Poprzednie częściTransakcja cz.1

Transakcja cz. 9 i cz.10

Cz. 9

Po niebie pędziły ciężkie, ciemne chmury, z których co jakiś czas mocno lunęło. W przerwach, między kolejnymi opadami deszczu, przebijały się nieśmiałe promyki słońca i właśnie jeden z nich obudził Aurorę. Wystraszona zerwała się z łóżka, przez chwilę nie wiedząc, gdzie jest. Gdy zrozumiała, że znajduje się w swoim nowym domu, z powrotem weszła pod kołdrę, nakrywając się nią po samą szyję. Pierwszy dzień nowego życia – pomyślała smętnie. Natłok różnych myśli i uczuć sprawił, że zapatrzyła się tępo w sufit. Nigdy by nie pomyślała, że jeden człowiek może wywołać w niej tak sprzeczne i gwałtowne emocje. Gniew i wzruszenie, fascynację i chłód, pożądanie i wstręt. Wraz z poznaniem Damiana zmieniło się nie tylko jej życie, ale i ona sama. Do tej pory widziała świat w czarno-białych barwach, wyraźny podział na dobro i zło. To on sprawił, że dowiedziała się o istnieniu różnych odcieni szarości i uzmysłowił jej, w jakim uczuciowym kokonie żyła. Bała się zmian, które w sobie zauważyła, dziwnych pragnień i tęsknot.

Było już po 13, kiedy wciąż zmęczona zwlekła się z łóżka. Długo nie mogła zasnąć, bo rozpalone ciało nie potrafiło zapomnieć niezwykłego dotyku Damiana. W kiepskim humorze pomaszerowała pod prysznic. Na szczęście gorąca woda postawiła ją jako tako na nogi. Rozglądnęła się po pokoju. Wszystko było w nim nowe i drogie, ale urządzone ze smakiem. Nie zawracając sobie głowy jakimś specjalnym strojem, włożyła czarne legginsy, biały T-shirt, a włosy związała w koński ogon. Kiedy wyszła ze swojej sypialni, roznoszący się wspaniały aromat świeżo zaparzonej kawy zaprowadził ją prosto do kuchni. Na widok Damiana zatrzymała się. Stał za wyspą, krzątając się przy śniadaniu. Czarne włosy były w nieładzie, szara koszulka podkreślała jego wspaniałą klatkę piersiową, której Aurora nie potrafiła zapomnieć, chociaż bardzo próbowała, a niebieskie oczy, wciąż lekko zaspane, przyciągały jej spojrzenie jak magnes. Był zniewalająco przystojny w ślubnym smokingu, ale w domowym wydaniu, z takim chłopięcym urokiem, stawał się o wiele bardziej niebezpieczny dla jej spokoju ducha. Patrzyli na siebie ostrożnie, z rezerwą. Oboje pamiętali zmysłowe wydarzenie sprzed paru godzin, ale starali się udawać, że nic takiego się nie stało. Lekko ochrypłym głosem powiedziała „dzień dobry” i usiadła na wysokim, barowym stołku.

– Kawy? – zapytał, sięgając po kubek.

– Poproszę.

– Jakieś dodatki?

– Dużo śmietanki – odparła Aurora. Póki co tylko tego było jej trzeba.

Damian podał jej kubek i oczarowany patrzył, jak końcem języka zlizuje śmietankę z ust. Miał ochotę nachylić się nad blatem i sam to zrobić. Wyglądała bardzo młodo w prostej, białej koszulce i luźno związanymi włosami. Do tej pory widział ją bardzo elegancką, a teraz wyglądała tak dziewczęco. Słodko i niewinnie. Zmusił się, żeby oderwać od niej oczy i ponownie skupić uwagę na śniadaniu.

– Głodna? Za chwilę będzie omlet, mam też grzanki.

– O! Grzanka wystarczy – zapewniła go Aurora. – A masz może jakiś dżem?

Damian podszedł do lodówki i wyciągnął dla niej kilka różnych słoiczków.

Na talerz nałożyła sobie jednego tosta i obficie posmarowała konfiturą z czarnych porzeczek, które uwielbiała. Mężczyzna z dezaprobatą patrzył na jej skromny posiłek.

– Takim śniadaniem to nawet mała mysz się nie naje – marudził.

– Naje – stwierdziła Aurora.

– Tylko tak się myszy wydaje – nie ustępował Damian.

Aurora roześmiała się, słysząc jego słowa.

– Zauważyłam, że wszystkie moje rzeczy zostały rozpakowane i starannie poukładane. Nie wiem czy mam podziękować, że oszczędzono mi sporo pracy, czy też być zła, że ktoś obcy w nich grzebał.

– Nie pozwoliłbym, żeby obcy dotykał twoich rzeczy – oznajmił spokojnie mężczyzna. – Sam to wszystko zrobiłem. Chciałem cię lepiej poznać. – Damian zamilkł na chwilę, jakby nad czymś myślał – może rzeczywiście zbyt pochopnie się za to wziąłem, nie pytając cię o zgodę, ale intencje miałem czyste – dodał ze skruchą.

– I co? Dowiedziałeś się czegoś? – zapytała zaczepnie Aurora.

– Tak, jaki rozmiar biustonosza nosisz – odparł Damian, uśmiechając się szeroko.

Pod wpływem uśmiechu, jego kamienna przeważnie twarz, nabrała niesamowitego uroku.

Aurora najpierw spłonęła rumieńcem, a potem już kolejny raz tego ranka roześmiała się. Patrzyli na siebie zafascynowani. Damian badał wzrokiem idealne rysy Aurory, swojej żony – uzmysłowił sobie nagle. Im więcej czasu z nią spędzał, tym bardziej lubił i podziwiał. W świecie, w jakim żyła, wśród obrzydliwie bogatych i zblazowanych ludzi, miała w sobie normalność, dobroć i niesamowitą klasę. Poczuł do siebie wstręt, że ze znajomości z nim wyjdzie poturbowana emocjonalnie. Pocieszał się tylko, że pieniądzmi wszystko jej wynagrodzi.

Nic już nie mówiąc, wrócił do przerwanej czynności. Urzeczona Aurora patrzyła jak zadbane, męskie dłonie kroją warzywa. Przypomniała sobie jego dotyk, gdy rozpinał jej suknię ślubną. Musiał być niezwykle utalentowany w łóżku, skoro lekkie muśnięcie sprawiło, że cała płonęła. Domyślała się, że miał mnóstwo kobiet, słyszała jak na ich przyjęciu ślubnym panie plotkowały na jego temat. Chętnie komentowały jego wygląd i inne atrybuty. Była tym mocno zniesmaczona, ale, do czego nie chciała się przyznać, nawet przed sobą samą, i zazdrosna.

Zauważyła, że operowanie nożem szło mu nadzwyczaj dobrze i po chwili miska wypełniona była idealnie pokrojoną cebulą, papryką, szczypiorkiem i szynką. Wymieszał to wszystko z jajkami i wylał na rozgrzaną patelnię. Czekając na ścięcie się omletu, poszedł po talerze. Słysząc, że Aurora cicho krzyknęła, spojrzał na nią. Patrzyła wprost na jego nogę. Cholera – zaklął w duchu. Zupełnie o niej zapomniał. Przez 10 lat przyzwyczaił się do blizn i nie zwracał już na nie uwagi. Powinien był założyć długie spodnie dresowe zamiast krótkich spodenek, ale było już za późno.

– To rana, o której opowiadałeś? Z Afganistanu? – w oczach Aurory widział przerażenie.

– Jeśli jej widok ci przeszkadza, zakryję ją.

– Ależ skąd! – zaoponowała, ale wciąż z trwogą patrzyła na liczne, białe, grube szramy ciągnące się przez całą długość prawej nogi.

– Może opowiesz mi dokładnie, co się wtedy stało? – poprosiła cicho, wstrząśnięta tym, że praktycznie otarł się o śmierć.

Damian milczał długą chwilę. Jego twarz spochmurniała. Widać było, że mimo upływu czasu, nie jest to dla niego łatwy temat. W końcu jednak zaczął mówić – jechaliśmy w konwoju do Ghazni, gdzie znajdował się serwis naszych pojazdów. Kilka ,,Rosomaków” i nasz ,,Humvee”. Prosta sprawa, odebrać zrobiony już pojazd i zostawić inny, wymagający naprawy. Nuda. Ostatnie nieprzespane noce dawały mi się już mocno we znaki. Oczy same się zamykały ze zmęczenia. Marzyłem o drzemce, chociaż parę minut snu. Osłaniały nas działka ,,Rosomaków”, za plecami mieliśmy świetnego strzelca. Co mogło się więc wydarzyć? – Damian zapatrzył się, mając przed oczami tamten dzień. Dawno nie wracał do niego myślami. Mimo to pamiętał każdy najmniejszy szczegół, wszędobylski kurz, palące słońce i uczucie niepokoju. – Musiałem zapaść w mikrosen, bo krzyk strzelca wołającego „maker, maker”, to określenie osoby, która detonuje ładunek wybuchowy, wyrwał mnie ze snu. Zobaczyłem pochyloną sylwetkę uciekającą w stronę zarośli. W tym samym momencie rozległ się potężny huk i nasz ,,Humvee” uniósł się w górę. Straciłem przytomność. Odzyskałem ją, gdy wyciągano mnie z tego, co zostało z pojazdu. Nic nie słyszałem, absolutnie nic. Jakby ktoś zamknął mnie w dźwiękoszczelnej bańce. W prawej nodze czułem ból i jednocześnie zupełny jej brak. Tak jak gdyby w ogóle jej nie było. Spanikowany krzyczałem, czy urwało mi nogę. Widziałem, że sanitariusz coś odpowiada, ale nadal nic nie słyszałem. Musiałem spojrzeć. Zobaczyłem jakiś kawał mięsa, kość wystawała z uda. Tamowano mi krwawienie, usztywniano. Słuch powoli wracał, bo słyszałem warkot śmigłowca. Potem znowu straciłem przytomność. Obudziłem się w szpitalu wojskowym w Ramsteinm, już po operacji. To tam poznałem Łukasza, który dochodził do siebie po ranie postrzałowej, w czasie pobytu w Iraku – mężczyzna urwał, oddychał ciężko, jakby to, co chciał powiedzieć, wciąż sprawiało mu niesłychane cierpienie. – Wybuch przeżyłem tylko ja – Damian spojrzał na nią pierwszy raz, od kiedy zaczął mówić. W jego oczach widać było ogromny ból, który nosił w sobie 10 lat i który zapewne będzie mu towarzyszył do końca życia. – Zginęło trzech fajnych chłopaków, mieli niewiele ponad 20 lat. – Westchnął ciężko, bo wciąż miał poczucie winy, że on wyszedł z tego cało, a tamci, na obcej ziemi, stracili życie.

Skwierczenie na patelni przerwało ciszę, która zapanowała po jego ostatnich słowach. Wyciągnął talerze i wrzucił na każdy z nich połowę omleta. Jedli w milczeniu. Każde zatopione we własnych myślach. Aurora co rusz zerkała na siedzące naprzeciwko niej mężczyznę. Nie chciała widzieć w nim człowieka, który ma w sobie tyle wrażliwości, że po dekadzie wciąż mocno przeżywa tragiczną stratę kolegów z wojska, mimo że nie było w tym jego winy. Tak zdecydował los, że on przeżył, a tamci zginęli. Wolała, gdy był cyniczny i arogancki, wtedy przynajmniej nie groziło jej, że zobaczy w nim człowieka, którego można było z łatwością polubić.

– Blizny są bardzo rozległe. Nie bolą cię? – zapytała z powagą w głosie.

Damian spojrzał w jej czekoladowe oczy i gdy zobaczył w nich prawdziwą troskę, postanowił powiedzieć jej wszystko.

– Czasami. Podczas silnych mrozów, kiedy skóra mocno sztywnieje – mężczyzna grzebał widelcem po talerzu, stracił apetyt. – To i tak mała cena, za to, co się wtedy wydarzyło.

Zobaczył, że Aurora skończyła jeść, więc zabrał naczynia do zlewu. Nalał sobie kawy i wpatrując się w ciemny płyn, podjął przerwany wątek – w pierwszej chwili nie wiadomo było, czy nogę da się w ogóle uratować, groziła mi amputacja. – Wzdrygnął się cały, gdy przypomniał sobie tamte chwile. Strach tak wielki, że dziś, gdy o tym myślał, nie dowierzał, jak udało mu się to wszystko przetrwać. – Później lekarze ostrzegali, że noga może nie wrócić do pełnej sprawności. Tylko dzięki Łukaszowi nie zwariowałem. Od Ramsteinm trzymaliśmy się razem. On mnie mobilizował do bolesnej rehabilitacji. Prośbą i groźbą zmuszał do ćwiczeń. Gdyby dostawał złotówkę, za każde „idź do diabła”, które mu w złości mówiłem, dziś byłby bogatszy ode mnie. On i Rafał przywrócili mnie do życia. Lekarze sami nie wierzyli, kiedy noga zaczęła być prawie tak samo sprawna, jak przed wypadkiem.

Aurora była wstrząśnięta tym, co usłyszała. Nie znała nikogo, kto miałby równie straszne przeżycia co on. Mogła się tylko domyślać, ile hartu ducha musiało go to wszystko kosztować. Jak silny psychicznie musi być człowiek, który zniósł coś takiego. Nie poddać się tylko walczyć o siebie i swoją sprawność. Nic dziwnego, że osiągnął tak wiele. Był urodzonym wojownikiem, który walkę miał we krwi.

– Cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło – odpowiedziała mu szczerze Aurora. Nie wyobrażała sobie tego mężczyzny złamanego i pokonanego. Rzuciłby wyzwanie samemu diabłu, żeby tylko odzyskać to, co utracił. W tym momencie miała ochotę podejść i przytulić się do niego, by chociaż trochę ulżyć mu w cierpieniu, jaki widziała na jego twarzy. Nie poruszyła się jednak. Lepiej, żeby nie zapominała, z jakich powodów tu jest. Tak będzie dla niej bezpieczniej.

Wpatrywali się w siebie przez długą chwilę, a w oczach mieli smutek. Oboje zdawali sobie sprawę, że tracą coś cennego przez okoliczności, w jakich się poznali. Niestety, ale tego nie dało się wymazać z pamięci. Damian pierwszy odwrócił wzrok, speszony tym, co zobaczył w oczach Aurory. Żal, który poczuł głęboko w sobie. Im dłużej z nią przebywał, tym czuł coraz większe wyrzuty sumienia. Nie powinien jej wciągać w swoją wojnę z Dąbrowskim. Wiedział też, że nie może jej tknąć. Musiał w sobie zwalczyć pragnienie, by zaciągnąć ją do łóżka. Inaczej znienawidzi go do końca życia, a tego nie chciał. Zaczęło mu na niej zależeć. Wzbudzała w nim całą masę dziwnych uczuć, których połowy nigdy nie czuł. Jak czułość, zazdrość, namiętność, która spalała go żywcem. Bał się tego, co ona z nim robiła, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.

– Dolać ci kawy? – zapytał, by wyrzucić ponure myśli z głowy.

– Nie, dzięki – Aurora zawstydzona, że tak się w niego wpatrywała, zerwała się od stołu. Nie wiedziała co ze sobą począć. Minie trochę czasu, zanim poczuje się choć trochę swobodniej w jego towarzystwie. Z arogantem sobie świetnie radziła, gorzej, gdy pokazywał swoją sympatyczniejszą stronę, wtedy trudno było się mu oprzeć.

– Może przejdziemy do salonu? Opowiesz mi o swojej pracy i w ogóle o sobie. Jestem ciekaw osoby, z którą będę mieszkał. Fajnie by było, gdybyśmy się lepiej poznali. Jakoś okoliczności pod tym względem nam nie sprzyjały – zauważył spokojnie.

A czyje to wina? – chciała zapytać Aurora, ale się powstrzymała. Nie chciała, aby zawieszenie broni, które między nimi zapanowało, tak szybko się skończyło.

– Chętnie – skinęła głową.

Damian pałającymi oczami przyglądał się Aurorze, gdy szła przed nim do pokoju. Jej idealnej figurze, ponętnemu tyłeczkowi, który kusząco kołysał się w takt kroków, długim, pięknym nogom. Rany boskie – jęknął w duchu. Jak on wytrzyma w celibacie?! Skoro chwila w jej towarzystwie wystarczyła, by cały był nabuzowany. Ma czego chciał. Gdyby, jak głupi osioł, tak nie nalegał na małżeństwo z Aurorą, to teraz nie byłoby problemu.

W ogromnym salonie wygodnie urządzonym rozsiedli się na kanapach. Siedzieli w znacznej odległości od siebie, by nie prowokować niepotrzebnego napięcia. Wiedzieli, że pokojowa atmosfera, jaka między nimi zapanowała jest niezwykle krucha. Na razie robili wszystko, by trwała jak najdłużej.

– Wspominałaś, że tłumaczysz książki. Nad czym teraz pracujesz? – Damian wyciągnął przed siebie długie, mocne nogi. Aurora śledziła, każdy jego ruch i nawet nadzwyczaj brzydkie blizny nie odbierały mu nic z atrakcyjności, wręcz przeciwnie sprawiały, że dzięki nim był jeszcze bardziej pociągający.

Zanim zaczęła mówić, musiała odchrząknąć, bo zawsze przy nim zasychało jej gardle.

– Roboczy tytuł brzmi „Co o współczesnym świecie powiedziałby Sokrates, Platon, Arystoteles i inni wielcy starożytni myśliciele?”

– I co by powiedzieli? – zażartował Damian, patrząc na nią z podziwem. Domyślał się, że trzeba mieć niezwykle szeroką i specjalistyczną wiedzę, żeby zabrać się za coś takiego. Filozofia sama w sobie była skomplikowaną dziedziną nauki, a co dopiero tłumaczyć ją z jednego języka na drugi.

– Myślę, że byliby zszokowani naszym konsumpcyjnym podejściem do życia. Szczególnie Sokrates i Platon. Arystoteles, z całej trójki, najbardziej byłby otwarty na współczesność i chłonąłby ją gąbka. Zresztą to mój ulubiony filozof grecki. Gdyby żył w dzisiejszych czasach to miałby ścigacza, którym notorycznie przekraczałby dozwoloną prędkość, podrywałby dziewczyny, robiąc im papkę z mózgu swoimi wyszukanymi komplementami, a do tego byłby częstym gościem barów, gdzie prowadziłby ciekawe dysputy z mniej lub bardziej zawianymi gośćmi owych lokali. Tak przynajmniej ja go sobie wyobrażam – dodała Aurora ze śmiechem.

Damian od razu zauważył te śliczne dołeczki w policzkach. Chciał do niej podejść i scałować z jej ust kuszący uśmiech. Musiał wykorzystać całą swoją silną wolę, żeby zostać na miejscu.

– Rozgadałam się – stwierdziła lekko zażenowana. Lubiła rozmawiać o swojej pracy, a jeszcze jak miała tak wdzięcznego słuchacza, jakim był Damian, to trajkotała jak katarynka. Patrzyła na niego i momentalnie wyczuła w nim zmianę. Obserwował ją czujnie, bez uśmiechu, w napięciu.

– Opowiedz mi o swojej matce – poprosił. – Widziałem jej zdjęcie. Już wiem, po kim odziedziczyłaś urodę.

– Dziękuję. – Aurora nie spodziewała się, że Damian poruszy ten temat. Mówienie o Renacie cały czas było dla niej trudno, mimo że minęło już 12 lat od jej śmierci.

Kobieta wstała i podeszła do ogromnych drzwi tarasowych. Nieświadoma pary niebieskich oczu, które śledziły każdy jej ruch. Patrzyła na zalany deszczem świat, a jej myśli wędrowały do tych smutnych wydarzeń.

– Wspominałam ci wcześniej, że miałam 13 lat jak zmarła – zaczęła lekko drżącym głosem. – Śmierć matki to zawsze tragedia, ale dla dziecka to koniec świata. Nic nie zapowiadało tego nieszczęścia. Matka dopiero co wyszła z prywatnego ośrodka dla alkoholików. Była uśmiechnięta, szczęśliwa, wolna od nałogu, przynajmniej tak nam się z ojcem wydawało. – Aurora zamyśliła się, wspominając ostatnie szczęśliwe chwile z Renatą. Jak wspólnie spacerowały po ogrodzie, rozmawiały, śmiały się. Znowu powrócił żal, że matka wybrała alkohol zamiast niej. W jej brązowych oczach pojawiły się łzy. Gdy się uspokoiła, podjęła wątek. – Wieczorem rozmawiałyśmy o planach na kolejny dzień. Miałyśmy iść na zakupy, nie mogłam się doczekać tego wyjścia, z podekscytowania nie mogłam zasnąć. Rano ojciec przyszedł do mojego pokoju i sucho oznajmił mi, że matka nie żyje. Zapiła się na śmierć – dokończyła cicho. – Nikt nie wiedział, jak to się stało, skąd wzięła alkohol, bo w domu go nie było. Ojciec pozbył się całego zapasu przed jej wyjściem z ośrodka.

Zatopiona we wspomnieniach, Aurora nie zauważyła, z jaką uwagą Damian się jej przysłuchuje. Analizował każde słowo. Jego twarz przybrała mroczny wyraz, zacisnął gniewnie zęby.

Aurora spojrzała w stronę mężczyzny. Patrzył na nią z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.

– To nas łączy. Strata matki w tak młodym wieku – bez emocji zauważył Damian. I nie tylko – chciał dodać, ale się powstrzymał.

Aurora zerkała na niego zaskoczona chłodnym tonem jego wypowiedzi.

– A twoja mama jak umarła? – ośmieliła się zapytać. W końcu on dowiedział się od niej każdego bolesnego szczegółu.

– Nie wiem – odparł, nie patrząc na nią. Kłamał, ale i tak za jakiś czas miała się dowiedzieć prawdy – byłem młodszy od ciebie, gdy umarła.

Aurora już więcej o nic nie pytała. Pomyślała, że Damian coś ukrywa, ale nie chciała zgłębiać teraz tego tematu.

– Chyba już pójdę do siebie i się położę, bo od jutra czeka mnie dużo pracy. Do końca miesiąca muszę oddać tłumaczenie, a jeszcze sporo stron zostało do przełożenia – Aurora paplała nerwowo, speszona dziwną atmosferą, która się wytworzyła. Wstała i ruszyła do wyjścia, kiedy niespodziewanie mężczyzna złapał ją za rękę. Jak zahipnotyzowana wpatrywała się w silną, męską dłoń, która nieśpiesznie pieściła wnętrze jej ręki. Wszystkie włoski na jej ciele podniosły się z nagłej euforii. W końcu nie wytrzymała i spojrzała w niewiarygodnie niebieskie oczy Damiana, które teraz przesłaniała zmysłowa mgła. Widać w nich było pytanie i zaproszenie w jednym. Doskonale wiedziała, o co mu chodzi. Gdyby byli innymi ludźmi, którzy poznali się w normalnych okolicznościach, nie wahałaby się. Niestety, ale postępowanie mężczyzny kładło się cieniem na ich znajomości.

Delikatnie wysunęła dłoń z jego ręki i bez słowa udała się do swojej sypialni.

 

cz.10

 

W ciągu kolejnych tygodni Aurora i Damian zachowywali się niczym idealni współlokatorzy. Byli w stosunku do siebie niezwykle uprzejmi i kulturalni. Chociaż kobieta parę razy nakryła go, jak świdruje ją wzrokiem.

Zgodnie z umową towarzyszyła mu na różnych spotkaniach i kolacjach, które były preludium do konkretnych rozmów biznesowych. Aurora z podziwem patrzyła na Damiana prowadzącego luźną, z pozoru rozmowę, tak by nieświadomy niczego gość zdradził więcej, niż chciał. Czasami stosował zupełnie inną strategię, w ogóle nie angażując się w konwersację, pozwalając, by to Aurora grała pierwsze skrzypce przy stole. Niby niezainteresowany, ale pilnie słuchał i analizował każde słowo. Zauważyła, jakie robił wrażenie na partnerkach swoich biznesowych gości. Bezczelnie kokietowały go przy każdej okazji nie zważając na to, że ona, Aurora, oraz ich mąż/narzeczony/kochanek wszystko widzą i słyszą. Miała ochotę podejść i złapać je za wypielęgnowane włosy i z całej siły pociągnąć. Musiała przyznać, że Damian na te wyraźne oznaki atencji reagował miłym, acz chłodnym uśmiechem. Natomiast ją traktował zawsze z troską i szacunkiem, chętnie wysłuchiwał jej opinii i spostrzeżeń. Cenił sobie jej zdanie. Był fascynującym rozmówcą o dużej wiedzy na różne tematy. Czasami ich dysputy przeciągały się do późnych godzin nocnych, kiedy pojedynkowali się na argumenty. Ona kierowała się emocjami, on chłodną logiką. Żadne z nich nie chciało przyznać, jak bardzo polubili swoje towarzystwo. Mieli już nawet swoje małe rytuały i zachowywali się jak każde młode małżeństwo, poza jednym, poza łóżkiem. Damian pilnował się, żeby jej nie dotykać, tak samo jak ona. Zdawali sobie sprawę, że jakikolwiek niewinny fizyczny kontakt może się źle skończyć.

Aż przyszedł dzień, który zmienił wszystko.

Listopad w tym roku był wyjątkowo deszczowy, bo padało codziennie. Tak też i było tego wieczoru, kiedy Aurora wracała z wydawnictwa. Była tam cały dzień, kończąc ostatnie poprawki do swojego tłumaczeniem. Była zmęczona, mokra, zziębnięta i głodna. Po wejściu do mieszkania przywitała ją ciemność. Pomyślała, że Damian nie wrócił jeszcze z biura. Wspominał, że może dziś posiedzieć dłużej nad papierami. Negocjacje z Kieranem Dantonem weszły w decydującą fazę, absorbując całą jego uwagę.

Aurora zapaliła światło, odłożyła parasolkę do specjalnego stojaka, płaszcz powiesiła na wieszaku. Wzięła skórzaną teczkę, w której znajdował się nowy tekst do przetłumaczenia i ruszyła w stronę salonu. Udało jej się zrobić jeden krok, zanim podskoczyła ze strachu. Teczka upadła, głośno hałasując. Obie dłonie przycisnęła do piersi, jakby chciała powstrzymać mocno bijące serce przed wyskoczeniem na zewnątrz. Szeroko otwartymi oczami patrzyła na Damiana.

Siedział na kanapie z butelką whisky w dłoni, którą opierał na kolanie. Zauważyła, że alkoholu nie było już w niej za dużo. Zastanawiała się jak długo siedzi w ciemności i pije. Na jego twarzy nie widać było żadnych emocji, tylko oczy zażyły się dziwnym, przerażającym blaskiem jak u dzikiego zwierzęcia, które wie, że ofiara jest już blisko. Aurora poczuła niepokój i pierwszy raz od ich poznania, zaczęła się obawiać mężczyzny siedzącego na kanapie.

– Coś się stało? – zapytała nieśmiało, zdezorientowana zachowaniem Damiana.

Zamiast odpowiedzieć, mężczyzna wziął spory łyk whisky prosto z butelki. Zamknął oczy, delektując się smakiem alkoholu i tym jak przyjemnie krąży po organizmie, przynosząc upragnione otumanienie. Patrzył na Aurorę taką śliczną, mimo że zmokniętą. Na jej migdałowe oczy, pięknie wykrojone usta i kuszące krągłości. Ostatnie tygodnie, jakie z nią spędził, były jednymi z najprzyjemniejszych w jego życiu. Okazała się wspaniałą towarzyszką, była nie tylko inteligentna, ale miała też niebywałe poczucie humoru. Coraz częściej udawało mu się wywołać dołeczki w policzkach, którym tak ciężko było się oprzeć. Podczas spotkań z partnerami w interesach była czarująca, zabawna, błyskotliwa... idealna żona. Często zapominał, jaki jest powód ich małżeństwa i zwyczajnie cieszył się jej towarzystwem. Dziś to się skończyło.

– Łukasz nie żyje – ani twarz Damiana, ani jego głos nie zdradzały żadnych emocji. W środku za to wszystko w nim wyło z rozpaczy. W głowie dźwięczało dobrze mu znane pytanie, które tyle razy sobie zadawał po śmierci rodziców, dziadków, kolegów w Afganistanie. Dlaczego? Dlaczego Łukasz, a nie on? Nienawiść znowu w nim wybuchła, potężniejsza niż wcześniej, teraz nic ani nikt go już nie zatrzyma. Przestało go obchodzić, że ktoś przez niego ucierpi. Kiedy skończy, zostaną same zgliszcza.

Aurora w pierwszej chwili myślała, że się przesłyszała. Opadła na kanapę, wpatrując się w beznamiętną twarz Damiana. Milczał, patrzył na nią jakby widział ją pierwszy raz w życiu: obco, wrogo.

– Jak... – zaczęła mówić, ale ogromna gula w gardle nie pozwalała jej dokończyć. Po chwili spróbowała jeszcze raz. – Jak to się stało? – wyszeptała.

– Wypadek samochodowy. Prosiłem go, żeby pojechał moim lamborghini do ASO, bo nie podobały mi się hamulce, mieli to sprawdzić. Ja nie miałem czasu się tym zająć ze względu na negocjacje z Kieranem. Odwiózł mnie do biura i od razu miał jechać do serwisu – Damian zamilkł i pierwszy raz głos mu się załamał. Znowu sięgnął po whisky, jakby tylko dzięki niej mógł to wszystko znieść. – Nie dojechał, wpadł w poślizg i zderzył się z ciężarówką. Zmarł na miejscu.

Nie wyjawił jej, że tuż przed jej przyjściem dostał telefon z informacją, że ktoś musiał majstrować przy hamulcach, bo przewody były lekko nacięte. Doskonale wiedział kto.

Aurora wstrząśnięta siedziała i martwo wpatrywała się w punkt na ścianie. Łukasz, wesoły, sympatyczny olbrzym, który potrafił wszystkich rozbawić. Kilka dni temu Łukasz, Rafał, Ewa i ona z Damianem jedli wspólnie kolację. Śmiechom i żartom nie było końca. Łzy pociekły jej po policzkach. Płakała nad zmarłym i nad Damianem, bo wiedziała, ile dla niego znaczył przyjaciel.

Szlochając, rzuciła się w stronę mężczyzny. Nie wiedziała, czy chciała go pocieszyć, czy też sama szukała ukojenia. Początkowo nie reagował. Siedział jak skamieniały, odrzucając jej wsparcie i ciepło, którego pragnął, ale bał się wziąć. Aurora nie poddawała się, wiedząc, jak bardzo Damian cierpi. Tuliła się do niego bez słowa, oferując siebie na pocieszenie. W końcu nie wytrzymał i chwycił ją, przytulając do siebie mocno. Zanurzył twarz w jej włosach i rozpłakał się jak dziecko. Rafał i Łukasz byli dla niego jak bracia, zastąpili mu rodzinę, którą tak szybko stracił. Byli z nim w najgorszych momentach, dzieli jego trudne losy. A teraz Łukasza już nie było. Chyba dopiero w tej chwili dotarła do niego ta smutna prawda.

Aurora czuła jak napięte ciało Damiana pod wpływem płaczu się rozluźnia. Obejmowała jego mocne ramiona, które drżały, wstrząsane silnymi emocjami. Pierwszy raz w życiu widziała tak załamanego człowieka. Nagle dotarło do niej, że jej ojciec nigdy tak nie rozpaczał po śmierci swojej żony. Jakby jej odejście niewiele go obeszło.

Patrzyła na Damiana z troską, w jego oczach widziała teraz cały ból świata. Niezwykle czule odgarnęła kosmyk włosów z jego czoła. Nieśmiało dotknęła jego brwi, nosa, wyraźnej linii szczęki, ust. Damian nie spuszczał z niej swojego niebieskiego spojrzenia. Twarz Aurory była tak blisko jego, że widział, jak rozszerzają się jej źrenice. Ich wargi dzieliły milimetry, oddychali jednym powietrzem, a serca biły wspólnym rytmem. Wystarczyło niewielkie pochylenie głowy, by usta spotkały się w łagodnym pocałunku. Czerpali z niego siłę, by móc sprostać tragedii, która się wydarzyła. Oboje potrzebowali pocieszenia, które teraz sobie dawali. W miarę upływu czasu pocałunek zmieniał się na bardziej gwałtowny, namiętny, pełen pasji. Damian przytrzymywał dłonią głowę Aurory, by móc wtargnąć językiem głębiej i mocniej, a ona nie była mu dłużna, odpowiadając równie gorączkowo. Usiadła na nim okrakiem by przylgnąć do niego, najbliżej jak się dało. Po chwili oboje dyszeli ciężko. Gorąco oblało ich ciała, krew się burzyła, a serca biły mocno z podniecenia. Gdy zabrakło im tchu, oderwali się od siebie. Cały czas jednak patrzyli na siebie z nieskrywanym pragnieniem. Aurora widziała pytanie w niebieskich oczach Damiana. Wiedziała, że zapłaci za to wysoką cenę, ale chciała być jego. Chociaż raz, dzisiaj. Powoli skinęła głową, wiedząc, że właśnie sama siebie skazuje na cierpienie, ale nie obchodziło jej to. Teraz nic nie miało znaczenia poza tym mężczyzną, który wzbudzał w niej tak cudowne doznania.

Damian wstał, wziął Aurorę na ręce i zaniósł do swojej sypialni. Kochał się z nią powoli, składając hołd jej ciału i pokazując, jak oszałamiający może być dotyk mężczyzny. Miała wrażenie, że to coś więcej niż seks, jakieś wzajemne oczarowanie, porozumienie dusz, które tylko im udało się to osiągnąć. W tej jednej chwili gotowa była dla tego mężczyzny zrobić absolutnie wszystko. Oddać całe swoje życie.

Po wszystkim zasnęła, zwijając się w uroczy kłębek. Natomiast do Damiana sen nie chciał przyjść. Wstał i poszedł do salonu. Pierwszy szok i rozpacz minęły, teraz przyszło odrętwienie. Wiedział, kto stoi za wypadkiem Łukasza. Jan Dąbrowski. Przyjaciel już parę tygodni temu ostrzegał go, że ojciec jego żony węszy koło niego. Miał się tym zająć, ale obecność Aurory tak go absorbowała, że ciągle odkładał to na później. Gdyby wyjaśnił sprawę od razu, Łukasz nadal by żył. Wpatrując się w ciemność, obiecał mu i reszcie swojej nieżyjącej rodziny, że Dąbrowski za to zapłaci i to już niedługo.

Aurora obudziła się i od razu wyczuła, że jest w łóżku sama. Narzuciła męską koszulę i poszła na poszukiwania Damiana. Stał przy oknie w salonie i wpatrywał się w noc. Uliczna lampa oświetlała jego imponujące ciało, które dało jej tyle rozkoszy. Lekko dotknęła jego pleców. Wzdrygnął się, jakby go uderzyła. Speszona zabrała dłoń. Nie takiej reakcji się spodziewała, nie po tym, co przeżyli.

– Damian? – szepnęła zdezorientowana i zawstydzona.

– Jutro zadzwonisz do ojca i powiesz, że do niego przyjedziesz – nawet na nią nie spojrzał, a jego głos brzmiał obco wręcz gniewnie. To nie był już ten sam mężczyzna, który kochał się z nią, jakby była najcudowniejszą kobietą na świecie. Wyczuła w nim zmianę. Dystansował się od niej. Otaczał murem, przez który nie sposób było się przebić. Poczuła się wzgardzona, jakby dał jej w twarz.

– Dlaczego akurat teraz wspominasz mojego ojca? – skołowana i przybita zachowaniem Damian, Aurora mocniej opatuliła się koszulą. Nagle poczuła się onieśmielona swoim negliżem i zażenowana tym, co się stało w sypialni.

Damian dopiero teraz na nią spojrzał. Powoli, bezwstydnie otaksował jej półnagą sylwetkę. Chciał ją zawstydzić i to mu się udało.

– Wiem, że się widywaliście, mimo że oboje zobowiązaliście się, że nie będziecie tego robić. Wiem także, o nowych długach Jana.

Aurora była wstrząśnięta tym, co usłyszała. Skąd Damian wiedział, że spotykała się z ojcem? Kazał ją śledzić?

– Skąd o tym wiesz? – ledwie mogła mówić i sama nie wiedziała, czy to z oburzenia, czy ze strachu.

– Jeden z moich ludzi miał na oku twojego ojca. Wiedziałem, że wcześniej czy później, będzie chciał się z tobą skontaktować. Nie podejrzewałem jednak, że tak szybko to nastąpi – lodowa furia w jego głosie, sprawiła, że Aurora cała drżała.

– Dlaczego chcesz się z nim zobaczyć? – zaczynała się bać Damiana. Zrozumiała, że cały czas udawał. Grał pełnego uroku, czarującego mężczyznę, gdy w rzeczywistości był człowiekiem zimnym, twardym, bezwzględnym, który nie zna litości.

– Nadszedł czas, żebyś poznała całą prawdę – gdy to mówił, patrzył na nią z bezdusznym wyrazem twarzy. – A ja zamierzam rozprawić się z twoim ojcem raz na zawsze.

Gdy skończył, minął ją i poszedł do swojej sypialni, z trzaskiem zamykając drzwi.

Aurora patrzyła przed siebie, wstrząśnięta tym, co się stało. Poczuła się wykorzystana i sponiewierana. Zaufała mu, chociaż nie powinna, oddała swoje ciało, a on zrobił z niego użytek i po wszystkim zohydził to, co pomiędzy nimi zaszło. Nikt nigdy tak jej nie skrzywdził, jak teraz Damian. Tak zdruzgotana i zraniona nie czuła się nawet po śmierci matki. Pokazał jej raj, by chwilę potem skazać ją na czyściec.

Następne częściTransakcja cz. 11 Transakcja cz.12

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Skorpionka miesiąc temu
    Było miło i szybko się skończyło. Myślę, że gdyby Aurora poznała prawdę o swoim ojcu, to by go nie broniła.
    Drobna uwaga - fragment cz.10 skopiował ci się 3 razy.
  • 1sweatdreams1 miesiąc temu
    Poprawione! Dzięki! Niedługo kolejna część, która wyjaśni tajemnice z przeszłości. Ponownie pochyliłam się nad Przeklętym. Miałaś 100% racji, co do zakończenia. Fajne jest, ale nie pasuje do całości historii. Był mocny prolog to powinno być równie mocne zakończenie. Poza tym, gdy zaczęłam czytać pierwsze części, to aż mi wstyd się zrobiło, że z takimi błędami opowiadanie puściłam w obieg (chociaż wtedy wydawało mi się, że jest ok). Dlatego wykasowałam stąd całego Przeklętego. Przechodzi techniczny przegląd ;)). Treść fajna, ale forma zdecydowanie do poprawy. Pocieszam się, że pod tym względem robię postępy. Napiszę nowe zakończenie Przeklętego, to opublikuję, chociaż to może potrwać, bo teraz mam zdecydowanie mniej czasu na pianie, niż w okresie jesienno-zimowym. Coś ci się nie podoba w moich opowiadaniach, to pisz śmiało! Każda uwaga czy pozytywna czy negatywna jest bezcenna. Dzięki!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania