Winogrona w środku zimy część 1

Na początek muszę rozczarować i przeprosić Elizabeth Lies informując ją, że nie podejmę się jej nominacji (i zacytuję fragment z ,,Ojca chrzestnego" - ,,To nic osobistego, Sonny. To tylko biznes"). Po prostu odpowiedziałem na jedną tylko (a i to niechętnie, z czystej grzeczności i dlatego tylko, że miałem pod ręką tekst i dopisanie do niego w tytule ,,oneshotechallenge" nie było problemem) nominację i tyle wystarczy. Jeżeli chcesz możesz potraktować krótką serię (przewidywanie mniej niż dziesięć części) jako swego rodzaju odpowiedź :)

 

Życzę miłej lektury!

 

 

Było ciemno i było zimno. Nikły blask kilku lamp oświetlających nocny park odbijał się nieśmiało od białego puchu śnieżnej, zimowej rzeczywistości. Po pustych alejkach przechadzał się mroźny wiatr, co jakiś czas przebijając się przez zasłonę mojej marynarki i przeszywając na wskroś skryte pod cienką koszulą ciało. Jedynym, co dotrzymywało mi towarzystwa podczas tej nocy, były ciche stukania oblodzonych wierzbowych gałązek o siebie.

Siedziałem na ławce, nie patrząc na nic określonego i naciągałem marynarkę tak, żeby zasłoniła jak najwięcej mnie i żeby przyniosła jak najwięcej ciepła tej chłodnej nocy. Od czasu do czasu ruszałem też palcami u stóp, żeby sprawdzić, czy wciąż jeszcze mam w nich czucie. Spodnie były całe przemoczone po tym, jak rozpędzony samochód wjechał w kałużę obok mnie.

Znalazłem się w parku po tym, jak przez wiele godzin kluczyłem po wyludniających się uliczkach miasta, rozmyślając po złamaniu obietnicy, którą dałem komuś wiele lat wcześniej. Nie chciałem tego, myślałem, że moje słowo chociaż raz w życiu będzie coś warte, ale przeliczyłem się. Ludzie, którzy nie składają obietnic mają rację. I nie mają rozczarowań. A przynajmniej mniej.

Siedziałem tak samotnie w parku, nie patrząc na nic konkretnego i myśląc o osobie, którą zawiodłem, kiedy w oddali, na alejce, która ciągnęła się koło mojej ławki, zobaczyłem zbliżającą się do mnie sylwetkę. Było ciemno, słabe światło lamp stało się jeszcze bardziej mdłe, a cienie rzucane przez drzewa rozmyły się i nabrały czerni.

Coś wewnątrz mnie wołało, żebym wracał już do domu, zanim tajemnicza sylwetka zrówna się z moją ławką, ale zignorowałem ten głos. Pracowałem w wywiadzie, każdego dnia miałem do czynienia z niebezpieczeństwem i nauczyłem się nie słuchać każdego ostrzeżenia, które podsuwała moja podświadomość.

Sylwetka, im bliżej się znajdowała, tym bardziej zaczynała przybierać kształty dorosłego mężczyzny ubranego w długi płaszcz i cylinder. Zdawał się zupełnie nie pasować do scenerii, którą przyszło mi wtedy oglądać, chociaż z drugiej strony wpasowywał się w nią jak nikt inny. Naciągnąłem mocniej marynarkę, starając się nie zwracać na siebie uwagi przechodnia. Zatrzymał się jednak przede mną i zapytał tak aksamitnym jak i twardym głosem:

- Nie jest ci zimno?

- Bywało gorzej – odparłem kłamiąc. Liczyłem na to, że mój nieprzyjemny ton sprawi, że przechodzień podejmie przerwany przez zwrócenie uwagi na moją osobę marsz. Nie podziałało.

- W prognozie pogody mówili, że dziś będzie najzimniejsza noc tej zimy. Potrzebujesz pomocy?

- Nie. Spokoju. – Moja bezpośredniość musiała wynikać z kiepskiego stanu psychicznego, którego uosobieniem byłem tamtego dnia.

- Szukasz odpowiedzi na pytania? Dlaczego wszystko sypie się w najważniejszych momentach akcji, które planujesz tak dokładnie?

- Znamy się?

- To dość niekonkretne pytanie. Ja znam ciebie. Ciebie i całą twoją rodzinę, poczynając od średniowiecza. Ty mnie wsadziłeś między bajki.

- Nie bagatelizuję żadnej bajki, na tym polega moja praca.

- Tę zbagatelizowałeś.

- Powiedz mi, kim jesteś i czego ode mnie chcesz albo odejdź.

- Chcę zaproponować ci pewien… układ.

- Układ? O czym ty, do cholery, mówisz? Skąd mnie znasz, skąd wiesz, gdzie pracuję? Z którego jesteś wywiadu? Od Marlowa? Zawsze chciał mnie wygryźć z wywiadu. A może pracujesz dla Rosjan? Albo muzułmanów?

- Nie pracuję dla nikogo, to oni pracują dla mnie. Wracając zaś do układu… wiem, że chciałbyś dowiedzieć się czegoś na temat swoich ostatnich spraw. Wcześniej miałeś dość wysoką renomę w swojej branży. Kazali ci rozpracowywać siatki terrorystyczne, miałeś nawet swój wkład w udaremnieniu zamachu, który miał wysadzić pół stadionu w czasie trwania meczu piłkarskiego. A ostatnie dziewięć spraw? Urywające się wątki, nieudane śledztwa, nieudaremnione zabójstwa. A teraz jeszcze złamanie obietnicy…

- Stop! Mów, do cholery, skąd wiesz o obietnicy?

- Do wszystkiego dojdziemy w swoim czasie.

- Co miałoby być… ceną tego układu? Mogę przelać sporą kwotę…

- Nie interesują mnie pieniądze, przyjacielu.

- A więc czego chcesz? – W tamtej chwili zauważyłem, że wszelki wiatr, który wcześniej kołysał zamarzniętymi gałązkami wierzb, umilkł.

- Kiedy dowiesz się już wszystkiego, spotkamy się tam, gdzie winogrona dojrzewają w środku zimy. Wtedy będziesz należał do mnie.

- Taki układ nie ma sensu z twojej perspektywy. Wystarczy, żebym unikał szklarni i ogrodów botanicznych.

- A więc same profity dla ciebie, czyż nie?

- Cóż, nie jestem przekonany…

- Nie chciałbyś wiedzieć, dlaczego musiałeś zdradzić Małgorzatę?

- Jak się nazywasz? Nie lubię zawierać umów z nieznajomymi.

- Możesz nazywać mnie Mefistofelesem. Tyle powinno wystarczyć.

- Jeżeli mnie wystawiasz, zabiję cię. Jeśli tylko poczuję, że próbujesz zmienić warunki umowy albo mnie oszukujesz…

- Spokojnie, mój drogi Fauście. Ja zawsze dotrzymuję swoich obietnic. – Wyrzekłszy te słowa, uśmiechnął się uprzejmie, ściągnął skórzaną rękawiczkę i podał mi rękę do uściśnięcia. – To co? Umowa?

- Umowa – odparłem, podając mu własną.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • Elizabeth Lies 29.08.2016
    Pakt z diabłem. Bardzo rozsądnie. Już mnie zaciekawiłeś. I znając życie bohater wlezie to jakiejś szklarni. Ehh... Nie no zobaczymy co z tego wyniknie. Tylko jeden błąd chyba
    "wkład w udaremnienie zamachu"- a nie "w udaremnieniu zamachu"?
    A co do nominacji, to wybaczam.
  • Co do poprawki, tak, masz rację, zaraz się tym zajmę. Co do szklarni - cała seria jest podporządkowana zakończeniu, więc nie zdradzę ani słowa. Wewnątrz będzie co najwyżej... poprawna, na pewno odtwórcza, ale zakończenie, mam nadzieję, będzie całkiem błyskotliwe. Co do wybaczenia zaś, świetnie.
    No i dzięki bardzo!
  • Lucinda 29.08.2016
    No to powinnam się streścić dzisiaj... Zainteresował mnie już tytuł, z pozoru bezsensowny, ale tekst dodatkowo zwraca na niego uwagę. Ja, szczerze mówiąc, nie wierzę, że bohater byłby na tyle głupi, żeby wejść, z czystej nieuwagi, do miejsca, o którym mówił Mefistofeles. Bardziej skojarzyło mi się to z historią o Panu Twardowskim i Rzymem, ciekawa jestem tylko jak to będzie wyglądało tutaj z tymi dojrzewającymi zimą winogronami... Przy okazji przypomniałeś mi o pierwszej części Fausta, którą miałam przeczytać i do tej pory się za nią nie zabrałam. No ale dziś obiecałam przyłożyć się do "tej innej roboty", jak to mniej więcej niedawno określiłeś :D żeby chociaż jakoś porządnie ruszyć do przodu, nawet jeśli nie wyrobię się do końca sierpnia.
    ,,Jedynym, co dotrzymywało mi towarzystwa podczas tej nocy (przecinek) były ciche stukania";
    ,,Siedziałem na ławce (przecinek) nie patrząc na nic określonego i naciągałem marynarkę";
    ,,wiele godzin kluczyłem po wyludniających się uliczkach miasta (przecinek) rozmyślając po złamaniu obietnicy";
    ,,zaczynała przybierać kształty dorosłego mężczyzny, ubranego w długi płaszcz i cylinder" - bez przecinka;
    ,,Powiedz mi (przecinek) kim jesteś";
    ,,skąd wiesz (przecinek) gdzie pracuję?";
    ,,Kiedy dowiesz się już wszystkiego (przecinek) spotkamy się tam";
    ,,Wyrzekłszy te słowa (przecinek) uśmiechnął się uprzejmie";
    ,,odparłem (przecinek) podając mu własną". 5 :)
  • Dziękuję, już biorę się za poprawki! I nie chcę słyszeć, że się nie wyrobisz! :D
  • Lucinda 29.08.2016
    Szymon Szczechowicz, jestem prawie pewna, że się nie wyrobię, a jutro znowu cały dzień będę w malinach. No i ta matma... naprawdę muszę ją zrobić, dlatego przygotowanie tego... wywodu... komentarza... czy co to tam wyjdzie, trochę potrwa, zwłaszcza jeśli ma wyjść porządnie, ale na pewno będę się starała skończyć go jak najszybciej, tyle mogę nawet obiecać i efekt tych słów nie będzie taki, jak w przypadku bohatera Twojego opowiadania :D
  • Lucinda Którego opowiadania? Tego, które nie pojawi się na opowi czy tego powyższego? :D
  • Lucinda 29.08.2016
    Szymon Szczechowicz, tego powyższego :)
  • Beznadzieja 29.08.2016
    Więc przyciągnął mnie tu tytuł i narazie się nie zawiodłam. Intrygujący, wstęp. Już czekam na końcówkę, bo sama miałam kiedyś podobny zamysł na opowiadanie ( tylko moje miało być o samuraju "psychopacie", jak to określiła znajoma, lubi dramatyzować). W każdym razie, znowu to robisz! Znowu kończysz najlepszym momencie, chociaż w zasadzie jest to zaleta, bo trzymasz czytelnika w napięciu, nie mniej jednak to złe xD Zostawię 5 :)
  • Dziękuję bardzo :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania