z cyklu : listy nigdy nie wysłane
To ostatnie lato, wgryzło się w żyły
bez przekonania naprawiałeś
popękane modlitwy o wczorajszy dom
żal w nieumiejętnie zaciśniętych pięściach
wymusił łzy – znów przez moment potrafiłam płakać
od słonych kropel zaciągnęło chłodem
gestów z przeszłości i kalekich słów
przez lustro fenickie podziwiałam
uśmiech nie do mnie i zmarszczkę na czole
wybaczyłam nieproszone słowa
wniknęły we mnie z przekleństwami matki
i krwią na opuchniętych wargach
obojętność bolała stukrotniej *
mierzę się z czasem – moja batalia
trwa nadal choć jeszcze bardziej samotna
nie powstaniesz z prochu gdy wyciągnę dłoń tato
dzisiaj już to potrafię
nie dotykam odrzucenia
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania