Zagubieni w miłości - rozdział trzeci

W szybkim tempie znaleźliśmy się pod domem Kurta. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Z jednej strony pragnęłam tego chłopaka za wszelką cenę, ale z drugiej nie chciałam robić z siebie puszczalskiej. Przecież ja go tak naprawdę nie znałam i nic o nim nie wiedziałam. A co jeśli on co wieczór zaliczał w tym swoim pięknym domku, nową panienkę? Zapełniłam swoją głowę takimi wizjami po sam szczyt i przez to straciłam racjonalne myślenie, i kiedy chłopak zatrzymał samochód na podjeździe, adrenalina w żyłach zaczęła dawać o sobie znać. Przecież ja od dawna nie byłam z żadnym mężczyzną i przecież nie byłam pierwszą kobietą na świecie, która pójdzie z facetem po kilku godzinach znajomości, do łóżka.

 

Kurt, wysiadł z samochodu zatrzaskują drzwi, by przejść od strony pasażera i otworzyć drzwiczki od mojej strony. Zachowywał się jak dżentelmen, podając mi swoją dłoń, aby pomóc mi wysiąść z auta. Cała podróż minęła nam w milczeniu i gdyby nie te spojrzenia to uważałabym, że każde z nas chce zrobić to z jakiegoś obowiązku. Widziałam jak Kurt pożerał mnie wzrokiem i jak ślinił się na widok moich okazałych piersi. Nie powiem, bo ten chłopak potrafił rzucić nie jedną kobietę z nóg. Już raz mu się to udało, kiedy to ja wychodziłam od niego, padając na kolana. Człowiek czasami bywa jak ta łamaga i potrafi narobić sobie wstydu przed zjawiskowo, przystojnym facecie.

 

Prowadził mnie za rękę do swojego domu. Nogi mi się trzęsły, a w gardle zaschło, że nawet nie miałam żadnej śliny. Kiedy przekroczyliśmy próg domu, oniemiałam. Dom był przepełniony bogactwem, którego ja nigdy w życiu nie widziałam na oczy. Nawet ogromny dom Brit nie był tak ozdobiony przepychem, a przecież jej rodzice mogliby kupić wszystko, co by tylko chcieli. U Kurta stała w salonie piękna biała, kanapa skórzana, ale to nie taka jakaś byle jaka, ale z najlepszej skóry. Mnie nawet by na poduszkę nie byłoby stać. Obok stał stary, drewniany, zdobiony stół, a wokół niego stały krzesła w ten sam sposób zdobione. W dwóch kątach mieściły się ogromne, żywe i zielone rośliny w ogromnych białych donicach. Pięknie wypełniały ten ogromny salon. Jednak największa moją uwagę przyciągnął piękny, kryształowo złoty żyrandol. Czułam się jakbym znajdowała się w przepięknym pałacu ze swoim wymarzonym księciem z bajki. Byłam zachwycona, a przez ten cały widok moja adrenalina opuściła mnie, a w jej miejsce wszedł spokój, taki prawdziwy spokój, który ukoił moje nerwy.

 

- Tu jest pięknie - wydusiłam z siebie.

 

- Mnie też się podoba. Chcesz coś piękna do picia? - kiwnęłam potakując głową.

 

Zniknął gdzieś za ścianą, by po chwili się wyłonić z dwoma butelkami zimnego piwa. Nie o taki rodzaj picia mi chodziła, ale najważniejsze, że mogłam zwilżyć swoje suche gardło.

 

- Dziękuje - powiedziałam, przyjmując butelkę z piwem, od razu przechylając ciecz. Tak mi się pić chciało, że wypiłam większą połowę zawartości butelki.

 

- Ktoś tu bardzo jest spragniony - ten jego lekki uśmiech ścinał mnie z nóg, ale tym razem nie upadłam.

 

- Tutejsze powietrze tak na mnie wpływa.

 

- A może to nie powietrze tylko ja? - o cholera, tego się nie spodziewałam. Ale skąd on to mógł wiedzieć? Czy ja rzeczywiście jestem jak ta otwarta księga, z której można wyczytać wszystko?

 

- Pozwól, że zostawię to dla siebie - postanowiłam po udawać, że tajemniczość to moje drugie imię, jednak nie wiedziałam czy ta cała tajemniczość mi wyjdzie.

 

- Nie musisz odpowiadać, bo widzę to w twoich zielonych oczach - odstawił butelkę na stół i zbliżył się do mnie - Czy ty zdajesz sobie, Esme jaka ty jesteś piękna, pociągająca i rozkoszna? - ręką dotknął mojego policzka, a drugą odsłonił mi pasmo włosów z twarzy. Głośno przełknęłam ślinę - Rozumiem, że nie zdajesz sobie z tego sprawy. Widać, że jesteś taka delikatne, taka słodka. Pragnę smakować ciebie całą centymetr po centymetrze - rumieńce wypłynęły na moje policzki.

 

- Zawstydzasz mnie, Kurt - odsunęłam się od niego o kilka kroków w tył, ale jednak plecy moje natrafiły na chłodną ścianę.

 

Chcąc czy nie chcąc, oparłam się o nią i kolejny raz przechyliłam butelkę z piwem. Unikałam jego wzroku jak ognia. Zaczynałam zastanawiać się czy moja obecność w jego domu, to dobry pomysł. Chłopak nie spuszczał ze mnie swojego czarodziejskiego wzroku. Robiło mi się coraz bardziej gorąco na całym ciele, nie wspominając o mojej kobiecości. Pragnęłam tego faceta tak cholernie mocno, że moja podjęta decyzja w tym o to momencie była jedną z najlepszych. Przechyliłam resztę zawartości piwa w butelce i pustą odstawiłam na stojący obok stolik. Śmiało podniosłam wzrok na Kurta i ruszyłam w jego stronę. Uśmiechnął się kusząco i objął mnie w talii mocno i pewnie.

 

- Ta noc jest tylko nasza, moja śliczna - objęłam go za szyję, a nasze usta zaczęły pochłaniać się w całości. Jego język precyzyjnie pieścił mój, a miękkie wargi w cudowny sposób, muskały moje usta. Jeszcze nikt mnie nigdy w taki sposób nie całował.

Zachłanność naszych ruchów stawała się bardziej znacząca. Kurt oderwał się od moich ust i zniżył się do szyi. Jego lekka pieszczota, sprawiła ciarki na ciele.

 

- Och Kurt... - wyjęczałam w prost w jego ucho.

 

- O tak, śliczna. Działasz na mnie tak bardzo silnie - położyłam dłonie na jego umięśnionych ramionach.

 

Chłopak wziął mnie na ręce. Niósł mnie na górę, jak się okazało do jego błękitno białej sypialni. Czułam się tak, jakbym znalazła się na obłokach, płynąc po niebieskim niebie. Kurt, położył mnie na ogromnym, dębowym łożu, na którym leżała oczywiście błękitna pościel.

 

- Teraz ciebie rozbiorę, kawałek po kawałku - ściągnął wpierw ze mnie krótką bluzeczkę i zaczął całować moją nagą skórę, która została odkryta przez zasłaniający materiał - Kurwa, maleńka jaka ty jesteś boska - szybkim ruchem, zerwał ze mnie biustonosz. Chwilowo zrobiło mi się wstyd - Jeju maleńka, ale masz cudowne piersi i te sterczące sutki, które zapraszają do tego, by zatopić na nich usta - do ssał się do piersi jak niemowlę do mleka. Pieścił, ssał, lizał i przygryzał brodawki, a ja wiłam się pod jego każdą pieszczotą. Moje pojękiwania roznosiły się po sypialni. Czułam, że jeszcze chwila i eksploduję.

 

- Kurt, tak mi dobrze... Zaraz dojdę - kiedy to usłyszał, ściągnął ze mnie szybko spodenki z figami i rozszerzył mi uda. Jego głowa wylądowała między nimi. Poczułam ten cudowny język, który lizał łechtaczkę.

 

- Jesteś tak smaczna - zanurzył dwa palce w mojej mokrej szparce - A teraz dojdź dla mnie, śliczna - ledwo poruszył palcami w mojej kobiecości, a ja wybuchnęłam, dochodząc z jego imieniem na ustach - O tak moja piękna, jeszcze kilka razy tej nocy dojdziesz dla mnie - czułam się jak ktoś wyjątkowy, kogo traktowało się z szacunkiem i delikatnością.

 

Przez kolejne dni i noce byliśmy tylko my. Nikt więcej się nie liczył. Byłam tak bardzo zakochana w Kurcie, a on chyba we mnie. Nie znosił, gdy jakiś facet pożerał mnie wzrokiem. Okazywał wtedy zazdrość, co mi się podobało, bo wiedziałam, że musiał coś do mnie czuć. Dbał o mnie, rozpieszczał, robił mi różne niespodzianki i zabierał w cudowne miejsca. Najbardziej podobało mi wypłynięcie na wody przezroczystym kajakiem. Nie sądziłam nigdy, że oglądanie na żywo życia pod wodą jest tak emocjonujące, tak egzotyczne i tak piękne. Byłam zachwycona tym co zobaczyłam.

 

Dzień przed moim wyjazdem Kurt przyszykował romantyczna kolację, na której wyznał mi, że zakochał się we mnie po uszy, że nigdy nie spodziewałby się, że tak można kogoś pokochać w tak krótkim czasie. Czułam się jak w prawdziwej bajce, kiedy po kolacji zabrał mnie na plażę, na której czekał piękny biały koń. Chłopak zasiadł na konia i pomógł mi też na niego wejść. Jechaliśmy wzdłuż plaży, przyjemny wietrzyk targał nam włosy, a ja uszczęśliwiona nie chciałam się z tej pięknej bajki się budzić.

 

Obiecaliśmy sobie, że codziennie będziemy dzwonić do siebie i pisać oraz, że dwa razy w miesiącu któreś z nas do siebie przyjedzie. Kurt stwierdził, że nasz miłość i związek musi przetrwać, ja jednak bałam się, bo przecież związki na odległość zazwyczaj się po jakimś czasie kończyły, a ja nie chciałam stracić swojej miłości.

 

Ale los bywa przewroty, jak większość z nas wie i nasze drogi rozeszły się po roku. Nie potrafiliśmy się już dogadywać, a ja chcąc ratować swój związek postanowiłam jechać do Kurta. Jednak to był mój błąd, przez który prawie co zawaliłam studia. Widziałam jak mój chłopak w objęciach rudej dziewczyny, opuszczali jego mieszkanie na Manhattanie. Była wysoka, zgrabna i piękna. Przy niej poczułam się jak Kopciuszek. Rudzielec zadowolony szedł koło Kurta co chwilę całując go w policzek. Nie wytrzymałam i wsiadłam zapłakana z powrotem do taksówki, którą przyjechałam. Całe moje szczęście rozpłynęło się jak lód na cieple, ale za to moje serce pękło na miliony kawałków, które zamarzły. Ta młoda i wierząca w bajki Esme, umarła. Nie wierzyłam już w słowa, zapewnienia, obietnice składające przez dupków. Moje życie to kariera. Kariera, która była najważniejsza.

 

Po skończeniu studiów, zatrudniona mnie w jednej z najlepszych firm, gdzie odbywałam praktyki roczne. Tak dobrze mi szło, że zatrudnili mnie po roku, co bardzo mnie ucieszyło. Jednak wszystko co piękne nie trwa wiecznie i z powodu upadku rynku zostałam zwolniona. Oczywiście dostałam najlepsze referencję oraz od szefa znajomego propozycję pracy w prestiżowej firmie w Nowym Jorku. Oznaczało to, że musiałabym zostawić swoją rodzinę, przyjaciółki i dotychczasowe życie, by z Wielkiej Brytanii wyjechać do Nowego Jorku. Nie uśmiechało mi się za bardzo, bo przecież tam mieszkał i pracował Kurt, a ja nie miałam zamiaru wpaść na niego przypadkiem. Jednak przecież jak ktoś nie ryzykuje to w życiu mało co osiąga, a dla mnie kariera była najważniejsza. Chciałam się wybić i osiągnąć to, by moje nazwisko było rozpoznawalne w śmietance towarzyskiej. Pragnęłam otworzyć swoją firmę i dzięki wyrobionemu nazwisku wspiąć się trochę w górę, by mieć wystarczająco pieniędzy na dostatnie życie.

 

Przyjęłam propozycję i za kilka dni, miałam zacząć nowe życie w nowym miejscu. Czy mój wybór okaże się dobrym? Tego przecież nie wiedziałam, ale nie sądziłam, że w nowym miejscu pracy, moje życie jeszcze bardziej się skomplikuje.

Średnia ocena: 3.8  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Monika 16.03.2016
    Super:) masz talent:)
  • kesi 16.03.2016
    Dziękuję
  • Magda 30.03.2016
    Pisz dalej ;) fantastyczne chcemy więcej !! ;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania