Enchanteuse oczywiście, że nie. Sarkazm jest tylko wtedy, kiedy wiesz...
Zapamiętałam ten tekst, bo rzuca na kolana. Mnie rzucił już za pierwszym razem. Nie wiem, może to przez połączenie subtelności z rozpaczą, siły ze zwątpieniem, w każdym bądź razie jak napisałam wcześniej, wlazło to we mnie i zostało. Lubię takie pisanie. To cienka linia, wzruszyć z klasą, bez przegadania. Tobie się udało.
betti wiesz, że cenię sobie twoje zdanie.Tym bardziej, podwójnie dziękuję.
Ukłony.
PS: No tak, wiem. Czasami po prostu brakuje sił. Niespecjalnie lubię się tak bawić, ale wyobrażam sobie frustrację, zresztą, sama czasem mam takie momenty.
Hmm, ciężko mi teraz.
Jak dla mnie, nie ma wyśrodkowania emocjonalnego. Wydaje mi się nawet, że tekst jest okrojony. Brakuje kilku słów, aby wybić pewną emocjonalność. Póki co, to wygląda tak, że emocje powoli wzbijają się w powietrze i nagle ktoś spycha je na ziemię, a potem znów trochę podlatują, no i znowu niespodziewanie spadają.
A te spadki wcale nie świadczą dobrze. Była okazja zagrać na emocjach (wybacz za powtarzalność tego słowa), pokazać smutek, rozpacz, poczucie beznadziejności, a na końcu wybuch złości, a potem pustkę...
I zabrakło czegoś, może nawet kilku rzeczy.
Nie wiem, może męska narracja ma duży wpływ, bo faceci z reguły są oszczędni w słowach, a może to brak niektórych słów. Ciężko stwierdzić jednoznacznie.
Dobrze się czytało, więc dam piątkę, ale tak jak wspomniałam, czegoś zabrakło.
Pozdrawiam ciepło :))
Dzięki za wizytę i sugestię Elo. Przyjrzę się temu na spokojnie, w świetle dnia.
Męska narracja jest kuszącą wymówką, ale cóż, tak nie wolno :)
Mogłabyś zasugerować, jakich konkretnie słów? Domyślam się, że to pewne słówka wprowadzające, ale ponieważ dopiero się uczę, niezupełnie wiem, z której strony to ugryźć.
No i właśnie to jest fajne we wrzucaniu tekstów na portal. Ambicja poboli i przestanie, a dobra rada pozostanie. Ja jeszcze nie potrafię spojrzeć na tekst obiektywnie, chociaż pół roku minęło od napisania go po raz pierwszy.
Elorence no właśnie, gdybym tak miała, to by mnie teraz tak nie bolało :P
Choć jeśli chodzi o wiersze, po czasie nabieram dystansu. I wiem, które są dobre, a które mniej albo wcale.
Enchanteuse, nie łatwo mi było napisać taki komentarz. Bo już nawet nie chodzi o fakt, że Cię lubię i nie zamierzam okłamywać, ale chcę być też fair wobec siebie.
I mi teraz smutno, że boli...
Elorence przestań. Tak musi być. Inaczej nikt się nigdy niczego nie nauczył. To nieuchronne, sama wiesz o tym na pewno, skoro już trochę piszesz. Jeśli każdy z nas pomału dąży do tego, by znaleźć się, kto wie, nawet na półce w księgarni, to nie wespnie się na nią bez odpowiedniego sprzętu.
Poboli i przestanie.
Tak, też cię polubiłam :)
Pomiędzy tym:
"Rozluźnia się. — Kocham cię, wiesz? — szepcze i otwiera szeroko oczy."
a tym:
"Podążam za jej wzrokiem. Jest wbity w ścianę, gdzie wisi drewniany, grubo ciosany krzyż. Nagle czuję w skrzydłach dziwny ciężar. Wiem, co to oznacza.
Umarła."
czegoś brakuje. Jest taka dziura emocjonalna. Taka trochę za szybka śmierć. Nie wiem, nie znam się, aniołem nie jestem, ale raczej ciężko chora osoba umiera dłużej i w pewnej chwili, nie potrafi już nic powiedzieć, bo kaszel jej nie pozwala.
A tu:
"Ten spokój jeszcze bardziej mnie rozjusza. Dla niepoznaki podchodzę do niego niespiesznie, po czym znienacka chwytam za gardło. On z niebieskiej bladości staje się siny, niemal kredowobiały. Jest przestraszony. Zdumiony. Lekko zszokowany tym widokiem puszczam go gwałtownie i osuwam się na kolana."
brakuje mi trochę tego, co czuł on sam, gdy dusił innego anioła. Bo potem jest jeszcze jeden akapit, gdzie jest napisane, że po złości ogarnęła go pustka, ale wcześniej nie ma za dużo mowy na ten temat. Zazwyczaj jak ktoś kogoś dusi, to intensywnie myśli, a wewnątrz niego, buzuje mnóstwo emocji. No chyba, że chciałaś pokazać, że był w takiej furii, że nie myślał, tylko skupiał się, aby udusić. Wtedy spoko.
Elorence super, dzięki! Szczerze to myślałam, że jest o wiele więcej do poprawy. Powiem tak: ta pierwsza sytuacja - faktycznie, też miałam wątpliwości.
W przypadku drugiej zostawię jak jest, myślę, że to bardziej pasuje. Nie wiem tylko, jak z tą pustką - zostawic, czy nie, jak myślisz?
Enchanteuse, no bez przesady, aż tak źle emocjonalnie nie było. Ale te dwa momenty, głównie pierwszy, mocny wybiły mnie z rytmu czytania i kumulowania emocji.
Okej, czyli była furia, spoko. Pustka pasuje. Ezechiel wyrzucił z siebie całą złość, właśnie dusząc Natana. Po tym momencie, jak i po śmierci Nawojki, pustka pasuje.
:)
Jeżeli chodzi o to miejsce na półce w księgarni.... widzisz czytelnicy są różni i nigdy wszystkim nie dogodzisz. Znajdą się tacy, którzy będą chcieli, żebyś im wszystko namalowała słowami, bo nie mają żadnej wyobraźni i zachcą, żebyś im ten ból, odczucia wyrabiała jak ciasto drożdżowe; długo i powoli. Wrażliwcy natomiast tego nie lubią, bo nawet z niedomówień wytworzą sobie obrazy, tym wystarczy liznąć temat i masz ich rzuconych na kolana. Musisz sobie odpowiedzieć na pytanie, dla kogo chcesz pisać. Jeżeli dla inteligentnych, to ci nie lubią przegadania, jeżeli dla zwykłej kury domowej, to przegadanie jest podstawą.
betti, proza to nie wiersz. Rządzi się zupełnie innymi prawami. I to co napisałaś jest nieprawdą.
Już kilka razy pisałaś, że na prozie się nie znasz, a teraz nagle stałaś się ekspertką?
O wrażliwych i osobach inteligentnych też niewiele wiesz.
betti, „lanie wody” pasuje do prozy. I tu się z Tobą zgodzę, bo ja czytam zawsze fragment początku, środka i końca. W taki sposób oceniam czy dana książka jest dla mnie.
Elorence czyli mamy podobnie, niemniej przyznaj, że w ''laniu widy'' jest różnica, niektórzy robią to tak nieudolnie, że wręcz śmieszy zamiast wywołać pożądany efekt, Wydaje mi się, że to przez fakt zapłacenia za druk... dlatego też zaglądanie do środka stało się koniecznością.
Dobra, może się jakoś odniosę do tematu.
Uważam tak: betti znasz się dobrze na poezji. Dlatego lubisz niedomówienia, i takie skrawki uczuć rozrzucone po tekście z tego względu na pewno ci odpowiadają. To nie jest zarzut, w żadnym wypadku. Jednak proza to nie proza poetycka, i tutaj 90 % należy do autora, nie czytelnika.
Kiedy pisałam Baśń o powrocie, starałam się być lakoniczna, bo tam celowałam właśnie w coś pomiędzy.
Tu jednak celuję typowo w prozę, a że wciąż się na niej mało znam, takie błędy będą się pojawiać.
Dlatego biorę sobie radę Elorence do serca, no i czekam na jej jakieś rozwinięcie, bo na ten moment nie jestem w stanie wskazać tych "wzlotów i upadków sama.
Enchanteuse czytaj teksty Cana. Świetnie czuje się w prozie poetyckiej, ale i tu jest sedno, ma przy tym bogatą treść przez co, czytelnik nie ma wrażenia, że autor ''leje wodę'', ale ma coś konkretnego do przekazania. Takiego autora postawię sobie na półce, rozumiesz?
betti czytam. Ale Can ma wyrobiony warsztat i wie czego chce.
Ja nie. Ja wciąż szukam. Dlatego biorę wszystkie rady do serca. Co nie oznacza, że od razu poprawiam. Poczekam, aż Elo rozwinie szerzej co miała na myśli, zobaczę, czy to temu tekstowi posłuży i wtedy ewentualnie zmienię.
Noiry Cana uwielbiam wręcz za bardzo, to już graniczy z obsesją.
Enchanteuse pięknie wzruszasz, może to jest jakaś droga... nie wiem, każdy musi znaleźć w sobie to, co najbardziej mu leży, w czym czuje się mocny, bo tylko wtedy nikt go nie złamie...
Szybkim ruchem narzucam jej skrzydła na ciało. - można to odczytać, że skrzydła, jak koc, leżą sobie gdzieś w szafie. Napisałbym; okrywam ją moimi skrzydłami.
No, to pińć ! Coraz ładniej. ;)
Elorence, poprawione. Trochę dopisałam w tym jednym punkcie, o którym wspominałaś. Nie wiem, czy wystarczająco, ale mam wrażenie, że więcej byłoby zwykłym laniem wody.
Dzięki raz jeszcze za wnikliwe oko.
Hej.
Małe tech-aid:
„Moja podopieczna kręci głową. [akapit... lub nie] — Nie trzeba. I tak niedługo umrę, szkoda marnować wody — w jej głosie pobrzmiewa ogromna gorycz.” – generalnie piszę według zasady, ze każda wypowiedź jest nowym akapitem, a więc „Nie trzeba. I tak niedługo umrę...” powinno być od akapitu. Ale z drugiej strony na własne oczy widziałem w książce taki zapis jak u Ciebie, dlatego, jeśli chcesz podrążyć temat, poszperaj we własnym zakresie. Ja zostaję przy stosowaniu akapitów.
„Na twarzy Nawojki wykwita ponury uśmiech. — Nie bój się, przecież c i e b i e i tak nie zarażę.” – to samo co wyżej.
„Czy też ja zawsze muszę wszystko spieprzyć?” – skłaniałbym się tu do zapisu: „Że też ja zawsze...”. To „Czy też...” jest trochę niejasne. Tak jakby od „spieprzania” byli jeszcze jacyś inni, do których odwołuje się bohater.
Ach, piękny ten początek; piękny i dramatyczny zarazem. Czasem, kiedy czytam, wiem, że jestem (jakkolwiek to zabrzmi) w dobrych rękach. U Ciebie tak się czuję. Czyta się to rewelacyjnie; klimat czuje się rewelacyjnie; cały dramat sytuacji od razu trafia w serducho – tak rozumiem „bycie w dobrych rękach”.
„Rozluźnia się. — Kocham cię, wiesz? — Rozluźnia się. — Kocham cię, wiesz? — szepcze urywanie.” – deja vu? ;) (kurczę, nie mogłem znaleźć tego dobrego „u”). No i, poza ty, dyskusyjny akapit.
„Walcząc o każdy cholerny oddech...” – to „cholerny” jakoś mi nie ie pasuje do całej magii tej opowieści. Jest takie współczesne. I trywialne.
„...nie jest kimś[,] kto kocha...”
„ Zamykam jej oczy i składam na czole tradycyjny pocałunek.” – tu mi strasznie nie pasuje to „tradycyjny”. Tak strasznie brak tym słowie czułości, jest tylko wypełnienie pewnego obowiązku, tak jak złożenie kwiatów pod pomnikiem podczas delegacji w Paryżu (vide „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz” Barei).
„Ezechielu” – myśli[.] – „Mamy przykry obowiązek – skoro zaczynasz po „myśli” dużą literą, powinna być kropka, analogicznie jak przy dialogach.
„Najlepiej będzie dla nas wszystkich” – [t]u obrzuca wzrokiem Natana – „ jeżeli wyruszymy natychmiast”. – tu z kolei dałbym małą literę, żeby podkreślić jednoczesność myślenia i czynności, takie wtrącenie we wtrąceniu (ba dialogi czy myśli są wtrąceniami w narracji).
W zasadzie komentarz umieściłem w środku. Tu, już na końcu tylko mógłbym go powtórzyć. Bardzo dobrze mi się to czyta, bardzo bliski jest mi język tego tekstu. Poprzednio bywało różnie, tutaj podobało mi się bardzo.
To chyba tyle.
Czmycham.
Pozdrawiam ;)
Witam. Wow, aż tydzień się zbierałam. Wybacz, strasznie nie lubię robić poprawek. Nie to, że nie doceniam (wręcz przeciwnie, strasznie się cieszę, że ktoś o takiej wiedzy komentuje mi opowiadanie ;) )
Czujesz, że jesteś w dobrych rękach. To miłe, aż mi ciepło na sercu, ale jednocześnie zobowiązujące. Teraz boję się, że dalej tak już może nie być. Zmiana scenerii, narracji, te sprawy.
Popoprawiałam wszystko, jak zwykle na pierwszy rzut oka wydaje się być tego stos, a jest mało, tylko enterów dużo ;)
Miałem przeczytać tylko jedną, ale szóstka dała taką rurę, że chociaż siódemkę obadam.
"Otwieram usta do odpowiedzi, ale nie jestem w stanie niczego wyrzec. No tak, klątwa splątanego języka. Psiakrew!" - a gdyby: "Otwieram usta, ale nie jestem w stanie niczego wyrzec. No tak, klątwa splątanego języka. Psiakrew!"
"Więc bezsilnie obserwuję, jak moja podopieczna usiłuje żyć. " - to Ci ukradnę Ench. Dziękuję – Zabieram ;)
"Myśląc, że jest to spowodowane moim gestem, podążam za jej wzrokiem. Jest wbity w ścianę, gdzie wisi drewniany, grubo ciosany krzyż." - tutaj bym coś zrobił z 2x Jest, ale to trochę czepialstwo.
"„Nie podsłuchuj!” – myślokrzyczę. " - bardzo zwiewnie ubierasz myśli w słowa, czy słowa w myśli. Elegancja. Na pewno to pasuje.
No i tyle. Można założyć, że po szóstej części mało co zrobi na mnie wrażenie. No i tak jest. Teskt ładny, niczego mu nie brakuje, ale zabija go poprzednik.
Taki los.
Dzięki za obecność. Tamto zdanie z krzyżem było już prerabiane, męczone, i niestety póki co wciąż nie wiem, co z nim zrobić. Więc zostawiam.
I jeśli mam być szczera - teraz już będzie tylko gorzej, zdaje się, że całe flow wykorzystałam na "Baśń o powrocie".
Intuicja Cię nie myli ;)
Komentarze (64)
Pozdrawiam.
uboga jesteś w komentowaniu skarbeczku i nie popisuj się, że czytałaś hłe hłe hi
(chyba że to sarkazm. Mam nadzieję, że nie)
Zapamiętałam ten tekst, bo rzuca na kolana. Mnie rzucił już za pierwszym razem. Nie wiem, może to przez połączenie subtelności z rozpaczą, siły ze zwątpieniem, w każdym bądź razie jak napisałam wcześniej, wlazło to we mnie i zostało. Lubię takie pisanie. To cienka linia, wzruszyć z klasą, bez przegadania. Tobie się udało.
Ukłony.
PS: No tak, wiem. Czasami po prostu brakuje sił. Niespecjalnie lubię się tak bawić, ale wyobrażam sobie frustrację, zresztą, sama czasem mam takie momenty.
Jak dla mnie, nie ma wyśrodkowania emocjonalnego. Wydaje mi się nawet, że tekst jest okrojony. Brakuje kilku słów, aby wybić pewną emocjonalność. Póki co, to wygląda tak, że emocje powoli wzbijają się w powietrze i nagle ktoś spycha je na ziemię, a potem znów trochę podlatują, no i znowu niespodziewanie spadają.
A te spadki wcale nie świadczą dobrze. Była okazja zagrać na emocjach (wybacz za powtarzalność tego słowa), pokazać smutek, rozpacz, poczucie beznadziejności, a na końcu wybuch złości, a potem pustkę...
I zabrakło czegoś, może nawet kilku rzeczy.
Nie wiem, może męska narracja ma duży wpływ, bo faceci z reguły są oszczędni w słowach, a może to brak niektórych słów. Ciężko stwierdzić jednoznacznie.
Dobrze się czytało, więc dam piątkę, ale tak jak wspomniałam, czegoś zabrakło.
Pozdrawiam ciepło :))
Męska narracja jest kuszącą wymówką, ale cóż, tak nie wolno :)
Mogłabyś zasugerować, jakich konkretnie słów? Domyślam się, że to pewne słówka wprowadzające, ale ponieważ dopiero się uczę, niezupełnie wiem, z której strony to ugryźć.
No i właśnie to jest fajne we wrzucaniu tekstów na portal. Ambicja poboli i przestanie, a dobra rada pozostanie. Ja jeszcze nie potrafię spojrzeć na tekst obiektywnie, chociaż pół roku minęło od napisania go po raz pierwszy.
Dzięki raz jeszcze.
Choć jeśli chodzi o wiersze, po czasie nabieram dystansu. I wiem, które są dobre, a które mniej albo wcale.
I mi teraz smutno, że boli...
Poboli i przestanie.
Tak, też cię polubiłam :)
"Rozluźnia się. — Kocham cię, wiesz? — szepcze i otwiera szeroko oczy."
a tym:
"Podążam za jej wzrokiem. Jest wbity w ścianę, gdzie wisi drewniany, grubo ciosany krzyż. Nagle czuję w skrzydłach dziwny ciężar. Wiem, co to oznacza.
Umarła."
czegoś brakuje. Jest taka dziura emocjonalna. Taka trochę za szybka śmierć. Nie wiem, nie znam się, aniołem nie jestem, ale raczej ciężko chora osoba umiera dłużej i w pewnej chwili, nie potrafi już nic powiedzieć, bo kaszel jej nie pozwala.
A tu:
"Ten spokój jeszcze bardziej mnie rozjusza. Dla niepoznaki podchodzę do niego niespiesznie, po czym znienacka chwytam za gardło. On z niebieskiej bladości staje się siny, niemal kredowobiały. Jest przestraszony. Zdumiony. Lekko zszokowany tym widokiem puszczam go gwałtownie i osuwam się na kolana."
brakuje mi trochę tego, co czuł on sam, gdy dusił innego anioła. Bo potem jest jeszcze jeden akapit, gdzie jest napisane, że po złości ogarnęła go pustka, ale wcześniej nie ma za dużo mowy na ten temat. Zazwyczaj jak ktoś kogoś dusi, to intensywnie myśli, a wewnątrz niego, buzuje mnóstwo emocji. No chyba, że chciałaś pokazać, że był w takiej furii, że nie myślał, tylko skupiał się, aby udusić. Wtedy spoko.
I to tyle :)
Pozdrawiam!
W przypadku drugiej zostawię jak jest, myślę, że to bardziej pasuje. Nie wiem tylko, jak z tą pustką - zostawic, czy nie, jak myślisz?
Okej, czyli była furia, spoko. Pustka pasuje. Ezechiel wyrzucił z siebie całą złość, właśnie dusząc Natana. Po tym momencie, jak i po śmierci Nawojki, pustka pasuje.
:)
O ile jeszcze dopadnie mnie wena.
Już kilka razy pisałaś, że na prozie się nie znasz, a teraz nagle stałaś się ekspertką?
O wrażliwych i osobach inteligentnych też niewiele wiesz.
Mam cię znalazłam błędy ale fajnie
baj
:))))))))))))
betinka nie podniecaj się tak, to grozi zawałem albo wylewem...
Na Forum idź i posyp głowę popiołem. Słomiany zapał
Pieprzy po calym portalu non stop, a kilku wskazanych tekstow nie zdazyla 2 tyg. skomentowac, zalosna jest. napisała Ritha
ha ha hi kurko
Nie umiesz komentować i to jest twój problem aniolku matolku
hi hi hi dobrze to ci zrobi
Uważam tak: betti znasz się dobrze na poezji. Dlatego lubisz niedomówienia, i takie skrawki uczuć rozrzucone po tekście z tego względu na pewno ci odpowiadają. To nie jest zarzut, w żadnym wypadku. Jednak proza to nie proza poetycka, i tutaj 90 % należy do autora, nie czytelnika.
Kiedy pisałam Baśń o powrocie, starałam się być lakoniczna, bo tam celowałam właśnie w coś pomiędzy.
Tu jednak celuję typowo w prozę, a że wciąż się na niej mało znam, takie błędy będą się pojawiać.
Dlatego biorę sobie radę Elorence do serca, no i czekam na jej jakieś rozwinięcie, bo na ten moment nie jestem w stanie wskazać tych "wzlotów i upadków sama.
Pozdrawiam obie panie :)
Ja nie. Ja wciąż szukam. Dlatego biorę wszystkie rady do serca. Co nie oznacza, że od razu poprawiam. Poczekam, aż Elo rozwinie szerzej co miała na myśli, zobaczę, czy to temu tekstowi posłuży i wtedy ewentualnie zmienię.
Noiry Cana uwielbiam wręcz za bardzo, to już graniczy z obsesją.
Pozdrawiam ciepło.
No, to pińć ! Coraz ładniej. ;)
Dzięki za wizytę :)
Dzięki raz jeszcze za wnikliwe oko.
Małe tech-aid:
„Moja podopieczna kręci głową. [akapit... lub nie] — Nie trzeba. I tak niedługo umrę, szkoda marnować wody — w jej głosie pobrzmiewa ogromna gorycz.” – generalnie piszę według zasady, ze każda wypowiedź jest nowym akapitem, a więc „Nie trzeba. I tak niedługo umrę...” powinno być od akapitu. Ale z drugiej strony na własne oczy widziałem w książce taki zapis jak u Ciebie, dlatego, jeśli chcesz podrążyć temat, poszperaj we własnym zakresie. Ja zostaję przy stosowaniu akapitów.
„Na twarzy Nawojki wykwita ponury uśmiech. — Nie bój się, przecież c i e b i e i tak nie zarażę.” – to samo co wyżej.
„Czy też ja zawsze muszę wszystko spieprzyć?” – skłaniałbym się tu do zapisu: „Że też ja zawsze...”. To „Czy też...” jest trochę niejasne. Tak jakby od „spieprzania” byli jeszcze jacyś inni, do których odwołuje się bohater.
Ach, piękny ten początek; piękny i dramatyczny zarazem. Czasem, kiedy czytam, wiem, że jestem (jakkolwiek to zabrzmi) w dobrych rękach. U Ciebie tak się czuję. Czyta się to rewelacyjnie; klimat czuje się rewelacyjnie; cały dramat sytuacji od razu trafia w serducho – tak rozumiem „bycie w dobrych rękach”.
„Rozluźnia się. — Kocham cię, wiesz? — Rozluźnia się. — Kocham cię, wiesz? — szepcze urywanie.” – deja vu? ;) (kurczę, nie mogłem znaleźć tego dobrego „u”). No i, poza ty, dyskusyjny akapit.
„Walcząc o każdy cholerny oddech...” – to „cholerny” jakoś mi nie ie pasuje do całej magii tej opowieści. Jest takie współczesne. I trywialne.
„...nie jest kimś[,] kto kocha...”
„ Zamykam jej oczy i składam na czole tradycyjny pocałunek.” – tu mi strasznie nie pasuje to „tradycyjny”. Tak strasznie brak tym słowie czułości, jest tylko wypełnienie pewnego obowiązku, tak jak złożenie kwiatów pod pomnikiem podczas delegacji w Paryżu (vide „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz” Barei).
„Ezechielu” – myśli[.] – „Mamy przykry obowiązek – skoro zaczynasz po „myśli” dużą literą, powinna być kropka, analogicznie jak przy dialogach.
„Najlepiej będzie dla nas wszystkich” – [t]u obrzuca wzrokiem Natana – „ jeżeli wyruszymy natychmiast”. – tu z kolei dałbym małą literę, żeby podkreślić jednoczesność myślenia i czynności, takie wtrącenie we wtrąceniu (ba dialogi czy myśli są wtrąceniami w narracji).
W zasadzie komentarz umieściłem w środku. Tu, już na końcu tylko mógłbym go powtórzyć. Bardzo dobrze mi się to czyta, bardzo bliski jest mi język tego tekstu. Poprzednio bywało różnie, tutaj podobało mi się bardzo.
To chyba tyle.
Czmycham.
Pozdrawiam ;)
Czujesz, że jesteś w dobrych rękach. To miłe, aż mi ciepło na sercu, ale jednocześnie zobowiązujące. Teraz boję się, że dalej tak już może nie być. Zmiana scenerii, narracji, te sprawy.
Popoprawiałam wszystko, jak zwykle na pierwszy rzut oka wydaje się być tego stos, a jest mało, tylko enterów dużo ;)
Pozdrawiam ciepluteńko.
"Otwieram usta do odpowiedzi, ale nie jestem w stanie niczego wyrzec. No tak, klątwa splątanego języka. Psiakrew!" - a gdyby: "Otwieram usta, ale nie jestem w stanie niczego wyrzec. No tak, klątwa splątanego języka. Psiakrew!"
"Więc bezsilnie obserwuję, jak moja podopieczna usiłuje żyć. " - to Ci ukradnę Ench. Dziękuję – Zabieram ;)
"Myśląc, że jest to spowodowane moim gestem, podążam za jej wzrokiem. Jest wbity w ścianę, gdzie wisi drewniany, grubo ciosany krzyż." - tutaj bym coś zrobił z 2x Jest, ale to trochę czepialstwo.
"„Nie podsłuchuj!” – myślokrzyczę. " - bardzo zwiewnie ubierasz myśli w słowa, czy słowa w myśli. Elegancja. Na pewno to pasuje.
No i tyle. Można założyć, że po szóstej części mało co zrobi na mnie wrażenie. No i tak jest. Teskt ładny, niczego mu nie brakuje, ale zabija go poprzednik.
Taki los.
I jeśli mam być szczera - teraz już będzie tylko gorzej, zdaje się, że całe flow wykorzystałam na "Baśń o powrocie".
Intuicja Cię nie myli ;)
Pozdrawiam i dziękuję.
Poprawiam.
Merci.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania