TW 2 # 6 – Ropucha cz. 1

# Z takim zestawem mogłam napisać tylko bajkę...#

 

Postać: Ropucha na straży

Miejsce: Sad

Zdarzenie: Noc gawronów

Emocje: Zagubienie/Tęsknota

 

Pewnego wiosennego poranka mgła unosiła się leniwie ponad sadzawką, dźwigana przez promienie wschodzącego słońca. Ciszę podkreślał śpiew ptaków, który był tak subtelny, że zdawał się nie istnieć, a niewzruszona tafla wody zbierając w sobie odbicia budzącego się do życia świata, dodawała powabu pięknemu krajobrazowi. Nagle mgłę przeciął biały motyl, powiewem skrzydeł wprawiając w taneczny ruch mikroskopijne drobinki.

W takim oto bajkowym otoczeniu na brzegu pojawiła się ropucha o anielskim niemal imieniu: Okropniczka. Zielono-szare, dystyngowane łapki położyła delikatnie na zroszonej rosą trawie, mlasnęła ospale, ale z gracją, i przeciągnęła się, by po chwili schwycić pierwszą śniadaniową muchę.

– Zapowiada się kolejny, cudowny dzień – przemówiła uroczo skrzekliwym głosem i ruszyła do pracy.

Jako strażniczka pobliskiego sadu swoje zajęcie traktowała bardzo poważnie, dbając przede wszystkim o nienaganny wygląd. Z tej oto przyczyny, każdego wieczoru nakładała maseczkę błotno-wygładzającą.

– Na nenufarę jedną, gębulki nie wymyłam z mułu! – powiedziała do siebie, czując nieprzyjemne ściągnięcie skóry wokół ust i oczu, po czym spokojnie wróciła do niewzruszonej tafli sadzawki. Zamoczyła twarz w orzeźwiającej wodzie, burząc dotychczasowy spokój. Spod warstwy błotka ujawniła się bruzdowata buźka, a każda bruzda piękniejsza od sąsiadki. Błyszczała się strażniczka, jak na jej stanowisko przystało.

Gotowa jak nigdy przedtem ruszyła do bram sadu, by zająć swoje stanowisko. A wiedzieć potrzeba iż była bardzo skrupulatna i nie każdy mógł przekroczyć granice terenu, którego pilnowała.

Zacznijmy od biedronek. Jako że zjadały mszyce, miały pierwszeństwo. Wchodząc tłumnie, przypominały czerwony dywan okraszony czarnymi cętkami nieznanego pochodzenia. Zawsze, gdy miały ochotę, mogły śmiało rozgościć się przy szwedzkim stole

W czasie przerw gromadnie składały dziękczynne dary Strachowi na Wróble, gdyż chronił je przed żarłocznymi ptakami, które upodobały sobie zjadanie bożych krówek, jak dzieci upodobały sobie zjadanie landrynek.

Ze względu na bezpieczeństwo czerwonych dam, pająki potrzebowały specjalnej przepustki, jeśli miały ochotę, akurat w tym sadzie, stworzyć swoje urocze pajęczynki. Stosowny dokument wydawała oczywiście Okropniczka po podpisaniu przysięgi o niezjadaniu biedronek. Ale dość już o nich, bo bajka nie o biedronkach traktuje.

W drugiej kolejności wchodziły dżdżownice spulchniające glebę, a jeśli nie dotarły, to strażniczka wysyłała listy z zaproszeniami do wszystkich znajomych rodzin, aby przybyły trochę w glebie pogrzebać. One rzecz jasna również składały dary pod Strachem na Wróble.

Jako trzecie przepuszczane były żuki, ale również z pewnym zastrzeżeniem. Jako roślinożercy mogły się pożywiać jedynie opadłymi liśćmi, dlatego też całe wycieczki tych pięknych owadów przybywały do sadu dopiero jesienią. Wiosną natomiast jedynie zwiedzający kusili się na taką wyprawę.

Ach i jeszcze pszczoły! Te wiosną nawet nie musiały się meldować. Wchodziły całymi rodzinami i robiły dużo hałasu, bo jak wiadomo to straszne plotkary. Wciąż naśmiewały się ze strażniczki, że brzydka i pomarszczona, a biedna Okropniczka, choć słyszała te złośliwości, zakazać wstępu nie mogła. Chowała w sobie wszelki smutek, przemieniający się w okrutne kompleksy i tak milcząc, uśmiechała się do Królowej Ula, każdego poranka.

Oczywiście ropucha nie wszystkich witała z otwartymi łapkami. Największe zastrzeżenia miała zawsze wobec motyli. Twierdziła, że pszczoły zajmują się zapylaniem kwiatów, więc obecność panoszących się księżniczek, jak zwykła o nich mówić, była zupełnie zbyteczna. Przepustki rozdawała sporadycznie, a wszystko zależało od jej nastroju w danym dniu.

Jednak tego ranka, kiedy mgły tak leniwie ulatywały ku niebu, miało stać się coś nieoczekiwanego, coś co mogło wydarzyć się jedynie w bajce…

 

– Witaj, jestem Samotniczka, czy mogę wlecieć do sadu? – zapytał motyl o złotych skrzydłach, których blask niemal przyćmiewał promienie słoneczne.

– Nie – odparła bez emocji Okropniczka. I choć kątem oka dostrzegła niezwykłe piękno przybyłej, to udała obojętną, wbijając wzrok w bliżej nieokreślone źdźbło trawy.

– A dlaczego nie?

– Bo nie. Pszczoły zajmują się zapylaniem. Motylki takie jak ty, to mogą sobie urodą pobłyszczeć na łące.

– Ach, tak. Dobrze, to ja sobie z tobą posiedzę, jeśli nie masz nic przeciwko. O! Może tu? Na tym mleczyku?

I usiadła, spokojnie kierując rozłożone skrzydła ku słońcu, po czym przymknęła oczy, aby się zrelaksować. Okropniczka jedynie westchnęła głęboko, gdyż poza sadem jej słowo nie miało znaczenia. Nie mogła nikomu zabronić siedzenia na mleczyku, więc nie zabroniła.

– Masz bardzo odpowiedzialną pracę. Podziwiam cię, że tak potrafisz odmawiać, gdy ktoś ładnie prosi – stwierdziła Samotniczka, po tym, jak cała grupa motyli została odprawiona z kwitkiem przez ropuchę.

– Taa – odparła. – A tak właściwie to trochę dziwne, że żaden z motyli nie zwrócił na ciebie uwagi – wyraziła wątpliwość, wciąż wbijając wzrok w przestrzeń.

– Nie widzieli mnie – odparła ze smutkiem.

– Możesz jaśniej? Nie rozumiem motylej paplaniny.

– Jak masz czas, to opowiem ci coś o sobie. A masz na pewno, bo o tej porze to już raczej nikt nie przybędzie. Więc ci opowiem. Mam wyjątkowo piękne skrzydła, nie da się tego ukryć. Byłam z nich zawsze bardzo dumna i wszystkim wokół się nimi chwaliłam. – Na te słowa Okropniczka przewróciła teatralnie oczami i wypuściła głośno powietrze. – Nie wzdychaj, tylko słuchaj dalej. Byłam zarozumiała i próżna. Wstyd się przyznać, ale tak było. Za karę siostry mnie wygnały i rzuciły na mnie klątwę skromności. Wiem, wiem, już pewnie umierasz z ciekawości cóż to za klątwa…

– Umrzeć to ja mogę, ale z nudów – przerwała opowieść i znów przewróciła oczami, mimo że była bardzo ciekawa tej klątwy.

– A więc chodzi o to, że – kontynuowała Samotniczka, ignorując złośliwą uwagę – stałam się niewidzialna dla innych motyli, ale zachowałam swoje skrzydła. Stracę je, jeśli zechcę być widzialna, ale to też nie jest takie proste, bo widzisz…

– Może powiedz tak na chłopski rozum, bo strasznie trajkoczesz i nic z tego nie wynika – przerwała znów Okropniczka.

– Jeśli zechcę być widzialna, muszę swoją moc wykorzystać w dobry sposób, czyli spełnić czyjeś marzenie, ale wtedy stracę złote skrzydła. Muszę wybrać miedzy urodą, a byciem z innymi.

– Nie wiedziałam, że motyle mają jakieś moce.

– Tylko ja mam w złotym pyłku ze skrzydełek.

Po tych słowach zapadła cisza. Samotniczka wciąż zastanawiała się nad tym, co zrobić. Bała się braku towarzystwa ze strony innych motyli, ale czuła się również bardzo przywiązana do błyszczącego skarbu.

Okropniczka natomiast nie zdradzając żadnych emocji, spoglądała w przestrzeń, a jej myśli uporczywie zaczęły krążyć wokół pytania: o czym marzę? Przyłapała się na tym, że ukradkowo zerkała w stronę złotego blasku i niechcący pomyślała, że z pewnością pięknie byłoby poszybować w niebo na motylich skrzydłach …

 

cdn...

Następne częściTW 2 # 6 – Ropucha cz.2/2

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (18)

  • Karawan 01.06.2018
    i niechcący pomyślała, że z pewnością pięknie byłoby poszybować w niebo na motylich skrzydłach … I tu widać jakim to "kompinatorem doskonałyyym" jest jedna Pani J; nie dość, że opowieść ucina w odpowiednim miejscu, to jeszcze funduje czytaczom wszelakim sygnalik podstępny; jest bohater co chce tego czego dostać nie można - oj, będzie się działo! Pięć z ukłonem zostało ;))
  • Justyska 01.06.2018
    Dzięki Karawanie za szybki poranny odzew.:) Fajnie, że siadło, bo z bajkami to różnie bywa.
    Pozdrawiam serdecznie i miłego dnia życzę!
  • Adam T 01.06.2018
    Rzuciłem pobieżnie okiem, bo już na mnie czas, ale odniosę się później. Na razie czuję, że jest fajnie.
  • Justyska 01.06.2018
    Zapraszam:)
  • Canulas 01.06.2018
    Jakbym był kilkuletnim pacholęciem, wypiek na buzi byłby. Wiadomo, że nie mój target, ale pomijając to, jak dla mnie spokojnie do zbiorku bajek i na sklepową półkę
  • Justyska 01.06.2018
    Can bardzo mi miło widzieć Twój komentarz w dziale dla dzieci. Dzięki wielkie za motywujące słowa!
    Pozdrawiam:)
  • Nachszon 01.06.2018
    Tak nie da rady, bo to tautologia i źle się czyta:

    „Mogły spokojnie rozgościć się przy szwedzkim stole zawsze wtedy, kiedy miały na to ochotę”.

    Może być tak:
    "Zawsze mogły spokojnie rozgościć się przy szwedzkim stole"

    albo:
    "Zawsze, gdy miały ochotę, mogły rozgościć się przy szwedzkim stole".


    tu (nie ptaki, tylko ptakami):

    "...gdyż chronił je przed żarłocznymi ptaki, które upodobały sobie zjadanie ich, jak dzieci upodobały zjadanie landrynek".

    może być tak i w porównaniu lepiej byłoby chyba "tak jak" i zastąpienie zaimka "ich" synonimem do biedronek:
    "...gdyż chronił je przed żarłocznymi ptakami, które upodobały sobie zjadanie (ich - może synonim), tak jak dzieci upodobały (sobie - ale nie jestem pewien) zjadanie landrynek".

    Dobra Justyska, z tym, co powyżej zrobisz co zechcesz. Dzisiaj Dzień Dziecka, więc może dlatego poczułem tę bajkę i wkurzyłem się, że będę musiał czekać na ciąg dalszy. Akurat przeczytałem ją już po wykonaniu telefonów do mojej dwójki już dorosłych Ancymonów i złożeniu im życzeń. "Anielskie niemal imię Okropniczka" to mistrzowskie poczucie bajkowej ironii i humoru. I teraz pytanie: czy będzie ropucha na motylich skrzydłach? Natychmiast skojarzył mi się pewien utwór, którego fragment brzmi tak:

    Now that I've found somewhere safe
    To bury my bone
    And any fool knows a dog needs a home
    A shelter from pigs on the wing.

    I wrzuciłem sobie na uszy całą dawno niesłuchaną przeze mnie płytę PF "Animals" dzięki tej bajce. Przecież będziemy mieli wprawdzie nie świnię, ale ropuchę na skrzydłach. Czy będzie zła, czy dobra? I czy trzeba będzie szukać bezpiecznego miejsca, aby zakopać przed nią swoją kość i schronić się w bezpiecznym domu, czy wręcz przeciwnie? Mnie wkręciła opowieść, naprawdę. I słyszę tu i brzęczenie pszczół, i widzę cały ten sad, i łażące biedronki, czuję jego zapach. Kupiłaś dziecko, które gdzieś tam jednak kurczę jest we mnie.

    A Canulasa trzeba poddać ostrej terapii za to, że napisał, iż to nie jego target. Jak można nie szanować swojego wewnętrznego dziecka i nie dać mu się czasami pocieszyć? Należy wynająć wielki komfortowy dom z dużym ogrodem i ogromną biblioteką (5000 samych bajek), zamknąć go w tym domu, na straży postawić cztery wyszkolone psy, które będą pilnowały, aby czytał codziennie bajki przez długie godziny. Psy boleśnie ale nie szkodliwie będą gryzły go w kostki, jak się będzie opierdalał. Zero neta, same książki. I oczywiście pozwolimy mu pisać (tu już niekoniecznie bajki). Ja jestem kupiony - robisz Justyska cwaną rzecz, skończyłaś drabble, więc trzeba coś odcinkowego, co uzależni. Dealerka.
  • Justyska 01.06.2018
    Nachszon dziękuję za cudowny komentarz. Poprawiałam zgodnie z Twoimi wskazówkami.
    Pozdrawiam serdecznie i wesołego dnia dziecka życzę:)
  • Dekaos Dondi 01.06.2018
    Jestem naprawdę zauroczony tą bajką!!!!! Co tu mam dużo pisać. I treścią i formą. Przerwane w odpowiednim miejscu.
    Piszesz obrazowo...ale bez przesady. "Okropniczkę ukazałaś odpowiednio - Owszem, ale coś za coś. Jakby ją coś wewnętrznie dręczyło i odgrywa się na innych...dopiero...
    Mam pewną koncepcje dalszego ciągu...ale milczę. Jestem ciekaw czy chociaż ociupinkę trafię :~))
  • Dekaos Dondi 01.06.2018
    No→ 5→rzecz jasna!
  • Justyska 01.06.2018
    Dekaos dzięki za odwiedziny, cieszy się buzia moja, że się spodobało i mam nadzieję, że się nie rozczarujesz ciągiem dalszym.:)
    Pozdrawiam
  • Adam T 01.06.2018
    Wróciłem, przeczytałem, pozazdrosciłem ;) Ale nie skrzydeł Samotniczce, tylko tej fantastycznej wyobraźni, lekkiej i bezpretensjonalnej. Próbowałem to sobie czytać tak, jakbym opowiadał dziecku - jest dobrze. Może niektóre zdania trochę zbyt skomplikowane, ale z drugiej strony nie wiem, co jest dalej, nie wiem dla jakiej grupy wiekowej jest ta bajka, może akurat ta złoźoność zdań jest jak najbardziej na miejscu. Ale to naprawdę drobiazgi. Kiedy czyta się tę historię, nie widać błędów, bo nie ma się (ja nie mam) ochoty ich szukać, bo stracę wątek.
    Już jest drugie dno tekstu, już się budują morały na temat kolorowych skrzydeł, czy wybrać piękno w samotności, czy nijakość w grupie. Sens prosty, ale przy okazji głęboki. I wcale niełatwy.
    Czekam, co będzie dalej.
    Pozdrawiam ;)
    Jedna z piątek ode mnie.
  • Justyska 01.06.2018
    Adam dzięki wielkie, jestem poruszona...
    Cieszy mnie brak rażących błędów. Przypuszczam, że interpunkcja kuleje, ale skoro nic nie wychwyciłeś to może nie jest tak źle. A co do długich zdań to szczerze mówiąc sama mam wątpliwości, bo mam problem z dopasowaniem pod grupę wiekową treści w połączeniu z formą, tak żeby wszystko grało. Będę wdzięczna za opinię pod tym kątem na końcu:)
    Pozdrawiam serdecznie!
  • Adam T 01.06.2018
    Justyska, po prostu, po ludzku, wpadłem w treść i nie patrzyłem na przecinki i inne takie. Szkoda mi było treści.
  • Justyska 01.06.2018
    Adam T miło mi niezmiernie
  • Pasja 01.06.2018
    Dobry wieczór
    Audiencja u żaby z rana bywa dla niektórych bolesna. Porządek być musi. Ale jak to żaby zawsze były najpiękniejsze w swoim mniemaniu. Bardzo ciekawa opowieść Samotniczki i marzenie żaby o skrzydlach. Co z tego wyjdzie?
    Pozdrawiam serdecznie
  • Justyska 01.06.2018
    Witam Pasjo, dziękuję za miłe odwiedziny:)
    Pozdrawiam!
  • Agnieszka Gu 06.07.2018
    Witam,
    Pierwszy akapit — bajka :) cudny :)
    Ok, opowieść ładnie napisane, przyjemnym językiem... lecim dalej

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania