Poprzednie częściŻądza serc

Żądza prosto z serca

I wciąż sunę się i sunę do przodu, a macki roślin omijają mnie. Te których przez przypadek dotknęły promienie słoneczne, zaczynają skwierczeć i przypalać się. W głębi ducha dziękuję za to Bogu, choć wiem, że i tak mnie nie usłyszy. Później muszę przeskoczyć nad przepaścią. Podchodzę na jej skraj i przez przypadek spycham butem kilka kamyczków w dół. Słyszę jak obijają się o skalne ściany i lecą nadal w przepaść, najwyraźniej bez dna. NIe słyszę ich upadku. Biorę głęboki wdech, zamykam oczy, oczyszczam umysł. Następnie pozwalam by pojawiła się wokół mnie mroczna poświata. Cienie zaczynają wpełzać na długą, białą sukienkę i pokrywają ja niczym farba. A późneij unoszę się. Czekam aż cienie przeniosą mnie na drugą stronę, a następnie schodzą z ubrania i pełzają w stronę mroku, by schronić się przed śmiercionośnym słońcem.

Gdy znikają, ruszam dalej. Tym razem wolno, spokojnie, nieśpiesznie. Dochodzę do lasu. Kolejne rośliny przypatrują mi się. Biorę głęboki oddech i wchodzę w las . Rozłozyste gałęzie drzew przysłaniają słońce, tak, że panuje tu półmrok. Stawiam pewne kroki, ściółka ugniata się pod moimi butami. Czarna peleryna ciągnie się za mną.

Dochodzę do oświetlonej słońcem polany. Po środku stoi mężcyzna ubrany na ciemno, również ma na sobie pelerynę, tyle że bez kapturu. Wpatruje się w drzewa, stojąc do mnie tyłem. Bez wahania podchodzę do niego i kładę dłoń na jego twardym ramieniu.

NIe odwraca się, nie spogląda na mnie.

Później zabieram dłoń i staję obok niego i też patrzę w przestrzeń.

- Przybyłaś.

Przenoszę na niego swój wzrok, widzę jego niebieskie, ciepłe oczy i dobrze zarysowany profil twarzy. Odwracam głowę i znów patrzę przed siebie, a kaptur ukrywający moją twarz, skrywa także mój delikatny uśmiech.

- Zawsze na rozkaz, mój panie- odpowiadam, choć nie to chce powiedzieć

Odwraca się w moją stronę, a następnie łapie mnie za ramiona i odwraca tak, bym stanęła z nim twarzą ww twarz.

- To miłe- odpawiada, a na jego ustach rysuję się ironiczny uśmieszek

Później podnosił rękę i zsuwa mi z głowy kaptur. Opuszkami palców gładzi mój policzek, a ja drże z przyjemności.

Nachyla się nade mną, a nasze usta łączą się w pocałunku.

Zaciskam dłoń na sztylecie , aż bieleją mi kłykcie, a następnie wbijam sztylet w jego brzuch. Mężczyzna odsuwa się ode mnie z zaskoczeniem w oczach, a późneij uginają się pod nim nogi i pada na kolana przede mną.

Promienie słoneczne padają na moją twarz, a jasna skóra wydaje się iskrzyć w słońcu. Po moim policzku spływa samotna łza. Mężczyzna wydaje ostatnie tchnienie i pada bez życia na soczystą trawę.

Czuje czujeś ręce na biodrach. Nie odwracam się jednak. Ktoś zbliża usta do mojego ucha.

- Dobra robota, Andromeo- szepcze, a jego wargi muskają moje ucho- Teraz mam dla ciebie kolejne zadanie. Zrobisz to o czym mówiliśmy. Odnajdziesz pięć osób i wykradniesz ich serca, dla mnie. Jeśli mnie kochasz.

Kocham cię. Jak moge cię nie kochać? Odwracam się i spoglądam w jego oczy. Zimne, stalowe oczy, które są wstanie przejrzeć mnie na wylot i zawładnąć moją duszą. oczy przepęłnione okrucieństwem i pogardą. Dla mnie. Dla życia. Ale jednocześnie pełne porządania. Wobec mnie. Pełne dumy i cynizmu. Oczy srebrne, srebrne oczy...

 

 

Pragnę dodać, że tekst nie będzie wstawiany chronologicznie. Będą to losowe wspomnienia :)

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Ponix 12.09.2015
    Pokazalas bohaterkę z innej strony teraz. :) 5
  • Ponix 12.09.2015
    Pokazałam * Liczę na 5 * ah... ten telefon :/
  • Katerina 12.09.2015
    Rozdział jest dobry :)5 tez znam ból autoslownika w telefonie :/
  • kesi 12.09.2015
    Bardzo ciekawe.
  • Obywatel 14.09.2015
    Zaskoczenie, ciekawość i bardzo ciekawa odpowiedz. Bardzo dobry tekst, świetnie zbudowany, przykuwa czytelnika ode mnie 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania