Poprzednie częściZakręciło mi się w głowie

Zakręciło mi się w głowie (1)

Rozdział 1

- Piękna. Niesamowita. Perfekcyjna. – tymi słowami określiłam nową białą sukienkę w granatowe kwiaty z Abercrombie&Fitch. Założyłam ją do granatowych balerinek i granatowej torby z Coacha.

Długie blond włosy spięłam w luźnego kucyka. Pociągnęłam usta truskawkowym błyszczykiem. Wyglądałam perfekcyjnie jak ta sukienka. Wystarczająco perfekcyjnie, aby pokazać się w szkole w poniedziałkowy poranek. Zeszłam na dół po wiktoriańskich schodach. Wyjęłam z lodówki sok marchewkowy i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych. Pod bramą czekał na mnie srebrny, na oko piętnastoletni Ford Fiesta. Coś takiego jeszcze jeździ po drogach? Że też musiałam rozwalić akurat ten lepszy samochód Jasona – Subaru Forester. O ile w ogóle to ja go rozwaliłam… Przywitał mnie kolejny parny, florydzki dzień. Czuć było zapach smażonych pankejków, który dobiegał z patio sąsiadów – państwa Deegweed. Słychać było śmiech ich dzieci.

- Pośpiesz się musimy pojechać jeszcze na stację benzynową. – krzyknął do mnie Jason. Podeszłam do furtki i wsiadłam do jego samochodu. W środku roznosił się zapach papierosów, męskiego dezodorantu Axe oraz chińszczyzny, którą sądząc po pustym opakowaniu na tylnym siedzeniu, Jason jadł wczoraj na kolację.

-Dzień dobry. – powiedziałam, zerkając na godzinę w moim Iphone. 8:02.

-Cześć. – rzucił Jason, po czym włączył silnik samochodu. Nawet na mnie nie spojrzał. A ja tak starannie przyszykowałam dzisiaj swój strój. Spojrzałam na jego szarą koszulkę z logo Jacksonville Jaguars.

-Masz fajny T-shirt! – powiedziałam bez zastanowienia i pokazałam na mój case od Iphona z tym samym logo.

-Dzięki. – Jason sarkastycznie się uśmiechnął. Następne dziesięć minut spędziliśmy milcząc, słuchając wiadomości.

-Masz zły humor? – zapytałam. Nie byłam przyzwyczajone do tego, że ktoś mnie olewał. Zawsze chłopcy zamęczali mnie pytaniami i propozycjami. Było to wkurzające, ale lepsze od bycia ignorowanym.

-Nie, po prostu dałaś mi do zrozumienia, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego, rzucając we mnie szklanką i drąc się na mnie w sądzie. Wydajesz się trochę niebezpieczna. Czy robię coś złego? – odgarnął włosy z czoła, jego usta wygięły się w wredny uśmiech. Zrobiło mi się duszno. N I E B E Z P I E C Z N A?! W mgnieniu oka pas zaczął mnie okropnie kłóć, zapach chińszczyzny okropnie drażnić, a głos prezenterki zaczął przypominać mordowanego kota.

-Bardzo dobrze.- warknęłam, choć wcale tak nie uważałam. Jak ten dupek mógł tak powiedzieć?! Jak on w ogóle mógł tak pomyśleć?!

O 8:50 stanęłam w szerokich drzwiach zabytkowego budynku, który zajmowało Jacksonville High School, potocznie nazywane Jackson High. Gdy tylko weszłam do środka, dopadła mnie grupa grupa dziewczyn – moich przyjaciółek. Ayumi Ito – niska Japonka z przepięknymi, gęstymi włosami wyciągnęła Ipada z różowej torby Kate Spade. Otworzyła wyszukiwarkę i po chwili podsunęła mi tableta pod nos.

-Nastoletnia gwiazda Jacksonville zmasakrowała Most Adams! – przeczytałam na głos nagłówek artykułu z Gońca Florydzkiego. Początkowo się przeraziłam i przeszedł mnie dreszcz, ale po chwili wybuchłam śmiechem.

-Co to ma być, suko? – zapytała z wielkim uśmiechem na twarzy Elaine Roerig – chuda blondynka z twarzą w biegach i wściekle różowych okularach na włosach.

- Myślałyśmy, że miałaś tylko drobny wypadek, a ty rozwaliłaś most? – dodała Ayumi.

-Nie rozwaliłam mostu. Ale mój Land Rover jest już na złomowisku. – odpowiedziałam, gestykulując ocieranie łez.

- Tam był mój błyszczyk z Diora! – krzyknęła Sarah Bennet, słodka, głupiutka, jasna blondynka ubrana w dżersejową sukienkę w panterkę i różowy sweterek.

- Ale czy strata samochodu jest powodem do wynajmowania najtańszej taksówki w całym Jacksonville? – zapytała z przekąsem Ayumi, patrząc na Forda Fieste Jasona, który jeszcze nie odjechał. Nie odpowiadając na jej pytanie, ruszyłam w stronę Sali matematycznej – miejsca gdzie odbywała się pierwsza lekcja. Grupa, której przywódczynią byłam, ruszyła za mną. Na lekcji wszyscy się na mnie gapili, jednak byłam już do tego przyzwyczajona, więc nie robiło ta na mnie zbyt dużego wrażenia.

- Do tej pory niszczyła serca chłopców z całej szkoły. W piątek zniszczyła most. Czy ona aby trochę nie przesadza? – usłyszałam jakiś szept z tyłu klasy. Zaśmiałam się pod nosem.

- Słyszałem, że była nawalona jak szpak. – dodał ktoś inny. Wybuchłam śmiechem. Dla innych może być to dziwne, ale ja uwielbiałam być przedmiotem szkolnych plotek i intryg.

-Panno Orchards? Czy funkcje trygonometryczne wielokrotności kąta są takie śmieszne? – zapytał pan Kirshner- stary, wąsaty nauczyciel matematyki.

- No jasne. – odparłam pod nosem. Dostało mi się uwagę, ale było to u mnie na porządku dziennym.

Na lunchowej przerwie, podczas jedzenia sałatek z komosą ryżową, co było najnowszym slowfoodowym trendem, rozmawiałyśmy o nieudanej fryzurze Johnnego Deppa na gali Golden Globe.

W pewnym momencie dostałam SMS-a. Od Jasona Bucknera. Czego ten cwaniak chce?

-Jutro niestety nie mogę Cię podwieźć, przepraszam. – brzmiała treść wiadomości.

-I dobrze, Twoje towarzystwo mnie krępuje. – pomyślałam. Tylko jak ja się dostanę jutro do szkoły? Bo nie ma opcji, abym skorzystała z komunikacji miejskiej, to dla plebsu. Wpadł mi do głowy pomysł.

-Elaine, podwieziesz mnie jutro do szkoły? – zapytałam, słodko mrugając oczkami.

- Z przyjemnością Susan, ale wiozę młodsze rodzeństwo i przecież wiesz, że nie mam więcej miejsca w swoim Jeepie Grand Cherokee. – uśmiechnęła się Elaine.

-Czy to jest dla ciebie tak wielki problem, by sprawić aby jedno z twojej bandy bachorów nie poszło do szkoły? – rzuciłam z przekąsem.

-Niby jak?! – zapytała urażona Elaine.

-Sposobów jest mnóstwo… Wystarczy dosypać bratu łyżkę soli oczyszczonej do picia, a jutro nie będzie mógł wyjść z toalety. – rzuciłam bez dłuższego zastanowienia.

- Twoja podłość nie zna granic! – Elaine podniosła swój cienki głos, na jej twarzy pojawił się grymas. Wstała od stołu.

-Spokojnie Elaine, to jest Susan. Ona nie jest do końca normalna. – Ayumi próbowała naprawić sytuację, posyłając mi znaczące spojrzenie. Ale Elaine odniosła tackę z jedzeniem i udała się w kierunku Sali muzycznej.

Zawsze po lekcjach szłam z moimi ‘’niby’’ przyjaciółkami oglądać trening chłopców z drużyny lacrosse. Spotykałam tam około dwudziestu dziewczyn z mojego rocznika, które były podniecone tym, że spędzają ze mną trochę czasu. Mama Jules Brooke pracowała w outlecie Calvina Claina i zawsze, gdy trafiały się najlepsze okazje przechowywała rzeczy specjalnie dla mnie. Brat Kristen Zayas był aktorem i gdy miał okazję spotkać kogoś znanego, zawsze zbierał dla mnie autografy. Tata Savannah Carradine miał salon kosmetyczny, z którego usług korzystałam za darmo. Bycie popularnym to fajna sprawa, ale czasem nie chciało mi się siedzieć na boisku i gadać z dziewczynami setny raz o ramionach Codiego Lithgowa - szkolnej gwiazdy lacrosse, albo czekać aż on lub jego kumpel Robert Killam zdejmą koszulkę. Dlatego też dzisiaj odwołałam spotkanie swojego fun clubu.

Zamknęłam się w toalecie i poczekałam aż wszyscy uczniowie Jackson High wyjdą. Po dwudziestu minutach pobiegłam pobocznymi uliczkami do najbliższej stacji kolejki nadziemnej, aby nikt nie zauważył że korzystam z komunikacji miejskiej. Gdy byłam w wagonie, okulary słoneczne nie były mi potrzebne, więc schowałam je do torby z Coacha. Wkładając je, znalazłam coś bardzo dziwnego. Przezroczysty, silikonowy woreczek z białym proszkiem w środku. Odwróciłam woreczek na drugą stronę. Widniał na nim podpis ‘’HEROINA’’. Przeraziłam się. Złapałam woreczek w garść tak, aby nikt go nie zobaczył, niestety przerwałam go paznokciem i zawartość wysypała się na podłogę kolejki nadziemnej. Nie wiedziałam co robić. Na woreczku były moje odciski palców, więc nie mogłam go wyrzucić i uciec z miejsca wypadku. Ale nie mogłam też zostawić proszku w miejscu, w którym stałam, ponieważ był tu monitoring i gdy znajdą tu heroinę, na pewno zaczną przeszukiwać nagrania, w celu dowiedzenia się kto zostawił tu ten narkotyk. Postanowiłam, że zatrzymam woreczek, więc schowałam go z powrotem do torby. Następnie upozorowałam, że wylał mi się sok marchewkowy, właśnie w to miejsce gdzie leżał biały proszek. Wytarłam go chusteczką, którą schowałam do torby.

- Kto zrobił mi taki kreatywny dowcip? – pomyślałam sobie. Cała się trzęsłam, panicznie się bałam że ktoś to odkryje. Jedyną osobą, która przychodziła mi na myśl była Elaine, która dzisiaj się na mnie obraziła. Ale skąd ona wzięłaby herę? I po co miałaby to robić? Najpierw ktoś chce mnie wrobić w spowodowanie wypadku samochodowego, a teraz w posiadanie narkotyków?

Gdy kolejka zatrzymała się na mojej stacji, wystrzeliłam jak z procy i jak najszybciej pobiegłam do domu. Przebrałam się w biały kostium kąpielowy z Victoria’s Secret, rozpuściłam burzę blond loków i wskoczyłam do basenu. Pływanie relaksowało mnie.

 

Dzisiejszy dzień nie był perfekcyjny jak moja sukienka. Był beznadziejny.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania