Trup w parku

„Tocząca się po asfalcie pusta butelka po piwie roztrzaskała się o krawężnik”

 

 

Policyjny radiowóz wzbudził duże zainteresowanie. „Niebieska szklanka” migała nieprzerwanie. W jednej chwili zgromadził się tłum gapiów. Ciało mężczyzny leżało bezwładnie pod ławką w parku miejskim. Poniszczona skórzana kurtka, ciemne dżinsowe spodnie i białe, sportowe adidasy. Twarz była sina. Wskazywała na wieloletnie spożywanie etanolu. Ciemne blond włosy przysłaniały odrapania na twarzy świadczące o upadku. Nieopodal koło kosza stała pusta butelka po denaturacie. Pod kurtką dało się zauważyć sportową, czarno-białą koszulę w paski. Z czarnego Nissana wysiadło dwóch mężczyzn. Pierwszy z nich w czarnych krótko przystrzyżonych włosach był rosły i dobrze zbudowany, ubrany w opadający do kolan szary płaszcz, jasne dżinsy i wypastowane, skórzane, kremowe buty. Długi, szpiczasty nos i krzaczaste brwi silnie cechowały tę smukłą twarz, a z brązowych oczu padało zimnie spojrzenie, które nawet w osiedlowym osiłku mogło wzbudzić strach. Komisarza Nowakowskiego znał prawie cały przestępczy świat w mieście i nie było chyba nikogo, kto odważyłby się z nim zadrzeć. Uchodził za człowieka „surowego, ale sprawiedliwego”. Drugi z mężczyzn z czarnymi, gęstymi włosami zaczesanymi na prawy bok, nieco niższy od komisarza średniego wzrostu, nosił służbowy strój. Twarz jego była lekko zaokrąglona. Posiadał okulary, które często zsuwały mu się z nosa. Swoim wyglądem nie wzbudzał respektu nawet u osiedlowych chłystków. Lecz to, co bardzo cenił w nim Nowakowski to niezwykła spostrzegawczość - zwracał uwagę niemal na każdy detal, który potem skrupulatnie notował w swoim małym, czerwonym notesiku. Nieoceniony kompan komisarza Nowakowskiego, zdyscyplinowany i oddany podkomisarz Kotala.

- Proszę się rozejść! – stanowczym i głośnym tonem zawołał komisarz do tłumu otaczającego mężczyznę przy ławce. Na twarzy komisarza pojawił się wyraz wstrętu po ujrzeniu leżącego na chodniku mężczyzny. Podkomisarz Kotala pochylił się nad mężczyzna i chwycił w okolicy nadgarstka.

- Trup? – spytał swojego kolegę komisarz Nowakowski.

- Niestety tak – odpowiedział bez najmniejszego zawahania Kotala. Komisarz spojrzał na zegarek dochodziła dziewiąta trzydzieści.

- Chyba był fanem „Juventusu” - stwierdził podkomisarz spoglądając na Nowakowskiego.

Pochylił się nad denatem. Z kieszeni kurtki wystawał stary poniszczony portfel . Nowakowski wyciągnął go końcówkami palców.

- Jak on dbał o dokumenty, spójrz jak to wygląda – podał rozsypujący się portfel Kotali.

- Kort Jacek. Urodzony czwartego czerwca, tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego ósmego roku. Zamieszkały Wolności 6 – przeczytał podkomisarz.

Komisarz wstał.

- Dobranoc - rzekł ze współczuciem do leżącego na chodniku ciała mężczyzny.

Podkomisarz skrupulatnie notował coś w swoim notesie. Po chwili przyjechało pogotowie. Nowakowski podszedł do swojego służbowego Nissana. Spojrzał jeszcze raz na adres zameldowania denata.

 

- Trzysta dwanaście, zgłoś się - zawołał przez radio. Przyglądał się jak sanitariusze chowają zwłoki w czarny worek. Twarz denata wydawała mu się szczęśliwa, jakby czekał na to kiedy nadejdzie ten moment.

- Tu trzysta dwanaście – głos z radia rozproszył jego uwagę.

- Podeślijcie mi patrol na Wolności 6.

Stare poniszczone budynki stawiane jeszcze w latach świetności PRL–u niegdyś tętniące życiem osiedle (podobno sam Gierek wizytował gdy je budowano) - dziś margines miasta, miejsce zamieszkania większości bezrobotnych pijaczków i patologicznych rodzin, gdzieniegdzie powybijane szyby. Miejsce popularnie zwane „Slums”. Wieczorami tylko odważni albo tutejsi nie boją się tu chodzić, a patrol policji nikogo tu nie dziwi, wydaje się on być wpisany w tutejszą obyczajowość. Niemalże codziennie mają tu interwencje, aczkolwiek żaden policjant nie lubi tu przyjeżdżać. To właśnie Wolności 6.

Nowakowskiego takie miejsca nigdy nie przerażały, sam bowiem wychował się w bardzo podobnym środowisku. Znał obyczaje takich miejsc i wiedział jak z takimi ludźmi rozmawiać. Zaparkował swój samochód koło śmietnika. Grające w piłkę dzieci przyglądały się z zainteresowaniem co się dzieje.

– Janek do domu! – zawołała matka jednego z nich przez uchylone okno.

Nowakowski spojrzał na chłopca.

- Uciekaj do mamy – powiedział do chłopca darząc go przyjaznym uśmiechem. Nowakowski rozejrzał się dokoła, spostrzegł grupę kilku ludzi siedzących na ławce - dwóch mężczyzn i kobieta. Ich sposób poruszania i twarze wskazywały na mocne upojenie alkoholowe.

- Kort. Jacek - zwrócił się do nich komisarz.

Jeden z mężczyzn, wyglądał jakby miał koło sześćdziesięciu lat, choć ludzie pijący czasem wyglądają na starszych niż w rzeczywistości są.

-Tam – bełkocząc wskazał palcem na jedno z okien. Komisarz spojrzał we wskazanym kierunku.

- Raczej go w domu nie będzie – wtrąciła kobieta siedząca obok.

Nowakowski spojrzał na nią.

- Dlaczego? - skoncentrował swoją uwagę na kobiecie.

- To dziwak był - chrypliwym głosem wtrącił mężczyzna. - Cały czas opowiadał jak to zmarnował swoje życie, jak wielka kariera uciekła mu sprzed nosa, a faktycznie był takim samym pijaczyną jak my.

Nowakowski przysłuchiwał się przytakując głową.

– Dobra, dzięki za informacje - odwrócił się i ruszył pod wskazany adres.

„Kort Jacek” – tabliczka na drzwiach upewniła go, że trafił pod właściwy adres. Złapał za klamkę. Drzwi były zamknięte.

- Panie komisarzu? – dobiegł go głos z dołu. Wychylił się zobaczyć kto stoi na dole.

- Sierżancie Kotala – zwrócił się do stojącego na dole policjanta. - Zostawcie mnie tu samego. Muszę coś jeszcze sprawdzić.

Kotala przytaknął głową, po czym zniknął z oczu komisarza. Komisarz wyciągnął z kieszeni mały drucik. Nabyta w młodości umiejętność otwierania zamków sprawiła, że po chwili zamek puścił. Uchylił delikatnie drzwi i wszedł do środka. W mieszkaniu panował straszny bałagan - po środku małego pokoju stało lustro oparte o ścianę, wokół niego leżało kilka pustych butelek po wódce. Komisarz rozejrzał się dookoła - pozdzierana tapeta, stare łóżko, na którym leżały ubrania.

– Widać, że dawno nie miał baby – zaśmiał się do siebie komisarz.

Na stole w kuchni stała popielniczka, z której jeż petów aż się wysypywał. Smród brudnych ubrań i starego jedzenia był nie do wytrzymania.

– Jak żył, tak umarł - westchnął komisarz.

Zbierając się do wyjścia zauważył na lodówce zeszyt z grubą okładką w ciemnoniebieskim kolorze. Zabrał go ze sobą.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • levi 27.12.2015
    wydaje się że to taka banalna historia, pijaczyna wkońcu przesadził, ale wydaje mi się że ta sprawa ma drugie dno, i ciekawi mnie bardzo co w tym zeszycie się może znajdować, zostawiam 4
  • Constantine 27.12.2015
    "Pierwszy z nich w czarnych krótko przystrzyżonych włosach był rosły i dobrze zbudowany, ubrany w opadający do kolan szary płaszcz, jasne dżinsy i wypastowane, skórzane, kremowe buty." - przecinek po "nich", "włosach". poza tym, coś dużo określeń tych butów.

    "Drugi z mężczyzn z czarnymi, gęstymi włosami zaczesanymi na prawy bok, nieco niższy od komisarza średniego wzrostu, nosił służbowy strój" - przecinek po "mężczyzn"

    "Lecz to, co bardzo cenił w nim Nowakowski to niezwykła spostrzegawczość " - przecinek po "nowakowski"

    "komisarz do tłumu otaczającego mężczyznę przy ławce. Na twarzy komisarza" - powtórzenie "komisarz"

    "otaczającego mężczyznę przy ławce. Na twarzy komisarza pojawił się wyraz wstrętu po ujrzeniu leżącego na chodniku mężczyzny. " - powtórzenie "mężczyzna"

    "mężczyzny. Podkomisarz Kotala pochylił się nad mężczyzna" - kolejne

    "Komisarz spojrzał na zegarek dochodziła dziewiąta trzydzieści." - przecinek albo myślnik po "zegarek"

    "stwierdził podkomisarz spoglądając na Nowakowskiego." - przecinek po "podkomisarz"

    "spójrz jak to wygląda" - przecinek po "spójrz"

    "Przyglądał się jak sanitariusze chowają zwłoki w czarny worek." - przecinek po "sie"

    "jakby czekał na to kiedy nadejdzie ten moment." - przecinek po "to"

    "Stare poniszczone budynki stawiane jeszcze w latach świetności PRL–u niegdyś tętniące życiem osiedle " - przecinek po "budynki", "PRL -u"

    "podobno sam Gierek wizytował gdy je budowano" - przecinek po "wizytował"

    " tutejsi nie boją się tu chodzić, a patrol policji nikogo tu nie dziwi, wydaje się on być wpisany w tutejszą obyczajowość" - powtórzenie "tutejszą"

    "wiedział jak z takimi ludźmi rozmawiać." - przecinek po "wiedział"

    "zainteresowaniem co się dzieje." - przecinek po "zainteresowaniem"

    "Janek do domu" - przecinek po "janek"

    "Nowakowski spojrzał na chłopca. (...) powiedział do chłopca " - powtórzenie

    "powiedział do chłopca darząc go przyjaznym uśmiechem. " - przecinek po "chłopca"

    "spostrzegł grupę kilku ludzi siedzących na ławce" - przecinek po "ludzi"

    "Jeden z mężczyzn, wyglądał jakby miał koło sześćdziesięciu lat, choć ludzie pijący czasem wyglądają na starszych niż w rzeczywistości są." - przecinek dopiero po "wyglądał"

    " bełkocząc wskazał palcem na jedno z okien." - przecinek po "bełkocząc"

    "Cały czas opowiadał jak to zmarnował swoje życie," - przecinek po "opowiadał"

    "Nowakowski przysłuchiwał się przytakując głową." - przecinek po "się"

    "Wychylił się zobaczyć kto stoi na dole." - przecinek po "się", "zobaczyć"

    "Wychylił się zobaczyć kto stoi na dole. (...) zwrócił się do stojącego na dole policjanta. " - powtórzenie

    "oczu komisarza. Komisarz wyciągnął z kieszeni" - powtórzenie

    "po środku " - pośrodku

    "Nowakowski rozejrzał się dokoła" - tu piszesz "dokoła" ... - "Komisarz rozejrzał się dookoła " - a już tu "dookoła"

    "Zbierając się do wyjścia zauważył na lodówce " - przecinek po "wyjścia"



    Jak dla mnie, nic specjalnego. Po pierwsze, rzucił mi się w oczy pierwszy akapit. Z którego to zresztą, moim zdaniem, powinno zostać utworzonych kilka mniejszych, szczególnie że niektóre zdania w ogóle nie odnoszą się do poprzednich. Po drugie, zdania. Szczególnie w pierwszym akapicie, dopadło mnie uczucie, że są krótkie, pojedyncze i sprawiają wrażenie urwanych, zwłaszcza kiedy następują zaraz po sobie. Po trzecie, opisy. Niby są, a jednak bardzo skromne i mało obrazowe, napisane prosto i bez żadnych szczegółów. Nie mówię tu wyłącznie o pomieszczeniu czy denacie, ale też o samym zachowaniu policjantów lub choćby ludzi na ławeczce.


    Ode mnie 3/5, życzę powodzenia w dalszym pisaniu i pozdrawiam ;)
  • Akwus 28.12.2015
    Doskonały zabieg z tą butelką na wstępie, fajnie zaczęła scenę, dając mi nadzieję, na coś szczególnego.

    Przychylam się do stwierdzenie o pierwszym akapicie - takie bloki tekstu strasznie odrzucają :) Podejrzewam, że zarówno informacje o parku, zwłokach jak i policjantach potraktowałeś to jako opis otoczenia uznając, że to zasługuje na jeden akapit, ale również rozbiłbym go na kilka oddzielnych i bardziej spersonalizowanych opisów. Można było w tym miejscu dodać coś więcej niż zmysł wzroku.

    " Chyba był fanem „Juventusu” - stwierdził podkomisarz spoglądając na Nowakowskiego." - dedukcja godna Holmesa! na jakiej podstawie to stwierdzili?

    Razi nadużywanie "komisarza"

    Rozbija mnie ostatnia scena z zeszytem z lodówki. Najpewniej najważniejszy przedmiot w całym rozdziale został zlany w opisie, potraktowany jak wciśnięta nachalnie ulotka, którą można przeczytać później.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania