Wrona - marok
Frankey i Dunkey spotkali wronę. Nie lubili tych ptaków bo były czarne i zawsze dużo krakały.
— Frankey to wrona?
— Ta, wrona. Oplujemy ją?
— Hmm.
— Mhm. Ja bym opluł. Jak gwałciliśmy studentki to nie zastanawiałeś się.
— Ale ta wrona ma bardzo smutne oczy. Spójrz, wygląda jakby płakała.
Frankey przykucnął i przyjrzał się bliżej. Ptak był zakrwawiony. Miał rozdarty brzuch. Flaki znaczyły czerwonymi plamami betonową alejkę.
— Dunkey ta wrona jest cholernie martwa. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że nawet reinkarnacja jej nie pomoże.
Rozgorzałą dyskusję przerwał głos kobiety, która dziwnym sposobem pojawiła się przed nimi. Była pół naga i nie miała stanika.
— Frankey widzisz to?
— No, deska do krojenia z nogami. Nie potrzebujemy żadnych usług — skwitował.
— Bezczelny! Zabiliście tego bezbronnego ptaka! — oburzyła się kobieta.
— Nie, był martwy kiedy tu przyszliśmy.
— Nie kłam, morderco!
Frankey podszedł bliżej kobiety.
— To wszystko?
— Tak, wszystko. Szukam przystojnych kawalerów bo mój mąż uważa, że jedyne zabawy erotyczne które akceptuje to krojenie warzyw na moich piersiach.
— Jakich piersiach?
— Moich!
Zapłakana kobieta pobiegła w głąb parku. Po drodze wywróciła się kilka razy. Ze trzy. Złamała rękę i nos. Ale dalej biegła. Dzielna.
— To co robimy, Frankey?
— Plujemy jak nigdy dotąd.
Dwie minuty później uznali, że wrona została opluta dostatecznie dobrze. Frankey wyglądał na zadowolonego, ale Dunkey był smutny. Był tak smutny, że w głowie myślał jak zrobić żeby być szczęśliwym.
— Wiesz co? Smutno mi i nie wiem co robić?
— Znajdź sobie dziewczynę, Dunkey. Moja Yugo Florida sprawia że zawsze się uśmiecham.
— Benzyna?
— Gaz, ale i tak ładnie mruczy.
— Chyba zakochałem się w tej wronie, co ją opluliśmy.
— Jest zbyt martwa jak dla ciebie. Poszukamy ci innej, żywej i młodszej.
*****
Idealna kandydatka siedziała na oparciu ławki w centralnym punkcie parku. Frankey pochwycił ją jak rasowy wronokrad. Stawiała niebotyczny opór, znacznie większy niż kobieta która spotkali wcześniej. Teraz leżała martwa trzy kroki dalej w kałuży krwi, ale to nieważne.
— Uważaj, chyba nie lubi jak ją tak trzymasz.
— Wiem. Zdążyła mi się zesrać na rękaw dwa razy. Okropne ptaszysko.
— Piękna jest. Chyba się zakochałem.
— No, no, Dunkey, masz niezły gust. Kiedy ślub?
— W tych czasach ślub to tylko niepotrzebne koszty. Wolę najpierw przetestować moją przyszłą żonę, zanim sprecyzuję konkretne plany.
— Jak wolisz. W razie co, reszta wron czeka na ciebie.
Komentarze (15)
Poczekam na innych.?
Marok?
Pozdrawiam
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania