Poprzednie częściTrzy słonie

Trzy moje twarze

Trzy moje twarze

 

Tę rozgwieżdżoną co jeszcze pachnie

miękkim lotem sowy i po omacku

układa się w pościel

 

Podpieram dłonią jak najczulszy ciężar

 

Tę co gwałtownie dosięgła wysokość

ostrym promieniem prześwietla źrenice

kroplami wody odprowadza sen

 

Biorę ją w dłonie formuje na nowo

 

Tę co wybiegła jeszcze nie wiem dokąd

/ teraz jest miastem pośpiechem gdziekolwiek/

- do trzech policzków ledwie może zliczyć

 

Gaszę w spojrzeniu przywracam ją w sobie.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • kigja 11.10.2020
    formuje na nowo - formuję ę ę

    Jest coś urzekającego w treści. Podoba mi się, bo widzę tu obraz Miłości, ale nie do siebie.
  • Tjeri 11.10.2020
    Tak, zdecydowanie jest coś urzekającego w treści. Nie wiem czy w miłość bym interpretacyjnie poszła, raczej w jakieś zagubienia (choć zakochanie też zagubieniem jest w pewnym sensie), nieudane próby, rozmarzenia... Oczywiście to tylko mój pryzmat, pewnie skrzywiony ;).
    W każdym razie jest oryginalnie, z klimatem.
  • abi 12.10.2020
    Bardzo dziękuję za opinie. A co do twarzy to jak zawsze w zależności od sytuacji. Twarz przyjmuje na siebie wszystko - to co dobre
    i to co złe. Dopiero kiedy opadnie kurz możemy odnaleźć tę właściwą.
    Pozdrawiam
  • To co Kigja wychwyciła, to „ę” warto by poprawić, bo nie jest warte, aby tak tak pięknie ulotny wiersz potykał się o ogonek z ę :)

    Czytałem niektóre publikacje poetyckie, Twoje wiersze biją sporą z nich część na głowę.
    Kłaniam się!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania