Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Twardy zawodnik - 1
Dwa szafiry spod ciemnoszarego kaptura bluzy, spoglądały na mijające ulice Załęża. Zaciśnięte w pięść dłonie trzymał w kieszeniach czarnych spodni dresowych firmy Nike. W autobusie było gorąco, stopy w białych Adidasach pociły się, same krople potu spływały po wystających kościach policzkowych i wysokim czole. Nie zdejmując kaptura, przeczesał krótkie, ciemne włosy, równie mokre. Sekundy zmieniały się w godziny, takie przynajmniej miał wrażenie.
- Katowice Plac Wolności. - po pojeździe rozległ się głos komunikatora.
Podniósł się z niewygodnego siedzenia i stanął przy zabrudzonych drzwiach, klikając po drodze czerwony przycisk zatrzymania. Gdy autobus zatrzymał się, on jak i trójka innych ludzi postawili nogę na ceglanym chodniku. Obrócił się, patrząc czy nikt go nie śledzi i zaczął iść w prawą stronę od przystanku. Skręcił w lewo, w jedną z otwartych bram. Minął dwa sklepy i otworzył drzwi od klatki bloku, wpisując przed tym kod wejściowy. Wbiegł po zabrudzonych od butów schodach na pierwsze piętro. Zapukał mocno, cztery razy w drewniane drzwi. Nikt nie odpowiadał, zrobił to samo ponownie. Otworzył mu szeroki trzydziestodwuletni mężczyzna, łysiejący. Miał niedużego wąsa pod dużym nosem, brązowe oczy. Ubrany był w jeansy i żółtą koszulę. Gestem ręki pozwolił mu wejść. Dwudziestosiedmiolatek wszedł do małego mieszkania. Było urządzone w stylu retro.
- Hej, Kosa. - przywitał się wąsacz, dopiero po zamknięciu drzwi.
- Cześć. - rzucił jakby od niechcenia Marcin, który w swoim środowisku nosił ksywę "Kosa", która wzięła się od zamiłowania do rozwiązywania problemów z użyciem noży - Ustaliliście następną walkę?
- Tak. Za równy tydzień, we wtorek, będziesz walczył z Ryszardem Wojtyckim. - pokazał mu dokumenty, gdzie były podane dane wspomnianego mężczyzny, oraz jego zdjęcie. Z nich wynikało, że jest to dwudziestosześcioletni stały klient siłowni.
- Skurwiel jest stąd?
- Nie. Z Wrocławka. Koleś ostro trenuje, więc lepiej przygotuj się do tej walki.
- Dam sobie radę. Jaka jest nagroda?
- Za samą wygraną jest pięć tysięcy. Plus zakłady.
- Pojebało cię, Stefan!? Nie będę ryzykował, koleś pakuje, dla pierdolonych pięciu kafli! Na niejednej łatwiejszej walce wygrywaliśmy więcej!
- Słuchaj, to ja jestem twoim agentem i to ja wybieram walki. - przypomniał spokojnym tonem, chociaż był zdenerwowany oburzeniem Kosy.
- Jeb się! - zawrócił do drzwi, ale starszy z mężczyzn zatrzymał go, stając przed nim, niczym mur - Wypuść mnie, kurwa!
- Posłuchaj, Kosa! Gdyby nie ja, siedziałbyś teraz pięć lat za kratami!
- Ale nie siedzę, więc dziękuję za pomoc.
- Nie, koleżko! Twoja kaucja kosztowała mnie sześćdziesiąt koła!
- Chuj mnie to obchodzi.
- Nie ta droga, chłopaku. Spłaciłeś na ostatniej walce dług, ale teraz musimy wyjść jeszcze na plus. Rozegrasz jedną walkę, potem cię zostawię i sam zdecydujesz, co dalej.
- Pasuje. - uścisnął mu dłoń i wyszedł z mieszkania. Zaczął schodzić na dół, zdenerwowany jak sto diabłów.
- Dosyć tego, skurwysynu. Ja ci się jeszcze odegram...
Komentarze (5)
"Ubrany był w jeansy i żółtą koszulą." - koszulę
"męźczyzny oraz jego zdjęcie." - do niektórych facetów pasowałoby takie określenie
To chyba jakieś nieoficjalne ustawki... może być teges. Pzdr. ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania