Pokaż listęUkryj listę

WalęTynki w barze mlecznym (czyli dzień zakochanych w krzywym zwierciadle) cz. 2/2

Link do części pierwszej: http://opowi.pl/waletynki-w-barze-mlecznym-a2636/

Chętnych zapraszam do pobrania PDF'a z całością oraz lepiej prezentującym się tekstem: http://tnij.org/waletynkiwbarzemlecznym

 

~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~

 

„Romantyczna” rozmowa:

 

Kobieca perspektywa:

Pocałował mnie w policzek na powitanie i puścił kilka komplementów w moją stronę, śmierdział jak by wylazł od rzeźnika i z gęby jechało mu wysypiskiem, „Z kim ja kurwa chodzę” -pomyślałam o moim „wspaniałym i cudownym” partnerze. Porozmawialiśmy jakieś kilka minut w oczekiwaniu aż kelnerka ruszy dupsko, aby wziąć od nas zamówienia. Przylazła jakaś młoda „dwudziestka”, z gęby morze śliny mu pociekło jak się nachyliła i pomachała cyckami, położyła karty dań i patrzała na nas w oczekiwaniu na wybór dania. Sobie zamówił piersi z kurczaka i ziemniaki, ja ze względu na to że w tłusty czwartek przytyłam odrobinę to zamówiłam sobie sałatkę i herbatę. Zjedliśmy co zamówiliśmy i kontynuowaliśmy (pożal się boże) romantyczną rozmowę, szkoda tylko że ten chuj stale oglądał się za tą ździrą która jeszcze puszczała mu oczko, aż mnie ręka świerzbiła żeby mu pierdolnąć. Po chwili klęknął co nieźle mnie zdziwiło, „Kurwa czy on mi się chce oświadczyć? O rzesz kuźwa mać nie wierze!” Wnerwiłam się dzisiaj gorzej niż podczas okresu, teraz... teraz mnie zamurowało, mam łzy w oczach. EJ CHWILA! Przecież to srebro i jeszcze kuźwa cyrkonia, magia prysła, co za jebana sknera...

 

Męska perspektywa:

Całuje te zołzę w uciapany policzek, widzę że uśmiecha się sztucznie no to powiedziałem kilka komplementów, z miną jaką zrobiła wyglądała jak by miała mi zaraz jebnąć. Rozmawiam jeszcze chwile z tym „dziełem sztuki” w oczekiwaniu na kelnerkę, a ta tylko odbąkuje mi przytakująco.

Do stolika podszedł cud, nie to co ten mój maszkaron z naprzeciwka, te piersi i pieprzyk na twarzy i wiek około dwudziestki, jednym słowem ŁAŁ! Podała nam karty, przyjęła zamówienia i odeszła zgrabnie poruszając tyłeczkiem, oczy mojej „ukochanej” aż płonęły co właściwie wewnętrznie nieziemsko mnie bawiło. Zjedliśmy zamówione żarełko i pogadaliśmy jeszcze chwile, zdecydowałem się przejść do rzeczy, chociaż i tak wiedziałem że pierścionek się jej nie spodoba bo nie ma kurwa klejnotu wielkości co najmniej mojej pięści i nie będzie się miała czym pochwalić swoim ździrowatym psiapsiółką. Klękam i o dziwo jej reakcja jest inna niż się spodziewałem, ona się popłakała, jednak po chwili chyba dostrzegła że pierścionek ma cyrkonię czy jak to się tam zwie, no bynajmniej nie ma diamentu czy innego drogiego gówna, teraz się tylko jakoś tak sztucznie uśmiecha...

 

~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~

 

„Małżeński cyrograf”:

 

Kobieca perspektywa:

Wybełkotał standardowe „Kochanie, czy wyjdziesz za mnie?”, no to odpowiedziałam z nieco sztucznymi łzami (bo się sknera na pierścionek nie wykosztowała...) „Ta... Tak kochanie!”. Wstał pocałował mnie w usta, z jego śmierdziało jeszcze czosnkiem w którym obtoczona była ta pierś z kurczaka którą zamówił ale przecież nie powiem mu tego. Cały zadowolony siedział naprzeciwko mnie trzymając mnie za ręce i rozmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas, podeszło to kurwiszcze pytając się nas czy chcemy jakiś deser, albo inne wsio jednak już byliśmy najedzeni i zgodnie odpowiedzieliśmy że dziękujemy.

 

Męska perspektywa:

Oświadczam się jej pospolitą formułką, ona roni kilka łez chociaż jakieś takie dziwne te łzy, nie umiem tego określić. Siadamy, próbuję ją jeszcze trochę zagadywać, po chwili podchodzi ta seksbomba pytając się czy chcemy jeszcze zamówić jakiś deser, odmawiamy ale przyznam że z chęcią zamówił bym jakiegoś loda, hehe. Siedzimy i rozmawiamy jeszcze z godzinę po czym zbieramy się bo zaczyna się ściemniać.

 

~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~

 

Powrót:

 

Kobieca perspektywa:

Pytam się wałkonia czy mnie odprowadzi do domu, z niechęcią się zgodził. Powoli zaczynam żałować taknięcia bo ta randka (o ile to miała być randka) była totalnym dnem, plus ten pierścionek... istna tandeta, dobrze że w ogóle ze srebra niż tombaku. Na dworze było ciemniej niż w klopie tego baru, w dodatku zbierało się na deszcz. Oczywiście... lało, pizgało, tornada tylko kurwa brakowało. Nic szczególnego się nie działo, coś tam jeszcze mamrotał i kątem oka zerkał na moje reakcje czego totalnie nie rozumiałam.

 

Męska perspektywa:

Pogoda była do dupy, zołza chciała jeszcze żeby ją odprowadzić co niezbyt mi pasiło bo po tym wszystkim miałem już ochotę zawinąć się do ciepłego domu niż patrzeć jeszcze przez dobre pół godziny na jej wymazaną tanimi pudrami twarz. Śmieszne że nasz związek już tyle trwa i dalej nie mieszkamy razem, ale cóż weź tu wyżyj w Polsce za najniższą krajową mając dodatkowo na głowie babsko które całe dnie przesiadywało by najchętniej w markowych butikach oraz kąpało się w wannie pełnej butów znanych marek... Idąc staram się poruszać różnorodne tematy myśląc że coś ją zainteresuje, co jakiś czas zerkam jeszcze na nią, najchętniej taplał bym się ze śmiechu w jednej z kałuż, jej „rozpływająca” się morda, po prostu BEZCENNE!

 

~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~

 

(un)Happy End:

 

Kobieca perspektywa:

Po prawie 40 minutowym marszu i to dodatkowo w deszczu doprowadził mnie pod moje mieszkanie, obcałował mnie swoimi lepkimi ustami (dalej mu śmierdziało...). Pożegnaliśmy się co go nie zadowoliło, ale mnie potem nieziemsko rozśmieszyło, ten koszmarny dzień wreszcie się skończył. Poczekał aż nie znajdę się na klatce schodowej. Chyba liczył że zaproszę go do siebie na noc ponieważ jego wyraz twarzy sam za siebie mówił że chciał by się zabawić, niedoczekanie...

Męska perspektywa:

„Spacer” o ile tak to można nazwać był cholernie długi, zastanawiałem się jak ona mogła zapierdzielać w tych szpilach i się nie zmęczyć. Pocałowałem ją kilka razy w jej oblepioną twarz (makijaż przez rzęsisty deszcz zmył się całkowicie pozostawiając jakieś klejące się miejsca) przez co chciałem dać jej podświadomie do zrozumienia że chcę z nią spędzić noc. Ni chuja, uśmiechając się wślizgnęła się na korytarz i zniknęła mi z widoku, zamiast zapraszać ją gdziekolwiek i kupować jeszcze pierścionek, mogłem spędzić ten dzień przy telewizorze z zimnym piwkiem. Koszmar walentynek znowu się powtórzył, nawet numerku nie było... Teraz jeszcze muszę zapierdalać na przystanek autobusowy bo w te rejony taksówki nie przyjeżdżają.

 

~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~♥~

 

„Już po wszystkim”:

 

Kobieca perspektywa:

Wykąpałam się i przebrałam w wygodniejsze ciuchy, obdzwoniłam kilka koleżanek i opowiedziałam jak mi upłynął ten „wspaniały” dzień, szkoda tylko że zamiast mi współczuć czy w ogóle posmutać ze mną, wszystkie wolały mi opowiadać jak cudownie im upłynęło to święto...

Włączyłam notebooka, przejrzałam „Kundelka” i zjadłam trochę lodów pistacjowych. Ten skurwiel niech mi się lepiej na oczy nie pokazuje przez najbliższy tydzień, albo nie! MIESIĄC! Zasłużył sobie...

 

Męska perspektywa:

Autobus przywlókł mnie bogu dzięki na przystanek niedaleko mojego mieszkania, po wczołganiu się po schodach zrzuciłem z siebie wszystkie ciuchy. Zimna wódka i cola czekały na mnie w lodówce, gdyby mogły wyrażać emocje, pewnie jako jedyne dzisiaj cieszyły by się na mój widok. Nektar polskich bogów postawił mnie odrobinę na nogi, w TV leciała już chyba tysięczna powtórka Titanica i Mamma Mia, pieprznąłem pilotem o ścianę. Strasznie piekły mnie uszy, „Zołza mnie obgaduje.” -powiedziałem do siebie wiedząc że moja (niestety) narzeczona obdzwania pewnie całe miasto żeby opowiedzieć jaki to ja zły i podły jestem. Po zapoznaniu się z repertuarem reklam na Polsacie położyłem się spać.

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • NataliaO 16.02.2015
    To krzywe zwierciadło jest bardzo śmieszne i tak powiem trochę jest w tym racji. 4:) Fajny miałeś pomysł.
  • QqS981 16.02.2015
    NataliaO, wielkie dzięki :D
  • NataliaO 16.02.2015
    Proszę :)
  • Gorgiasz 16.02.2015
    Owszem, śmieszne, ale to śmiech przez łzy. Chyba za dużo w tym prawdziwego życia.
  • KarolaKorman 17.02.2015
    Muszę przyznać, w tym gatunku jesteś mistrzem. Dam 5 :)
  • QqS981 17.02.2015
    KarolaKorman zacznijmy od tego że powiedz mi co to za gatunek, tak serio piszę to co wymyślę :D Dziękuje za ocenę :)
  • QqS981 17.02.2015
    WIEM! Gatunek: Kokosowy :D
  • Prue 17.02.2015
    Byłam zajęta trochę czytaniem innych a sam tytuł mnie nie przyciągnął i żałuję. Świetnie się czytało. Krzywe zwierciadło wyszło Ci bardzo lekko i czytelnie. Za obie części 5.
  • BreezyLove 17.02.2015
    Obie części świetne ;)
  • QqS981 17.02.2015
    Prue i BreezyLove, bardzo dziękuje za opinie :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania