Zagadka zegarka

Komisarz Nowak był zaskoczony, gdy dostał telefon od swojego starego znajomego, profesora Kowalskiego. Profesor był znanym historykiem sztuki i kolekcjonerem antyków. Nie widzieli się od lat, a teraz profesor prosił go o pilną rozmowę.

 

- Co się stało? - zapytał Nowak, gdy przyjechał do domu profesora.

- Zostałem okradziony - odpowiedział Kowalski. - Z mojej kolekcji zniknął bardzo cenny zegarek.

- Jaki zegarek? - zainteresował się Nowak.

- Zegarek kieszonkowy z XVIII wieku, należący do króla Stanisława Augusta Poniatowskiego - wyjaśnił Kowalski. - To prawdziwy skarb, wart miliony złotych.

- Kiedy to się stało? - spytał Nowak.

- Nie wiem dokładnie. Ostatnio widziałem go tydzień temu, gdy pokazywałem go mojemu przyjacielowi, profesorowi Malinowskiemu. Potem wyjechałem na kilka dni na konferencję i wróciłem wczoraj. Dziś rano chciałem obejrzeć zegarek i zauważyłem, że go nie ma.

- A gdzie trzymałeś go? - dopytywał Nowak.

- W sejfie w moim gabinecie - odpowiedział Kowalski. - Sejf jest zamontowany w ścianie za obrazem. Tylko ja znam kod do otwarcia sejfu i nikt nie ma do niego dostępu.

- A co z alarmem? - pytał Nowak.

- Alarm jest sprawny i włączony - zapewnił Kowalski. - Nie było żadnego włamania ani sygnału alarmowego. Nie ma też żadnych śladów na sejfie ani na obrazie. Wygląda na to, że ktoś otworzył sejf kodem i zabrał zegarek bez pozostawienia żadnego dowodu.

- To dziwne - stwierdził Nowak. - Kto mógłby to zrobić?

- Nie mam pojęcia - przyznał Kowalski. - Nie podejrzewam nikogo z mojej rodziny ani personelu. Nie miałem też żadnych wrogów ani konkurentów. Zegarek był tajemnicą, którą dzieliłem tylko z nielicznymi osobami.

- Z kim? - spytał Nowak.

- Z profesorem Malinowskim, który jest moim przyjacielem i kolegą z uniwersytetu. Z panem Sokołem, który jest moim doradcą finansowym i pomaga mi w sprzedaży i kupnie antyków. I z panią Mają, która jest moją sekretarką i asystentką - wymienił Kowalski.

- Czy mogę porozmawiać z nimi? - poprosił Nowak.

- Oczywiście - zgodził się Kowalski. - Profesor Malinowski jest teraz na wykładzie, ale powinien być niedługo w domu. Pan Sokoł jest w swoim biurze, ale możesz do niego zadzwonić. A pani Maja jest tuż obok, w swoim pokoju.

 

Nowak postanowił najpierw porozmawiać z panią Mają. Była to młoda i atrakcyjna kobieta o blond włosach i niebieskich oczach.

 

- Dzień dobry, pani Majo - powiedział Nowak. - Jestem komisarz Nowak i prowadzę śledztwo w sprawie kradzieży zegarka profesora Kowalskiego. Czy mogę zadać pani kilka pytań?

- Dzień dobry, panie komisarzu - odpowiedziała pani Maja. - Oczywiście, proszę bardzo.

- Od kiedy pracuje pani dla profesora Kowalskiego? - zapytał Nowak.

- Od dwóch lat - odpowiedziała pani Maja. - Jestem jego sekretarką i asystentką. Pomagam mu w organizacji pracy, w kontaktach z klientami i kolegami, w prowadzeniu korespondencji i dokumentacji.

- Czy zna pani kod do sejfu profesora Kowalskiego? - spytał Nowak.

- Nie, nie znam - zaprzeczyła pani Maja. - Profesor Kowalski nigdy mi go nie podał i nie pozwalał mi zaglądać do sejfu. Nie wiedziałam nawet, co tam trzyma.

- Czy widziała pani kiedyś zegarek profesora Kowalskiego? - dopytywał Nowak.

- Nie, nigdy nie widziałam - zapewniła pani Maja. - Profesor Kowalski nie pokazywał mi go ani nie mówił o nim. Nie wiedziałam, że ma taki zegarek.

- Czy była pani w domu profesora Kowalskiego w czasie jego nieobecności? - pytał Nowak.

- Nie, nie byłam - odparła pani Maja. - Profesor Kowalski dał mi wolne na czas swojej konferencji. Byłam wtedy u rodziny na wsi i wróciłam dopiero wczoraj wieczorem.

- Czy ma pani alibi na ten czas? - sprawdzał Nowak.

- Tak, mam - potwierdziła pani Maja. - Mogę podać panu numery telefonów moich krewnych, którzy mogą to potwierdzić.

 

Nowak zapisał numery telefonów i podziękował pani Maj za rozmowę. Nie podejrzewał jej o kradzież zegarka, ale postanowił sprawdzić jej alibi.

 

Następnie zadzwonił do pana Sokoła, doradcy finansowego profesora Kowalskiego. Był to starszy i elegancki mężczyzna o siwych włosach i okularach.

 

- Dzień dobry, panie Sokoł - powiedział Nowak. - Jestem komisarz Nowak i prowadzę śledztwo w sprawie kradzieży zegarka profesora Kowalskiego. Czy mogę zadać panu kilka pytań?

- Dzień dobry, panie komisarzu - odpowiedział pan Sokoł. - Oczywiście, proszę bardzo.

- Od kiedy współpracuje pan z profesorem Kowalskim? - zapytał Nowak.

- Od pięciu lat - odpowiedział pan Sokoł. - Jestem jego doradcą finansowym i pomagam mu w sprzedaży i kupnie antyków. Zajmuję się też jego inwestycjami i podatkami.

- Czy zna pan kod do sejfu profesora Kowalskiego? - spytał Nowak.

- Nie, nie znam - zaprzeczył pan Sokoł. - Profesor Kowalski nigdy mi go nie podał i nie pozwalał mi zaglądać do sejfu. Nie interesowałem się tym, co tam trzyma.

- Czy widział pan kiedyś zegarek profesora Kowalskiego? - dopytywał Nowak.

- Tak, widziałem raz - przyznał pan Sokoł. - Profesor Kowalski pokazał mi go tydzień temu, gdy byłem u niego w domu. Powiedział mi, że to bardzo cenny zegarek i że chce go sprzedać za wysoką cenę.

- Czy wie pan, komu chciał go sprzedać? - pytał Nowak.

- Nie, nie wiem - odpowiedział pan Sokoł. - Profesor Kowalski nie powiedział mi tego.

 

Nowak podziękował panu Sokołowi za rozmowę i zadzwonił do profesora Malinowskiego, przyjaciela i kolegi profesora Kowalskiego. Był to młody i przystojny mężczyzna o brązowych włosach i zielonych oczach.

 

- Dzień dobry, panie profesorze - powiedział Nowak. - Jestem komisarz Nowak i prowadzę śledztwo w sprawie kradzieży zegarka profesora Kowalskiego. Czy mogę zadać panu kilka pytań?

- Dzień dobry, panie komisarzu - odpowiedział profesor Malinowski. - Oczywiście, proszę bardzo.

- Od kiedy zna pan profesora Kowalskiego? - zapytał Nowak.

- Od dziesięciu lat - odpowiedział profesor Malinowski. - Jestem jego przyjacielem i kolegą z uniwersytetu. Razem prowadzimy badania nad historią sztuki i antykami.

- Czy zna pan kod do sejfu profesora Kowalskiego? - spytał Nowak.

- Nie, nie znam - zaprzeczył profesor Malinowski. - Profesor Kowalski nigdy mi go nie podał i nie pozwalał mi zaglądać do sejfu. Nie interesowałem się tym, co tam trzyma.

- Czy widział pan kiedyś zegarek profesora Kowalskiego? - dopytywał Nowak.

- Tak, widziałem raz - przyznał profesor Malinowski. - Profesor Kowalski pokazał mi go tydzień temu, gdy byłem u niego w domu. Powiedział mi, że to bardzo cenny zegarek i że chce go pokazać na wystawie.

- Czy wie pan, gdzie miała być ta wystawa? - pytał Nowak.

- Nie, nie wiem - odpowiedział profesor Malinowski. - Profesor Kowalski nie powiedział mi tego. Powiedział tylko, że to będzie wielkie wydarzenie i że będzie potrzebował mojej pomocy.

- Czy bywał pan w domu profesora Kowalskiego w czasie jego nieobecności? - pytał Nowak.

- Nie, nie bywałem - odparł profesor Malinowski. - Profesor Kowalski dał mi klucz do swojego domu na wypadek awarii lub pilnej sprawy. Ale nie było takiej potrzeby i nie korzystałem z klucza.

- Czy ma pan alibi na ten czas? - sprawdzał Nowak.

- Tak, mam - potwierdził profesor Malinowski. - Mogę podać panu numery telefonów moich kolegów, którzy mogą to potwierdzić.

 

Nowak zapisał numery telefonów i podziękował profesorowi Malinowskiemu za rozmowę. Nie podejrzewał go o kradzież zegarka, ale postanowił sprawdzić jego alibi.

 

Po rozmowie ze wszystkimi podejrzanymi Nowak wrócił do domu profesora Kowalskiego. Profesor czekał na niego z niecierpliwością.

 

- Czy coś pan ustalił? - zapytał Kowalski.

- Niestety, nic konkretnego - odpowiedział Nowak. - Wszyscy zaprzeczają, że znali kod do sejfu lub że byli w pańskim domu w czasie kradzieży. Wszyscy mają alibi na ten czas. Wszyscy twierdzą, że widzieli zegarek tylko raz i że nie wiedzieli o pańskich planach co do niego.

- To niemożliwe! - wykrzyknął Kowalski. - Ktoś musiał mi go ukraść! Ktoś musiał znać kod do sejfu i wiedzieć, kiedy mnie nie ma w domu! Ktoś musiał być bardzo sprytny i ostrożny, żeby nie zostawić żadnego śladu!

- Albo ktoś miał pańską pomoc - powiedział Nowak.

- Co pan przez to rozumie? - zapytał Kowalski.

- Może pan sam ukrył zegarek i zgłosił kradzież, żeby wyłudzić odszkodowanie od ubezpieczyciela - zasugerował Nowak.

- To absurd! - zaprotestował Kowalski. - Nie zrobiłbym czegoś takiego! Zegarek był dla mnie bezcenny i nie sprzedałbym go za żadne pieniądze! Poza tym mam wystarczająco dużo pieniędzy, żeby nie musieć sięgać po takie podstępy!

- A może pan chciał się pozbyć zegarka, bo był on obciążeniem dla pana sumienia - kontynuował Nowak.

- Co pan przez to rozumie? - zapytał Kowalski.

- Może pan nie był prawowitym właścicielem zegarka, a tylko go ukradł lub otrzymał od kogoś, kto go ukradł - wyjaśnił Nowak.

- To absurd! - zaprotestował Kowalski. - Nie zrobiłbym czegoś takiego! Zegarek był dla mnie skarbem i nie ukradłem go ani nie dostałem od nikogo! Poza tym mam wystarczająco dużo dowodów, żeby udowodnić jego pochodzenie i autentyczność!

- A może pan chciał się pozbyć zegarka, bo był on zagrożeniem dla pana życia - dokończył Nowak.

- Co pan przez to rozumie? - zapytał Kowalski.

- Może pan miał jakiegoś wroga lub konkurenta, który chciał się zemścić na panu lub przejąć zegarek - powiedział Nowak.

- To absurd! - zaprotestował Kowalski. - Nie miałem żadnego wroga ani konkurenta, który by mi groził lub chciał mi coś zrobić! Poza tym mam wystarczająco dużo ochrony, żeby nie obawiać się o swoje życie!

 

Nowak spojrzał na profesora Kowalskiego z podejrzeniem. Nie wierzył mu ani słowa. Miał przeczucie, że profesor coś ukrywa i że ma coś wspólnego ze zniknięciem zegarka. Postanowił go przesłuchać dokładniej i sprawdzić jego tropy.

 

- Proszę mi wybaczyć, profesorze, ale muszę pana poprosić o towarzyszenie mi na komisariat - powiedział Nowak. - Mam jeszcze kilka pytań do pana i chcę sprawdzić pańskie dokumenty i rachunki.

- To skandal! - oburzył się Kowalski. - Nie mam nic do ukrycia i nie mam nic wspólnego ze zniknięciem zegarka! Nie pozwolę się pana tak traktować!

- To tylko formalność, profesorze - uspokajał Nowak. - Jeśli pan jest niewinny, to szybko to wyjaśnimy. Jeśli pan jest winny, to lepiej dla pana, żeby się przyznał.

 

I tak zabrali profesora Kowalskiego na komisariat. Tam poddali go dokładnemu przesłuchaniu i sprawdzili jego dokumenty i rachunki. Okazało się, że profesor Kowalski nie był taki niewinny i uczciwy, jak się wydawało.

 

Z dokumentów wynikało, że profesor Kowalski kupił zegarek od pewnego handlarza antykami za dużą sumę pieniędzy. Handlarz ten był podejrzany o kradzież i fałszerstwo antyków. Z rachunków wynikało, że profesor Kowalski miał duże długi i problemy finansowe. Z przesłuchania wynikało, że profesor Kowalski nie był pewien pochodzenia i autentyczności zegarka. Znalazł go w katalogu aukcyjnym i zakochał się w nim od pierwszego wejrzenia. Nie sprawdził jego historii ani dokumentacji. Nie pokazał go żadnemu ekspertowi ani nie zrobił żadnych badań. Nie wiedział, czy zegarek naprawdę należał do króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, czy był tylko podróbką.

 

Nowak doszedł do wniosku, że profesor Kowalski był ofiarą oszustwa i naiwności. Kupił zegarek za dużo więcej niż był wart i nie mógł go sprzedać ani wystawić. Został z nim sam i nie wiedział, co z nim zrobić. Postanowił się go pozbyć i zgłosić kradzież, żeby otrzymać odszkodowanie od ubezpieczyciela. Ukrył zegarek w innym miejscu i sfingował włamanie do sejfu. Nie spodziewał się, że sprawa zostanie tak dokładnie zbadana i że jego kłamstwo wyjdzie na jaw.

 

- Przyznaje się pan do winy? - zapytał Nowak.

- Tak, przyznaję się - odpowiedział Kowalski. - Byłem głupi i rozpaczliwy. Nie chciałem nikogo skrzywdzić ani oszukać. Chciałem tylko uratować się przed bankructwem i utratą reputacji.

- Gdzie jest teraz zegarek? - spytał Nowak.

- Jest w moim magazynie - powiedział Kowalski. - Podam panu adres i klucz. Proszę go odebrać i oddać właściwemu właścicielowi.

- A kto jest właściwym właścicielem? - dopytywał Nowak.

- Nie wiem - przyznał Kowalski. - Nie wiem, skąd pochodzi ten zegarek i kto go wcześniej posiadał. Może to być jakiś muzeum lub kolekcjoner. Może to być nawet potomek króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.

 

Nowak spojrzał na profesora Kowalskiego z politowaniem. Zrozumiał, że profesor był nieszczęśliwy i niespełniony. Zamiast cieszyć się ze swojej pasji i wiedzy, dał się zwieść chciwości i próżności. Zamiast szanować historię i sztukę, dał się oszukać fałszerzom i handlarzom.

 

- Proszę mi wybaczyć, profesorze - powiedział Nowak. - Ale muszę pana aresztować i postawić zarzuty oszustwa ubezpieczeniowego i fałszywego zawiadomienia o przestępstwie.

- Rozumiem - powiedział Kowalski. - To moja kara za moją głupotę i naiwność.

 

I tak zabrali profesora Kowalskiego do aresztu. Tam czekał na proces i wyrok. Nie wiedział, co będzie z nim dalej. Nie wiedział, co będzie ze zegarkiem. Nie wiedział, co będzie z jego życiem.

 

Koniec.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania