Wirus - prolog
To wszystko zaczęło się tak szybko.
Pamiętam jakby to było wczoraj. Wszystko jest spowodowane przez narkotyki, mogłam nie iść na tą imprezę. Siedzę teraz i ukrywam się w piwnicy. Śmierdzi stęchlizną i rozkładającym się ciałem. Może to dlatego, że ona leży obok...
Zagryzłam wargę tak mocno, aż poleciała mi krew. Wszystko straciłam przez tą cholerną epidemie. Może powinnam stać się jednym z nich?
Przybliżyłam się do na wpół zmarłego ciała. Była przywiązana, nie ruszała się za wiele, ale wiedziałam, że jest głodna. Chciałabym, żeby znowu była sobą, uśmiechała się do mnie i powiedziała że to tylko koszmar. Spojrzałam w jej białe, lekko zapadnięte oczy i usłyszałam huk. Ktoś się do nas dobijał. Pewnie kolejna horda zombi. Wyjęłam ze spodni pistolet. Miałam tylko jeden nabój i za mało odwagi by strzelić do siebie. Kolejny hałas było słychać na dworze, po chwili pomieszczenie zostało pozbawione drzwi. Zobaczyłam jasne, oślepiające światło. Ktoś nabił strzelbę i strzelił.
Usłyszałam przeraźliwy huk.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania