Poprzednie częściWielkopolski dworek

Wielkopolski rotmistrz cz. 1

Poranne nabożeństwo, dla wytchnienia. Teraz trud wędrówki. Przebili się przez lasy pyzdrskie, wyszli taborem na pola. Teraz dopiero rotmistrz zobaczył ogrom dobra jaki się zebrał na jego zawołanie. Teraz dopiero można było ogarnąć wzrokiem dziesiątki ciężkich wozów, jeźdźców, piechurów. Rzesze mieszczan z Pyzdr z jednym tobołkiem, tyle ile zdołali szybko zebrać. Rydzyński wiedział, że ani ich pozostawić, ani nic innego jak tylko przyłączyć do siebie. Pomóc przejść do schronienia. Poczucie winy było w nim ogromne. Nie sposób było przewidzieć, że tak bez litośnie, bez pardonu Konstantinow każe spalić Pyzdry.

Wozy obozowe konfederatów przypominały iście folwark wędrowny. Jeszcze tak niedawno wielu z jego mieszkańców szkalowało cygańskie tabory, dziś to im przyszło zamieszkać na wozach, sypać pod namiotami. Wybór każdy miał i każdy taki krok podjął. Szlachta dołączając, dobudowywała obozowy dwór o kolejne i kolejne wozy. Było na nich wszystko. Wieziono kury, kaczki, solone mięsa i ryby. Jedne wozy załadowane były namiotami, inne orężem, jeszcze inne całym uposażeniem trzystu konnych jeźdźców. Jeszcze inne pełne kuchennej zastawy, naczyń, garnków, świeżych warzyw, worków z mąką i kaszą. Ta twierdza na drewnianych kołach stanowiła teraz dla Marszałka rzecz najświętszą. Obrona jej była najważniejsza, kiedy lasami, polami przemieszczali się, byle do jakiego miasta, byle do łatwiejszej obrony.

Wiedział to i pułkownik Konstatinow, pędząc dragonów we wszystkie kierunki, aby namierzyć ten powolny konwój. Wiedział i Rydzyński, okalając swój dobytek chorągwiami dookoła i bez zatrzymania gnając konie i woły do Odolanowa.

- Rotmistrzu podzielmy wozy na dwoje, nie da się już ogarnąć tego taboru – Wiśniewski, podoficer Rydzyńskiego, zajechał lekko drogę dowódcy – Jest tego zbyt wiele. Całe miasto z nami ciągnie. – Obróciwszy się koniem, wraz z rotmistrzem zobaczyli ogrom konwoju. Wyszli z pyzdrowskich lasów i teraz dało się choć wzrokiem ogarnąć na polnym dukcie.

- Samopas nie puszczę ani jednego wozu! Wystarczy, aby ich dragoni wypatrzyli, spłoną następni. Musimy dotrzeć do miasta. – Rydzyński wyprostował się w siodle, wyciągnął się, aby objąć wzrokiem ten folwark na kołach. – Trzeba na tyły pozostawić chorągiew Brzezińskiego , dać mu jeszcze jakieś wsparcie.

-Rotmistrzu, nie zdołamy dotrzeć do Odolanowa, ten tabor nie ma końca!

- Pułkowniku Wiśniewski. Sprowadziliśmy na nich to nieszczęście. To naszą winą iż Pyzdry płoną. Dali nam schronienie, a my im nieszczęście – Ciągle na wyprostowanych nogach i jeszcze głośniej przywołał oficera do porządku. – Postawić straże na odwodach. Rozpuścić po kilku konnych wokół nas. Musimy znać ruchy dragonów. – Wydał rozkazy tak, aby wszyscy oficerowie dookoła usłyszeli, aby nie pozostawić im miejsca na dalsze dyskusje – W Odolanowie oddzielimy miasto od naszego obozu, teraz mamy w obowiązku ich strzec!

Spoczął na siodle, spiął konia i objechał chorągiew, cofając się do taboru.

-Pułkowniku Brzeziński, zabierz chorągiew śremską i gnieźnieńską. – Wiśniewski z razu dysponował rozkazy marszałka – Stańcie na tyłach, miejcie tam baczenie na pościg.

– Pułkowniku Radoliński, zbierz po czterech konnych z huzarów, rotmistrza i zróbcie podjazdy dookoła. Teraz oczy winniśmy mieć wszędzie.

-Na rozkaz! – Młody Brzeziński, ciągle pełen werwy, tylko czekał na takie dyrektywy. – Śremska i Gniezno za mną! – zawołał do sztandarowych jeźdźców, ci zaraz spięli konie i ruszyli za pułkownikiem. Zatrzepotały sztandary jazdy koronnej. Jak na znak dziesiątki koni odbiły na łąkę, aby sformować szyk, po chwili cofali się za tabor.

Wiśniewski dogonił Rydzyńskiego, na krok go nie opuszczał odkąd wyszli z Gębic.

- Rozesłałem straże, Michał Brzeziński stanie na tyłach. Jak dobrze pójdzie to wieczorem będziemy w Odolanowie – zrelacjonował wierny towarzysz.

- Tam czeka nas regiment koronny Joachima Potockiego. A później sięgniemy po księcia Sułkowskiego. Jest nas siła i w tym nadzieja – uśmiechem podziękował rotmistrz – Andrzeju mój, mam nadzieję, że uda nam się i staniemy siłą na straży. Tego od nas wymaga ojczyzna.

Rotmistrz Rydzyński nie pierwszy raz ze swym wiernym kompanem Wiśniewskim stawiają opór moskalom. Nie dalej jak sześć lat temu bronili swych ziem, gdy przez Wielkopolskę przetaczała się armia, a to raz pruska, a to carska. To było siedem lat ciągłych potyczek, zadziorów wzajemnych. Wówczas to marszałek tak wiele utracił. To też teraz zaprzysiągł i sobie i rodzinie, że nie odda ni skrawka. Ciągle do tego będzie powracał pamięcią. Dziś w nim siła i rozwaga. Teraz to jest oficer i ma wielki posłuch, i u wojska, i u szlachty to jest więc i wielka nadzieja w nim, iż tym razem nie dadzą mu rady ani Prusacy ani Rosjanie.

- Rotmistrzu! Marszałku! – Tok rozmyślania przerwało wołanie z naprzeciwka jego kolumny – Marszałku Rydzyński! Dragoni!- wykrzykiwał Radoliński na spienionym karym koniu, za nim trzech jeźdźców w czerwonych kurtkach próbowało dorównać tempa szlachcicowi – Jadą wprost na nas od Raszkowa! – zameldował hamując przed marszałkiem zgrzanego konia.

- Jaka ich siła? – wyszedł z zza pleców z pytaniem Wiśniewski – Jaki to oddział?

- To dragoni Konstatinowa, ale nie widziałem tam oficerskich chorągwi.

- Dragoni się rozdzielili, szukają nas po okolicy wyraźnie. – Wiśniewski pospiesznie podsumował, a patrząc na rotmistrza już pochwycił rękojeść karabeli. – Jakie rozkazy marszałku?!

-Ich tam może, rotmistrzu z 50 jeźdźców. Ze skraju lasu ich wypatrzyliśmy. Nie widzieli nas, ale tą naszą drogą jadą wprost na nas – dokończył relację Radoliński. W głosie było już czuć emocje. Wzrastały w każdym z nich. To szansa na zwycięską potyczkę.

- Panowie Szlachta! Szykujmy się! – zawoła Rydzyński. – Zebrać chorągwie huzarskie! Sformować szyk! – Tego czekał i na to liczył. Że choć małymi kęsami, uda im się rozgryźć Konstatinowa. Gdzieś się carski podpułkownik zagubił w dyspozycjach. To okazja, aby przebić się do Odolanowa niewielkim kosztem.

- Tabor wzdłuż lasu! Niech ciągnie bez zatrzymania! – wydawał kolejne rozkazy – Regiment pieszy do obrony obozu!

-Na rozkaz!

- Dwie koronne! Pułkowniku Wiśniewski zbierz prawym skrzydłem!

-Na rozkaz!

-Huzarska! Rotmistrzu Bezena! Za mną !

- Na rozkaz!

Rozjechała się kolumna, tylko wykrzykując potwierdzenia rozkazów. Oficerowie z chorągwiami jednym ruchem rozstawili się na pozycje. Ciężki tabor odbił z duktu, aby schować się na linii lasu. Wszystko bez zbędnych krzyków, bez oznak paniki. Każdy wiedział jakie jest jego miejsce.

- Wstrzymać Brzezińskiego na tyłach. Niech śremska i gnieźnieńska pilnuje tyłów! – zawczasu ubiegł Rydzyński rotmistrza Bezena, ten już chciał zwołać młodego szlachcica – Niech tam pozostanie, nic gorszego jak to my wpadniemy w jakiś podstęp!

-Na rozkaz!

Zwarta kolumna, dobrze ponad 60 konnych ruszyła stępa, koń przy koniu. Jak jedna wielka maszyna bojowa. Przodem Marszałek z Wiśniewskim, brzegami Bereza i Radoliński. W jednym kroku. W jednym ruchu.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (14)

  • MaciejBarton 20.04.2020
    zbyt szybko kliknęło mi się publikowanie ;( . Da się tekst jeszcze wyedytować, bo aż mnie błędy gryzą w monitor
  • bogumil1 20.04.2020
    Wejdź w "mój profil" i kliknij kolejno "publiakcje" i kwadracik po prawej stronie tekstu, wtedy wyedytujesz. pozdr.
  • Akwadar 20.04.2020
    Poprawiaj szybko, bo interpunkcja roztrzaska monitory!
  • MaciejBarton 20.04.2020
    już walczę
  • Zaciekawiony 20.04.2020
    To może jeszcze przy okazji nadliczbowe puste linijki bo to niepotrzebnie wydłuża kolumnę tekstu.
  • Zaciekawiony 20.04.2020
    *nadliczbowe linijki - usunąć ;)
  • MaciejBarton 20.04.2020
    Zaciekawiony już działam
  • bogumil1 20.04.2020
    Ciekawy epizod. Czy to z okresu konfederacji barskiej?
  • MaciejBarton 20.04.2020
    Tak :)
  • bogumil1 20.04.2020
    Maćku, sporo czytałem na temat początku konfederacji na Ukrainie i dalszego jej przebiegu w Małopolsce, ale temat Wielkopolski jest chyba równie fascynujący, choć pozostaje trochę na uboczu głównej publicystyki o tym okresie. A Pyzdry to chyba jedno z najbardziej pechowych miast, bo praktycznie podczas każdej wojny padały jej ofiarą.
  • MaciejBarton 20.04.2020
    zgadza się. Ja specjalizuję się w Wielkopolsce :) . Dziś niepozorne Pyzdry, dawniej miasto niezwykle ważne politycznie i gospodarczo. Z początkiem Konfederacji Barskiej spłonęło doszczętnie z rąk carskich dragonów goniących pierwszego z marszałków barżan Wielkopolskich Rydzyńskiego.
  • bogumil1 20.04.2020
    Ostatnio pisałem dość długi tekst o generale Taczanowskim, bo mój ulubiony okres to powstanie styczniowe, właśnie tam przekraczał granicę prusko - rosyjską i akurat udało mu się rozbić dwutysięczny oddział rosyjski pod Pyzdrami właśnie.
  • Zaciekawiony 20.04.2020
    Ładnie opisujesz masy ludzkie.

    Z drobnych rzeczy redakcyjnych - czasem brak spacji po myślnikach, oraz często nie są to myślniki ani półpauzy (–)tylko dywizy (-).

    Jest też trochę drobnych problemów z interpunkcją w dialogach czy ze spacjami:

    "z jednym tobołkiem[], tyle ile" - bez spacji przed myślnikiem

    "uposażeniem 300 konnych jeźdźców" - nie wiem czy konieczne jest tu podawanie cyfr zamiast zapisu słownego

    "naczyń[], garnków,"

    "To twierdza na drewnianych kołach" - ta twierdza (w sensie, że wprowadzamy tu porównanie).

    "Obrona jej [była] najważniejsza, kiedy lasami, polami przemieszczali się" - zachowajmy jednolity czas.

    "Całe miasto z nami ciągnie. – [O]bróciwszy się koniem"

    Lasy były w końcu "pyzdrowskie" czy "pyzdrskie"? Użycie dwóch różnych form razi w tak krótkim tekście.

    "chorągiew Brzezińskiego[], dać mu jeszcze"

    "my im nieszczęście[.] – [C]iągle na wyprostowanych nogach i jeszcze głośniej przywołał oficera do porządku[.]"

    "-[ ]Pułkowniku Brzeziński" - a tutaj spacja

    "zbierz [p]o czterech konnych"

    "-[ ]Na rozkaz! – [M]łody Brzeziński, ciągle pełen werwy[,] tylko czekał na takie dyrektywy[.] – Śremska i Gniezno za mną!"

    "dziesiątki koni odbiło na łąkę" - jeśli dziesiątki to odbiły

    Nie wiem czy nie lepiej pisać "Moskalów" od dużej litery.

    "Nie dalej jak 6 lat temu[] bronili swych" - bez przecinka. No i zastanów się czy cyfry są tu potrzebne.

    "- Rotmistrzu! Marszałku! – [T]ok rozmyślania"

    "Dragoni![ ]- wykrzykiwał Radoliński"

    "- Jaka ich siła? – [W]yszedł z zza pleców" - tu bym dał od dużej litery, bo to nie tworzy z wypowiedzą zdania.

    "wydawał kolejne rozkazy[.] – Regiment"

    "- Panowie Szlachta! Szykujmy się[]! – zawoła[ł] Rydzyński[.] - Zebrać chorągwie huzarskie! Sformować szyk! – [T]ego czekał i na to liczył."

    Tekst ma dobre tempo, nadawałby się do czytanie na głos.
  • MaciejBarton 21.04.2020
    Oj dziękuję serdecznie za ten wpis. Bardzo pomocny. Błędy poprawię i pisać sobie pozwolę dalej :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania