Poprzednie częściZ odważnym kompanem (wstęp)

Z odważnym kompanem (część VII)

Rano obudziłam się z mocnym bólem głowy. Buddy smacznie spał na kocyku obok moich nóg. Tato też pewnie jeszcze śpi. Pogłaskałam pieska na dzień dobry, a on otworzył jedno oczko i podał mi łapkę.

- Zaczekaj chwilkę, idę do łazienki - szepnęłam zaspana, po czym zwierzak kontynuował swoją drzemkę. Po omacku szukałam moich kapci, a gdy je znalazłam, założyłam i poszłam wziąć poranną toaletę. Na lustrze przypięta była kartka:

 

WITAJ CÓRECZKO

 

DZISIAJ WCZEŚNIE RANO ZADZWONILI

Z KOMENDY, ŻE MUSZĘ PRZYJECHAĆ

NA 10.00, WIĘC WRÓCĘ DO DOMU

OKOŁO 13.00. ZROBIĘ JESZCZE

ZAKUPY. ŚNIADANKO MASZ W

MIKROFALÓWCE. NAKARM RYBY.

 

TATA

 

Umyłam zęby i twarz, uczesałam moje włosy w dwa warkocze, spięłam granatową kokardką i poszłam sprawdzić, czy Buddy już wstał. Owszem, bawił się swoją piłeczką na dywanie.

- Witaj piesku, co dzisiaj jemy na śniadanie? Wątróbkę, kanapki z salami czy karmę z puszki? - spytałam, wyciągając moje jedzonko z mikrofali - Ja mam owsiankę.

Buddy podbiegł do lodówki i szturchną ją łapą, po cym czekał na moją reakcję.

- Czyli salami? - spytałam, na co pies zaszczekał i zaczął gonić swój ogon. Spojrzałam za zegarek - już 12.00. Zrobiłam kanapki Buddy'emu, a sobie do owsianki dosypałam cynamonu. Usiedliśmy na pościelonej kanapie, a ja włączyłam telewizor.

- "Fakty"? Nie. "Top - Model"? Nie. "Ukryta prawda"? Nie! "Pieguski"?! Co to jest?! Nie!!! "Psi arystokraci"? Jakiś nowy film chyba. Oglądamy? - spojrzałam na psa, ale był zbyt zajęty pałaszowaniem swojego śniadania, żeby rozważać nad dobrym programem.

Obejrzeliśmy właśnie cały film, gdy usłyszałam przekręcanie klucza. Tata wrócił z zakupów. Buddy zerwał się i podbiegł do drzwi.

- O, witaj wariacie - powiedział tata, widząc "mającego owsiki" psa - cześć mała.

- Hejo - powiedziałam, gdy zobaczył mnie podchodzącą do drzwi.

- Ty jeszcze w pidżamie?

- No co, wakacje są, można się byczyć.

- Oj, widzę, że nie za dobrze na ciebie wpływają leniu - powiedział Jacki, odłożył siatki z zakupami i zaczął gonić mnie po pokoju. Oczywiście nie mogło zabraknąć Buddy'ego w tej zabawie. Jak zwykle był przeciwko mnie!

- O, nie nie nie! Tak nie będzie! Dwaj chłopacy przeciwko mnie? - stanęłam i zaprotestowałam.

- Musisz sobie poradzić - machnął rękami tata i dwa potwory zaczęły mnie gonić.

Zabawa skończyła się na rozwaleniu wazonu, ale kto by się przejmował ceramiczną fiolką. Tyle tylko, że Buddy odskoczył wystraszony na drugi koniec pokoju. No ale ma chyba wprawę co do rozbijania pewnych rzeczy...na przykład okien. Gdy rozpakowaliśmy zakupy, tata zaczął grzebać coś w papierach a ja poszłam na górę dobrać sobie odpowiedni ubiór. Jack powiedział, że za pół godziny jedziemy na miasto, ponoć ma dla mnie jakąś niespodziankę.

- Tato!? - krzyknęłam z mojego pokoju na piętrze.

- Tak skarbie?! - odpowiedział tata, podchodząc do schodów w celu nie zdarcia sobie gardła.

- Ciepło dzisiaj na dworze?

- Gorąco - odparł. Miał na sobie koszulę na długi rękaw i jeansy.

- To dlaczego nie założyłeś czegoś lżejszego? - spytałam myśląc, iż sobie żartuje.

- Na komendę? - popatrzył się na mnie jak na głupka, a ja wybuchnęłam śmiechem. Faktycznie, słońce świeciło a na niebie ani jednej chmurki. Przeszukałam szafę i doszłam do wniosku, że ubiorę białe krótkie spodenki jeansowe z kieszeniami i naszywkami a do tego biało - niebieskie trampki. Nie mogłam się tylko zdecydować, którą bluzkę ubrać? Na pewno na ramiączka, tylko tą ze złotą kotwicą czy z malutkimi pandami? Wiem, kto mi pomorze w wyborze.

- Buddy! Chodź do mnie - zawołałam pieska, a po chwili słyszałam już zgrzytanie pazurów po drewnianych schodach. Gdy piesek wszedł do pokoju, położyłam dwie bluzeczki na podłodze i spytałam - Którą mam założyć?

Zwierzak popatrzył chwilę, przechylił głowę i podszedł do ubrania z pandami. Wziął je i włożył z powrotem do szafy, po czym zamknął ją, bluzkę z kotwicą dał mi do ręki i wskoczył na kanapę.

- O nie, nie będziesz patrzył jak się przebieram. Uciekaj - chciałam, żeby wyszedł z mojego pokoju. Pies odwrócił się w stronę zbitego okna a potem zdziwiony popatrzył na mnie - Aha. Faktycznie, ja tutaj się nie przebiorę.

Wzięłam rzeczy i zeszłam na dół do łazienki. Założyłam ciuchy, nałożyłam delikatny błyszczyk na usta, zgarnęłam bransoletkę i podeszłam do taty, który czekał na mnie w kuchni.

- Jestem gotowa - oznajmiłam.

- No to łap za cukierka i ruszamy - powiedział tata podając mi paczkę landrynek i łapiąc za klucze od Jepp'a.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania