – próbował złożyć sensowne zdanie, jednak nic nie przychodziło mu do głowy.
– W porządku – odparła. – Lepiej przejdźmy się w dół tym lasem. Według mapy, tą trasą często przejeżdżały konwoje FEDRY. Jak się nam poszczęści, to może znajdziemy jakiś zrzut.
Jesse podniósł głowę.
– Okej… okej, to ja…
– Prowadź – rzekła, a słowo to zabrzmiało jak prawdziwy rozkaz.
– Jasne – odparł pokornie i zaczął kierować się we wskazanym kierunku.
Nie zauważył już, że w oczach matki pojawiły się łzy.
Komentarze (4)
Pozdrawiam ciepło :)
Dzięki i pozdrawiam również!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania