TW #3 Eksperyment

Postać: wykidajło

Zdarzenie: zabawa w wisielca

Gatunek: cyberpunk

 

Wiedział, że nową robotę dostał przez pomyłkę. Pracując w Zakładzie, dwa razy był świadkiem wypadku i dwa razy nic nie zrobił, nie wezwał pomocy. Kamery zarejestrowały jego wyprostowaną sylwetkę, oczy wpatrujące się nieruchomo w umierającego człowieka. Nie ruszył się, nie mógł, paraliżowało go przerażenie. Na komisji powiedział jednak, że obliczył koszty akcji ratowniczej i wydały się zbyt wysokie, niepotrzebna strata dla Zakładu. Dlatego uznano, że jest wystarczająco nieczuły i pragmatyczny, by zasłużyć na ten awans. Teraz zamiast wciskać przyciski uruchamiające mechanizmy, o których nic nie wiedział, miał pilnować grupy pięciolatków i Piastunkę. Został przedszkolnym Wykidajłą, kimś praktycznie niewidzialnym. Dzieci traktowały go jak powietrze, przeczuwając, że jego rola jest tymczasowa i nic od niego nie zależy. Miał pilnować, nic więcej.

Przedszkole nie było właściwie przedszkolem, tylko eksperymentalną placówką, w której szkolono najlepszych. Wiedział, że te dzieciaki zajdą w hierarchii o wiele wyżej niż on, nowe technologie ogarną bez najmniejszego wysiłku, ponieważ ich iloraz inteligencji znacznie przekraczał jego własny. Nie przejmował się tym. Po zakończeniu pierwszego eksperymentu wyślą go do Kurortu na całe dwa tygodnie, a to zupełnie coś innego niż wakacje w cyberprzestrzeni, na których bywał do tej pory. Poza Miastem znalazł się tylko raz, przez kilka godzin, z wycieczką szkolną, dawno temu. Na samą myśl, że znowu poczuje na skórze ciepło słońca, chłód wody, dotknie piasku i roślin, miał wrażenie, że coś budzi się w nim i rozpycha w miejscu pustki i ciszy. Najbardziej cieszył go jednak fakt, że dadzą mu prawo wyboru partnerki. Może zaznaczyć w ankiecie piętnaście cech i będzie je miała kobieta – prawdziwa kobieta! Z ciepłym, żyjącym ciałem — którą mu przydzielą. Zabierze ją do Kurortu. Spędzą razem czas, ciało przy ciele. Jego życie wreszcie się zacznie. Tego, co miał w Zakładzie, nie można nazwać życiem.

W myślach już odhaczał kolejne punkty. Blondynka. Wrażliwa. Żeby lubiła mówić, bo on lubił słuchać.

Oczywiście myśl, jak przeżyje Fazę W, do której nieuchronnie zmierzał czas w przedszkolu, stale go niepokoiła. Oszukał zarząd. Nie jest twardy. Co, jeśli nie da rady? Jebać to, dodawał sobie otuchy. Znieruchomieję, jak wtedy, a potem dostanę kobietę i pojadę do Kurortu. Musi się udać.

Dzieciaki były nawet zabawne. Bystre, małe hultaje. Nie domyśliłby się, że niewielkie implanty w ich umysłach miały selektywnie wydzielać im uczucia, docierające do świadomości. Słuchając opowieści, licząc i rozwiązując testy, robiły mnóstwo różnych min, ich twarze nie przypominały masek, jakich się spodziewał, zanim tu trafił. Na uczuciach eksperymentowano po raz pierwszy, do tej pory ulepszenia zwykle dotyczyły siły, precyzji, sprawności. On sam pozostał prawie nieulepszony, potrafił jedynie nie spać przez pięć dni z rzędu i nie czuć zmęczenia, bezbłędnie wciskać właściwe guziki przez cały ten czas.

Jego grupa składała się z samych chłopców. Piastunka była drobnej budowy i miała ładną twarz, nie dawał się jednak zwieść — na to miejsce musieli wybrać kogoś wyjątkowo nieczułego. Może psychopatkę. To ona przygotowywała dzieciaki. To ona nauczy je zabawy w wisielca.

Chociaż na jej sylwetkę lubił patrzeć. Pomyślał, że zaznaczy właśnie taką szczupłą, z wąskimi biodrami. Będą brodzić w wodzie, trzymać się za ręce, patrzeć w błękit nieba.

Faza W miała zacząć się jutro. Wiedział tylko, że nie można przewidzieć, ile dni potrwa, że polega na zabawie w wisielca i że ostatecznie jedno z dzieci zostanie zlikwidowane. Jego rola polegała na tym, by nikt w tym nie przeszkodził. Ani Piastunka, ani dzieci.

Co zrobić, chujowe zadanie, ale ktoś musiał je wykonać. Jak nie on, to ktoś inny. I ktoś inny pojechałby z kobietą do Kurortu. O nie. Dostał szansę i zamierzał ją wykorzystać.

Ciepły piasek pod stopami, księżyc odbijający się w wodzie, jej dłoń w jego dłoni, splecione palce. Wytrwa. Na pewno.

Usiadł koło Piastunki, kiedy dzieciaki jadły i nie zwracały na nich uwagi. Mimo wszystko wolał, żeby nie słyszały.

— Podobno nie wiadomo, od czego zależy długość Fazy W — zagadnął.

Nic nie odpowiedziała, patrzyła na chłopców. Nie przeczytała pytania, albo nie chciała na nie odpowiadać, jednak nie poddawał się.

— Ale pani pewnie wie… — Cisza. — Ja też chciałbym wiedzieć — dodał desperacko.

— Tak długo, aż któryś nie zgadnie ostatniej litery i zostanie zlikwidowany — powiedziała tonem, jakby tłumaczyła mu, że do wyjścia to prosto i w prawo. Twarda zawodniczka. Nie przewidywał problemów.

— Tylko ostatniej? Jeśli pomylą się we wcześniejszych, nic się nie stanie? — Obrzuciła go szybkim spojrzeniem, jakby sprawdzała, czy ktoś nie wyciął mu jednak połowy mózgu.

— Wydaje mi się, że to właśnie powiedziałam.

Zamilkł. Przez chwilę oboje patrzyli na pięciolatki. Jednak nadal miał pytania. Chrząknął, zupełnie niepotrzebnie, bo to nie przyciągnęło jej uwagi, i zdobył się na kolejne:

— A jeśli cały czas będą zgadywać?

— Faza odpowiednio się przedłuży. Aż wreszcie któremuś się nie uda. To tylko dzieciaki, w trakcie kształtowania, muszą się w końcu pomylić.

Patrzył na jej niewzruszony profil i zazdrościł tej obojętności.

— A jak przebiegnie likwidacja? To znaczy… skoro to zabawa w wisielca to pomyślałem…

— Że będziemy wieszać dzieciaka? — Teraz wyglądała na rozbawioną. — Nie. Nie ma potrzeby epatowania drastycznością. Za tamtymi drzwiami mamy komorę. Dziecko wejdzie do niej, usiądzie na krzesełku, komora się zamknie i psss. Otwieramy komorę. Nikogo nie ma — teraz mówiła do niego jak do idioty, trudno, może z nim tak należało. — Dzieciaki będą wiedziały, co się stało, niech pan mi wierzy. Zrozumieją, że są pewne zasady, a my się im podporządkowujemy.

— I jeden taki przykład wystarczy…?

— Tak. Przyswoją i zapamiętają. Szkoda marnować takiego materiału ludzkiego.

— A nie sądzi pani, że uznają, że to… niesprawiedliwe? Taka przypadkowość w sumie…?

— Świat jest niesprawiedliwy, kary bywają losowe, wreszcie tworzymy człowieka, który nauczy się z tym godzić bez buntu.

Zostało jeszcze jedno pytanie, najważniejsze:

— Oni wiedzą?

— Oczywiście.

Następnego dnia obserwował, jak chłopcy zgadują litery i całe wyrazy. Siedzieli w rzędzie, każdy miał swoją kolej. Ostatni też wiedział. "Otolaryngologia", "wartość autoteliczna", "kość gnykowa" — oto zestaw, który rozpracowali pierwszego dnia. Sam znał tylko pierwsze słowo, dzieciaki kojarzyły wszystkie, choć przy trzeciej literze w ostatnim wyrazie maluch wyraźnie się zawahał. Patrzył na to wahanie i czuł, jak ze stresu zaciska mu się szczęka.

Może znajdą muszle, starał się myśleć. I zobaczą małe rybki w przezroczystej wodzie, jeśli będą mieli naprawdę dużo szczęścia. I jeszcze musi napisać, że partnerka ma się dużo uśmiechać. Bezpiecznie się czuł przy uśmiechniętych ludziach.

Na szczęście ostatecznie padła litera "y" i na razie zabawa była skończona.

W ten sposób upłynęło mu kilka dni. Potem kilkanaście. Stres trochę osłabł. Świadomość przyzwyczaiła się do zagrożenia, przestała traktować je z taką nabożnością. Może jednak się nie pomylą. Takie dzieciaki, myślał o nich prawie z dumą, ja bym już dawno odpadł a one… Proszę bardzo. Radzą sobie zajebiście.

Na dużej kartce część liter zostało już rozszyfrowanych. Dzieci patrzyły na nie w skupieniu, _diol_t_ia, kolejne odgadło pierwsze "i". Czekał dalej, dwie pomyłki, trzecie dziecko wytypowało "a", to już "idiolat_ia". Nie miał pojęcia, co to znaczy, ale do tego zdążył się już przyzwyczaić. W napięciu patrzył na niepewną twarz chłopca, zastanawiającego się nad ostatnią literą. Im dłużej trwała cisza, tym bardziej się bał.

— Włączam sekundnik — powiedziała Piastunka. — Masz pół minuty.

Wezmą materace, będą się unosić na wodzie, obserwować ptaki na tle chmur. Już to widział. Ona coś opowiada. On się śmieje.

— "N".

— Źle. Prawidłowa odpowiedź brzmi "r" – "idiolatria", inaczej "narcyzm".

A więc stało się. Dziecko nie zgadło. Dziwne, lecz jego ciało nie zamarło tym razem, okazało się dziwnie gotowe do działania, mężczyzna spojrzał na Piastunkę, która, skoncentrowana na zadaniu, już podeszła do drugiego pokoju, by uruchomić komorę, spojrzał na grupę milczących dzieci, gdy nagle:

— Nieeee! — Dzieciak zerwał się i zaczął uciekać. Proszę, oto działka Wykidajły, wreszcie się przyda. Złapał go i trzymał, wrzask dziecka wwiercał mu się w mózg, ale trzymał je mocno, czując jego łzy na palcach, a nawet dziko walące serce, choć to może jego własne serce tak waliło. Wszystkie drzwi zostały już zablokowane, chłopiec nigdzie nie ucieknie, ale cholera, czy on miał tak się bać? Czy to mieściło się to w normie, czy jednak popełniono jakiś błąd?

Komora była już gotowa, nowa i błyszcząca, wystarczy wsadzić dzieciaka i nacisnąć czerwony guzik, by się zamknęła i spełniła swoje zadanie.

Nagle chłopiec ucichł, jakby opadł sił, zwiotczał w jego ramionach. Podeszła Piastunka, wzięła dziecko za rękę i bez słowa poprowadziła je do maszyny. Już, już miało poddać się swojemu losowi, kiedy coś zdecydowało w mężczyźnie, kazało mu pojawić się przy nich, przy maszynie, wcisnąć guzik, zanim dziecko znalazło się w środku.

Maszyna zamknęła się. Co on zrobił? Teraz wszystkie oczy zostały skierowane na niego. Niektóre dzieci wyglądały, jakby dopiero zdały sobie sprawę z jego istnienia. Czas się zatrzymał.

— Zdaje sobie pan sprawę, jaki jest koszt pojedynczej likwidacji? — cisza została wreszcie przerwana.

Nie odpowiedział.

— Mamy tutaj pewne zasady i musimy się im podporządkowywać. Każdy ma swoje zadanie do spełnienia, po to tu jesteśmy. Czy pan to rozumie?

Rozumiał. Patrzył w ich oczy i widział, że wszyscy to rozumieją.

Nacisnęła guzik. Komora otworzyła się. Szukał wzrokiem malca, którego uratował, z nadzieją, że zobaczy w nich współczucie. Ale na twarzy dziecka malowała się tak wyraźna ulga, że nie dostrzegł tam nic innego. Żadnych innych uczuć.

Wszedł do komory. Metalowe drzwi się zasunęły. Psss.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 21

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (74)

  • Basileus 28.02.2019
    Będę to jutro w pracy czytał. Dam znać, co myślę. :)
  • jesień2018 28.02.2019
    Koniecznie, poproszę, bom w nerwach cała!
  • Basileus 01.03.2019
    Oto jestem ponownie. Tekst rewelacja. Klimat wspaniały. Piastunka mrocznie zajebista- w trakcie czytania nie potrafiłem odpędzić skojarzenia z siostrą przełożoną z "lot nad kukułczym gniazdem". Ze tekstów tej edycji ten na pewno będzie w moim osobistym Top 3. Pozdrawiam :)
  • jesień2018 01.03.2019
    Basileus to się bardzo cieszę! Tym bardziej, że Twój tekst też w moim topie, i chyba nawet na 1. miejscu. Pozdrowienia:)
  • Witamy nowy tekst! :)
  • Canulas 01.03.2019
    Jestem i ja. W zasadzie. Jestem w sumie ja.

    "Tych, którzy w przyszłości będą o wiele wyżej w hierarchii od niego, dla których nowe technologie to bułka z masłem, i których iloraz inteligencji wielokrotnie przekraczał jego własny." - do tego momentu very gites, ale tu mnie cuś nie gra. Rozumiem, że przekraczały znacznie jego IQ, ale wielokrotnie? To albo on miał iloraz dwuząbkowego widelca, albo te uberpłody wciągały Einsteina niewykształconymi do końca płuckami. Cuś bym tu zaszachraił.

    "nie spać przez pięć dób z rzędu i nie czuć zmęczenia, bezbłędnie wciskać właściwe guziki przez cały ten czas." - jeśli ktoś ma fantazję, to mu siękojarzy z dup. Może pięć dni? Tak daję pod rozwagę.
    Od razu uspokajam, że poza tymi kwestiami, opko płynie jak zwłoki po bangladeskich montumach. Jest git. Bardzo dużo gatunku w gatunku. Nic na odpiwrdol. Widać, że robione nie podczas podrzucania mieloniaków nad garem, tylko od linijki. Canulardo czuje dumę ;)

    "Będą brodzić w wodzie, trzymać się za ręce, patrzeć w błękit nieba." - bardzo ładne. Podoba mi się jak ciachasz pzrecinkami. Nie tylko tu. W ogóle. Sekundę temu – no dobra, godzinę – obserwowałem podobne zabiegi u mis Wrotycz. To już nie wiem. Może to normalne, tylko ja jestem jakiś niedobity dechą?

    "Patrzył na jej niewzruszony profil i zazdrościł jej tej obojętności." - jakoś mozna pogrzebać pod kątem eliminacji jednego z 2x "jej"

    "- I to będzie jeden taki przykład…?
    - Tak. Przyswoją i zapamiętają. Wystarczy. Szkoda marnować takiego materiału ludzkiego.
    - A nie sądzi pani, że uznają, że to jest… niesprawiedliwe? Taka przypadkowość w sumie…?
    - Świat jest niesprawiedliwy, kary bywają losowe, wreszcie tworzymy człowieka, który będzie mógł się z tym pogodzić bez buntu.
    Zostało jeszcze jedno pytanie, najważniejsze:
    - Oni wiedzą?
    Oczywiście." - zajebiste. Oschłe, odczłowieczone, cudne opór. Od strony treści, to Twój tekst dla mnie obecnie pierwsza trójka tej edycji TW.

    Naprawdę, te wstawki, jak typ ucieka, jak przedłada sowje marzenia, zasłaniajac nimi koszmar przed oczami... Strasznie mi Twój tekst usiadł. To w dużej mierze kwestia treści, bo w samym zapisie – zwłaszcza dialogach – pogrzebać kapkę można. Ale to jeden z tych tekstów, że nawet mi się nie chce pisać komentarza, bo to opóźnia dowiedzenie się końca.
    Wykurwista robota.

    "- Zdaje sobie pan, jaki jest koszt pojedynczej likwidacji? - cisza została wreszcie przerwana." - zdaje pan sobie, co? - sprawę. Zjadł się wyraz.

    Tekst cudny. Dwa zdania przed końcem zrozumiałem. Przewspaniały pomysł. Kiedyś napisałem coś rónie utopijnego, choć gorszego. Chwilowo zdjęte, ale przywracam teksty, więc kiedyś dam znać.
    Bardzo dobra robota.
    Pozdrox.
  • jesień2018 01.03.2019
    Canulasie Wspaniały, bardzo, bardzo Ci dziękuję za tak uważne przeczytanie! Błędy już poprawione, pewnie za kilka dni przeczytam to znowu i może coś tam jeszcze znajdę, skoro mówisz, że można.
    I dziękuję za przemiłe słowa o moim opowiadaniu. "Wykurwista robota" - tego nigdy jeszcze o żadnych swoim pisaniu nie słyszałam, cały dzień będę się teraz uśmiechać na wspomnienie, heeej!
    Daj znać, jak przywrócisz swoje, ciekawa jestem!
    A w przecinki jestem niezła, wiem:)
    Pozdrowienia!!
  • Canulas 01.03.2019
    jesień2018, z tym, co tu wypisuję, że zawsze można coś, to też taka moja fanaberia poprawiania. Ważne że masz trzon. Świetna utopijna chora absurdalnosc, ale jednak pokropiona uczuciem.
    Ja mniej więcej przywracam 7-10 dziennie, to za jakiś czas Ci truknę, natomiast poza - jak mi się wydaje - wspólnym rdzeniem chorej, dziwnej intrygujące przyszłości, zbyt mocno się nie łączą.
    Mój na 100% i nie jest to takie gadanie, żeby gadać, jest sporo słabszy.
  • fanthomas 01.03.2019
    czuję s.f. czuję cyberpunk. Bardzo dobry tekst.
  • jesień2018 01.03.2019
    Bardzo się cieszę, że tak czujesz :) Dzięki.
  • jolka_ka 01.03.2019
    Ale start! Świetna jest ta historia. Niebanalny pomysł i kreacja bohaterów. Przeplatanie właściwej akcji z wyobrażeniami o plaży, piasku, rodzi jakąś małą magię, nadaje tekstowi nieco refleksyjnego charakteru. Piastunka, osoba bez emocji, trzymająca się zasad, chłodna bardzo dobrze prowadzona przez tekst. Nie mam zastrzeżeń. Tzn błędy pewnie jakieś są, ale zupełnie się na tym nie skupiałam. Dobra robota! I nie masz co żałować, że nie było romansu.
  • jesień2018 01.03.2019
    Nie żałuję (co za pamięć!:). Taak, wyszło nieco refleksyjnie, a na dodatek zaczynam w tym widzieć historię z morałem ;) Bardzo Ci dziękuję, Jolka, za dobre słowo. Widziałam, że też już wrzucilas swój tekst, myślałam, że zdążę przeczytać przed wyjściem z domu, ale nie zdążyłam. Jednak na pewno dziś zajrzę:)
  • Mia123a 01.03.2019
    Cześć! Ja ci się do ortografii nie przypierdziele. Nie moja dziedzina, poza tym chyba wszystko jest bardzo na git. I tak racja z tymi przecinkami. Robi wrażenie. W punkt dosłownie. Ok idźmy do treści.
    No, no pani jesień2018 co za sztos. Połknęłam tą historię w całości czekając na dworcu. I jeszcze raz w busie, bo tak mi zasmakowała.Uwielbiam takie klimaty. Zdemoralizowane, zepsute społeczeństwo. Postać nieczulej, okrutnej Piastunki. Uwielbiam. I ta płynność pisania. Wszystko dzieje się w odpowiednim tempie. Nie za szybko, nie za wolno. Nie wiem jat ty na to wpadłaś. Szacuneczek wielki, i jak dla mnie nr 1, póki co ;)
  • jesień2018 01.03.2019
    Nooo pięknie mnie podsumowalas, Mia, nie wiem, co powiedzieć:) Pozdrowienia ślę wdzięczne:)
  • Canulas 01.03.2019
    Jeszcze ja na chwilę.
    Jest tak. Zajebiscie napisał Florian, znów całkiem zacnie sinior, Sęsol, ale to o Twoim tekście se rozmyślam. To Twój tekst został mi w bani. Nie wiem czy cuś Cię w tej edycji zdejmie.
    W sensie, może, kto wie, ale tekst naprawdę mi siadł.
    O, tyle.
  • jesień2018 01.03.2019
    Canulas, widzisz, dobry zestaw mi dałeś! :))
  • Wrotycz 01.03.2019
    Pragmatyzm społeczny nade wszystko. Zimno mi.
    Emocje ewentualnie tylko związane z własną osobą - zachowanie pięciolatka w finale nie dziwi (brak współczucia czy sympatii dla wykidajły).
    Straszne futuro napisane łagodnymi metodami kreacji.
    Podoba się.
    Trzyma w napięciu.

    Pozdrawiam:)
  • jesień2018 01.03.2019
    Z "trzyma w napięciu" cieszę się najbardziej. Dzięki za (tradycyjnie) uważną lekturę. Pozdrawiam!
  • Justyska 01.03.2019
    Hejka, super poprowadzone, nie miałam cienia pomysłu na finał. Płynie się przez tekst. No i pomysł! Bardzo na tak.
    Pozdrawiam!
  • jesień2018 01.03.2019
    Hej, Justyska. No ja też nie miałam pomysłu na finał, ale w pewnym momencie przyszedł do mnie jako jedyny możliwy i konsekwentny. Cieszę się, że Ci się podobało! Też pozdrawiam:)
  • inkarnacja 01.03.2019
    Świetne opowiadanie! Wciągająca, przemyślana historia, w której nie dopatrzyłam się zbędnych elementów. To jeden z tych nielicznych tekstów, przy których człowiek traci poczucie czasu. Podsumowując, zrobił na mnie duże wrażenie, na tyle duże, że dodaję go do fav.
  • jesień2018 01.03.2019
    Inkarnacja... mam nadzieję, że tu zajrzysz, bo ja właśnie przyznaję się do bycia Twoją cichą wielbicielką - od czasu "Logiki raka". (Kiedy kolejna część??) Nie masz pojęcia, ile radości sprawiłaś mi swoim komentarzem. Dziękuję!
  • kalaallisut 01.03.2019
    Mnie wciągnęło. Pomysł extra! Pogratulować
  • jesień2018 01.03.2019
    Ogromnie mi miło! Dziękuję i pozdrawiam!
  • Dekaos Dondi 01.03.2019
    Naprawdę świetny tekst!!! Taki ''wyprany z uczuć jakby a zarazem nie'' Dopiero na końcu... tak ma być... co się dziwisz... ulga.
    Tylko scenariusz napisać i Stevena S zatrudnić jako reżysera. Taka moja ''subiektywka''→Pozdrawiam→5+
  • Dekaos Dondi 01.03.2019
    Tak troszkę mi się skojarzyło z książką: J. Wyndham - ''The Midwich cuckoos''
  • jesień2018 01.03.2019
    Dekaos Dondi książki nie czytałam. Tak, nie dziwię Ci się, że ulga. Bardzo Ci dziękuję za "świetny tekst"! Tak się cieszę, że Ci się podobał! Echhh jak ja zniosę tyle wspaniałych słów??
  • Dekaos Dondi 01.03.2019
    jesień2018 → Mam wrażenie - może nie słuszne - że w takim ''świecie'' tak na prawdę - w pewnym
    sensie - nie ma ''wygranych''. Są sami ''przegrani'', a ''wygrana'', jest tylko złudzeniem
  • jesień2018 01.03.2019
    Dekaos Dondi prawda. Też tak czuję.
  • madoka 01.03.2019
    Nie, nie, nie i jeszcze raz nie!!! To nie mogło tak być!!! :( To zbyt okrutne! Dlaczego ktoś grzebał w emocjach małych dzieci. Zrobiło mi się smutno.
  • madoka 01.03.2019
    Ale i ja czytałam z zapartym tchem.
  • jesień2018 01.03.2019
    Och, Madoka, no miejmy nadzieję, że takie czasy nigdy nie nadejdą. Ale że czytałaś z zapartym tchem - to wielki komplement dla mojego tekstu. Dziękuję.
  • 00.00 01.03.2019
    Byłam tu wcześniej.
    Pssst, tak wbiło się w tą historię, że szok. Najlepsze jest w tym, że nie wiem kogo zamknęli ostatecznie w komorze.
    Bardzo udane wybicie w zestaw. :)
  • jesień2018 01.03.2019
    Dziękuję, Szu:) Bardzo! Chociaż jeśli nie ma pewności, co z tym zakończeniem, to niedobrze, bo w zamierzeniu tam nie było dwuznaczności... Ale nie chcę tu zdradzać, bo chyba się zdarza, że czytający zaczynają od komentarzy...
  • 00.00 01.03.2019
    jesień Wsadziła bym tam tego ochroniarza. :) Jeśli jednak nie, to i tak zostaje przy swojej wersji. :)
  • jesień2018 01.03.2019
    00.00 dobrze myślisz:)
  • pkropka 02.03.2019
    Świetne opowiadanie. Przemyślane, pięknie wpasowane w gatunek. Cudeńko <3
  • jesień2018 02.03.2019
    Pkropka, Ty chyba pierwszy raz pod moim tekstem? Tym bardziej miło, że trafiło na coś, co Ci się spodobało! Dziękuję bardzo! Czekam na Twoje opowiadanie:)
  • pkropka 03.03.2019
    Faktycznie pierwszy raz u Ciebie jestem. I pewnie nie ostatni ;)
    Witam i kłaniam się.
  • jesień2018 03.03.2019
    pkropka Hej! :)
  • Adelajda 05.03.2019
    Pięknie poprowadzone opowiadanie. Z dużą równowagą i przemyślane. Końcówka rzeczywiście zaskakująca. Czyżby bohater nie chciał żyć w takim świecie, a wydawał się obojętny na wszystko. Zaciekawiłaś :)
    Świetne macie pomysły, kolejny tekst, który mnie zachwycił.
    Pozdrawiam.
  • jesień2018 05.03.2019
    Adelajdo, cieszę się, że się podobało! Zakończenie... kurcze no. Wydawało mi się oczywiste, szkoda, że nie do końca takie jest. Powiem tylko, że to NIE była jego decyzja. Dziecko popełniło błąd, ale on jeszcze większy. Placówka miała pewne zadania i dlatego to, co się stało, było konsekwencją jego błędu. On wiedział, że nie ma wyboru, w pewnym sensie zastąpił dziecko, a rola "zabawy" została ta czy inaczej spełniona.
  • jesień2018 05.03.2019
    *tak czy inaczej
  • sensol 05.03.2019
    ach! to jest fantasticzne! bardzo mi się podobało. nie potknąłem się ani razu. świetnie przeplatasz marzenia (antycypacje) gościa z rzeczywistością, w której tkwi. tylko sam koniec dla mnie niezrozumiały. może gdzieś po drodze zgubiłem uwagę i to dlatego.
  • jesień2018 05.03.2019
    Ach! Jakie wspaniałe słowa od Sensola:) Koniec - patrz wyżej, wyjaśniam pod wpisem Adelajdy. Mam nadzieję, że teraz wszystko jasne:)
  • krajew34 06.03.2019
    Na pewno ciekawie i dobrze się czyta, czy to klasyczny cyberpunk? Nie wiem, nie jestem znawcą.
  • jesień2018 06.03.2019
    Dzięki za zajrzenie. Grunt, że jest ciekawie;)
  • Ozar 08.03.2019
    Kurdę ostatnie zdania wbiły mnie w fotel. Tekst mi trochę przypomina chyba świat Henriego Bosta - to taki pisarz, który napisał powieść o jednym z dzieci, które dzięki swoim talentom unikneło śmierci. Tam też są testy i raz na miesiąc jedno dziecko odpada. Takie tworzenie super dzieciaków przez testy i zabijanie tych, którzy nie dają rady. To coś ala Hitlerjugent, ale jakby stopień wyżej. Gratuluje pomysłu i całej reszty. Wszystko aż do końca trzyma się kupy, choć jak mi sie wydaje poświęcenie tego gościa chyba, nie miało sensu, przynajmniej, ja tak to odczytałem. 5 za znakomity pomysł.
  • jesień2018 08.03.2019
    Ozar, miło, że wpadłeś! Bosta nie znam, ale czuję, że chyba nie chcę tego czytać... Zaciekawiła mnie Twoja obserwacja, że poświęcenie nie miało sensu - możesz to rozwinąć? :) Pozdrawiam, dziękuję za dobre słowo!
  • Ozar 08.03.2019
    jesień2018 Ano mogę. Napisałaś "Ale na twarzy dziecka malowała się tak wyraźna ulga, że nie dostrzegł tam nic innego. Żadnych innych uczuć" To wygląda tam, że ów chłopiec nie wyglądał na szczęśliwego, że własnie ktoś mu uratował życie.. Albo nie wiedział co go czeka w komorze, albo miał to gdzieś. Tak to odczułem. Jeśli miał to gdzieś, to0 rzeczywiście poświecenie nie miało sensu, to logiczne do bólu. A może ci chłopacy mają już tak zryte mózgi, że nie potrafią mysleć logicznie?
  • jesień2018 08.03.2019
    Ozar ok, dzięki za wyjaśnienie, teraz rozumiem, co masz na myśli. Odpowiedź nie jest prosta. Przede wszystkim to ochroniarz to zrobił odruchowo, plan miał taki, że dopilnuje, żeby się stało, co stać się musiało, a potem będzie się cieszył własnym życiem. Wygrał odruch człowieczeństwa, coś poza jego wolą właściwie. Nie można powiedzieć, że świadomie się poświęcił. A jeśli chodzi o chłopca, to owszem, chciał żyć i było dla niego ważne, że ktoś mu uratował życie - że system połknie kogoś innego, a nie jego (stąd ulga na twarzy). Mniej ważne było dla niego, komu to zawdzięcza. Dziecko nie było wdzięczne, ale jednak - przeżyło. Dlatego nie potrafię rozsądzić, czy to przypadkowe bohaterstwo miało sens, czy nie. Pozdrowienia!
  • Ozar 09.03.2019
    jesień2018 To dam ci przykład z czasów II ws. Jak wiesz Niemcy mieli dla chłopców taką organizację jak Hitlerjugend. Tam szkolono od chyba 10 lat do 18. Tam im tak potężnie prano mózgi, że kiedy jechali na wakacje do rodziców zdarzały sie przypadki denuncjacji czy to rodziców, czy krewnych na Gestapo, co zazwyczaj kończyło się na wysłaniu rodziców takiego chłopca do obozu i szybka śmierć. To może szokować, ale tak było.
  • jesień2018 09.03.2019
    Ozar tak, wiem o tym... Straszne. Niemożliwe, ale jednak się zdarzyło.
  • Ritha 08.03.2019
    „Najpiękniejszy był jednak fakt, że będzie mógł wybrać sobie partnerkę. Może zaznaczyć w ankiecie piętnaście cech i będzie je miała kobieta - prawdziwa kobieta!” – haha, fajne

    „Faza W miała zacząć się jutro. Wiedział tylko, że nie można przewidzieć, ile dni potrwa, że polega na zabawie w wisielca i że ostatecznie jedno z dzieci zostanie zlikwidowane. Oraz że jego rola polegała na tym, by nikt w tym nie przeszkodził. Ani Piastunka, ani dzieci” – wow, nieźle

    „Co zrobić, chujowe zadanie, ale ktoś musiał je wykonać. Jak nie on, to ktoś inny. I ktoś inny pojechałby z kobietą do Kurortu. O nie. Dostał szansę i zamierzał ją wykorzystać” – lubię takie wewnętrzne rozkminy

    „- Faza odpowiednio się przedłuży. Aż wreszcie któremuś się nie uda. To tylko dzieciaki, w trakcie kształtowania, muszą się w końcu pomylić.” – wow, dobrze skonstruowana bohaterka

    Strasznie mi się podoba klimat, nie wiem jak to nazwać – antyutopia, totalitaryzm, jakaś odmiana punku, cokolwiek to jest – lubię.

    ‘Świadomość przyzwyczaiła się do zagrożenia, przestała traktować je z taką nabożnością” – to jest w punkt

    I te wstawki z jego marzeniami na temat Kurortu, by rozładować stres, no woow, coś Ty tu zrobiła, Jesień! I końcówka! Świetne opko, świetne!!!
  • jesień2018 08.03.2019
    Wow, jaki komentarz! Dzięki, Ritha ???? Uściski!!
  • jesień2018 08.03.2019
    Miało nie być znaków zapytania, tylko serduszko, tel mnie oszukał.
  • Karawan 09.03.2019
    No, to mam trzeciego typa. Dziękuję ;) 5
  • jesień2018 09.03.2019
    Tyś w Komisji? ;) Dzięki za przeczytanie i sympatyczną ocenę.
  • Ritha 09.03.2019
    jesień2018 właśnie, jest to chyba zbyt niejasne wciąż, więc skład zespołu TW jest w opisie konta TW :)
  • jesień2018 09.03.2019
    Ritha uhm dziękuję, już idę, gdziem skierowana:)
  • Dzień dobry!
    Przypominamy o obdarowywaniu zestawami – jutro o godz. 20.00.
    Pozdrawiamy :)
  • jesień2018 09.03.2019
    Dziękuję, pamiętam, pozdrawiam też.
  • jesień2018, oto Twój zestaw:
    Postać: Topielica
    Zdarzenie: Pół wieku w piwnicy

    Gatunek (do wyboru): Bajka/Baśń/Legenda/Przypowieść lub Fantasy
    Czas na pisanie: 24 marca (niedziela) godz. 19.00

    Powodzenia :)
  • jesień2018 10.03.2019
    Jasna sprawa. Dziękuję, pozdrawiam, dobrej nocy życzę.
  • Agnieszka Gu 11.03.2019
    Witam,
    Bardzo dobre opowiadanie. Zrobiłaś wrażenie.
    Pozdrawiam
  • jesień2018 11.03.2019
    Cieszę się, Agnieszko. Też pozdrawiam!
  • https://treningwyobrazni.blogspot.com/2019/03/eksperyment.html

    :)
  • jesień2018 14.03.2019
    Jak elegancko! Poczułam się prawie jak Prawdziwa Pisarka ;) Dzięki!
  • Canulas 26.03.2019
    No dobra.
    "Kamery zarejestrowały jego wyprostowaną sylwetkę, oczy wpatrujące się nieruchomo w umierającego człowieka. Nie ruszył się, bo nie był w stanie, paraliżowało go przerażenie. " - tutaj, by nie mnożyć "się", dałbym: "Kamery zarejestrowały jego wyprostowaną sylwetkę, oczy wpatrujące się nieruchomo w umierającego człowieka. Nie ruszył, bo nie był w stanie, paraliżowało go przerażenie".

    "Na komisji powiedział jednak, że obliczył koszty akcji ratowniczej i wydały się mu zbyt wysokie, niepotrzebna strata dla Zakładu". - przeniósłbym "się" za "mu".

    "Tych, którzy w przyszłości będą o wiele wyżej w hierarchii od niego, dla których nowe technologie to bułka z masłem, i których iloraz inteligencji znacznie przekraczał jego własny." - "jego włąsny", to trochę masło-maślane, ale to spostrzeżenie z kategorii: nie jestem do końca pewien.

    "Nie domyśliłby się, że niewielkie implanty w ich umysłach miały selektywnie wydzielać im uczucia, które docierały do ich świadomości. " - 2x "ich". Drugie można śmiało amputować.

    "- Podobno nie wiadomo, od czego zależy długość Fazy W - zagadnął ją." - wiadomo, że ją. Wystarczy "zagadnął".

    "- Ale pani pewnie wie… - Cisza. - Ja też chciałbym wiedzieć - dodał wreszcie desperacko. " - nie pasuje mi nadpowiedzenie "wreszcie", ale to taka ćwierć-wątpliwość.

    "- Że będziemy wieszać dzieciaka? - teraz wyglądała na rozbawioną. - Nie. Nie ma potrzeby epatowania drastycznością." - słowa, które nie odnoszą się bezpośrednio do sposobu wypowiedzi z wielkiej, więc w tym przypadku chyba: "- Że będziemy wieszać dzieciaka? - Teraz wyglądała na rozbawioną. - Nie. Nie ma potrzeby epatowania drastycznością".

    No dobra. Jakbym mógł, dałbym Ci drugą piątkę. Dla mnie najlepszy tekst do tej pory zewszystkich czterech edycji TW.

    http://www.opowi.pl/literkowa-bitwa-na-proze-i-szybka-jazda-a35664/ - to opko, o którym mówiłem, że mi się z Twoim kojarzy, ale niestety, nie ma do twojego startu ;)
    Pozdrox
  • jesień2018 26.03.2019
    Dziękuję, Canu, za edycję oraz drugą piątkę (której nie dałeś tylko dlatego, że nie mogłeś:)) Wprowadziłam już wszystko, poza pierwszą uwagą, ponieważ samo "nie ruszył" oznaczałoby "nie poszedł", a mnie chodziło o poruszenie się ciała. Zresztą dwa "się" to chyba jeszcze nie takie straszne "mnożenie":) I poza uwagą trzecią- wolę, żeby zostało "jego własny" i podejrzewam, że to nie jest błąd. Reszta grzecznie uwzględniona :) Do Twojego opowiadania zajrzę, dziękuję za link. Pozdrowienia!
  • Canulas 27.03.2019
    jesień2018 - spoko, możliwe. Czy już mogę zanosić pod ostatni ostrzał? Ogarnięte?
  • jesień2018 27.03.2019
    Canulas na o wygląda :)
  • jesień2018 27.03.2019
    *na to
  • Canulas 27.03.2019
    jesień2018 - okejox

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania