Z piekła rodem 2.
-Szczęść Boże, księże Stefanie - odpowiedział wesoło Daniel na wezwanie proboszcza
-Proszę, tutaj, zapraszam - instruował młodszego kolegę starszy kapłan.
-Niech będzie pochwalony! - przywitała się także od progu starsza gospodyni
-Teraz i zawsze, teraz i zawsze - odpowiadał młody ksiądz zdezorientowany lekko dużą dawką uprzejmości. Zamknął za sobą drzwi plebanii i westchnął ciężko. Był wyraźnie zmęczony.
-Za mną, proszę - powiedział proboszcz. Młodszy kapłan udał się za nim, wedle prośby. Starszy ksiądz otworzył drzwi niewielkiego pokoju, w którym znajdowała się szafa, łóżko, niewielki telewizor i nocna półka - Tutaj będzie księdza pokój. Nie jest jakiś wielki, ale da ksiądz radę. Toaleta niestety na korytarzu, rozumie ...
-O nic się proszę nie martwić, wszystko jest tak jak powinno, dziękuję - odparł Daniel z wesołym uśmiechem. Proboszcz podrapał się w głowę.
-Skoro tak ... Dobrze, to ksiądz się tu rozpakuje i przyjdzie zaraz do stołu, to chwilę pogawędzimy.
-Oczywiście - zgodził się młodzieniec. Proboszcz uśmiechnął się jeszcze nieznacznie i wyszedł z pokoju.
Daniel zamknął za nim drzwi. Usiadł na chwilę spokojnie na łóżku i złożył twarz w dłoniach. "Dasz radę" powtarzał do siebie ciągle. Wstał po chwili, rozpakował ubrania z walizki, przemył twarz i ręce, po czym udał się do jadalni, znajdującej się od razu za drzwiami wejściowymi. Przy stole czekał już ksiądz Stefan oraz gosposia. Daniel usiadł przy stole cicho, prosząc w duchu by nie było niezręcznie.
-Trafił ksiądz najlepiej jak mógł na pierwszy raz. Taka mała wioska z jedną parafią, marzenie. Ksiądz w Łomży seminarium kończył, zgadza się? - spytał zaciekawiony proboszcz.
-Dokładnie, toteż zadowolony jestem, że niespecjalnie daleko kazali mi wyjechać.
-No tak, w końcu Dąbrowa blisko od Łomży - odezwała się gospodyni - A, właśnie. Katarzyna się nazywam i księdza gosposią będę - powiedziała wesoło. Daniel odwzajemnił uśmiech.
-Wierni to się już doczekać nie mogli, aż nowy ksiądz przyjdzie. Dosyć starego mają - zażartował proboszcz - No, ale mam nadzieję, że to sanatorium dobrze mi zrobi. Miesiąc wakacji mi się przyda, pierwszy raz od czterdziestu lat.
-Rano ksiądz wyjeżdża? - spytał Daniel.
-Rano, rano, o ósmej siedem pociąg.
Stefan spojrzał na zegarek.
-Teraz szesnasta. No dobrze, o osiemnastej będzie kolacja, po kolacji jeszcze modlitwa. Pogada ksiądz sobie tu z panią Kasią, objaśni księdzu wszystko. Ja się zdrzemnę te dwie godziny - wstał wolno od stołu - Z Bogiem - powiedział wychodząc.
-Z Bogiem - odpowiedział Daniel. Gdy proboszcz zamknął się w pokoju, pani Katarzyna powiedziała:
-Ksiądz to musi uważać teraz. Dziewuchy się tu różne kręcą, a ksiądz młody, przystojny. A u nich wiadomo, zero moralności.
Daniel uśmiechnął się nieznacznie.
-Już jedną spotkałem.
-Tak? I co mówiła? - spytała wścibsko gosposia - Ciekawe która ...
-Nic szczególnego. Ale właśnie ... - nachylił się - ostrzegała mnie, że tu podobno coś straszy. O co chodzi?
Pani Katarzyna zbladła. Kaszlnęła kilka razy i przetarła nos dłonią. Odwróciła wzrok od księdza.
-Głupoty takie szczeniackie, bujdy, wie ksiądz - powiedziała wstając od stołu.
-Nie wyglądała jakby żartowała - powiedział Daniel niewzruszony. Katarzyna oparła dłonie o parapet.
-No wie ksiądz? To nie po chrześcijańsku tak w zabobony wierzyć ... - powiedziała gospodyni łamiącym głosem - Jutro o siódmej śniadanie, a o ósmej msza. I przypominam o kolacji - rzekła szybko. Daniel nie spuszczał jej przez chwilę z oczu.
-Dziękuję - powiedział, po czym wstał i wyszedł do pokoju. Katarzyna wbiła jeszcze wzrok w odchodzącego księdza. Uderzała niespokojnie palcami w powierzchnię parapetu.
Komentarze (1)
No, teraz już zrozumiałem końcówkę :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania